The Dark Pictures: Man of Medan – graliśmy w nowy horror twórców Until Dawn
Idąc na pokaz „tajnej gry Bandai Namco” nie spodziewałem się horroru od Supermassive Games. Jest to oczywiście dobra wiadomość, bo z grami tego studia powinno zapoznawać się wielu graczy. The Man of Medan rozpoczyna nową serię, która może okazać się sporą ciekawostką.
Gdybyście mnie obudzili o trzeciej w nocy, dali w łapy kontroler i kazali grać w The Man of Medan, to po pierwszej minucie zapytałbym „to nowe Until Dawn?”. Supermassive Games korzysta ze znanego silnika oferując graczom jego wszystkie atuty oraz paskudztwa. Historia tym razem skupia się na piątce bohaterów, którzy porzucają góry, by zaznać przygody w nowych okolicznościach. Młodzieńcy są rządni wrażeń, więc decydują się wynająć łódkę i popłynąć w poszukiwaniu zatopionego okrętu z czasów II wojny światowej. Szybkie nurkowanie jest zakończone sukcesem - ekipa zaczyna plądrować opustoszałe miejsce.
Na prezentowanym fragmencie miałem okazję pokierować kobietą, która identycznie jak wszystkie postacie ze wspomnianego już Until Dawn chodzi z kijem w czterech literach, a każdy jej ruch jest sztywny i toporny. Deweloperzy nie zmieniają przyzwyczajeń, więc ponownie będziemy narzekać na kontrolę, jednak kolejny raz możemy zachwycać się oprawą – nie tylko lokacje zostały dopieszczone i wyglądają świetnie, jednak największą uwagę zwracają twarze, które ponownie prezentują się kapitalnie. Ma to jednak swoją złą stronę, bo gdy akcja się zagęściła, a bohaterka musiała podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu to… Jej facjata nie udźwignęła ciężaru akcji.
Podczas rozgrywki ponownie natrafimy na świecące elementy otoczenia, do których podejdziemy i znajdziemy ważne dla wydarzeń przedmioty – szybki zoom pozwala obrócić znaleziskiem i natrafić na poszlakę pozwalającą lepiej zrozumieć sytuację na ekranie. W konsekwencji ponownie będziemy biegać po miejscówkach, lizać ściany i szukać świecidełek, by ułożyć puzzle zatytułowane „historia”. Fabularnie projekt nie pociąga, bo odniosłem wrażenie, że twórcy odarli go z pewnej tajemnicy, która była atutem Until Dawn – tutaj nawet na pierwszym zwiastunie widzimy, przez kogo będziemy mieć kłopoty i szczerze mówiąc liczę na mocny cliffhanger jak w przypadku opowieści w górach.
W grze na pewno nie zabraknie jednego – małych wyborów wpływających na przebieg akcji oraz życie protagonistów. Nie będzie raczej dużym zaskoczeniem, że wszystkie postacie mogą zginąć, a podczas rozgrywki będziemy często dyskutować z towarzyszami. Studio nie zapomina o QTE, które ponownie jest zintegrowane z opowieścią i pojawia się w tych bardziej ekscytujących momentach.
Irytować może na pewno fakt, że twórcy kolejny raz nie nadają odpowiedniego tempa niektórym wydarzeniom – jak to w horrorach klasy B, bohaterowie widzą, że ginie jedna z postaci i… Idą w jej kierunku. Natomiast gdy tuż za rogiem czai się zagrożenie, nikt nie biegnie tylko kontynuuje badanie sytuacji. Właśnie w tym miejscu odczułem problem „odarcia” wydarzeń z zaskoczenia, bo podejrzewam, że przedstawiony urywek nie pochodził z końcówki, a każdy zdrowy na umyśle człowiek widząc, co się dzieje, uciekałby bez zastanawiania się nad konsekwencjami. W przypadku propozycji Supermassive bohaterowie muszą sprawdzić sytuację i stanąć oko w oko z niebezpieczeństwem, by zrozumieć, że najwyższy czas włączyć drugi bieg i ewakuować się z pomieszczenia – specjalnie nie konkretyzuje demonstracji, bo (choć w to wątpię) może twórcy pokuszą się o nutkę tajemniczości.
Dobrą wiadomością na pewno jest fakt, że The Man of Medan to początek nowej serii, więc najwidoczniej włodarze Supermassive nie zamierzają dłużej kombinować i chcą tworzyć, to co im wychodzi najlepiej. Obyśmy tylko byli zaskakiwani nowymi mechanikami, bo wrzucanie bohaterów w kolejne okoliczności nie wystarczy, by to uniwersum przetrwało na wyjątkowo gęstym rynku.
Odrobinę ponarzekałem? I tak jako fan gatunku będę czekał na The Man of Medan, bo te same wady prezentował Until Dawn, a już wtedy bawiłem się kapitalnie. Gra jest przeładowana typowymi jump scare’ami, które poznaliśmy w 2015 roku, więc podczas opowieści będziemy trzymać pady coraz mocniej i przynajmniej kilkukrotnie podskoczymy. To może się udać, ale po „seansie” na pewno nie wszyscy będą zadowoleni.
Przeczytaj również
Komentarze (68)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych