Ranker: Gry, które mogą uratować PlayStation Vita
PlayStation Vita to świetny kawałek sprzętu. Parametrami technicznymi dorównuje topowym smartfonom i tabletom mimo, że ma już półtora roku na karku. Oczywistym faktem jest jednak, że sukces konsoli nie zależy przede wszystkim od jej „bebechów”, ale od oferowanych na nią gier. Biblioteka tytułów dostępnych na kieszonsolce Sony rozszerza się z miesiąca na miesiąc, ostatnio przede wszystkim o doskonałe tytuły indie.
W ramach najnowszego Rankera postanowiłem puścić wodze fantazji i wytypować listę tytułów, których pojawienie się na Vicie mogłoby uratować tę konsolę. Zajmę się zarówno grami, które zostały kiedyś zapowiedziane, ale potem słuch o nich zaginął, jak i markami, które dotychczas nie były kojarzone z tą platformą, ale wydają się do niej idealnie pasować.
Zanim zacznę tę wyliczankę jedna uwaga wstępna. Jako, że musiałem ograniczyć się do 10 pozycji, to na liście nie znaleźli się przedstawiciele dwóch gatunków, które również doskonale pasują do konsoli przenośnej, ale nie widzę w nich potencjału na znaczne podbicie sprzedaży samej platformy. Po pierwsze mam tu na myśli strategie, zarówno te turowe, jak i RTSy (już Advance Wars było hitem na GameBoya Advance, a później pojawiło się wiele równie dobrych lub lepszych pozycji) wydają się wręcz stworzone do obsługiwania na panoramicznym, dotykowym ekranie PS Vita. Po drugie wyścigi – nie te symulacyjne, jak Gran Turismo, ale zręcznościówki. Nie wyobrażam więc sobie, aby następny Burnout, gdy go wreszcie Criterion popełni, ominął Vitę.
10. Broken Sword: The Shadow of the Templars
Wielu z Was zapewne złapało się za głowę w tym momencie. Gra sprzed 17 lat, ograna przez niektórych na PSOne, miałaby pomóc sprzedaży PS Vita? Na pierwszy rzut oka to brzmi głupio, ale po zagraniu niedawno ponownie w przygody fajtłapowatego „detektywa” George Stobbarta na smartfonie zrozumiałem, że tego typu tytuły doskonale sprawdzają się na ekranie dotykowym. Poza tym jest to tytuł oferujący w wersji na Androida/iOS bardzo dobry stosunek jakości/długości zabawy do ceny. Gdyby tego typu gry były oferowane na PSN za równowartość, powiedzmy, 10 dolarów lub euro, to na pewno wiele osób by się skusiło albo z nostalgii albo z chęci zapoznania się z ciekawymi historiami, przy okazji stymulując szare komórki dzięki rozwiązywaniu zagadek. Trzeba też dodać, że z racji braku presji czasowej i rozdziałowej konstrukcji rozgrywki, tego typu gry idealnie pasują do sprzętów przenośnych. Zresztą, pierwsze przygodówki point and click już się na Vicie pojawiły, chociażby niedawno Machinarium. Broken Sword jest oczywiście tylko jednym przykładem, grą której port nie powinien być trudny, jako że wersja komórkowo-tabletowa już jest i działa superpłynnie. Gdyby komuś zachciało się zainwestować środki w przystosowanie klasyków Sierry i ś.p. LucasArts (Disney i EA, słyszycie?) do działania na PS Vita, to obiecuję tej firmie swoje pieniądze. Jestem dziwnie przekonany, że nie tylko ja bym się na taki krok zdecydował.
9. Monster Hunter 4
Nie jestem fanem tej serii, brakuje mi w niej przede wszystkim sensownej fabuły, która zachęcałaby do ubijania kolejnych potworów i szlajania się po lochach. Ale doskonale rozumiem skąd bierze się jej popularność, zarówno w Japonii (tam, to jest wręcz szaleństwo!), jak i w świecie zachodnim. Monster Hunter oferuje przecież dziesiątki, jak nie setki, wciągającego gameplayu i zawiera w sobie, znany doskonale z gier sportowych, syndrom „jeszcze jednej partyjki”, która później kończy się o trzeciej w nocy. Nie wspomnę już o ciekawie zaprojektowanych przeciwnikach czy rozbudowanym tworzeniu i rozwijaniu przedmiotów (przede wszystkim broni i zbroi). Poza tym gry z tej serii są doświadczeniem pod pewnymi względami zbliżonym do Demon’s/Dark Souls, czyli pozycjami wymagającymi, w trakcie przechodzenia których czujemy się, jakby cały świat uparł się, aby nas upokorzyć, a później zabić. Nie można też zapomnieć o ekonomicznej stronie tematu. Według serwisu VGChartz, zarówno Monster Hunter Freedom United, jak i Monster Hunter Freedom 3, który nie opuścił granic Japonii sprzedały się w około pięciu milionach egzemplarzy (tak, ten drugi tytuł osiągnął doskonały wynik wyłącznie na rynku azjatyckim!). Teraz Monster Hunter 3, wydany niedawno w udoskonalonej wersji na Nintendo 3DS i WiiU, także sprzedaje się bardzo dobrze. W przypadku tej pierwszej platformy stanowi wręcz, największy nie pochodzący od samego Nintendo, motor napędowy wzrostu popularności tego handhelda. Trudno się spodziewać, aby w przypadku ewentualnej części z Vitą było inaczej, przynajmniej na rynku w Kraju Kwitnącej Wiśni.
8. Invizimals: The Alliance
Od czasu sukcesu gier Pokemon: Blue oraz Red na pierwszego GameBoya każda licząca się konsola przenośna musiała mieć swoją grę o walkach fantastycznych stworzeń, skierowaną do młodszych odbiorców. Podobnie było z PSP, które otrzymało 3 części serii Invizimals. Przygotowana z myślą o handheldzie Sony gra nie była jednak prostą kalką pomysłów Nintendo. Jej wyróżnik stanowiło wykorzystanie rozszerzonej rzeczywistości (dzięki kamerze-przystawce do PSP) do generowania aren czy poszukiwania stworków. Zapowiedziane niedawno na PS Vita Invizimals: The Alliance ma rozszerzyć znany schemat o współpracę z odsłoną na PS3 od podtytule Lost Kingdom. Ponownie mamy tutaj nawiązywanie do pomysłów Nintendo, bo już w czasach Nintendo 64 było możliwe przerzucanie Pokemonów z GameBoya do konsoli stacjonarnej, aby na ekranie TV w pełnym 3D prowadzić ich starcia. Jednakże znając pomysłowość programistów pracujących na zlecenie Sony można być pewnym, że znowu dorzucą do garnka tyle nowych przypraw, aby odgrzewane danie okazało się smaczne. O wykorzystaniu znacznie lepszej kamerki zainstalowanej w Vicie czy grafice w HD nie warto nawet wspominać, to oczywistość.
7. Kolekcje HD
Skoro już mowa o odgrzewanych kotletach, to Vita powinna przejąć w najbliższych miesiącach od PS3 pałeczkę lidera w temacie zapowiedzi odświeżonych klasyków, znanych z PS2. Biblioteka tej legendarnej już konsoli jest pełna doskonałych gier, a wielu graczy kupujących teraz Vitę może ich po prostu z racji wieku nie pamiętać. Wszystko zacznie się od portów trylogii Jak & Daxter czy Ratchett & Clank, ale później warto zwrócić uwagę na bardziej dorosłe pozycje. Zaletą Vity w tym przypadku jest też duży, ale nieporównywalnie mniejszy od telewizorowego ekran. Dzięki temu rimejki God of War, Devil May Cry czy Zone of the Enders nie powinny razić oczu, jak to im się zdarzało w edycjach HD na PlayStation 3. Nie mam nic przeciwko, aby tego typu tytuły zalały wręcz PS Vita. Ktoś może zakrzyknąć – ale dlaczego mam płacić po raz drugi czy trzeci za to samo? Wcale was do tego nie zachęcam, co więcej wręcz odradzam. Czasem nie warto sobie psuć wspaniałych wspomnień, bo niektóre gry zestarzały się gorzej niż inne. Ale udostępnienie kolekcji HD na Vitę znacząco zwiększyłoby w krótkim czasie portfolio doskonałych tytułów dostępnych dla, jak to na wstępnie podkreśliłem, całkowicie nowych w temacie graczy.
6. Pełnoprawne Final Fantasy
Zdecydowana większość graczy urodzonych w latach osiemdziesiątych lub na początku dziewięćdziesiątych darzy ogromnym sentymentem odsłony serii Final Fantasy znane z PSOne, ze szczególnym uwzględnieniem genialnego FF VII. Wielu z nas dałoby sobie uciąć rękę za pełnoprawny remake tej odsłony na dowolną konsolę (pewnie niejeden wierny klient Sony z powodu TAKIEGO tytułu byłby nawet gotów kupić sprzęt Microsoftu). Niestety, przedstawiciele Square Enix przy każdej możliwej okazji zabijają nadzieje graczy z całego świata na zrealizowanie takiego projektu. Na Vitę zostanie wypuszczona za to dopieszczona wersja Final Fantasy X oraz X-2, ale one akurat pasują do wywodu z poprzedniego miejsca Rankera, więc nie będę się powtarzał. Jestem za to w stanie wyobrazić sobie, że zubożona względem next genów (ale jedynie pod względem graficznym) wersja kolejnej pełnoprawnej odsłony serii zostanie wypuszczona na PS Vita. Na podstawie niedawno opublikowanych raportów finansowych można wywnioskować, że Square Enix znajduje się w przeciętnej lub wręcz słabej sytuacji finansowej. Vita ma ogromną zaletę, jest bowiem zdaniem wielu specjalistów sprzętem, na który łatwo się programuje. Także bossowie japońskiego giganta z czysto ekonomicznego punktu widzenia nie powinni tego typu okazji na dodatkowy zarobek odpuścić. Nie wspominając o tym, że przykład Persona 4 Golden pokazuje, że na wysokiej jakości dorosłe gry jRPG jest wciąż zbyt, także wśród graczy handheldowych.
5. The Elder Scrolls
Mam pełną świadomość, że w tym punkcie najbardziej popuściłem wodze fantazji. Jednakże nie mogłem sobie jako wielki fan zachodnich gier RPG odpuścić tego małego „koncertu życzeń”. Ekskluzywna gra na 40+ godzin, oferująca wspaniałą przygodę w klasycznym świecie fantasy, byłaby dla wielu starszych graczy mocnym argumentem na korzyść Vity. Od strony technicznej też nie wydaje mi się to niemożliwe do realizacji, ponieważ pozycje od Bethesdy nigdy nie wyznaczały na konsolach stacjonarnych najwyższych standardów jakości oprawy graficznej. No i przygotowanie wersji na Vitę nie stanowiłoby (chyba) dla programistów tak ogromnego problemu, jak edycje na PS3. Patrząc na temat szerzej, to nie musiałaby to być koniecznie seria TES. Równie dobrze Vicie pomogłaby kolejna odsłona lub spin-off Dragon’s Dogma czy pozycja nawiązująca do któregoś z uniwersów Dungeons & Dragons. Najważniejsze, aby była to gra nie poszatkowana, jak Soul Sacrifice i niekoniecznie tak hardkorowo trudna, jak Monster Hunter, ale pozycja oferująca możliwie otwarty świat, pełen interesujących NPCów, nieszablonowych questów i oczywiście, fantastycznych przeciwników. Oj tak, odpłynąłem. Ale to byłoby coś pięknego, nieprawdaż?
4. Platformówki 3D
Platformówki umierają, szczególnie te trójwymiarowe, bo gry 2D jako tako trzymają się jeszcze w dystrybucji cyfrowej oraz szeroko rozumianych pozycjach indie (bo ich przygotowanie jest często tańsze od pozycji 3D). Ostatnim mocnym bastionem tego gatunku zdają się konsole Nintendo, w szczególności 3DS, który otrzymał wsparcie w postaci chociażby doskonałego Super Mario 3D Land. Na PSP pojawiło się kilka perełek z tego gatunku, m.in. Daxter oraz Ratchett & Clank: Size Matters. Obie wspomniane pozycje sprzedały się w około 4 milionach egzemplarzy, co stanowiło wynik więcej niż pozytywny. Od zawsze współczynnik graczy młodszych był w przypadku konsol przenośnych wyższy niż przy sprzętach stacjonarnych. Sony i deweloperzy 3rd party muszą więc zacząć myśleć także o potrzebach klientów łapiących się pod PEGI 3 lub 7. Oni wciąż bardzo lubią platformówki, ale nie te hardkorowe, zawierające w sobie szereg elementów innych gatunków, jak wydane ostatnio Guacamelee (tak, wiem że jest to bardziej metroidvania niż czysty platformer, ale ze świeżych tytułów nie znalazłem lepszego porównania), ale bliższe klasycznym pozycjom, jak Jak&Daxter czy Mario 64. Sam też z przyjemnością poszarpałbym w tego typu grę w trakcie podróży samolotem/pociągiem. Czekam więc na ruch Sony w tym kierunku.
3. Pełnoprawny Battlefield lub Call of Duty
Przemysł gier wideo pozycjami FPS stoi. Nie jest to może tak widoczne jak w pierwszych latach po premierze Call of Duty 4: Modern Warfare, ale wciąż znaczna część pozycji okupujących czołowe miejsce na listach bestsellerów to strzelanki z widokiem z oczu. Jedną z największych wad konstrukcyjnych PSP był brak drugiego analoga, przez co komfortowe granie na tej platformie w FPSy było praktycznie niemożliwe. Inżynierowie z Sony naprawili na szczęście swój błąd, gdy przygotowywali projekt PS Vita. Wszyscy spodziewaliśmy się wówczas zalewu gier z tego gatunku na najnowszym dziecku japońskiego koncernu. W rzeczywistości otrzymaliśmy przeciętne Resistance: Burning Skies oraz stanowiące żenujący skok na kasę Call of Duty: Black Ops Declassified. Sytuację powinien poprawić planowany na jesień Killzone: Najemnik, który słabą grą po prostu nie ma prawa się okazać. Jest to jednak tylko jedna gra. Wydaje się, że aby pomóc Vicie, Sony powinno zaproponować jaką formę partnerstwa albo EA albo Activision, aby studia developerskie podlegające jednemu z tych wielkich wydawców przygotowały jakościową pozycję z którejś z flagowych serii. Może to być nawet port odsłony z PS3/PS4, byleby nie zubożony pod względem zawartości. Filmowy singiel oraz uzależniający multiplayer dla 8, 16 czy 32 graczy na dużych mapach, w którego można grać siedząc na urlopie w kawiarni/hotelu z hotspotem brzmi bardzo interesująco, nieprawdaż?
2. Grand Theft Auto
Strzał najbardziej oczywisty z oczywistych. GTA: Liberty City Stories jest zdecydowanie najlepiej sprzedającym się tytułem w historii PSP. Od premiery w 2005 roku do dziś sprzedało się prawie 7,5 miliona kopii tej gry, co stanowi wynik nieosiągalny dla wielu topowych pozycji AAA wydawanych na PS3. Vice City Stories też było ogromnym hitem, a Chinatown Wars w wersji na kieszonsolkę Sony było dużo bardziej popularne niż jego pierwotna edycja na NDSa (mimo, że wersja na sprzęt Nintendo była ciekawsza, m.in. dzięki wykorzystaniu ekranu dotykowego). Seria GTA jest związana od lat z kolejnymi konsolami Sony i nie przypominam sobie gry, która nie byłaby dużym lub bardzo dużym sukcesem. Problemem, który pojawia się w tym kontekście jest fakt, iż Rockstar rzadko pracuje nad więcej niż kilkoma tytułami na raz, a obecnie kończy prace przy GTA V, gdzieniegdzie da się słyszeć plotki na temat kontynuacji Red Dead Redemption, no i trudno sobie wyobrazić, że w produkcji nie znajdują się jakieś hity na PS4 i nowego Xboxa. Jedynym racjonalnym krokiem wydaje się więc przygotowanie projektu, który z jednej strony nie pochłonąłby dużego budżety i znacznych mocy produkcyjnych, a z drugiej strony prezentowałby typową dla gier R* wysoką jakość. Dlaczego więc nie wykorzystać lokacji zrobionych już na potrzeby GTA V i zaoferować graczom nową opowieść, ale zlokalizowaną w tych samych miastach? Episodes from Liberty City były przecież fajne, a tam również zastosowano recykling na dużą skalę. Należałoby tylko uniknąć pułapek znanych z Assassin's Creed III: Liberation, gdzie formuła i otoczka zabawy była niby taka sama, jak w odsłonach z PS3, ale sama rozgrywka znacznie nudniejsza.
1. Bioshock Vita
Bioshock na PS Vita. Gra widmo, to najdelikatniejsze określenie. Logo tej doskonałej serii pojawiło się już na pierwszych oficjalnych materiałach promujących handhelda. Później w temacie zapadła cisza, a szychy z 2K Games naciskane przez dociekliwych dziennikarzy udzielały wymijających odpowiedzi. Errica Denning, PR Manager tej firmy, z którą miałem przyjemność rozmawiać przy okazji ogrywania wersji preview Bioshock: Infinite też wiele nowego do tematu nie wniosła. Stwierdziła jedynie, że Bioshock na Vitę nigdy nie został oficjalnie zapowiedziany, a wspomniana obecność logo była jedynie pokazaniem intencji 2K i Kena Levine. Ojciec serii idzie trochę dalej w swoich deklaracjach, twierdząc, że jest gotów przystąpić bez zbędnej zwłoki do prac nad kolejną odsłoną i czeka jedynie na to, aby „panowie w garniturach się dogadali”. Wszystkie trzy odsłony Bioshocka były pozycjami bardzo dobrymi lub wybitnymi. Choć Infinite cierpiał na pewne wady, które przeszkadzały części graczy (opisałem je w felietonie kilka tygodni temu), to niezaprzeczalnie oferował długą na dzisiejsze standardy kampanię, w ramach której opowiedziano doskonałą historię o życiu, decyzjach, wierze, rodzinie i innych ważnych tematach. Port Infinite nie miałby większego sensu, bo to zbyt świeża produkcja. Za to nowa epicka opowieść osadzona w tym uniwersum, zapewne na terenie kolejnej dopieszczonej pod względem designu antyutopii, brzmi doskonale. [Mikołaj]
Przeczytaj również
Komentarze (41)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych