Reklama
Tanioszka: Dark Sector

Tanioszka: Dark Sector

VergilDH | 14.04.2013, 10:00

Dark Sector przebyło długą drogę, nim stało się tym, czym jest obecnie. Od pierwszej zapowiedzi zmianie uległ nie tylko czas i miejsce akcji, lecz również cała fabularna otoczka. W efekcie, ekipa Digital Extremes dostarczyła nam całkiem niezłą grę akcji, która nawet dzisiaj jest warta przysłowiowych paru złotych. Dlaczego? Przekonajcie się sami.

Tytuł gry: Dark Sector

Dalsza część tekstu pod wideo

Data premiery: 10 kwietnia 2008

Średnia ocen wg Metacritic: 72/100

Średnia ocen wg Gamerankings: 73.87%

 

Zalety:

 

Fabuła Dark Sector nie należy niestety do szczególnie odkrywczych, jednak jej wstępny zarys prezentuje się nader interesująco. Głównym bohaterem gry jest Hayden Tenno – agent CIA, którego obowiązki zawodowe przygnały do wschodnioeuropejskiego państwa Lasria, gdzie, jak możecie się domyślić, dzieje się źle. Nie, nie jestem temu winien komunizm, czy chęć pozyskania nowych złóż ropy przez Stany Zjednoczone. Otóż w jednym z tamtejszych miast zaczął grasować wirus, który zmienia ludzi w tępe, ale diabelnie silne mutanty. Naszym zadaniem jest oczywiście odkrycie, co (lub kto) stoi za tą zarazą , a przy okazji poznanie kilku innych, pobocznych wątków. Na całe szczęście nie mamy do czynienia z prostą strzelaniną TPP – w zasadzie Dark Sector zasługiwałby na to określenie, gdyby nie jeden, mały kruczek. Bohater sam bowiem zostaje zarażony tą śmiertelnie niebezpieczną chorobą, jednak opanowuje ona jedynie jego prawe ramie. Dzięki temu zachowuje pełną świadomość, a jednocześnie dysponuje mocą, o jakiej ludzie mogą tylko pomarzyć. Na ramieniu jednak się nie kończy, gdyż w jego ręce szybko wpada również metaliczne, trójramienne ostrze zwane „Glaive”, które działa niczym bumerang. Macie już jakiś pomysł na to, jak można by było wykorzystać to nietypowe narzędzie? Zakładam, że jak najbardziej, toteż przejdźmy w końcu do tego, co tygrysy lubią najbardziej. U podstaw Dark Sector leży mechanika shootera TPP – bohater kryje się za osłonami, potrafi błyskawicznie się pomiędzy nimi przemieszczać i zza nich ostrzeliwuje oponentów, którzy może nie należą do najbystrzejszych, ale z bronią radzą sobie nieźle, a czasami zdarza im się nawet zachodzić nas z flanki. Walkę na dystans możemy zatem prowadzić na dwa sposoby. Pierwszym i dającym najwięcej frajdy, jest korzystanie z „Glaive” i pistoletu trzymanego przez Haydena w lewej dłoni. Bumerang, jak to bumerang, rzucony zrobi co ma do zrobienia (czyt. odetnie głowę przeciwnikowi, który umiera w fontannie krwi) i wraca w nasze ręce.

 

 

Drugim sposobem jest oczywiście korzystanie z broni palnej – w danym momencie możemy korzystać z czterech pukawek, które wybieramy z dosyć obszernego arsenału. Nie liczcie jednak na fajerwerki – broń oddana w nasze ręce jest raczej standardowa. Ot, robimy użytek ze wspomnianego wcześniej pistoletu, karabinów maszynowych czy choćby strzelb. To niewiele, ale w zupełności wystarcza, by czerpać przyjemność z eliminowania kolejnych zastępów przeciwników. Ponadto, możemy zdecydować się również na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z przeciwnikiem, jednak z uwagi na fakt, że system walki wręcz jest raczej mizerny, powinniśmy traktować go jako ciekawostkę. Trzeba jednak przyznać, że animacje wykańczania oponentów potrafią być wyjątkowo... soczyste. Poświęćmy jednak odrobinę więcej miejsca naszemu faworytowi. Działanie „Glaive” można bowiem wzbogacić o dodatkowe efekty specjalne, pokroju ładunku elektrycznego, ognia lub lodu, z czego nader często korzystamy zarówno w walce, jak i w trakcie eksploracji odwiedzanych przez nas miejscówek - dzięki tym nietypowym możliwościom otwieramy choćby przejścia do dalszych fragmentów gry. Co ciekawe, istnieje tu nawet możliwość sterowania jego torem lotu, co także potrafi okazać się niezmiernie przydatne. W grze funkcjonuje także system ulepszeń, do których otrzymujemy dostęp za pośrednictwem porozrzucanych na poszczególnych poziomach "sklepików" - do takowych dostajemy się przez studzienkę, na której dnie możemy zaopatrzyć się w nowe rodzaje oręża lub modyfikować te, które wpadły już w nasze, spragnione wrażeń, łapska. Choć Dark Sector ukazało się dawno temu, oprawa graficzna tej produkcji wciąż może się podobać. Niemała w tym zasługa samego miejsca akcji i jego mrocznego designu, choć do wyglądu przeciwników również nie można się przyczepić. Co prawda do bólu prosta mimika potrafi „zaboleć”, jednak za taką cenę raczej nie powinniśmy wybrzydzać. Całości dopełnia klimatyczna muzyka, która towarzyszy nam w trakcie zabawy.

 

 

Wady:

 

Dark Sector ma jednak wady, o których nie można nie wspomnieć. System krycia się za osłonami czasami nie działa tak, jak powinien, przez co bohater czasami nie chce przykleić się do elementu otoczenia, za którym my akurat chcemy się schować. O bolączkach oprawy graficznej już wspomniałem, toteż wspomnę jeszcze, że o ile na początku rozgrywki fabuła może wydawać się interesująca, o tyle później kolejne wątki są wprowadzane dosyć nieumiejętnie, przez co traci się zainteresowanie przewidywalną historyjką i skupia się na frajdzie, jaką daje sama rozgrywka. Na koniec wspomnę o tym, że tryb multiplayer powinniśmy dzisiaj traktować jako ciekawostkę.

 

 

Werdykt:

 

Jak widać, Dark Sector jest interesującą produkcją, która jak najbardziej zasługuje jeszcze na naszą uwagę. To wszystko potęguje fakt, że cena używanego egzemplarza oscyluje dzisiaj wokół śmiesznie małej kwoty wynoszącej 25 PLN. Czy warto? Współczynnik cena/jakość wskazuje w tym przypadku wyjątkowo dużą wartość.

VergilDH Strona autora
cropper