Battlefield. Historia serii, która pokazała nam rozmach wojny
Seria Battlefield kończy w tym roku swoje 16-ste urodziny i aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom fanów, przynajmniej tych najgłośniejszych, powraca do korzeni osadzonych w II Wojnie Światowej. Z okazji zapowiedzi BF V postanowiliśmy przypomnieć Wam, jak zaczęła się cała przygoda DICE z tą wojenną strzelaniną.
Bardzo możliwe, że cały cykl Battlefield nie powstałby, bądź byłyby całkowicie inny, gdyby nie mała, nieco zapomniana już gra Codename Eagle. Czym jest to dzieło? Wspomniany „Orzeł” był pierwszoosobową strzelaniną osadzoną w alternatywnej I Wojnie Światowej, gdzie jedną z atrakcji w rozgrywce było kierowanie pojazdami. Tytuł ten przygotowało niejakie Refraction Games, a zrobiło to na swoim autorskim silniku Refraction Engine.
Dwa lata po jej debiucie, mało doświadczona w tych tematach ekipa DICE (wcześniej obracali się w innych gatunkach), wykorzystała jego dobrodziejstwo i wydała grę Battlefield 1942, a stało się to dokładnie 10 września 2002 roku.
Szybko, dawać medyka!
W tamtych czasach gra Szwedów była istną rewolucją w kategorii sieciowych strzelanin FPP, zwłaszcza w klimatach II Wojny Światowej. Żadna inna produkcja nie oferowała takiej skali, żadna inna nie pozwalała nam jednocześnie biegać, jeździć a nawet i latać, no i żadna nie wprowadziła systemu klas dla żołnierzy.
Dzieło DICE zrewolucjonizowało podejście do tematu na wiele sposobów, lecz najważniejszymi były rozmach i swoboda. Mapa dla 64 graczy była w 2002 roku czymś nie do pomyślenia, bo nawet największe tuzy branży oferowało maksymalnie o połowę mniej. Do tego 5 klas bojowych, takich jak szturmowiec, medyk, inżynier, zwiadowca i anty-czołgista, pozwoliły graczom po raz pierwszy grać tak jak oni tego chcą, a nie jak oczekują od nich twórcy – bo wiadomym jest, że nie każdy lubi biegać i zabijać jak szalony.
Jak się domyślacie, gra zdobyła spore uznanie fanów gatunku i z miejsca stała się pecetowym klasykiem. Zachęceni takim sukcesem Szwedzi zdecydowali się pójść w nowym kierunku i przenieść serię w niespodziewane miejsce akcji.
Tak oto powstał Battlefield: Vietnam – do dziś chyba najlepsza gra poruszająca temat wojny USA i Vietcongu z komunistycznym ruchem Viet Minh. Tutaj zaszło też kilka zmian w rozgrywce, gdzie tylko jedna ze stron wyposażona była w sprzęt ciężki, zaś szyderczo nazywane „żółtki”, musiały chować się w podziemnych tunelach i atakować z zaskoczenia, tak jak miało to miejsce w prawdziwym konflikcie. Niestety ta odsłona sprzedała się prawie 3 krotnie słabiej od 1942.
Jednakże szwedzkie DICE nie poddało się i już w 2005 roku dokonało wielu zmian. Po pierwsze przeprowadzono pracę nad modernizacją Refraction Engine i wcielono w życie jego drugą, znacznie lepszą iterację, na której powstało potem całkiem sporo produkcji z wojennej serii. Po drugie Electronic Arts wraz z dniem 31 marca 2005 roku, nabyło aż 62% udziałów w studiu. Ten rok jest też chwilą, w której DICE wypuszcza na świat Battlefielda 2, czyli według statystyk, najlepiej ocenianą odsłonę cyklu – co nie oznacza, że jest to ich opus magnum jeśli chodzi o ten sektor branży.
BF 2 osadzony był podczas fikcyjnego konfliktu pomiędzy Unią Europejską, USA, Chinami, Bliskim Wschodem oraz Rosją. Rozmach wojny i jej współczesność pozwoliły producentom mocno poszaleć, dzięki czemu wielu graczy, do dziś patrzy z łezką w oku na tę odsłonę serii – zwłaszcza jeśli dodamy do niej mody i gramy na dedykowanych, specjalnych serwerach fanowskich.
Powstała też wersja na konsole, o nazwie Battlefield 2: Modern Combat i mocno różniła się od tej znanej z PC. Nie dość, że stworzono ją na innym silniku, konkretnie RenderWare od Criterion Games (gra Black), to jeszcze jej zawartość była znacząco odmienna. BF2: MC posiadało kampanię single-playerową rozgrywającą się w Kazachstanie, która naprawdę była ciekawym kawałkiem kodu, zaś rozgrywka multi ograniczona została do 24 osób i jedynie paru trybów, bez ekskluzywnych dla PC rozszerzeń zawartości.
Chwiejna przyszłość
Rok 2006 był kolejnym przełomem w historii DICE. Firma została w pełni nabyta przez Electronic Arts i musiała zmienić nazwę na EA Digital Illusions CE. Wtedy też rozpoczęto pracę nad nowym silnikiem o nazwie Frostbite, zaś Szwedzi mieli spróbować pójść z serią w przyszłość.
Przygotowano zatem ostatnią, pełnoprawną odsłonę BF-a śmigającą na Refraction Engine 2, czyli Battlefield 2142. Tutaj niestety mocno widać, że gra robiona była powiedzmy „po kosztach” i możliwie jak najmniejszym nakładem ludzi. Dlaczego? Wiele assetów stworzonych na potrzeby futurystycznej zabawy było jedynie przemienionymi modelami z BF-a 2, a i sam konflikt zakładał ponownie walkę UE z Chinami.
Jednakże jest tu parę bardzo fajny bajer, o którym nie można zapomnieć. Akcja gry toczy się podczas nowej epoki lodowcowej, zaś jednym z trybów zabawy, jaki pojawił się wyłącznie w tej odsłonie, jest tak zwany „Tytan”, czyli mecz w którym obie drużyny polują na wielkiego mecha przeciwników.
Zanim pójdziemy dalej z omawianiem serii zatrzymajmy się na krótką chwilę tutaj i przypomnijmy „darmowe” odsłony Battlefielda, jakie również hulały na leciwym silniku RE2. Battlefield Play4Free było według wielu fanów totalną wtopą i mimo aż 4 lat funkcjonowania, wielu cieszy się, że EA postanowiło w 2015 roku całkowicie odciąć tego małego potworka od sieci. Był to darmowy, lecz oparty na tragicznym modelu mikropłatności zlepek części składowych BF2 i BF Bad Company 2 – bezpłciowy, nijaki i szybko uśmiercony.
Na więcej uwagi zaś zasługuje Battlefield Heroes, który to już reprezentował sobą bardzo fajny poziom i mimo katastrofalnie głupiej polityki EA jeśli chodzi o mikropłatności, w pewnym momencie ten tytuł miał zarejestrowane aż 10 milionów użytkowników! Jej bajkowa oprawa, świetny przerysowany humor i do tego nietypowa dla serii, trzecioosobowa perspektywa rozgrywki, zapewniła grze unikalny charakter i takie oddanie fanów, że na własną rękę chcieli ją reaktywować po oficjalnym zamknięciu serwerów przez EA.
Niegrzeczna Kompania
Wróćmy już na właściwe tory. Zapewne wielu z Was, wszak to portal głównie konsolowy, usłyszało o marce Battlefield dopiero przy okazji premiery Battlefield: Bad Company, które to było jedną z niewielu ekskluzywnych dla konsol odsłon tej marki – obok wydanego rok później BF 1943, tak naprawdę jedyną.
Bad Company zawdzięcza swój wielki sukces świetnie poprowadzonej kampanii single-player, która to miała niepowtarzalny klimat Kompanii Braci oraz oferowała zbliżoną do Call of Duty efektowność zdarzeń dziejących się na ekranie. Wydane następnie Bad Company 2 było jeszcze lepsze i (tym razem na PC) tchnęło w markę sporo świeżej krwi. W naszym kraju niezwykle ważną rolę w tym wszystkim odegrał polski dubbing, gdzie między innymi Cezary Pazura nadał w naszej wersji językowej postaciom odpowiedniego charakteru.
Współczesna historia marki Battlefield wiąże się już w pewną stabilizacją formuły oraz jasnym planem na to, czym ma być seria tworzona przez DICE.
Kup Pan Premium
Battlefield 3 był bez dwóch zdań najważniejszym punktem dla całego cyklu, bo to właśnie od „trójki” rozpoczął się ogólno światowy hype na „beefa”. Oszałamiająca jak na 2011 rok grafika generowana przez Frostbite 2.0 podniosła poprzeczkę dla naszej branży na zupełnie nowy, raczej nieosiągalny wcześniej poziom. I mimo że na Video Game Awards 2011 najlepiej wyglądającą grą zostało Uncharted 3, DICE również zasługiwało na ten tytuł.
Tym razem Szwedzi powrócili do znanej sobie współczesności i przewałkowali ją we wszystkich możliwych wariantach za pomocą aż 5 rozszerzeń do Battlefielda 3, jakie weszły w skład debiutującej ówcześnie formuły „Premium”. Płacisz drugi raz za swoją ulubioną grę, ale za to masz dwa, a może nawet i trzy razy więcej zawartości niż w podstawce. Uczciwy układ dla osób lubujących się w tego typu produkcjach.
Battlefield 4 był ogólnie rzecz biorąc tym samym co „trójka”, lecz wszystkiego było tam więcej, doszła do wojny frakcja Chin, a także zlikwidowano ten dziwaczny niebieski filtr z ekranu. Ah, no i dosyć ważną nowością był w grze system „Levolution” zakładający masywną destrukcję otoczenia w konsekwencji na destrukcyjne działania graczy. Jako flagowy przykład pokazywano zawsze zawalający się wieżowiec.
Następnie ekipa DICE zajęła się na jakiś czas produkcją Star Wars Battlefront oraz Mirror’s Edge Catalyst, więc popularny „beef” poszedł pod skrzydła Visceral Games. Zespół odpowiedzialny za znakomity cykl Dead Space postanowił „zaszaleć” i przygotował dla nas policyjną odsłonę o podtytule Hardline.
Ta produkcja charakteryzowała się intensywnym scenariuszem inspirowanym najlepszymi serialami o gliniarzach i o ile ten aspekt zabawy wyszedł im całkiem fajnie, tak już idea wielkich bitw pomiędzy gangsterami i policją w helikopterach nie była w rzeczywistości tak fantastyczna jak na papierze. Na deweloperów polała się ogromna fala krytyki, ich serwery diabelnie szybko opustoszały, a większość graczy po prostu powróciła do Battlefielda 4.
Historyczny powrót
W czasach, w których to już wszyscy zaczęliśmy mieć serdecznie dość wałkowania w kółko tematu teraźniejszości lub niedalekiej przyszłości, za co srogo oberwał CoD, DICE wyszło z cienia niczym największy wybawca gatunku i zaserwował nam Battlefielda 1. Takiego skoku do I Wojny Światowej nie spodziewał się praktycznie nikt.
Jednakże Szwedzi poradzili sobie z ciężarem tego zadania bardzo sprawnie i mimo że nie dali nam gry dosłownie imitującej konfliktu z lat 1914-1918, ich dzieło zebrało średnią ocen na poziomie 89%, a to drugi najlepszy wynik w historii cyklu. Na dodatek późniejsze DLC nas nie zawiodły i zaoferowały między innymi wizyty na Froncie Wschodnim, gdzie „W imię Cara” mogliśmy zawalczyć w sięgającym pasa mroźnym śniegu.
Zapowiedziane kilka dni Battlefield V zbiera bardzo mieszane opinie, lecz jak to zawsze bywa, wszystko wyjdzie w tak zwanym praniu i wtedy przekonamy się, czy masowy hejt na BFV ma rację bytu.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych