Reklama
Tanioszka: GoldenEye 007 Reloaded

Tanioszka: GoldenEye 007 Reloaded

misiek_86 | 19.03.2013, 09:00

Bohaterką dzisiejszej Tanioszki jest gra, która stanowi rzadki przypadek kotleta, który nie jest odgrzewany po raz pierwszy lecz już po raz drugi. GoldenEye 007 ukazało się pierwotnie na Nintendo 64 aż szesnaście lat temu i stanowiło wówczas jeden z najmocniejszych argumentów dla dorosłych graczy, aby nabyć konsolę BigN (no może nie w Polsce, gdzie cartridge potrafiły kosztować ponad 300 zł).

Następnie właściciel praw do marki, firma Activision zleciła zespołowi Eurocom przygotowanie odświeżonej edycji na Wii. Ta wyszła w 2010 roku i, choć nie okazała się hitem na miarę oryginału, to wciąż była solidną pozycją, która zbierała siódemki i ósemki w mediach. Rok później na PS3 (oraz X360) pojawiła się natomiast wersja Reloaded i to jej poświęcony będzie poniższy tekst, który zacznę nietypowo dla cyklu, a mianowicie od wad.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Tytuł gry: GoldenEye 007 Reloaded

Data premiery: 10 listopada 2011

Średnia ocen wg Metacritic: 72/100

Średnia ocen wg Gamerankings: 75,60%

Wady:

Największą w mojej opinii wadą i solidnym zaskoczeniem zarazem (no dobra, przesadzam, oglądałem trailery…) jest brak prawie całej oryginalnej obsady filmu. Z głównych gwiazd ostała się tylko odzywająca się kilka razy przez komórkę Judi Dench w roli M, czyli szefowej agenta 007 w agencji MI6. Rozumiem, że powodem były kwestie prawne, tzn. wygasłe kontrakty aktorów i prawa do wykorzystywania ich wizerunku, ale szkoda, że wielka korporacja, jaką w końcu jest Activision nie podjęła próby ściągnięcia przynajmniej Pierce’a Brosnana. Daniel Craig w nowych filmach jest w porządku, ale tutaj pasował (bo Bond ma też jego twarz) jak wół do karety. Do tego dubbing jest fatalnej jakości, a wygłaszanym kwestiom brak emocji. Przez całą kampanię miałem wrażenie, że bohaterowie czytali swoje wypowiedzi z kartki, na szybko, aby niezwłocznie pójść do księgowego, skasować honorarium i wrócić do picia drinków z palemkami w jakimś raju podatkowym.

goldeneye1

Niestety niewiele dobrego mogę powiedzieć też o oprawie graficznej GoldenEye 007 Reloaded. Gra wygląda jak z PS2, wydaje mi się, że Killzone HD, w którym nie zrobiono wiele zabiegów kosmetycznych poza podbiciem rozdziałki prezentował się lepiej. Częściowo trzeba to wytłumaczyć pochodzeniem z porównywalnego technicznie do poprzedniej platformy Sony, Nintendo Wii, ale także lenistwem programistów – dodanie mniej płaskich efektów wybuchów czy podmiana ewidentnie złych tekstur w niektórych lokacjach nie stanowiłaby zbyt wielkiego wyzwania dla ekipy Eurocom. Lokacje świecą najczęściej pustkami, ale to wina tych samych czynników, co powyżej. Projekty poziomów są bardzo nierówne, niektóre są fajniejsze (baza na Syberii, choć kryminalnie liniowa, to zrobiła na mnie najlepsze wrażenie), niektóre zdecydowanie słabsze. Ostatni poziom natomiast jest niestety nudny jak flaki z olejem, a na dodatek w istotny sposób trudniejszy od wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej. Ukończenie trybu dla jednego gracza o mało co nie zaowocowało w moim przypadku rzuceniem Dual Shockiem w okno…

 

 

Ostatnie elementy, do których muszę się przyczepić to kwestia trofeów oraz cięć względem oryginału z Nintendo 64 (z wersją na Wii niestety nie miałem przyjemności obcować). Pierwszy zarzut dotyczy faktu iż po przejściu kampanii singlowej zdobyłem… tylko 5% trofeów, czyli konkretnie TRZY pucharki. Ostatnią tak skąpą w ich rozdawaniu grą był chyba Max Payne, ale i tam o ile dobrze pamiętam po pierwszym zaliczeniu singla miałem ok. 15-20%. Tutaj natomiast masa osiągnięć dotyczy dodatkowych trybów (o nich później) oraz wykonywania bardzo specyficznych czynności na wysokich poziomach trudności. Łowcy platyn – trzymajcie się od GoldenEye z daleka! Jako drugi zarzut należy podnieść usunięcie dwóch dodatkowych poziomów dla samotników, które odblokowywały się po zaliczeniu głównej kampanii. Oczywiście, były one całkowicie nierealistyczne i oderwane od fabuły filmu, ale po pierwsze stanowiły wyzwanie, a po drugie stanowiły konkretny pozytywny WTF te 16 lat temu. Chociaż nie wiem czy skrótowiec WTF w ogóle już wówczas istniał ;)

 

Zalety:

Największym plusem GoldenEye jest całkiem udane tworzenie iluzji wcielania się w tajnego agenta oraz granie na nucie nostalgii względem oryginału. Bond cały czas pozostaje w kontakcie z MI6, dostaje polecenia służbowe, a także dyskutuje z M oraz jej pomagierami swoje dalsze posunięcia. Do tego spotykamy na swojej drodze wielu „pięknych i bogatych”, którzy w sekrecie chcą decydować o losie świata. Oczywiście, większość z nich zgodnie z tradycyjną kliszą ginie chwilę po wygłoszeniu istotnych z punktu widzenia gracza kwestii dialogowych, ale podobną logiką kierowało się wiele filmowych odsłon Bonda, więc nie należy chyba narzekać. Poza tym scenariusz, choć niestety momentami mało logiczny i dziurawy, to stara się dość wiernie przenosić opowieść znaną z telewizji (niedawno GoldenEye był ponownie w TVP, nawet w HD) w dzisiejsze czasy. 007 odbywa więc podróż m.in. przez Rosję, Bliski Wschód i Afrykę Środkową, trafiając do tajnych baz, więzienia, elektrowni czy… na międzynarodowe targi uzbrojenia, dzięki czemu sceneria co 30-40 minut się zmienia, a nas nie zdąży dopaść nuda.

goldeneye2

Cieszy fakt, iż gra oferuje możliwość przechodzenia misji zarówno po cichu, jak i „na Jana”. Prawie wszystkie poziomy, może poza znanym z filmu demolowaniem Petersburga na pokładzie rosyjskiego czołgu, da się przejść skradając się i eliminując przeciwników za pomocą ikonicznego Walthera PPK z tłumikiem oraz chwytów unieszkodliwiających wrogów. Sposób ten wydaje się wręcz być forowany przez twórców, bo ciała znikają po kilku chwilach. No dobra, wiem, że wynikało to bardziej z dbania o wydajność gry na Wii, ale to faktycznie bardzo ułatwia zabawę.

 

 

Na początku tekstu narzekałem na kwestie licencyjne, ale z nimi wiąże się też jedna korzystna zmiana. Otóż główny motyw muzyczny w wykonaniu Nicole Scherzinger, znanej wcześniej głównie z bycia partnerką Lewisa Hamiltona z Formuły Pierwszej oraz kręcenia biodrami w zespole Pussycat Dolls brzmi w mojej opinii lepiej niż oryginał Tiny Turner. Zdaję sobie sprawę, że hardkorowi fani filmu już szukają moich danych w Internecie, aby przyjechać i wytłumaczyć mi siłą jak bardzo się mylę, ale nowa aranżacja brzmi super. Podobnie zresztą jak cała oprawa muzyczna i większość dźwięków. Nawiązaniem do klasyki jest obecność tak rzadkiego obecnie lokalnego trybu multi dla 4 graczy (obecny jest też multiplayer dla 16 graczy online, ale chętnych do zabawy wielu nie ma). Jeśli natomiast macie chętnych kumpli, których nie zrazi archaiczność tej pozycji, to GoldenEye idealnie nadaje się na wspólną nockę z padami w dłoni. W Reloaded dodano także obsługę za pomocą Muve’a oraz misje specjalne, przypominające do złudzenia tryb Spec Ops z Modern Warfare.

 

Werdykt:

Przyznaję się bez bicia, jako posiadacz Nintendo 64 mam do marki GoldenEye ogromną słabość. Jednakże nie kupiłem wersji Reloaded na premierę, bo ponad 200 zł za lekko przypalony już od ciągłego rozgrzewania kotlet płacić nie miałem zamiaru. Czekałem z utęsknieniem na dobrą promocję w zachodnich sklepach wysyłkowych lub na PS Store. Ostatecznie w poprzednie wakacje udało mi się zakupić tę grę za 68 zł i w świetle mojego z nią doświadczenia uznaję ową cenę za uczciwą. Obecnie na allegro GoldenEye chodzi właśnie po 60-70, także jeśli po lekturze tekstu nabraliście ochoty na wcielenie się w Jamesa Bonda i nie macie na półce żadnych mocniejszych tytułów do skończenia, to teraz jest dobry moment. Ja się bawiłem całkiem nieźle, a gdyby to była klasyczna recenzja to dałbym pewnie 6 z plusem lub 7 z minusem.

misiek_86 Strona autora
cropper