Cyfraki: Gravity Rush (PS Vita)
Sporo mówi się o tym, że PlayStation Vita przeżywa kryzys, gdyż nie ukazują się na nią żadne nowe tytuły. Jak się jednak okazuje, konsola już teraz może pochwalić się bogatą biblioteką wartych uwagi produkcji (w czym niemała zasługa pokaźnej ilości tytułów startowych). Jedną z nich jest Gravity Rush – dzieło ekipy Sony Japan Studio, w którym pod wariacją na temat popularnej swego czasu „Czarodziejki z Księżyca”.
Główną bohaterką gry jest niejaka Kat. W momencie, w którym widzimy ją po raz pierwszy, nasza podopieczna (ubrana w dość niecodzienny strój) budzi się w nieznanym sobie miejscu. Towarzyszy jej tajemniczy, czarny kot, który postanawia zabrać ją na krótką wycieczkę krajoznawczą. Szybko wychodzi na jaw, że nie jest to zwykłe zwierzę, gdyż Dusty (tak został nazwany przez zdezorientowaną dziewczynę) potrafi kontrolować grawitację, a swoimi nietypowymi umiejętnościami dzieli się również ze swoją świeżo upieczoną właścicielką. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy, o czym przekonujemy się już po kilku minutach zabawy – Hekseville, bo tak nazywa się główne miejsce akcji, zostało nawiedzone przez mroczne siły z innego wymiaru – nie wiadomo jeszcze, skąd przybywają, ani tym bardziej jaki jest cel ich działań. Kat nie pozostało zatem nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystując nowe zdolności, pomóc mieszkańcom miasta.
Historia opowiedziana w grze jest niestety bardzo nierówna. Z jednej strony bowiem wątek Nevi, czyli stworów nękających tutejszych obywateli, potrafi zainteresować. Ponadto, w trakcie gry poznajemy całą masę bohaterów, którzy bynajmniej nie są tworzeni od kalki – współpracujemy ze strachliwym policjantem, ucinamy sobie kilka pogawędek ze stwórcą tego świata, a nawet, po wielu perypetiach, stajemy ramię w ramię z inną dziewczyną, która także stała się swego rodzaju „superbohaterką” dzięki swojemu pupilowi. Mimo wszystko, z drugiej mamy tę nieszczęsną Kat, o której nie dowiadujemy się praktycznie nic. Gra nie przynosi nam odpowiedzi zarówno na pytania dotyczące jej przeszłości, jak i te, które mogłyby dotyczyć jej przyszłości. Ot, dziewczyna znalazła się w nowym miejscu i od razu zabrała się do roboty. Szkoda.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że pozostałe elementy gry stoją na znacznie wyższym poziomie. Na pierwszy plan wysuwa się steampunkowe Hekseville, które zdaje się dryfować w przestworzach niczym Columbia z BioShock Infinite. To jednak tylko pozory, gdyż miasto zostało ulokowane na olbrzymim filarze. A na czym stoi filar? Tego niestety nie wiemy. Ot, taka wariacja na temat starożytnych koncepcji budowy świata (wiecie, słonie podtrzymujące talerz, które stoją na gigantycznym żółwiu). Całość została podzielona na cztery dzielnice, do których dostęp otrzymujemy po poczynieniu konkretnych postępów w rozgrywce. Poszczególne sektory różnią się od siebie pod względem zabudowy – dość powiedzieć, że przychodzi nam tu odwiedzić zarówno Stare Miasto, jak i dzielnicę przemysłową, czy miejsce, w którym trwa niekończący się karnawał. Oprócz tego jednak w trakcie zabawy trafiamy również do innych wymiarów, a także do pewnej wioski, w której, w całkowitym odosobnieniu, mieszkają wyłącznie dzieci...
Czym jednak byłoby Gravity Rush bez manipulacji grawitacją? Ano właśnie. Kat potrafi oczywiście poruszać się jak normalny człowiek, jednak nie bez powodu przylgnął do niej przydomek „Gravity Queen”. Dzięki swemu wiernemu, czworonożnemu przyjacielowi, bohaterka potrafi lewitować w powietrzu i pokonywać w ten sposób znaczne odległości oraz biegać po rozmaitych powierzchniach, niezależnie od tego, pod jakim kątem względem faktycznego podłoża by się znajdowały. Jeśli obawiacie się o to, że podczas zabawy szybko stracicie orientację, to już możecie przestać się martwić – po pierwsze, kierunek grawitacji wyznaczają włosy bohaterki, które najwyraźniej nie są podatne na jej moce. Po drugie, system jest tak intuicyjny, że o jakimkolwiek zagubieniu nie może tu być mowy – ot, używamy przycisku R, by bohaterka uniosła się w powietrze, za pośrednictwem ukazanego na ekranie celownika wskazujemy miejsce, do którego chcemy się udać i ponownie naciskamy R. I... to by było na tyle, przynajmniej na początku. Później bowiem bohaterka potrafi skorzystać ze swego rodzaju „dopalacza”, który ukryto pod „krzyżykiem”. Należy jednak pamiętać o jeszcze jednej rzeczy – zdolności Kat nie są nieograniczone, a odległość, jaką może przebyć w powietrzu, determinuje wskaźnik ukazany w lewym, górnym rogu ekranu. Jego objętość można jednak zwiększać, podobnie jak potencjał innych umiejętności bohaterki.
Nim przejdę do omówienia aspektów pachnących grami RPG, muszę wspomnieć jeszcze o walce. Ta jest stosunkowo prosta i dynamiczna, ale raczej nie powinna nikomu nastręczyć problemów. Twardo stąpając po ziemi, bohaterka potrafi co prawda jedynie kopać, lecz kiedy uniesie się w powietrze, gracz otrzymuje do dyspozycji znacznie większy wachlarz ciosów. Przeciwnicy zostali zaopatrzeni w słabe punkty i jedynie one są w stanie przyjąć jakiekolwiek obrażenia (pozostałe części ich ciał są niezniszczalne). Kat bierze rozpęd, by solidnie przywalić takiemu delikwentowi, tworzy swego rodzaju czarną dziurę, która zadaje obrażenia obszarowe, zmienia się w latające w powietrzu wiertło (niedosłownie), czy materializuje ciężkie głazy i miota nimi w oponentów. Warto także zwrócić na wagę na możliwość skorzystania ze specjalnego pola, które nadaje się nie tylko do podnoszenia i rzucania elementami otoczenia, lecz również do transportowania potrzebujących pomocy obywateli.
Przeciwnicy, jacy stają na naszej drodze, nie grzeszą inteligencją, ale dobrze spełniają powierzoną im rolę. W trakcie rozgrywki mierzymy się nie tylko z niewielkimi stworkami, lecz również z ich znacznie większymi odpowiednikami (takowi zostali zaopatrzeni w kilka słabych punktów, a także dodatkowy, który aktywuje się po zniszczeniu wcześniejszych) oraz z bossami. Bossowie, jak to bossowie – dysponują znacznie większą ilością energii, aniżeli ich pomniejsi pobratymcy i potrafią o wiele mocniej przywalić. Na szczęście Kat nie jest pierwszą lepszą kobitką, a po swego rodzaju transformacji (która jednoznacznie kojarzy się z „wejściem” Sailor Moon) powali na kolana każdego madafakę. Ogólnie jednak, z ukończeniem Gravity Rush nikt nie powinien mieć żadnego problemu. Niemała w tym zasługa zielonych i srebrnych kryształów, które zostały porozrzucane po całym Hekseville i pozwalają na regenerację zdrowia oraz mocy odpowiedzialnej za zdolności grawitacyjne.
Oprócz nich, w trakcie rozgrywki znajdujemy również tysiące ich fioletowych odpowiedników, które występują tutaj w roli waluty. Po uzbieraniu określonej ich ilości możemy podnosić poziomy konkretnych umiejętności, dzięki czemu zwiększymy naszą siłę rażenia, czy wydłużymy pasek życia. W grze funkcjonuje jednak ograniczenie w postaci maksymalnego poziomu umiejętności w danym momencie – ten jest ściśle powiązany z naszą reputacją, a im lepiej Kat jest kojarzona przez mieszkańców Hekseville, tym bardziej potężniejsza może się stać. W jaki zatem sposób podnieść reputację? Odbywa się to na dwa sposoby. Pierwszym jest wykonywanie zadań wątku głównego, natomiast drugi to kończenie przygotowanych przez twórców wyzwań. Tych ostatnich jest kilkanaście, a my mamy możliwość zdobycia jednego z trzech medali – brązowego, srebrnego i złotego. Choć ich zasady nie są skomplikowane (zabij jak największą ilość przeciwników w określonym czasie, jak najszybciej przeleć przez wszystkie punkty kontrolne, itp.), niektóre wyniki są mocno wyśrubowane i trzeba naprawdę solidnie się namęczyć, by zdobyć upragnione, pierwsze miejsce. Czego się jednak nie robi dla reputacji...
Na koniec pozostawiłem kwestię oprawy. Gravity Rush nie wyciska ostatnich soków z PlayStation Vita, jednak zdecydowanie może się podobać. Niemała w tym zasługa mangowej stylistyki oraz designu Hekseville, które naprawdę zapada w pamięć. Warto także wspomnieć o cut-scenkach, jakie przywodzą na myśl komiksowe kadry – klasycznych przerywników filmowych nie znajdziecie tu zbyt wiele. Po drugiej stronie barykady stoi warstwa dźwiękowa i widać, że twórcy mieli na nią pomysł. W Hekseville nie mówi się po angielsku (tutejszy język przywodzi na myśl połączenie japońskiego i francuskiego...), w związku z czym gracz musi zdać się wyłącznie na widoczne u dołu ekranu napisy. Szkoda jedynie, że gra została wydana w angielskiej wersji językowej - polonizacja wyszłaby jej na dobre, bo czytania jest tutaj całkiem sporo... Muzyka, która nieustannie przygrywa nam w trakcie rozgrywki, potrafi wpaść w ucho – uczciwie trzeba niestety przyznać, że utworów jest tutaj zdecydowanie zbyt mało, przez co po ukończeniu gry zna się je wszystkie na pamięć.
Gravity Rush to jedna z najlepszych produkcji, jakie do tej pory trafiły na PlayStation Vita. Otwarty świat daje całą masę zabawy, walka jest dynamiczna i sprawia frajdę, a i fabuła potrafi zainteresować. Fakt, nie jest to tytuł idealny, ale potrafi zapewnić nam rozgrywkę na kilka długich wieczorów. Jeśli zastanawiacie się nad kolejną grą na przenośną konsolę Sony, Gravity Rush będzie strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza, że zakończenie daje nadzieję na powstanie kontynuacji...
ZALETY: fabuła potrafi zainteresować, Hekseville zapada w pamięć, miodna rozgrywka, walka dosyć rozbudowana i dynamiczna, ładna oprawa graficzna i mangowa stylistyka, długość
WADY: opowiedziana w grze historia ma niestety luki, soundtrack mógłby być bardziej rozbudowany, brak polskiej wersji językowej
WERDYKT: 8+
CENA: 139 zł
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych