Cyfraki: Crysis (PS3)
Kolejnym cyfrakiem, który zawitał do naszego cyklu jest gra, która najpierw stanowiła dumę pecetowców i której twórcy zarzekali się, że żadna konsola jej nie pociągnie. Mimo to cztery lata po premierze pojawiła się cichaczem na PS Store w wersji PS3.
, bo o nim mowa, był drugą produkcją w historii, wówczas jeszcze będąca na dorobku Crytek Studios. Pierwsza to Far Cry z 2004 roku (którego wersję HD na PS Store tak na marginesie niedawno wydał Ubisoft), który był ogromnym sukcesem finansowym, a zarazem doskonałym demem technologicznym autorskiego silnika studia. Zdecydowano wtedy o przygotowaniu nowej wersji silnika, która stanowiłaby pokaz mocy ówczesnych pecetów.
Efektem tych prac był właśnie wydany w 2007 roku Crysis. Ta strzelanina FPS według pecetowych mediów cechowała się m.in. dość długą kampanią, rozbudowanym trybem multiplayer oraz… kosmicznymi wymaganiami sprzętowymi. Aby ją w ogóle zmusić do działania trzeba było mieć komputer przynajmniej dobrej klasy. Natomiast do osiągnięcia zapowiadanej przez developerów nowej jakości graficznej, zarazem zachowując przyzwoitą płynność, trzeba było dysponować maszyną rodem z centrali NASA, kosztującą kilkanaście tysięcy złotych.
Mimo że Crysis pojawił się na rynku w czasie, gdy potężna na owe czasy PS3, a także jej konkurent, Xbox 360, były już na rynku, to twórcy zarzekali się, że ich gra nigdy nie pojawi się na konsolach, bo konieczność dostosowania jej do słabszych maszyn wpłynęłoby w istotny sposób na przyjemność czerpaną z zabawy. Pieniądze wydawcy, czyli EA, okazały się jednak mocniejszym argumentem od PC gaming master race i Crysis ostatecznie na PS3 wyszedł w 2011 roku, 7 miesięcy po premierze kontynuacji na wszystkie ważne platformy.
Skoro tyle miejsce poświęciłem na oprawę wizualną oryginału to porównajmy ten element edycji konsolowej z wersją PC. Oczywiście, pewne cięcia się pojawiły. Brakuje porządnie działającego na PC antyaliasingu, zmniejszono też szczegółowość elementów widocznych w oddali. Grze zdarza się też nieprzyjemnie chrupnąć w momentach większej rozwałki. Poza tym jednak w budżetowej cenie dostajemy tytuł nie odstający wyglądem, a w wielu miejscach nawet ciekawszy pod względem graficznym od sequela. Szczególnie rzuca się w oczy mniejsze rozmycie obiektów w omawianej odsłonie. Środowiska, w których przyjdzie nam działać, cechuje też spora liczba detali, dobrze wyglądająca woda oraz ogólnie silna iluzja przebywania na tropikalnej wysepce, potęgowana przez bogatą florę i faunę.
Uff, wszelkie technikalia mamy już za sobą, przejdźmy do rozgrywki. Rzecz dzieje się na Ziemi bliskiej przyszłości, konkretnie roku 2019. Nasz bohater jest członkiem specjalnej ekipy komandosów, która ma za zadanie zbadać co wydarzyło się na wyspie na Morzu Południowochińskim, jaki los spotkał pracujących tam naukowców i, w miarę możliwości, zapobiec infiltracji terenu przez wojska Korei Północnej. Fabuła może nie jest najwyższych lotów, ale kilka scen zostało dobrze zagranych, a całkowita zmiana środowiska działania mniej więcej w połowie kampanii pozytywnie zaskakuje. Dodatkowo pomagają aktorzy ogrywający główne role, którzy starają się naprawdę wczuć w twardych komandosów postawionych w sytuacji znacznie trudniejszej niż te, do których ich szkolono.
Największą zaletą rozgrywki w Crysis jest jednak spora dawka swobody, jaką obdarzają nas autorzy. Poziomy są rozległe, praktycznie pozbawione sztucznych barier. Każde zadanie możemy wykonać zarówno po cichu, jak i w stylu „na Rambo”. Bardzo efektywne jest ponadto korzystanie z przedmiotów (nigdy nie spodziewałem się, że rzucone we wroga kartony mogą być tak zabójcze… nie, nie będzie żartu o Hance) oraz pojazdów. Swoboda jest tak daleko idąca, że nawet misje, które zostały w teorii stworzone do zaliczenia w czołgu czy jeepie, da się zrobić z buta, kryjąc się po krzakach i eliminując strażników.
W obu stylach działania, cichym i głośnym, w widoczny sposób pomaga nanokombinezon i jego cztery tryby działania. Gdy dość szybko regenerujący się pasek energii jest choć w części zapełniony możemy używać urządzeń maskujących, tarczy energetycznej czy też wzmacniania skoków i ciosów wręcz. Mnie więcej satysfakcji sprawiało czyszczenie obozów wrota za pomocą tej pierwszej i ostatniej opcji, ale nie będę zdziwiony, gdy wielu z Was bardziej spodobają się otwarte konfrontacje. Szczególnie, że broni jest sporo do wyboru i możemy je w znacznym stopniu dostosowywać do swoich potrzeb dzięki granatnikom, tłumikom czy różnym rodzajom celowników.
Pomimo wycięcia z gry podobno najnudniejszego poziomu z PC, kampania spokojnie wystarcza na 8-10 godzin zabawy. Dodatkowo można sobie ją wydłużyć wybierając jeden z kilku wyższych poziomów trudności i wykonując zadania poboczne, polegające głównie na zbieraniu istotnych dla wywiadu USA przedmiotów lub wysadzaniu obiektów wrogiej armii. W ten sposób można sobie dołożyć 2-3 godziny z padem w ręku.
Niestety w skonsumowanej przeze mnie ze smakiem beczce miodu znalazła się solidna chochla dziegciu. Składają się na nią dwa podstawowe elementy. W drugiej połowie kampanii zarówno scenariusz, jak i rozgrywka zaczynają się trochę rozjeżdżać. Tak jak chwaliłem samą zmianą otoczenia, bo odmieniona część wyspy robi naprawdę spore wrażenie, tak zmuszanie grającego w co najmniej kilku momentach do stosowania wyłącznie rozwiązań siłowych nie przypadło mi do gustu. Ponadto z Crysisa wyparował cały komponent wieloosobowy, który na PC przykuł sporą grupę graczy na wiele miesięcy.
W mojej opinii pierwszy Crysis to znacznie lepsza propozycja od wydanego na konsolach w pierwszej kolejności Crysis 2. Choć rozgrywka wygląda podobnie, to fakt, że kosmici pojawiają się tu w aktywnej roli znacznie później połączony ze znacznie rozleglejszym i umożliwiającymi więcej taktycznych manewrów poziomami przemawiają na korzyść opisywanego przeze mnie cyfraka. Jedynie fani rozgrywki wieloosobowej powinni się trzymać z daleka z powodu braku jakiejkolwiek formy zabawy, która mogłaby ich zainteresować, czy to kooperacji czy rywalizacji. Pozostali powinni rozważyć zakup, a jeśli odstraszy ich cena to z mojej obserwacji wynika, że tytuł dość regularnie pojawia się w promocjach. Sam kupiłem go za pół ceny jakoś w 2012 roku, więc może taka okazja zdarzy się kolejny raz?
ZALETY: sporych rozmiarów poziomy, znaczna swoboda działania, zróżnicowanie rozgrywki, nanokombinezon, dobry voice acting
WADY: cięcia w oprawie graficznej, słabsza druga połowa gry, brak multiplayera
WERDYKT: 7+
CENA: 79 zł
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych