Hyde Park. Czy grywasz w horrory, a jeżeli tak, to co Cię w nich najbardziej przeraża?
Horrory... Jedni namiętnie je oglądają i, jeśli lubią takie hobby, grają w nie. Inni trzymają się od tego gatunku z daleka, bo nie każdy lubi ten specyficzny rodzaj rozrywki. Dzisiaj pytamy więc o to, czy gracie w horrory, a jeśli już się Wam zdarza, to co Was najbardziej w nich przeraża? Pytanie podesłał Daaku - dzięki! A ja przy okazji życzę udanego weekendu.
Perez: Rozbo spryciarz znowu się miga od roboty i sobie wymyślił wyjazd do Los Angeles. Niby na pokaz, ale dziwnym trafem na Fejsie foty, jakby na wycieczce był. A najlepsze, że przed samym odjazdem rzucił „Perez, ale tam byś ogarnął Hyde Park, bo ja zarobiony będę”.
Miałem przerwę od pisania HP, ale zasadniczo u mnie bez zmian – urwanie głowy :). Aczkolwiek takie pozytywne, po prostu lubię, jak dużo się dzieje, chociaż czasami przydałby się przycisk „stop”. W PE ostro walczymy z 250. numerem, który oddajemy do druku lada dzień (w sprzedaży od 30 maja). Z PPE mamy już pierwsze szkice grafiki nowej wersji i nie uwierzycie – spytałem o odczucia kilka zaufanych osób i każdy mówi co innego: „super”, „nieźle”, „słabo”, „może być, ale trzeba dopracować”, „lepsze niż obecne/gorsze niż obecne”. To mi tylko przypomina, jak trudno jest tworzyć coś dla większej grupy odbiorców i liczyć, że wszyscy (no, bądźmy realistami – znaczna większość) będą zadowoleni. Na dokładkę dodam, że dawno takiego maja nie pamiętam, jeśli chodzi o tematy reklamowe, którymi po części się zajmuję, aczkolwiek w tym przypadku narzekać na dużo pracy byłoby grzechem, wszak reklamy to kluczowy element zarówno dla pisma, jak i (w jeszcze większym stopniu) portalu. A, no i Rozba komputer się popsuł (naprawa jego to też w pewnym stopniu moja robota)... Znaczy nie sam, wiadomo, że to sprawka Rozba – wróć Ty tylko z tych Stanów bez prezentów!
Pytanie tygodnia: Mało gram w horrory. Po prostu się... boję. To nie tyczy się tylko gier, bo i filmów z tego gatunku oglądam niewiele. Jak byłem młodszy, to nie miałem z tym problemów, ale teraz jakoś tak niespecjalnie horrory mnie kręcą. Outlasta odpuściłem po kwadransie, a z tych w miarę nowych gier skończyłem Until Dawn i jednak zdecydowanie najbardziej utkwiła mi akcja z wyskakującym z szafki... A nie będę spoilerował, może ktoś nie grał. No ale ogólnie te wszystkie "wyskakujące mordki" podnoszą mi ciśnienie.
LadyDiesel: I znowu to zrobiłam… A już sobie obiecałam, że tym razem Destiny 2 poleci z mojego dysku na dobre. Po Klątwie Ozyrysa poczułam się, delikatnie mówiąc, lekko oszukana. Dwie godzinki fabuły minęły, nawet nie wiem kiedy, a misje polegające ciągle na tym samym (przejdź przez nieskończony las, wróć do nieskończonego lasu, znajdź w nieskończonym lesie) jakoś szczególnie nie zapadły mi w pamięć. Do tego tylko jeden dodatkowy strajk (czyli wycięty kawałek misji fabularnej) – wszyscy powinniśmy się uczyć od Bungie gospodarowania zasobami. Zabieram dwa ziemniaki z obiadu, posypuję cukrem i podaję jako deser… Gra zniknęła z konsoli, a ja poczułam ulgę, że to już wreszcie koniec.
Całe trzy miesiące trwała ta nasza separacja z Destiny. Byłam twarda i wreszcie był czas na ogranie kilku innych tytułów. Ale jako posiadaczka cyfrowej wersji deluxe, nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła tego nowego dodatku. I muszę się przyznać, że Warmind to całkiem przyjemne DLC. Cieszyłam się z rozgrywki całe… 100 minut z ogonkiem. Hmmm… Oj Bungie, coś czuję, że obrazimy się drugi raz. Do tego light na heroicznych szturmach podniesiony do 350. Pierwszy raz odpuściłam kamień milowy związany właśnie z tym zadaniem. Doczekałam czasów, kiedy nightfall jest o wiele prościej przejść niż zwykłego strajka – piekło zamarzło :) Gdyby nie dobre towarzystwo na imprezach i naprawdę przyjemne strzelanie, gra drugi raz pożegnałaby się z moim dyskiem w dniu premiery drugiego dodatku. Oj Bungie – nie idź tą drogą!
Pytanie tygodnia: Jako nerwowa kobieta z porywczym charakterem staram się wieczorem jednak wrzucić do napędu coś lekkiego i przyjemnego. Omijam szerokim łukiem gry pokroju The Evil Within czy Resident Evil. Jedynie trochę żałuję legendarnego Dead Space, ale obiecałam sobie, że jak już ktoś odważy mi się pożyczyć PS3, to tę grę przejdę w pierwszej kolejności. Chociaż muszę się przyznać, że raz złamałam zasady i ograłam Until Dawn, które podobno jest horrorem. Podobno… Jedynym momentem, w którym serce zabiło mi szybciej, była akcja z jakimś zwierzątkiem, które wyskoczyło z szafki w łazience. Pozdrawiam wszystkich, a w szczególności posiadaczy gry Outlast i okularów VR :).
Alexy78: Ostatnio wyprzedził mnie motocyklista wraz z dziewczyną na siodełku. "Fajnie" można by pomyśleć. Gorzej, że ruch na drodze był intensywny, a motocyklista niedojrzały. Robił wszystko, by dziewczynie zaimponować - obserwowałem już wcześniej jego zachowanie w lusterku wstecznym, gdzie wymijając auta - także na trzeciego, w końcu znalazł się na moim zderzaku - po chwili mogłem zrobić mu miejsce, bo prawy pas drogi ekspresowej się zwolnił, a on radośnie dodał gazu, obwieszczając to całemu światu swoim wybebeszonym tłumikiem. Ponieważ chwilę później znów został jakże nieszczęśliwie spowolniony, miałem możliwość przyjrzeć się zarówno jemu, jak i jego niewieście oraz motocyklowi. Zmartwiłem się, tyle mogę powiedzieć. Chłopak miał kurtkę motocyklową i kask - poza tym jeansy i trampki. Dziewczyna oprócz jakiegoś kasku nie miała ani jednego elementu ochronnego ubioru na sobie. Przynajmniej nerki miała przykryte, a nie gołe. Motocykl zaś był sprzętem tzw. szlifierką Kawasaki Ninja z ponad 10-letnią historią. Mam nadzieję, że teraz, jak i w przyszłości swoje cele będą osiągać bezpiecznie, a świadomości nabiorą - zarówno kierowca, jak i pasażerka - poprzez normalną edukację, a nie bolesne osobiste doznania - jest masa książek, a filmików na YT jeszcze więcej. Gość ewidentnie nie miał świadomości tego, że na motorach nie powinno się niczego i nikomu udowadniać, podobnie jak miałbym wątpliwości co do stanu technicznego sprzętu, jakiego dosiadał. Dziewczyna zaś mogłaby mieć - powinna! - znacznie lepszy strój. Od butów przez spodnie po kurtkę, pas nerkowy i rękawice, na dobrym kasku kończąc. Po co zostawiać skalp na asfalcie? Tania frajda jazdy na motocyklu może wiele kosztować, a wielu kierowców myśli, że wypadki ich nie dotyczą (nie tylko motocyklistów), gdzie stara prawda jest taka - jeździsz na moto, to albo zaliczasz się do tych co już „glebę” zaliczyli, albo dopiero zaliczysz… opcji innej nie ma. Przez wiele lat jeździłem na różnych motorach, przechodziłem różne etapy - także podobne do tego, jaki powyżej opisałem - miałem szczęście, choć w bok samochodu się wbiłem, radośnie lecąc, lądowałem kilka metrów za nim. Ponieważ było to niedługo przed maturą, to na egzamin szedłem z gipsem na ręce i miałem szczęście, że to lewą, a nie prawą pogruchotałem. Motocykle to wspaniała rzecz, świadomość ludzi z roku na rok rośnie, podobnie jak ich bezpieczeństwo podróżowania - może dlatego zwróciłem tak szczególną uwagę na ten przypadek. Panowie - wszystko dla ludzi, korzystajcie z umiarem. Szanowne Damy - patrzcie, na czyj motocykl wsiadacie i dbajcie o strój. Nawet „podrzutka” na krótkim dystansie może mieć makabryczne konsekwencje, a los nie wybiera.
Pytanie tygodnia: Względem pytania tygodnia za wiele do powiedzenia nie mam niestety - generalnie unikam horrorów i nie lubię się bać. Jakoś mnie ta odmiana stresu nie kręci i podpada wręcz pod odmianę masochizmu, gdzie przyjemnością jest ulga, jaką się czuje po przejściu jakiegoś etapu. Oczywiście jakieś drobne wątki bądź ogólny klimat zastraszenia mogą być dobre i czasem wręcz wskazane dla całościowego odbioru produkcji, niemniej gry opierające się tylko i wyłącznie na straszeniu mnie nie przekonują. Pewien element strachu podobał mi się w Dying Light, gdzie podnosiłem rękawicę wyzwania, by przetrwać noc. Może nie tyle strach, co czujność i napięcie oraz kombinowanie, jak najlepiej sobie poradzić w nadziei na pokaźną pulę punktów doświadczenia o poranku były główną motywacją do takich eskapad. Swoją drogą świetna pozycja. Odpowiedź względem tego co mnie przeraża? Zaskoczenie powoduje podniesienie ciśnienia, ale jak już przyczyna staje się znana, to emocje opadają. Nie jest nowością powiedzieć, że ludzie boją się nieznanego, a horrory z tego właśnie korzystają, czasem popadając niestety w kiczowatość, ale to już odrębny temat.
drunkparis: Uhh, co za maj! Tyle się dzieje, że głowa sama niedługo mi eksploduje. O jakimkolwiek wolnym czasie mogę pomarzyć, ale w gruncie rzeczy nie narzekam, bo każdą chwilę spędzam najpiękniej jak się da z Ukochaną i nawet nie brakuje mi poczucia, że gry gdzieś tam daleko w szafie się piętrzą i kłócą w sensie: co teraz ograć. Na grywanie nie ma czasu i ostatnio nawet chęci. Wypalenie gracza?
Chyba nie, ponieważ czasem przysiądę na chwilę do Fallouta 4, choć po pół godziny uznaję, że czas wyjrzeć zza monitora i zrobić coś więcej w realnym świecie. I to się w sumie sprawdza, tym bardziej że ostatnio pogoda taka piękna, że grzechem byłoby zatracać się w czterech ścianach. Właściwie to zatracam się z dziewczyną w każdej wolnej chwili poza domem i strasznie mi z tym dobrze.
Nawet przyznam się, że nieco zaniedbałem obowiązki moderatora, ale fakt spędzania tych chwil na zewnątrz daje jednak więcej frajdy ;). Niech ktoś powie, że maj nie jest cudownym miesiącem, to oberwie z miejsca porządnym patykiem. Co więcej? Sporo weselisk się szykuje, a ja nadal nie potrafię tańczyć. Jeśli lubicie dobre komedie, to zapraszam na takie wydarzenia - i to na żywo :D. Cały czas wspominam sobie jeszcze majówkę, która wypadła kapitalnie. Strzał w góry okazał się idealnie trafiony, tym bardziej że poza zdobytymi szczytami zaliczyliśmy solidne opalanie jak nad morzem. Lepiej się po prostu nie dało, a Zakopane jak zawsze cholernie sympatyczne i miłe. Powrót do codziennej szarości był trudny, ale i na to są dobre sposoby, hehe. Teraz już tylko czekać na nowego Tomb Raidera i spełniać założone życiowe cele. Będzie fajnie, a to dopiero początek najlepszego.
Pytanie tygodnia: Grywam, panie, grywam. Ostatnio idzie mi tak dobrze, że nie potrafię skończyć pierwszego The Evil Within. Całość zależna z braku czasu niż ze strachu, ale trzeba oddać, że tytuł ma swój klimat. Nie straszy tak bardzo, ale potrafi przyciągać do ekranu. Mocno przypomina mi świetne pierwsze Residenty, które były rewelacyjne i do dzisiaj uważam, że trzy pierwsze części mają więcej klimatu niż "piątka" i "szóstka" w pakiecie.
Przeraża mnie fakt, jak bardzo można odejść od dobrego pomysłu i sprawdzonej metody na rzecz nowości, która nie zawsze daje to, co powinna. Tak, mam na myśli siódmą część, która dawała radę, ale klimatu rezydencji zła nie czułem kompletnie. Ostatnio pozytywnie zaskoczył mnie chyba tylko Outlast, który powodował, że autentycznie bałem się w to grać. Ostatnio taki stan miałem jedynie przy pierwszym Silent Hill, choć to klasyka nie do pokonania. Lubię ten gatunek, ale w ostatnim czasie jakoś ciężko jest mi znaleźć porządny horror, który mnie kupi na amen.
drPain: Po srogim opóźnieniu, w końcu się udało. Nowe półeczki już wiszą na mej ścianie. Oj, dużo nerwów mnie to kosztowało. Wpierw przedłużające się cięcie desek, a następnie fakt, iż okazało się, że domowa wiertarka nie jest w stanie zrobić odpowiednich dziur. Wszystko miałem już przygotowane. Cały growy stuff czekał tylko na rozstawienie. Dobre dwa dni musiałem męczyć się w pokoju zawalonym w całości tematycznymi przedmiotami (gry, figurki, kolekcjonerki...). Dosłownie można się było o to potykać. Kiedy w poniedziałek wróciłem z pracy do domu, na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Upragnione półki już znajdowały się na swoim miejscu. Najbardziej pusta ściana była gotowa na przyjęcie towaru. Cała kolekcja tytułów na PS2 i PSX-a. Prezentuje się to świetnie. Szczyt tej instalacji zdobią konsole Sony w wersji FAT. Szaraczek, Dwójeczka oraz... Figurka Lary Croft... Docelowo ma się tam pojawić grubaśna Trójeczka. Ogólnie moja samotnia troszkę się zmieniła. To wszystko nie jest już aż tak ściśnięte. Miejsca zostało mi sporo. Sądzę, że spokojnie do końca roku już nie muszę się o nie martwić. Wystarczy wejść do tego pomieszczenia i już czuje się growy klimat. W fantastyczny sposób nakręca to do grania bądź pisania.
W pracy trochę się uspokoiło. Ilość sytuacji ,,stresowych’’ spadła niemal do zera. Zapewne jest to po części spowodowane tym, iż moje podejście do tego zajęcia jest takie, a nie inne. Trochę ponad rok już za mną. Jakieś doświadczenie zostało przeze mnie zdobyte. Delikatnie powiększyło się grono osób, które chętnie do mnie wraca. Specyficzna relacja sprzedawca – klient. Coś niesamowitego. Kiedy proponuję dobrą produkcję, taka osoba ją kupuje i po tygodniu/dwóch wraca zadowolona i chce podzielić się ze mną swoimi wrażeniami bądź też uzyskać pomoc przy wyborze kolejnej gierki. Wiem, że co tydzień spuszczam się nad tą robotą, ale co poradzę na to, iż autentycznie jara mnie to, czym się zajmuję?
Przez weekend czeka mnie kilka spotkań. Kiedy to czytacie, prawdopodobnie mam już za sobą małe granie ze znajomym w FIFĘ, Mortala czy innego partyjkowca. Kanapowe multi jest u mnie jedynym szanowanym, więc staram się je uskuteczniać przy każdej możliwej okazji. Urodziny są do tego idealne. Żal nie skorzystać. Sobota powinna minąć mi na sympatycznym spotkaniu z pewną osobą, ale o tym już napiszę w przyszłym tygodniu. Niedziela to ostatni ziomeczek do zaliczenia i potem już do końca dnia czas zamierzam spędzić przy jednej z moich konsol. Do premiery Detroit niedaleko, lecz do tego czasu w coś szpilać trzeba.
Pytanie tygodnia: Grywam, aczkolwiek niezbyt często. Lubię ten gatunek, ale ciężko jest mi trafić na coś faktycznie mocnego. Do tej pory moim mesjaszem jest pierwsze Project Zero. Ogrywając ten tytuł, raz jeszcze czułem cały strach znany mi od dziecka, kiedy to z zasłoniętymi oczyma oglądałem "Klątwy" czy "Ringi". Chyba najbardziej przerażały/przerażają mnie te powykręcane maszkary, dziewczynki z długimi włosami, gęsta atmosfera i mroczny klimat. PZ cudownie weszło mi do głowy, robiąc sobie żarty z mojego mózgu. Musiałem robić przerwy co godzinę/dwie. Po prostu nie wytrzymywałem. Mam nadzieję, że w niedługim czasie dorwę "dwójeczkę", gdyż część trzecia od dłuższego czasu czeka na półeczce. Inne horrory również szanuję. Uwielbiam się bać. Niestety gry rzadko potrafią mnie straszyć. Zwykłe jump scare’y to dla mnie za mało. Ja szukam czegoś więcej.
Person: Kolejne tygodnie mijają w kancelarii, jak na ten moment nie jest źle. Większość procedur jestem w stanie robić bez jakiejkolwiek pomocy czy też podpowiedzi. Codzienny spacer po urzędzie i roznoszenie dokumentów z poprzedniego dnia roboczego idzie coraz szybciej, nawet nie popełniam błędów :). Ostatnie dni nie pozwalają mi usiąść do konsoli, a przy piecu to jedynie wieczorkiem i to też na krótko. W ubiegłą niedzielę wybrałem się na mała przejażdżkę rowerowa, zrobiłem około 60 km do Piaseczna. Zaś w nadchodząca wybieram się do Mszczonowa, jak dobrze pójdzie to dobije do 80 km. Wszystko zależy od tego, czy pogoda na tę przejażdżkę mi pozwoli - mam nadzieje, że tak.
Pytanie tygodnia: Raczej nie zdarza mi się grać w horrory. Jak na ten moment jedynymi tytułami z tego gatunku, które zgłębiałem, jest P.T. oraz demo RE 7. Więc nie wypowiem się, co mnie najbardziej przeraża.
Daaku: Szanowne zdrowie, nikt się nie dowie... Kochanowski miał łeb, jak to pisał. Przez te cholerne wahania temperatury od prawie tygodnia próbuję zaleczyć zwyczajne przeziębienie. Niby nic poważnego, ale kaszel męczy, nos zasycha, flegma zielona zalega i generalnie staram się za głęboko nie oddychać, bo to tylko proszenie się o nieszczęście... Niech tylko pogoda utrzyma się w miarę stabilnie przez kolejnych kilka dni, to wrócę do normalności. Na dzień dzisiejszy pozostaje dozowanie witaminek, środków przeciw i syropów - oby na weekend było już okej, bo czekają mnie Warszawskie Targi Książki. W końcu gdzieś trzeba te Mroczne Wieże w miękkiej oprawie upolować i jeżeli nie tam, to nie wiem już gdzie...
Wraca nam z bratem schiza na Transformersy. O ile blaszani bohaterowie dzieciństwa objawiali się nam w młodzieńczych latach głównie pod postacią kaset VHS z nagranymi odcinkami serialu, tak przez lata technologia poszła do przodu i teraz świetnie wykonane, transformowalne figurki naszych ulubionych robotów można łatwo dorwać na eBayu czy Allegro. Naszym najnowszym nabytkiem są Scourge oraz Blurr z serii Titans Return, znalezione nie w sieci czy na półce dużego sklepu zabawkarskiego, a w... osiedlowym Carrefour Express. I to przecenione do 49zł/szt., podczas gdy cena detaliczna figurek Deluxe to 129zł! Oby szczęście dopisywało nam nadal, bo lista zakupów jest długa ;).
Pytanie tygodnia: W survival horrorach najbardziej działają na mnie nie nagłe skoki ciśnienia czy niespodziewane potyczki z wrogo nastawionymi stworami, a bardziej wydarzenia czy "kontakty" mające miejsce w tle - w zasięgu naszego wzroku, ale już na pewno nie ręki. Przemykający gdzieś po ścianie cień, duchowa postać zmierzająca wgłąb korytarza, blada twarz zerkająca na nas zza mijanego okna... To od tego ciarki ładnie biegają po plecach. W tego typu środkach straszących przoduje przede wszystkim seria Project Zero/Fatal Frame, uzupełniana czasami o tytuły pokroju Siren: Blood Curse czy DreadOut.
mashi: To nie jest tak, że nie chce mi się grać. W ciągu dnia myślę o wirtualnej rozgrywce dość często, jednak inne, bardziej absorbujące człowieka zajęcia zwyczajnie odbierają mi chęć do zabawy przed TV – przynajmniej w formie grania. Zastanawiam się, czy to (kolejne już) wypalenie, czy tylko chwilowy „gorszy okres”. Zadałem sobie też pytanie, jakim graczem jestem? Do hardkorowca od dawna mi daleko. Do casuala… cholera chyba też. Pomyślałem więc o czymś w rodzaju „gracza bez zobowiązań”. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, żeby nie gonić za masą, nie grać na siłę w to, w co grają inni, a umieć znaleźć radość w tym, co dla nas w danym momencie wydaje się najodpowiedniejsze. Starając się stosować do wskazówek tej osoby – po całym męczącym dniu – wchodząc do pokoju i widząc wszystkie dostępne platformy do grania, dziesiątki gier – starszych i nowszych – wybieram po prostu to, co mój organizm przyswoi najszybciej. Nie, nie najlepiej – najszybciej. Spoglądam na pudełka z ledwie zaczętymi hitami AAA i marzę o tym, żeby móc je skończyć, poznać historię bohaterów i ich dalsze losy, ale wiem, że w tej chwili to raczej niemożliwe i wybieram prostą rozrywkę, jaką daje np. PUBG - typowa gra bez zobowiązań, dla typowego gracza bez zobowiązań. Cóż – w tej chwili – jedyne co mi pozostało, to oczekiwanie na lepsze czasy. Mam nadzieję, że nadejdą jak najszybciej…
Pytanie tygodnia: Jestem fanem horrorów, ale te obecne moim zdaniem działają według określonego schematu – idziesz, BUM… idziesz, BUM… idziesz, BUM! Pewnie – kiedyś było może i podobnie, ale uproszenia graficzne uruchamiały wyobraźnię, która lubiła płatać figle, a człowiek wpadał w niezłą schizę. Dziś raczej nie da się wygenerować takich emocji i z tego powodu współczesne produkcje straszą raczej tylko przez chwilę, by z biegiem czasu stać się zwyczajnie zbyt przewidywalne i monotonne. Wniosek z tego taki, że w horrory obecnie nie gram. Przynajmniej nie przybędzie mi siwych włosów...ze strachu :)
Przeczytaj również
Komentarze (81)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych