Dwuosobowa armia przechodzi do ofensywy
Seria Army of Two zapisała się na kartach historii naszej branży jako ta, która zdołała uczynić tryb współpracy jedną ze swoich głównych atrakcji. Mijały lata, a o jej trzeciej odsłonie nikt nawet nie wspominał. Co prawda od czasu do czasu pojawiały się plotki, wedle których Electronic Arts miałoby przygotowywać się do wydania Army of Four, jednakże tegoroczne targi E3 udowodniły, że nieoficjalnym doniesieniom nie zawsze trzeba wierzyć. Army of Two: The Devil's Cartel wystartuje już wiosną przyszłego roku i trzeba uczciwie przyznać, że ekipa Visceral Games i tym razem odwaliła kawał dobrej roboty.Seria Army of Two zapisała się na kartach historii naszej branży jako ta, która zdołała uczynić tryb współpracy jedną ze swoich głównych atrakcji. Mijały lata, a o jej trzeciej odsłonie nikt nawet nie wspominał. Co prawda od czasu do czasu pojawiały się plotki, wedle których Electronic Arts miałoby przygotowywać się do wydania Army of Four, jednakże tegoroczne targi E3 udowodniły, że nieoficjalnym doniesieniom nie zawsze trzeba wierzyć. Army of Two: The Devil's Cartel wystartuje już wiosną przyszłego roku i trzeba uczciwie przyznać, że ekipa Visceral Games i tym razem odwaliła kawał dobrej roboty. Ale jak to – Visceral Games? Ano Elektronicy postanowili oddać tę markę w ręce doświadczonych deweloperów, którzy mieli tchnąć w nią nowe życie. Choć trzon rozgrywki pozostał niezmieniony, cała reszta doczekała się nowych rozwiązań i licznych usprawnień. Zacznijmy od tego, że twórcy wzięli pod uwagę jedynie bardziej „pozytywne” zakończenie The 40th Day, a Riosa i Salema odesłali na emeryturę, pozwalając im pokierować założoną przez siebie korporacją T.W.O., która zajmuje się wykonywaniem zleceń, do jakich nie nadawaliby się nawet najlepsi, „mainstreamowi” żołnierze. Tym samym w rolach głównych obsadzono zupełnie nowych bohaterów, którzy przedstawiają się pseudonimami Alpha i Bravo. Ci są bardzo podobni do swoich szefów, co widać już na pierwszy rzut oka – w The Devil's Cartel powracają bowiem kultowe maski, których wygląd będzie można dostosować do własnego widzimisię. Jak sugeruje tytuł, gracze będą musieli stawić czoła jednemu z meksykańskich kartelów narkotykowych, któremu przewodzi niejaki Estaban Bautista. Facet ma łeb na karku i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że prędzej czy później dosięgną go macki sprawiedliwości. Jako, że nie czekał na ten moment z założonymi rękoma, poznajemy go w momencie, w którym udało mu się już zbudować prywatną armię, która w trakcie rozgrywki napsuje nam sporo krwi. Niestety na podstawie zaprezentowanych przez Viscerali materiałów można dojść do wniosku, iż pod względem charyzmy nowi podopieczni nie dorastają do pięt swoim poprzednikom. Ot, wykonują zlecane przez „górę” zadania, strzelają do wszystkiego co się rusza, a kiedy trzeba potrafią nawet pogłówkować i zrobić użytek z zaawansowanych taktyk. W tym momencie muszę powiedzieć o pachnącym świeżością systemie Overkill. W wielkim skrócie – za zabijanie przeciwników gracze będą otrzymywać punkty, których ilość będzie zależeć od stylu, w jakim tego dokonają (zapachniało systemem Skillshotów z polskiego Bulletstorma). Przykładowo, jeśli poślemy oponenta do piachu poprzez zwyczajny strzał w głowę, otrzymamy tylko dziesięć punktów. Jeśli jednak będziemy współpracować i zajdziemy ich z flanki, podczas gdy kumpel zajmie się odwracaniem ich uwagi, gra wypłaci nam aż pięćdziesiąt jednostek tej specyficznej waluty. A to tylko pierwszy z brzegu przykład zastosowania tego rozwiązania – jeśli będziemy kombinować, z całą pewnością natkniemy się na więcej tego typu smaczków. Co ciekawe, od czasu do czasu nasi podopieczni będą musieli się rozdzielić. Jedną z takich akcji możemy zobaczyć na dołączonym do tej zapowiedzi filmiku - Alpha prowadzi ostrzał z pokładu śmigłowca osłaniając w ten sposób Bravo, który musiał pozostać na powierzchni. Co zrobić z punktami? Ano możemy je oczywiście wydać na poprawę jakości naszego ekwipunku. W konkretnej giwerze będziemy mogli zmienić wszystko, począwszy od kolby, magazynka, przez rodzaj celownika, skończywszy na lufie i ewentualnych dodatkach. Już poprzednia odsłona serii zdecydowanie „dawała radę” pod tym względem, toteż na nudę raczej nie będziemy narzekać. Standardowo będziemy mogli również zainwestować w nowe wdzianka, na czele z kozacko prezentującymi się maskami. Deweloperzy zapewniają, że możliwości kustomizacji arsenału będą na tyle bogate, iż każdy gracz będzie mógł się pochwalić własnym, idealnie do niego pasującym wyposażeniem. Na tym jednak zmiany w mechanice rozgrywki się nie kończą. Twórcy po raz kolejny ulepszyli system krycia się za osłonami (który w The 40th Day działał „tylko” przyzwoicie) i korzystanie z niego uprościli do granic możliwości. W dowolnym momencie wystarczy bowiem wycelować w konkretną osłonę i nacisnąć (X), by bohater ruszył biegiem w jej kierunku – może to okazać się przydatne zwłaszcza w momentach, w których przeciwnicy postanowią wziąć nas z zaskoczenia. Warto nadmienić, że opcja ta będzie dostępna zarówno wtedy, kiedy będziemy przemieszczać się z osłony do osłony, jak i w chwili, w której będziemy znajdować się na otwartej przestrzeni. httpvh://youtu.be/MqVDHULm1Xg Army of Two: The Devil's Cartel będzie hulać na silniku Frostbite 2. Jak widać na opublikowanych przez twórców materiałach, gra już teraz wygląda naprawdę świetnie, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, że całości ma dopełniać podatne na zniszczenia otoczenie i spektakularne akcje, bez których nie może się obejść żadna współczesna strzelanina... żyć nie umierać. Warto także nadmienić, że Visceral Games uczynili tę produkcję znacznie bardziej brutalną, aniżeli miało to miejsce w przypadku jej poprzedników – oponenci umierają w fontannach krwi, a oderwane kończyny, głowy czy kawałki mięsa będą walać się po odwiedzanych przez nas lokacjach. Nie, to nie gra dla ludzi o słabych nerwach. Na koniec dodam, że nie znajdziemy tu żadnego wariantu rozgrywki wieloosobowej, który pozwoliłby nam na rywalizację ze znajomymi. Jak bowiem powiedział Julien Lamoureux:
W Army of Two: The Devil's Cartel nie znajdzie się multiplayer oparty na rywalizacji. (...) doszliśmy do wniosku, że najlepiej zrobimy, jeśli skupimy się na tworzeniu tego, na czym najbardziej nam zależy, czyli intensywnej kampanii opartej na współpracy.
zapowiada się na bardzo solidną kontynuację. Rewolucyjnych zmian tu nie uświadczymy, choć Ci z Was, którzy mieli do czynienia z poprzednimi częściami serii, powinni poczuć się tutaj jak w domu. Cała reszta również powinna zainteresować się tym tytułem, gdyż na ten moment nie zanosi się na to, by miał on w jakikolwiek sposób odstawać od konkurencyjnych produkcji. Współpraca, efektowna rozgrywka, piękna oprawa graficzna – oto największe zalety najnowszego dzieła Viscerali. A teraz... byle do 29 marca!
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych