Tanioszka: Aliens vs Predator
W dzisiejszej Tanioszce weźmiemy jedną ze starszych, ale wartych uwagi produkcji. Przed premierą Aliens: Colonial Marines od ekipy Gearbox Software warto zwrócić uwagę na Aliens vs Predator, które może i jest dosyć średnią strzelaniną, ale i tak potrafi dać kilka godzin całkiem niezłej zabawy.
Tytuł gry: Aliens vs Predator
Data premiery: 19 lutego 2010
Średnia ocen wg Metacritic: 67/100
Średnia ocen wg Gamerankings: 66.97%
Zalety:
Aliens vs Predator od ekipy Rebellion to tak naprawdę trzy gry w jednej. Twórcy oddali bowiem do naszej dyspozycji trzy kampanie, w których możemy się wcielić w Marine, Obcego i oczywiście Predatora. Całość została spojona za pośrednictwem „takiej sobie” fabuły. Oto bowiem trafiamy na planetę BG-386, na której korporacja Weyland-Yutani postanowiła otworzyć pewną... piramidę, wybudowaną co najmniej kilka tysięcy lat wcześniej. Jak się okazało, przed laty zamknięto tam królową Obcych, która teraz odzyskała wolność. Marines nie poradzili sobie z rozpętanym w ten sposób bałaganem, więc jego posprzątaniem musiał zająć się nie kto inny, jak Predatorzy. Muszę uczciwie przyznać, że miłośnikom horrorów i gwałtownych wzrostów poziomu adrenaliny we krwi z całą pewnością najbardziej przypadnie do gustu kampania ludzi. W skórze żołnierza bowiem bez przerwy czujemy, że jesteśmy tutaj najsłabszym ogniwem, a wrażenie to potęguje również pikanie detektora ruchu, które potrafi przyprawić o istny zawał serca, zwłaszcza w pogrążonych w ciemnościach lokacjach. Na szczęście bardzo szybko wchodzimy w posiadanie potężnych rodzajów broni pokroju miotaczy ognia czy karabinów maszynowych, które żrą amunicję w zastraszającym tempie, ale jak już rzygną ogniem, to nie mają sobie równych.
Drugą z wymienionych przeze mnie kampanii jest ta, która należy do Obcego. Nieustannie towarzyszy nam tutaj poczucie, że nie jesteśmy niczym innym jak zwierzyną, trybikiem i częścią większej całości (roju), a wypełnianie zlecanych przez królową zadań to nasz jedyny obowiązek. Co ciekawe, Obcy doskonale radzi sobie z bieganiem po ścianach i sufitach – choć zmiana perspektywy może nieźle nas dezorientować, z czasem można się do tego przyzwyczaić i wykorzystać tę nietypową umiejętność w starciach z ludźmi, których najczęściej wystawiamy na pastwę Facehuggerów. Na koniec pozostawiłem kampanię Predatora, która może nie daje tyle frajdy, co skradanie w wydanym niedawno Far Cry 3, ale i tak potrafi zapewnić kilka godzin rewelacyjnej zabawy. Nie mamy tu bowiem do czynienia z niczym innym, jak z ciekawą skradanką – Predator to łowca działający w ukryciu, a z racji tego, że przeciwnicy nie są zbyt inteligentni, ich ciche eliminowanie to czysta przyjemność. Wzrok bohatera możemy dostosować do przeciwników, z jakimi aktualnie walczymy (znalazł się tutaj filtr zaznaczający ludzi i jego odpowiednik, który bierze na cel Obcych), a możliwość przeskakiwania pomiędzy kolejnymi drzewami pozytywnie wpływa na dynamikę rozgrywki. Również oddany do jego dyspozycji arsenał może przypaść graczom do gustu - zawarto tutaj nie tylko nieśmiertelne działko plazmowe, ale i włócznię, miny czy choćby dyski. Nie mogło tu oczywiście zabraknąć trybu, który czyni go niewidzialnym. Szkoda tylko, że z ukrycia możemy eliminować jedynie ludzi – z Obcymi trzeba rozprawić się w trakcie „bliskiego spotkania trzeciego stopnia”. Na koniec wspomnę, że tutejsze, niezwykle brutalne animacje wykańczania przeciwników, to prawdziwa uczta dla oczu.
Wady:
Niestety Aliens vs Predator w dzisiejszych czasach nie robi najlepszego wrażenia pod względem oprawy graficznej (co rzuca się w oczy zwłaszcza w gęstej dżungli). Szkoda, że twórcy nie pokusili się o rozwiązanie znane choćby z Resident Evil 6, gdzie poszczególne kampanie od czasu do czasu się ze sobą przeplatały. Tutaj każda z nich stanowi odrębną całość, nawet pomimo tego, że miejsca akcji lubią się powtarzać. Wspomnieć należy również o trybie multiplayer, w którym bardzo ciężko znaleźć kogokolwiek chętnego do zabawy...
Werdykt:
Grę można dorwać już za około 30-35 PLN i trzeba przyznać, że w takiej cenie jak najbardziej warto się nią zainteresować. Tak jak powiedziałem, nie jest to megaprodukcja, ale w kategorii Tanioszki sprawdza się znakomicie, zwłaszcza na długie, jesienne (zimowe?) wieczory, które najlepiej spędzić z padem w dłoniach w ciemnym pokoju i z porządnymi słuchawkami na uszach (tudzież zestawem głośników gwarantującym odpowiednie odczucia towarzyszące rozgrywce).
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych