Reklama
Retrogranie: Mortal Kombat Trilogy (PSOne)

Retrogranie: Mortal Kombat Trilogy (PSOne)

[email protected] | 30.05.2013, 10:00

Seria Mortal Kombat jest znana chyba przez każdego fana gier, obojętnie czy na karku ma 15 lat czy zbliża się do 30-stki. Dzieło stworzone przez Eda Boona i Johna Tobiasa było czymś przełomowym. Wykorzystanie digitalizowanych postaci i w ten sposób umieszczenie ich w grze, wszechobecna, nie do podrobienia brutalność oraz niesamowicie interesujące kreacje wojowników.

Późniejszy film (bardzo dobry jak na standardy ekranizacji gier) jeszcze bardziej umocnił pozycję pojedynku o Ziemię wśród wielu bijatyk. Kolejne odsłony lekko rozwijały system walki i poszerzały repertuar dostępnych postaci, czasami w mniej wymyślny sposób – po prostu klonując kogoś i zmieniając mu kolory, ale i tak w pewnym momencie całość dotarła do jednej produkcji, która dla fanów PlayStation była chyba tą ostateczną.

Dalsza część tekstu pod wideo

mk trilogy cover

Mortal Kombat Trilogy w wersji na PlayStation na rynku pojawiło się 6 grudnia 1996 roku. Dostępne były także w późniejszym czasie wydania na Nintendo64, PC-ta, Segę Saturn oraz wybryk w postaci Game.com. Trilogy było ostatnią rewizją Mortal Kombat 3 po wydaniu Ultimate Mortal Kombat 3, toteż w grze pojawili się wszyscy obecni do tej pory bohaterowie sagi. Łącznie dało nam to aż 32 zawodników plus pięciu ukrytych (Chameleon i przeniesiona część postaci z MK i MK II), co było przewagą nad najbardziej krytykowaną wersją na N64. Skupmy się chwilkę na wersji, która będąc na cartridge'u przyjęła najwięcej krytyki. Mimo tego, że w niektórych aspektach była lepsza (część plansz została poddana liftingowi), a nawet bogatsza (nowa plansza i ekskluzywny tryb 3 na 3) to ograniczenie zawodników do 30, wyraźnie słabsza jakość dźwięków i muzyki przełożyły się na to, że posiadacze N64 mogli czuć się najgorszej ze wszystkich. Wróćmy jednak do wersji na PlayStation.

 

 

Ta w początkowej wersji roiła się od wszelakich błędów i nieskończonych kombinacji, które był stopniowo odkrywane. I tak jak w dzisiejszych czasach można wszystko skorygować łatką, tak wtedy po wypuszczeniu gry na rynek nie było opcji zmiany. Dlatego łącznie dostępne były aż trzy rewizje, z których za te ostateczne i najbardziej wolne od błędów uznaje się amerykańską Greatest Hits oraz europejską Platinum. Co ciekawe, w wersji na PSOne, Shang Tsung nigdy nie pojawił się w drabince Choose Your Destiny. Dlaczego? Powodem były ogromne opóźnienia w trakcie jego przemiany w dowolnego zawodnika. PlayStation było w stanie wczytać do pamięci tylko dwie dodatkowe przemiany, reszta była doczytywana z płyty, co przy wolnym czasie wyszukiwania było zmorą, o czym zapewne wielu z was pamięta gdy grało Shangiem lub walczyło przeciwko niemu. Wydanie na szaraka było także zubożone względem wersji na automaty jeśli się brało pod uwagę muzykę. Ta przy portowaniu została downsamplowana do 44,1 khz (z 48) co poskutkowało zwolnieniem tempa i tonacji.

mkt roster

Mimo tych braków, Trilogy dla wielu było najlepszą z wszystkich odsłon. Midway pierwszy raz w serii uwzględniło pasek Agresora, który ładował się w trakcie walki. Gdy wykonując ciosy wreszcie zapełniliśmy go, wtedy nasz zawodnik stawał się szybszy, silniejszy oraz towarzyszyła mu lekka poświata i zostawiał za sobą ślad. Do ciosów kończących dołączyły brutality, które jak nazwa wskazuje – było najbrutalniejszymi kombinacjami Jednak ich prezentacja mogła pozostawiać wiele do życzenia. Po wbiciu kombinacji składającej się z 11 ciosów. Efektem tego było rozsadzenie przeciwnika na kilka kończyn, ze dwa torsy i nadmiar innych kości. Niestety, wszystkie postaci wykonywały to identycznie więc uciecha z wykorzystywania tego nie była zbyt duża. Sami zawodnicy także przeszli większy lub mniejszy lifting w postaci zmiany niektórych ciosów, wyrzucenia innych czy odcięcia się od starszych części. Wybrane plansze miały za to możliwość przejścia „w górę” i tak chociażby z The Soul Chamber mogliśmy uppercutem wybić przeciwnika do The Balcony ewentualnie ze stacji metra na ulice. Zabieg całkiem fajny i szkoda, że tak mało wykorzystany.

 

 

Na koniec została historia, która (nie)stety jest taka sama jak w Mortal Kombat 3. Nowy mistrz – Liu Kang i reszta śmiertelników musi stawić czoła Shao Khanowi i wskrzeszonej królowej Sindel. Ten zabieg łamiący pradawne zasady Mortal Kombat spotkał się z oburzeniem, którym Khan się nie przejął. Wciągnięcie Ziemian w turniej było przykrywką inwazji na Błękitną Planetę, więc MK Trilogy było zamknięciem klamry pierwszych trzech odsłon, nie dodając nic od siebie. Historia kontynuowana miała być w Mortal Kombat 4, które zapowiadane było w wersji na PSOne. A jak wiemy z historii – przesiadka w trzeci wymiar nie przyniosła zbyt wiele dobrego tej serii.

cropper