Cyfraki: Limbo (PS3)

Cyfraki: Limbo (PS3)

misiek_86 | 12.02.2013, 16:00

Czy często zdarza się Wam po zakończeniu gry odłożyć spokojnie pada i najpierw samodzielnie zacząć analizować to, czego w jej świecie doświadczyliście i co mógł symbolizować końcowy filmik, a następnie spędzić kilkadziesiąt minut przekopując zachodni Internet w poszukiwaniu wiarygodnych interpretacji? Chodzi mi nie o świetnie zrealizowane czy dobrze podsumowujące fabułę danej produkcji sekwencje końcowe, bo takich jestem w stanie wymienić sporo – pierwsze z brzegu przykłady to Red Read Redemption i Heavy Rain.

Mam tu na myśli zakończenia, które wzbudzają wątpliwości, zmuszają umysł do bardziej intensywnej pracy i tak naprawdę nic nie wyjaśniają wprost. W trakcie trwania obecnej generacji konsol zdarzyło mi się to chyba tylko dwa razy – najpierw w przypadku Enslaved (tutaj nie będę się rozpisywał, bo jeśli czytaliście wcześniej jakieś moje teksty, to zapewne wiecie już jak ogromnym fanem tej produkcji jestem), a w ostatnią niedzielę dzięki Limbo.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

TEKST ZAWIERA INFORMACJE NT. FABUŁY LIMBO

 

Gra rozpoczyna się, gdy chłopaczek budzi się na polanie. Autorzy nic nam nie wyjaśniają, w opcjach możemy co najwyżej sprawdzić sobie który przycisk odpowiada za skok, a który za interakcję z przedmiotami. Podobnie jak sterowanie, także oprawa gry jest minimalistyczna, ale zdecydowanie w pozytywnym sensie tego słowa. Jedyne obecne w Limbo kolory to czerń, wszystkie możliwe odcienie szarości i biel. Dzięki temu jest to jedna z tych gier, które będą się bardzo długo i ślicznie starzeć. Wspomnicie moje słowa porównując ze sobą za 10 lat na Limbo i dowolne wysokobudżetowe produkcje 3D wydane w ostatnich latach. Dodatkowo gra nie posiada żadnego HUDa, co rodzi bardzo miłe skojarzenia z klasykami pokroju Another World. Zresztą, jeśli chodzi o tajemniczość i trudność rozgrywki można zauważyć więcej podobieństw między Limbo a wspomnianym hitem sprzed… ponad 20 lat.

limbo1

Skoro już wspomniałem o dość wysokim poziomie trudności, to warto powiedzieć skąd on się bierze. Otóż w trakcie naszej wędrówki przez las, pokręconą fabrykę i inne interesujące środowiska będziemy zmuszeni do rozwiązania szeregu łamigłówek. Autorzy byli bardzo kreatywni, dzięki czemu zaczynamy od prostych zadań w rodzaju przesuwania skrzynek czy uruchamiania przełączników, aby w późniejszej fazie rozgrywki zmagać się z obracającymi się w szybkim tempie planszami, koniecznością manipulowania światłem, czujnikami ruchu czy grawitacją. W tym świecie trzeba cały czas być czujnym, bo KAŻDA napotkana postać i prawie KAŻDY mechanizm albo roślina chcą nas wykończyć. Bohaterowi przyjdzie umierać na naszych oczach wiele, wiele razy. Najbardziej zapadły mi w pamięć liczne w początkowej fazie „zabawy” spotkania z żarłocznym pająkiem. Można powiedzieć, że autorzy uczynili ze śmierci chłopca jedną z najbardziej charakterystycznych cech swojej produkcji. W Limbo zaimplementowano dziesiątki jeśli nie setki różnych animacji pokazujących bolesne, często okrutne sposoby, na jakie bohater jest pozbawiany życia. We mnie każdy taki pokaz budził jeszcze większą chęć, aby pomóc chłopcu wydostać się wreszcie z tego koszmaru.

 

No właśnie, czy chłopiec na koniec wydostaje się z Limbo? Zanim odpowiem na to pytanie wspomnę tylko o dwóch niewielkich, ale jednak istniejących wadach tej gry. Po pierwsze jest to produkcja bardzo krótka, przechodząc ją po raz kolejny da się zobaczyć napisy końcowe (których koniecznie nie przerywajcie, trofeum za ukończenie odblokowuje się dopiero po ich obejrzeniu w całości!) po 1-2 godzinach. Po drugie brakuje innych niż zbieraczo-trofeowe zachęt do ponownego zaliczenia przygody.

limbo2

Wróćmy jednak do zakończenia. Po pokonaniu ostatniego rozdziału nasz bohater dolatuje (mamy tu możliwość ograniczonego i wymagającego bardzo dobrego timingu manipulowania grawitacją) do ściany, przebija ją i ląduje na polanie. Szybko orientujemy się, że jest to dokładnie ta sama miejscówka na której zaczęliśmy zabawę. Przez ekran przelatuje lista płac... i możemy grać dalej. Jeśli zdecydujemy się podążyć w prawo, to zamiast pierwszych przeszkód ujrzymy dziewczynkę klęczącą na ziemi i najprawdopodobniej płaczącą nad czyimś grobem. I tyle, nic więcej nam autorzy nie zechcieli przekazać. Sieć pełna jest teorii na temat tego, co oznacza to wszystko. Jedni mówią, że Limbo jest metaforą ludzkiego życia, a właściwie hinduistycznej koncepcji reinkarnacji. Inni są przekonani, że akcja gry dzieje się w podświadomości bohatera, który leży w śpiączce po upadku z domku na drzewie. Jeszcze inni sądzą, że chłopiec reprezentuje duszę uwięzioną w czyśćcu lub piekle.

 

 

Ja sam nie wyrobiłem sobie jeszcze ostatecznego zdania, ale jedno wiem na pewno – polecam każdemu dorosłemu graczowi zapoznać się z Limbo, szczególnie, że gra jest dostępna na większość popularnych platform i często gości w promocjach. Tytuł ten gwarantuje powiew świeżości, szczególnie jeśli na co dzień ogrywacie wyłącznie wysokobudżetowe hiciory w rodzaju kolejnych odsłon Call of Duty czy Assassin’s Creed. Małej duńskiej firmie udało się stworzyć dzieło o dużo większej głębi i ponadczasowej wartości niż staje się to udziałem większości liczących 100 i więcej osób zespołów deweloperskich pracujących na zlecenie gigantów naszego rynku.

 

ZALETY: oryginalna oprawa graficzna, wymagające i kreatywne zagadki, sugestywne sceny śmierci, zmuszające do myślenia zakończenie

WADY: długość zabawy, niewielka replay value

WERDYKT: 9

CENA: 49 zł

Źródło: własne
misiek_86 Strona autora
cropper