Reklama
Cyfraki: Resident Evil 4 HD (PS3)

Cyfraki: Resident Evil 4 HD (PS3)

misiek_86 | 23.03.2013, 16:00

Czwarta część serii Resident Evil ma pełen mandat, aby nazywać się klasykiem i pozycją, która wywarła istotny wpływ na całą branżę. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać zabawne, ale 8 lat temu (wówczas gra wyszła na Nintendo GameCube, swoją drogą - kto robi premiery tytułów AAA na początku stycznia?!) była to gra rewolucyjna. Po raz pierwszy w historii serii zrezygnowano ze statycznych, „filmowych” kamer.

Co prawda wcześniej stosowało je Alone in the Dark z 1992 r., ale to japońscy programiści uczynili z nieruchomych ujęć jedną z głównych cech rozpoznawczych swojej serii. Teraz główny bohater mógł poruszać się w pełnym 3D, a kamera podążała za nim, osadzając się nad ramieniem, gdy zechciał przycelować i oddać strzał. Ta decyzja zainspirowała producentów wielu innych gier, że pozwolę sobie wymienić tylko (sic!) Alone in the Dark i Shadows of the Damned. Sprawiła też, że Resident Evil wraz z kolejnymi odsłonami ewoluował niebezpiecznie w kierunku zwykłej gry akcji, ale to już materiał na zupełnie inny tekst.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Viva España!

 

RE4 skończyłem kilka lat temu w wersji na PS2, a więc technicznie zdecydowanie najsłabszej (oprawa zaliczyła wiele cięć w stosunku do tej z ciut mocniejszego Gacka, a modderzy na PC stworzyli masę poprawek, które sprawiały że edycja blaszakowa potrafi także dziś zrobić wrażenie). Mimo to umieszczałem ją pod względem oprawy w tej samej lidze, co God of War 2 czy Killzone, a więc produkcji z absolutnego wizualnego topu, na który w przypadku czarnulki wspinali się głównie programiści z wewnętrznych studiów Sony. Oczywiście, czasem trafiła się gorsza tekstura czy przekłamanie, ale ogólnie RE4 robiło wrażenie. Ciała wrogów padały w naturalny sposób, efekty działania broni były oddane doskonale, włosy Leona reagowały na jego nagłe ruchy czy wiatr, a animacja nie przycinała mimo obecności wielu ruchomych obiektów na raz na ekranie.

re41

Wersja HD na szczęście działa równie płynnie jak dawniej, co nie jest przecież standardem – patrz ZotE HD. Do tego przy pierwszym kontakcie bynajmniej nie odrzuca. Znak czasu jest oczywiście widoczny, ale jestem w stanie bez zastanowienia wymienić wiele pudełkowych pozycji przygotowywanych specjalnie na obecną generację, które w akcji prezentują się gorzej. Oczywiście, gdy podejdzie się za blisko do ściany czy zrobi zbliżenie snajperką na niektóre obiekty, to co wrażliwszym może zrobić się niedobrze, a środowisko jest do bólu sterylne, ale takie samo jest w większości pozycji wydawanych obecnie na Unreal Engine 3 i mało kto narzeka. Jedynym elementem, który trzeba skrytykować są „animacje” przechodzenia przez drzwi, gdy ekran się psychodelicznie rozmywa i po chwili pokazuje nową lokację. Te obrazy w wersji wyostrzonej sprawiały, że bolały mnie oczy! http://www.youtube.com/watch?v=ImkWNeCcGvs Ostatni śródtytuł nawiązywał oczywiście do miejsca akcji. Daruję sobie jednak opisywanie historii, bo po pierwsze większość z Was jeśli nawet nie grała, to słyszała o braku zombiaków, przygodzie dziejącej się w zapadłej dziurze gdzieś w Hiszpanii czy o zaginionej córce prezydenta poszukiwanej przez Leona. Po drugie ten scenariusz jest po prostu beznadziejny. Nie jest on jednak słaby w odniesieniu do „średniej”, bo takowe miały praktycznie wszystkie odsłony Resident Evil i wraz ze sztucznym, momentami aż śmiesznym voice actingiem stanowiły kolejny, dość niekonwencjonalny, wyróżnik. On jest idiotyczny nawet w porównaniu z historiami z poprzedniczek. A pamiętajcie, że mówimy tutaj o uniwersum, w którym ludzie regularnie mutują w potwory i z powrotem, korporacje dokonują ogromnych odkryć w bazach na końcu świata, a prezydent USA wysadza bombę atomową na terenie własnego kraju!

 

Burn Baby Burn"

 

Rozgrywka była jednak elementem, dzięki któremu RE4 broniło się w połowie poprzedniej dekady. Różnorodność przeciwników, realistyczne reakcje na strzały oddawane w konkretne części ciała, dobrze przemyślany system rozwoju i zakupów nowych broni oraz innowacyjna w skali serii możliwość dowolnego celowania przy użyciu gałki analogowej to najważniejsze elementy składające się na przyjemność z gry. Należy jednak zaznaczyć tutaj, że wspomniana czynność nabywania fantów u sprzedawcy wyglądającego i zachowującego się jak nocny ekshibicjonista w parku miejskim wyglądała dziwnie. Dziś też wywołuje uśmiech na twarzy, oczywiście niezamierzony.

re42

Sterowanie także wywołuje emocje, ale jest to raczej gniew i zdenerwowanie. Nie mam tutaj bynajmniej na myśli niemożności poruszania się i strzelania – to stanowiło wyróżnik gry kiedyś i dziś także byłem na to przygotowany. Niestety fakt, iż po wciśnięciu R1 (jest też tryb „udający” współczesne standardy, w którym celuje się za pomocą L1, a R1 strzela, ale w nim inne przyciski są rozłożone mało intuicyjnie) celowanie odbywa się za pomocą lewej gałki może stanowić dla wielu osób przeszkodę nie do przejścia. Sposób poruszania się Leona też odstaje od dzisiejszych standardów, będąc znacznie bliższym korzeniom serii niż najnowszym grom akcji. Jeden z amerykańskich recenzentów porównał kierowanie agentem Kennedym do jazdy czołgiem. Faktycznie, jego ruchy są ciężkie, a obracanie się powolne. Nie da się po prostu wychylić gałki w lewo i zrobić ruchu w tym kierunku, popularne w FPSach strafe’owanie wokół wrogów w ogóle nie wchodzi w grę. Tutaj ruch analogiem w bok oznacza jedynie obracanie się w tym kierunku. Nie pomaga fakt, iż co prawda prawym analogiem da się poruszać kamerą, ale po jego puszczeniu nie zostaje ona w ustalonym punkcie, wspomagając niejako obrót, ale wraca do standardowej pozycji.

re43

Na szczęście po jakimś czasie da się do powyższych utrudnień przyzwyczaić, ale ja się za pierwszym podejściem odbiłem od gry i to zanim wyszedłem z napotkanej zaraz po intrze chatce. Za drugim razem spędziłem za to przy konsoli kilka godzin, robiąc przerwy jedynie na WC. Resident Evil wciąż potrafi wciągnąć, a syndrom „jeszcze jednego savepointu” pojawia się już po wizycie w wiosce, czyli po około 20-30 minutach zabawy. Jako że maszyny do pisania nie potrzebują tutaj tasiemek z atramentem, to brak autozapisu nie boli. RE4 to jedna z tych gier, w których fakt, iż przez 80-90% czasu robisz te same czynności (inne przykłady to choćby oba GoWy – nasz i Xboksowy) zupełnie nie przeszkadza. Masakrowanie coraz trudniejszych przeciwników bawi tak samo przez całą grę. Urozmaicenie stanowią walki z bossami, które są emocjonujące i całkiem kreatywnie pomyślane oraz QTE. O tych drugich niestety wiele dobrego powiedzieć nie można. Nie dość, że akcje dziejące się w ich trakcie wyglądają dziś albo sztucznie albo zabawnie, zamiast emocjonująco, to jeszcze wielkie symbole przycisków dodatkowo psują efekt. Na dobitkę sekwencje te bywają trudne, a powtarzanie ich uciążliwe. A, no i ta gra nie jest straszna. Bywa nieprzyjemna, szczególnie dla osób nie lubiących brudu i robaków, bo tych elementów mamy na hiszpańskiej prowincji pod dostatkiem. Ale podskoczyć z przerażenia w wyniku tego co się dzieje na ekranie się nie dało 8 lat temu i tym bardziej nie da się obecnie.

 

Karramba!

 

Przez większą część tekstu chwaliłem zalety RE4. Dlaczego więc ocena tej pozycji jest tak niska? Powód jest prosty – relacja ceny do jakości. W sytuacji, gdy wersję na PS2 da się zdobyć za kilkanaście złotych, a gra na PC była 2 lata temu dodawana do jednego z czasopism branżowych, nie można żądać za edycję HD osiemdziesięciu złotych. Taka cena jest po prostu niczym nieuzasadniona! Za podobną kwotę można nabyć część piątą i to płytową nówkę, w wersji Gold, a już niedługo także RE6. Dodatkowo sprawienie, aby konwersja w HD wyglądała przyzwoicie, nie wymagało prawie żadnej pracy, ponieważ materiał źródłowy był świetny jak na swój wiek. Jeśli jednak już nie macie lub nie mieliście nigdy w domu PS2 oraz ominęła Was przyjemność obcowania z RE4, to jest to cały czas najlepszy Resident Evil dostępny na PS3 (pomijam gry z PSOne, bo w ich przypadku sentyment przesłania ich realną wartość dla dzisiejszego konsumenta). Do przyszłej środy, 27.03.2013, możecie skorzystać z promocji, w ramach której za wspomniane 79 zł otrzymacie nie tylko RE4 HD, ale też Resident Evil Code Veronica X HD. Już zapewne wiecie jakiej grze poświęcę kolejny odcinek Cyfraków ;-).

 

ZALETY: grafika się nie zestarzała, wciąż wciąga jak bagno, długa kampania

WADY: słaby scenariusz, toporne sterowanie, denerwujące QTE, cena

WERDYKT: 6

CENA: 79 zł

misiek_86 Strona autora
cropper