Dywizjon 303. Historia prawdziwa – recenzja filmu. Porażka numer dwa

Dywizjon 303. Historia prawdziwa – recenzja filmu. Porażka numer dwa

Jędrzej Dudkiewicz | 03.09.2018, 08:00

Minęły dwa tygodnie od premiery filmu 303. Bitwa o Anglię, a w kinach już można obejrzeć kolejną produkcję na ten temat. Tym razem jest to Dywizjon 303. Historia prawdziwa, przez pewien czas reklamowana przez dystrybutora hasłem „nie pomyl filmu”. Jak się okazało, zgodnie z moimi przewidywaniami, film ten okazał się być gorszy od swojego rywala.

W zasadzie nie ma sensu pisać nowego streszczenia, bo historia jest niemal taka sama. Polscy lotnicy ściągają do Wielkiej Brytanii, by tam walczyć z niemieckimi samolotami. Zanim jednak będą mogli wystartować w powietrze, będą musieli wpierw przekonać do siebie angielskich sojuszników.

Dalsza część tekstu pod wideo

Filmy generalnie powinno się oceniać same w sobie, ale jednak w tym przypadku trudno jest nie odnieść się do 303. Bitwa o Anglię. Zwłaszcza, że sama historia powstawania obu produkcji jest całkiem ciekawa (był na ten temat artykuł chociażby w Polityce). Czy jest więc jakiś element, za który można pochwalić Dywizjon 303. Historię prawdziwą w porównaniu do swojego brytyjskiego odpowiednika?

Owszem. Są to – co jest w sumie dość zaskakujące – znacznie lepsze sceny batalistyczne. Nie twierdzę, że są one niesamowicie zrobione, bo w wielu momentach wyraźnie bije po oczach sztuczność efektów specjalnych, jednak bez wątpienia fragmenty walk w powietrzu są nakręcone sprawnie. Dzięki temu są intensywne, a niekiedy trzymają nawet w napięciu. Aż szkoda, że budżet filmu nie był większy, bo wtedy z pewnością twórcy jeszcze bardziej dopracowaliby te momenty. Ale i tak nie ma co narzekać.

Problem w tym, że to w zasadzie jedyny element filmu, który bez wyrzutów sumienia mogę pochwalić. Bo poza tym, niewiele jest pozytywów. Przede wszystkim Dywizjon 303. Historia prawdziwa cierpi na brak chociaż jednego pełnokrwistego bohatera. O ile 303. Bitwa o Anglię miał przynajmniej bardzo dobrze wykreowanego (i zagranego) Jana Zumbacha, o tyle tutaj nikt nawet nie zbliża się do jego poziomu. Gdyby nie fakt, że w głównych rolach występują aktorzy, których dobrze znam, nie byłbym w stanie teraz (a film oglądałem jakieś trzydzieści godzin temu) odróżnić od siebie poszczególnych postaci, wszystkie zlewają się w jedną i w zasadzie tę samą osobę.

To podstawowy błąd, bo widz musi mieć z kim się utożsamić, zwłaszcza w filmie wojennym. Bo mi przynajmniej to, że są to dzielni Polacy i walczą za wolność naszą i waszą nie wystarcza, bym przejmował się ich losem. Na dodatek bohaterowie zostają zmuszeni do wypowiadania wielu koszmarnie brzmiących dialogów, pełnych wzniosłych oczywistości i banałów. Koresponduje to ze scenami, które niekiedy są tak nadęte i patetyczne, że aż zaczynają śmieszyć (najzabawniejsze chyba było stwierdzenie, w zamierzeniu jak sądzę mające być wielką pochwałą, że bycie Polakiem to najwyraźniej stan umysłu). No, ale tak bardzo często niestety wygląda polskie kino historyczne.

Wato tu jeszcze zwrócić uwagę na dwie różnice między oboma filmami. Otóż w obu jest postać brytyjskiej dziewczyny, która interesuje się polskimi lotnikami. O ile ta z 303. Bitwa o Anglię podchodzi do sprawy na zasadzie: „jest wojna, obowiązują inne zasady, więc jeśli jest możliwość, to trzeba się bawić, a ci piękni chłopcy mogą już jutro nie wrócić”, o tyle w Dywizjonie 303. Historii prawdziwej kobieta upatruje sobie jednego żołnierza (Zumbacha) i każe mu przysiąc, że na pewno do niej wróci z każdego lotu.

Nieźle to chyba pokazuje dwa różne podejścia do realiów wojennych i związanej z nimi moralności. Drugą różnicą jest to, czego nie ma w polskim filmie. Bo – co ciekawe – to właśnie Brytyjczycy postanowili zakończyć film pokazaniem, jak paskudnie i niesprawiedliwie zostali potraktowani polscy żołnierze po zakończeniu II wojny światowej. Byłem pewien, że jeśli gdzieś podobna scena się pojawi, to będzie to Dywizjon 303. Historia prawdziwa. A tu takie zaskoczenie. Podsumowując, szkoda, że na tak interesujący temat powstały dwa dość słabe filmy. Gdyby z obu wziąć najlepsze elementy i połączyć je w jedną produkcję, wyszłoby o wiele, wiele lepiej.

Atuty

  • Zaskakująco porządne sceny batalistyczne

Wady

  • Dużo scen tak nadętych i patetycznych, że aż śmiesznych
  • Ani jednego pełnokrwistego bohatera
  • Często koszmarne dialogi

Tak jak się spodziewałem, Dywizjon 303. Historia prawdziwa jest filmem gorszym od 303. Bitwa o Anglię. Szkoda, że żadna z tych produkcji nie stoi na odpowiednim poziomie.

3,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper