Ozark, sezon 2 – recenzja serialu. Forma utrzymana
Nowe Breaking Bad - tak niektórzy nazywają netfliksową produkcję Ozark. Serial na to porównanie zasługuje, bo chociaż nie jest arcydziełem, jak dzieło Vince’a Gilligana, to jednak jest to dowód na to, że wspomniany serwis streamingowy wciąż ma wiele do zaoferowania. W drugim sezonie jego twórcy potwierdzili, że wysoki poziom pierwszych dziesięciu odcinków nie był wcale przypadkiem.
Zaczyna się tam, gdzie skończył się ostatni epizod pierwszego sezonu. Głównym zadaniem Marty’ego i Wendy Byrde’ów jest doprowadzenie do powstania kasyna, w którym udziały mają meksykański kartel narkotykowy, mafia z Kansas City oraz lokalni przestępcy, czyli Snellowie. Jak łatwo się domyślić, nie będzie to takie proste, gdyż pomysł ma różnorakich przeciwników. Nie mówią już o depczącym Byrde’om po piętach agentom FBI.
Przyznam, że długo zbierałem się, by zacząć oglądać Ozark. Konieczność napisania tej recenzji sprawiła jednak, że w jakieś cztery dni obejrzałem wszystkie – póki co – dostępne odcinki. To z pewnością jeden z najbardziej wciągających seriali, jakie miałem ostatnio okazję zobaczyć. Wynika to przede wszystkim z tego, że jest tu wiele naprawdę bardzo ciekawych wątków. Już nie chodzi nawet o to, że samo to, że zwykli ludzie z klasy średniej muszą zajmować się rzeczami, które często przerastają ich kompetencje (najmniejszy błąd może skończyć się tragicznie), jest intrygujące. Bardzo dobrze poprowadzone są tu wszelkie elementy związane z rodziną Byrde’ów i ich wzajemnymi relacjami. W zasadzie nie ma nawet chwili na to, by po prostu ze sobą pobyć, porozmawiać o czymś innym niż interesy.
Nie jest to najlepsze środowisko do wychowywania dzieci i bardzo dobrze, że twórcy nie zapominają o tym. Jonah i Charlotte dostają odpowiednio dużo czasu ekranowego. A jednocześnie nie można mieć żadnych wątpliwości, że rodzice ich kochają i dbają o ich bezpieczeństwo. To chyba zresztą główny temat Ozark – ile można zrobić, by chronić swoich bliskich i czy da się to w ogóle jakkolwiek usprawiedliwiać. Bardzo też mnie cieszy, że zupełnie inaczej niż to zwykle bywa pokazuje się tu osoby wyrzucone na margines społeczeństwa. Rodzinę Langmore’ów bardzo łatwo byłoby nazwać „white trashes”, ale w rzeczywistości to – przynajmniej w większości – osoby bardzo starające się o to, by wyrwać się do lepszego świata. Daleko im do degeneracji, patologii i innych prostych określeń.
W parze z dobrze napisaną i poprowadzoną (twórcy znów bawią się co jakiś czas narracją, wprowadzając retrospekcje, albo poświęcając odcinek wyłącznie na jedną historię) oraz wciągającą fabułą idą świetnie skonstruowani bohaterowie. Mają oni okazję się tu rozwinąć i pokazać z zaskakującej strony. Dotyczy to chociażby Wendy Byrde, która okazuje się być znacznie bardziej wyrachowana i bezwzględna od swojego męża. Co zresztą w którymś momencie zaczyna go chyba przerażać. Ich historia zaczyna mocno przypominać losy małżeństwa Snellów, w którym Jacob jest tym bardziej rozsądnym i skłonnym do kompromisu, a Darlene jest znacznie bardziej nieprzewidywalna. Jacob przyznaje zresztą, że obecnie jego ukochana budzi w nim prawdziwy lęk. Na drugim planie ponownie dobrze radzą sobie chociażby psychopatyczny agent FBI Roy Petty oraz nowe twarze w obsadzie, na czele z nową wysłanniczką kartelu, Helen Pierce.
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to Cade Langmore. Jego historia jest niestety bardzo standardowa i – poza jedną rzeczą, którą robi pod koniec drugiego sezonu – mocno przewidywalna. Miałem nadzieję, że po swoim spodziewanym wyjściu z więzienia narobi znacznie więcej zamieszania. Wszyscy bohaterowie są oczywiście doskonale grani. Największe wrażenie robi na mnie wciąż Jason Bateman, po którym w ogóle nie spodziewałem się, że odnajdzie się w tego typu roli. A jest perfekcyjny i w sumie chciałbym, żeby w przyszłym roku otrzymał Złoty Glob. Rewelacyjna jest też Laura Linney czy Peter Mullan jako Jacob Snell, co akurat nie dziwi, bo w sumie dość podobną rolę równie dobrze zagrał w pierwszym sezonie Tajemnic Laketop.
Wszystko to jest też świetnie nakręcone, ze zdjęciami konsekwentnie utrzymanymi w zimnych, zielono-granatowych barwach, co dodatkowo buduje niepowtarzalną atmosferę. Jeśli więc macie dziesięć godzin, to czym prędzej oglądajcie drugi sezon Ozark. Jak nie macie, to znajdźcie i też oglądajcie.
Atuty
- Wiele bardzo ciekawych wątków
- Świetny rozwój bohaterów
- Aktorstwo
- Zdjęcia
Wady
- Jeden bardzo standardowo i dość rozczarowująco poprowadzony wątek
Twórcom Ozark udało się utrzymać wysoką formę. Sezon 2 ogląda się z nieustającym zainteresowaniem.
Przeczytaj również
Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych