Temat Tygodnia - Xbox Scarlett. Czym tak naprawdę będzie?
Ostatnie miesiące są dobre wizerunkowo dla marki Xbox. Prezentacja na E3 była gigantycznym sukcesem medialnym dla Microsoftu, zaś doniesienia o nowej generacji konsoli rozpalają wyobraźnię coraz bardziej. Rozpalają... ale i wprowadzają zamęt. No właśnie, czym tak naprawdę będzie ów mityczny Scarlett?
Przy ósmej generacji sprzętowej Microsoft chciał dokonać rewolucji. Nie udało się, na czym skorzystał największy konkurent amerykańskiej korporacji na polu konsol, czyli Sony. Marka Xbox po wielu perturbacjach i pod wodzą Phila Spencera przeszła długą drogę i już szykuje się do kolejnej bitwy w tej niekończącej się wojnie sprzętowej. Czy czas na rewolucję nadchodzi właśnie teraz?
Więcej na ten temat w:
Xbox Scarlett w dwóch wersjach – droższej i tańszej. Microsoft zaoferuje Scarlett Cloud
Xbox Scarlett może okazać się najlepszą konsolą Microsoftu. Wszystkie informacje o nowej generacji
Na wojnie i w biznesie jest tak samo. Kiedy przegrywasz, przegrupowujesz siły i opracowujesz nową strategię. Jeśli masz wystarczająco dużo zasobów (a Microsoft ma) na dalsze prowadzenie walki, wyprowadzasz kontratak, by przejąć inicjatywę. Po E3 i konferencji giganta z Redmond nie mieliśmy wątpliwości, co do tego, że firma już szykuje siły na taki manewr.
Zapowiedziany, nowy sprzęt wciąż pozostaje w sferze spekulacji, jednak coraz częściej i coraz więcej informacji zdaje się układać w jedną całość, bardzo dużo mówiącą o tym, jaka będzie taktyka tego kontrataku i jak może wyglądać branża za 2 lata.
Dotrzeć wszędzie i do wszystkich
2020 byłby rokiem pojawienia się Xbox Scarlett (nazwa kodowa - sprzęt na premierę zapewne będzie nazywał się inaczej). Można powiedzieć, że słowem kluczowym będzie tu różnorodność i swoboda dostępu. Zamiast jednej nowej konsoli, będą więc dwie - jedna droższa i mocniejsza, można rzecz - urządzenie dla wymagającego klienta - mająca dzięki swoim "osiągom" obsługiwać gry w natywnym 4K przy jednoczesnych 60 klatkach na sekundę. Sprzęt bez kompromisów. Druga konsola miałaby być tak naprawdę pudełkiem do streamingu korzystającym z dobrodziejstw chmury, tyle że nieco bardziej zaawansowanym. To słabsza konsola wykonująca pewne operacje "lokalnie" (np. rejestrowanie sygnału z kontrolerów, detekcja kolizji czy przetwarzanie obrazu), jednak podpięta do Xbox Cloud i czerpiąca resztę danych gry właśnie stamtąd. Takie urządzenie byłoby tańsze od, hmmm... pełnej wersji Scarlett, dzięki czemu byłoby idealnym rozwiązaniem dla mniej hardkorowych graczy, bądź takich dysponujących niższym budżetem.
Do tego dochodzi cała mityczna moc wspomnianego Xbox Cloud korzystającego z dobrodziejstw Microsoft Azure. Amerykańska firma od lat próbuje nam "sprzedać" w mediach potęgę ich platformy chmurowej (pamiętacie Crackdown 3?), jednak do tej pory z niezbyt wymiernym dla XOne efektem. Teraz ma się to zmienić, do czego ma też zachęcać możliwość zagrania w gry dostępne za pośrednictwem Cloud na dowolnym urządzeniu, niekoniecznie posiadającym znamienne logo z X. A czy wspomniałem o pełnej wstecznej kompatybilności Scarlett i pełnym dostępie do biblioteki gier z poprzednich konsol...?
Przyszłość gier wideo?
Przypomina mi to wszystko... Fortnite, tylko oczywiście ekstrapolowane do zasięgu całej branży, a nie tylko konkretnego gatunku. Czym tak naprawdę dzieło Epic wygrało z konkurencyjnym PUBG-iem? Przede wszystkim łatwą dostępnością na wielu platformach i elastycznością w łączeniu graczy. Właśnie to - tylko na o wiele większą i szerszą skalę - próbuje zrobić Microsoft. Na Scarlett tak naprawdę wpływ mają wszystkie zmiany, które w ostatniej dekadzie pojawiły się w dziedzinie technologii użytkowej.
Xbox Game Pass (który niewątpliwie będzie jedną z wiodących usług na nowej generacji sprzętowej Amerykanów) czerpie garściami z usług VOD oraz sukcesu Netflixa. Granie w chmurze? Technologia, w którą branża inwestuje od lat. Wprawdzie dla Sony PlayStation Now okazał się niewypałem, jednak warto pamiętać, że w 2020 planuje się komercyjne wdrożenie systemu telekomunikacji mobilnej piątej generacji (5G), co miałoby niebagatelny wpływ na usługi strumieniujące dane gier do urządzeń mobilnych. W idealnym świecie za pośrednictwem Xbox Cloud moglibyśmy sobie więc grać na najzwyklejszym tablecie z dostępem do internetu w nawet bardzo wymagające (w kwestii przesyłu danych) gry. Czy to możliwe? Szczerzę wątpię, czy od razu w 2020 roku świat mógłby być gotowy na bezproblemowe granie poprzez chmurę, nawet przy założeniu, że 5G w miarę szybko uda się wdrożyć w większości krajów rozwiniętych. Nie da się jednak ukryć, że w tym szaleństwie jest metoda i Microsoft już szykuje sobie grunt pod rewolucję w internecie mobilnym, która tak czy inaczej nastąpi. A to zwiększyłoby tylko bazę klientów, bo oczywiście za korzystanie z chmury Xboxa będzie trzeba płacić.
Ta przyszłość gier wideo zdaje się nieuchronna, jednocześnie jednak gigant z Redmond zabezpiecza sobie bazę klientów, hmmm.... nazwijmy ich "premium" (czyli my, hardkorowi gracze), którzy wciąż czekają na pełnokrwistą, nową konsolę. To właśnie pierwsza wersja Scarlett miałaby zaspokajać ich potrzeby. Trzeba przyznać, że ma to wszystko sens. Microsoft nie chce popełnić błędu z czasów premiery XOne i zamiast na siłę wprowadzać rewolucję, chce ją na nas powoli przygotować - i przy okazji zgromadzić jak najszerszą bazę użytkowników ich usług (bo określenie "platforma" jest już zbyt archaiczne).
Siła prostoty
Ale i tak najważniejsze będą koniec końców gry. PlayStation 5 znowu może okazać się prostszym urządzeniem z lepszymi grami na wyłączność, zaś Microsoft rozmieni się na drobne, próbując swych sił ze strumieniowaniem gier. Być może kolejne PlayStation znów będzie reklamowane jak poprzednio - jak urządzenie, które nie próbuje być czymś innym, niż po prostu dobrą konsolą do grania? Raz się już taki manewr Japończykom opłacił, jednak były to zupełnie inne czasy....
Widać zresztą, że tym razem korporacja z Redmond zabezpiecza się na kilku frontach, kupując nowe studia mające pracować nad ich grami, inwestując w Xbox Cloud, rozwijając i poszerzając ofertę Xbox Play Anywhere oraz pracując nad dwoma diametralnie różniącymi się urządzeniami nie dzielącymi jednak bazy klientów. Wszechstronność oferty być może więc świadczy też o tym, że w razie porażki któregoś z urządzeń czy standardów Microsoft nadal będzie miał zaplecze do konkurencyjnej rywalizacji z Sony. Czy metoda łapania kilku srok za ogon wyjdzie im na dobre? No cóż, porównując obecne ruchy giganta z Redmond do tych z czasów premiery XOne, gdzie próbowano narzucić klientom "jedyną słuszną" wersję konsoli i wizję projektantów, tym razem wygląda na to, że kluczowa tu będzie swoboda i elastyczność w wyborze. To może wypalić, jednak dopóki spekulacje nie zamienią się w fakty, to nie ma co ani strzelać korkiem od szampana, ani wbijać gwoździa do trumny.
Przeczytaj również
Komentarze (158)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych