Westworld, sezon 2 – recenzja serialu. Bestworld
Nie wszystko w ostatnich latach wychodziło HBO, moja opinia, że jest to telewizyjny Midas została zachwiana chociażby przez Luck czy Vinyl. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie w tej stacji są największe szanse na zrealizowanie dużej, nietypowej artystycznej wizji. Dobrym tego przykładem jest Westworld, którego drugi, lepszy od pierwszego, sezon właśnie się zakończył.
Rozpoczęta pod koniec zeszłej serii rewolucja hostów trwa w najlepsze. Zbuntowane androidy nie są jednak zjednoczone, mają swoje motywacje i różnorakie cele. Dwa główne podejścia do zmieniającej się sytuacji reprezentują Dolores oraz Maeve. Czy poradzą sobie z przeciwnościami losu i spełnią marzenia?
Pierwszy sezon Westworld koncentrował się przede wszystkim na dwóch ważnych kwestiach. Pierwszą była natura ludzi, którzy wszak lubią bawić się w bogów i w związku z tym potrafią być niezwykle okrutni. Druga – chyba ciekawsza – związana była z tym, jak bardzo człowiek potrzebuje opowieści, nie tylko słuchania, ale i tworzenia narracji, która porządkuje często chaotyczne i nieprzewidywalne życie. W kolejnych dziesięciu odcinkach twórcy kontynuują te wątki, mocno je dodatkowo poszerzając. Główne rozważanie tym razem dotyczy tego, czym jest wolność, kiedy dana osoba może powiedzieć, że jest prawdziwie wolna, co to znaczy i czy w ogóle jest możliwe. Wszak wszyscy, w ten czy inny sposób, jakoś się ograniczamy, nie robimy różnych rzeczy, chociażby dlatego, że jesteśmy częścią społeczeństwa. Przyjmujemy panujące w nim zasady, co czasem oczywiście może rodzić pewne frustracje (wiadomo, Freud i jego „Kultura jako źródło cierpień” się kłania). W Westworld miejscem, gdzie – przynajmniej teoretycznie – człowiek może robić wszystko, co chce jest właśnie park pełen hostów. Twórcy zastanawiają się jednak, czy coś takiego jak wolna wola i wybór rzeczywiście istnieją, czy też jest to tylko złudzenie, a ludzie po prostu się nie zmieniają. I właśnie żeby nie przyjąć tego do wiadomości (abstrahując od tego, że mało kto w ogóle o tym myśli), tworzy się narrację twierdzącą, że to co się wydarzyło jest skutkiem podejmowanych decyzji i w związku z tym posiadaniem kontroli nad rzeczywistością.
Ale to nie wszystko. W drugim sezonie Westworld dowiadujemy się, czym tak naprawdę jest park i do czego służył. Bardzo ważny wątek dotyczy tego, co od zawsze ciekawiło człowieka i co chyba wpisane jest w podstawy jego natury. Chodzi mianowicie o próbę oszukania śmierci i wydłużenia życia do nieskończoności. W związku z rewolucją hostów można również tę serię odczytywać jako opowieść o buncie uciśnionych, nie tylko różnorakich grup społecznych, które walczą o swoje prawa. Także biedniejszych, którzy nie mają nic i często są traktowani jak zabawki, przedmioty, przeciw bogatym, korzystającym ze swoich zasobów i często robiącym, co im się żywnie podoba, bo wiedzą, że nie spotkają ich za to żadne konsekwencje.
Każdy z tych wątków filtrowany jest przez spojrzenie androidów, które też mają na ten temat różnorakie przemyślenia i obserwacje. A do tego same się rozwijają i zmieniają. W kontekście Dolores pytanie jednak brzmi, czy przekraczając kolejne granice i dążąc uparcie do celu, nie zaczyna coraz bardziej przypominać człowieka, którego tak bardzo nienawidzi. To, że najłatwiej upodobnić się do ludzi poprzez bycie okrutnym i bezwzględnym jest dość smutną konstatacją. Ale można jednak inaczej, czego przykładem jest Maeve: w końcu przebywający z nią ludzie, zwłaszcza Lee Sizemore, o którym w pierwszym sezonie nie można było powiedzieć zbyt wiele pochlebnych rzeczy, zaczynają rozumieć różne rzeczy i zmieniać swoje podejście.
Innymi słowy Westworld oferuje wspaniałą, wielowymiarową opowieść, podczas której po prostu nie da się nudzić. Co więcej, często jest to wszystko tak skomplikowane – twórcy skaczą po lokacjach, a przede wszystkim czasie, w którym rozgrywa się akcja – że nie można się oderwać od ekranu nawet na minutę, bo inaczej można przegapić ważną informację. Jedyne co można zarzucić drugiemu sezonowi jest to, że jeden odcinek można uznać za niepotrzebny wypełniacz, a także to, że pewna nowa lokacja wydaje się być dość mocno niewykorzystana. Niewiele, jak na dziesięć długich odcinków. Wszystko to jest oczywiście perfekcyjnie grane, zwłaszcza, że do aktorek i aktorów znanych z pierwszej serii dołączyli kolejni ciekawi wykonawcy, jak na przykład Gustaf Skarsgard (Floki z Wikingów). Jest też piękna muzyka i – co najważniejsze – duże emocje. Tak się bowiem składa, że pierwszy sezon Westworld oglądałem z podziwem, doceniałem wiele elementów, jednak wszystko to było dla mnie dość zimne. Nie umiałem zaangażować się emocjonalnie w tworzoną przez nich historię. Zmieniło się to teraz, bo kolejne dziesięć odcinków obejrzałem nie tylko z wielką przyjemnością, ale i z wielkimi emocjami. Oby tak dalej! Pozostaje oczywiście pytanie, czy Westworld nie pójdzie w ślady Lost i nie zacznie piętrzyć kolejnych tajemnic oraz zmieniać reguł gry (chociaż żeby była jasność, osobiście Lost uwielbiam), bo chociaż w drugim sezonie trochę się wyjaśnia, to jednak wciąż jest mnóstwo niewiadomych. Odpowiedź poznamy być może już podczas oglądania następnych dziesięciu epizodów.
Atuty
- Wspaniała, wielowymiarowa historia zmuszająca do przemyśleń
- Wciągający, skomplikowany, angażujący serial – nie można stracić koncentracji nawet na minutę
- Aktorstwo
- Piękna muzyka
- Emocje
Wady
- Zmarnowana jedna nowa lokacja
- Jeden odcinek trochę za bardzo stanowi niepotrzebny wypełniacz
Zdanie podsumowania: Drugi sezon Westworld poprawił różne mankamenty pierwszej serii oraz przypomniał, że HBO wciąż potrafi tworzyć wybitne seriale.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych