O co chodzi z czarownicami z Salem?

O co chodzi z czarownicami z Salem?

Bartek Wiak | 05.06.2014, 15:43

Każdy z nas zna straszne opowieści, w których pojawia się motyw złej wiedźmy/czarownicy. Nie do końca jest on zgodny z prawdą, bo i jak można uznać magiczne elementy za prawdziwe, ale skądś musiał się wziąć. W słuchanych lub czytanych opowieściach często natrafia się na “Kobiety z Salem”, kim były? Skąd się wzięły? Czy naprawdę miały “moc”?

Zacznijmy od tego, że powinniśmy używać sformułowania “czarownica”. Określenie “wiedźma” pochodzi z przedchrześcijańskich czasów i przez naprawdę długi, długi czas nie miało pejoratywnego wydźwięku. Ten tytuł nadawano mądrym kobietom, znającym się na zielarstwie, do których często przychodzono po rady. Był to czas kiedy “wiedźma” nie wywoływała w tłumie uczucia strachu, agresji, czy niezrozumienia, a budziła szacunek. Wszystko zmieniło się wraz z ekspansją chrześcijaństwa i walką jaką kościół wytoczył pogańskim zwyczajom. Zaczęto posądzać wiedźmy o wykorzystywanie czarnej magii i mylono je z czarownicami. Dla przypomnienia, raz jeszcze: tą złą, snującą podłe i niegodziwe plany oraz pałającą się czarną magią nazywamy “czarownicą”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Skąd wziął się ten lubiany przez bajarzy motyw “czarownic z salem”? To raczej mało prawdopodobne by istniały one naprawdę? Cóż, nie zabłysnę jeśli napiszę, że wszystko zaczęło się w Salem, a dokładniej w Salem Village (dzisiejsze tereny Danvers), oraz Salem Town (obecne Salem) tereny te znajdują się w USA w stanie Massachusetts. Całość rozpoczęła się na przełomie lat 1691/1692, kiedy to “zarejestrowano” pierwszą aktywność domniemanych czarownic. Córka tamtejszego pastora - Betty Parris, wraz z kuzynką Abigail Williams zaczęły cierpieć na częste napady drgawek, winą za to obarczyły trzy, zamieszkujące Salem kobiety - żebraczkę Sarę Goods, starą kobietę Sarę Osborne i murzyńską niewolnicę, Titubę. Niedługo później podobne objawy dostrzeżono u innych mieszkańców miasta. Niewiele trzeba wtedy było, by wylądować w więzieniu. W tym wypadku wystarczyło oskarżenie 9 i 11 letnich dzieci. Ludzie mieli jednak dość rozsądku, by nie skazywać kogoś na śmierć mając tak słabe dowody ich zbrodni. 

 

W 1692 William Phips ustanowił sąd, który miał rozwiązać sprawę czarownic. Niestety, nic nie było tak łatwe jak się wydaje. Za każdym razem gdy któraś z trzech domniemanych sprawczyń pojawiała się w miejscu publicznym, osoby “przeklęte” zaczynały tarzać się na ziemi z bólu. Nie wiadomo, czym kobiety tak zaszły za skórę młodym dziewczynkom, ale wiadomo, że postanowiły brać udział w tej szopce. Murzynka Tituba nie tylko przyznała się do winy, ale wskazała nazwiska kolejnych osób parających się magią, w sumie było tego z 80 osób. Później odbył się proces, opierający się na bardzo prostej zasadzie: każdy kto przyznał się do bycia czarownicą uchodził z życiem. Pomiędzy 10, a 19 października 1692 roku zabito 20 osób głównie były to starsze kobiety, jednak pojawił się również pastor, który sprzeciwił się aresztowaniu domniemanych sług szatana oraz starszy mężczyzna, którego zgnieciono wielkimi kamieniami. Całość zakończyła się w 1693 roku, ale nad Salem zawisła już krwawa przywieszka.

Skąd jednak te wszystkie opowieści o potężnej czarnej magii? Przypuszczalnie zawdzięczamy je sposobowi w jaki udowadniano czarownicom winę. Sąd w Salem miał swoje “sprawdzone” sposoby. Jeden z testów zakładał przygotowanie specjalnego ciasta z mąki żytniej i siuśków jednej z ofiar. Taki smakołyk podsuwano do spożycia psu, a sprawczyni powinna w tym momencie wić się z bólu. Czarownica przeklinając swoje ofiary “wysłała im swoje cząstki”. Dlatego w momencie gdy “cząstki” wraz z moczem przerobiono na ciało stałe można było czarownicę zranić. Oczywiście, w praktyce po prostu dźgano biedną ofiarę, by tak krzyczała w dobrym momencie. Inny test dotyczył brodawek, które na dobrą sprawę ma każdy z nas. Jeśli przekłuć taką, a “pacjent” nic nie poczuje oznacza to, że jest złym i niedobrym użytkownikiem czarnej magii i trzeba go zabić. Czasem by kogoś skazać na śmierć wcale nie trzeba było przeprowadzać testów. Wystarczyły dowody odnalezione w domu “sprawczyni”. Na tej bardzo długiej liście przedmiotów zakazanych można znaleźć rzeczy faktycznie podejrzane jak np. książki o czytaniu z dłoni, czy o horoskopach, ale były tam też rzeczy bardzo głupie: szpiczasta czapka, gadający kot i latająca miotła. Chyba nie muszę pisać jak sprawdzano czy te elementy są prawdziwe? Nie sprawdzano. 

Zdecydowanie najtrudniejszym do przeprowadzenia testem był “test na dotyk”. Jeśli osoba zarażona po dotknięciu przez czarownicę przestanie się krztusić, a drgawki znikną to jest to dowód na obecność czarnej magii w życiu oskarżonej. Inne ofiary zmuszano do mówienia poprzez podtapianie lub miażdżenie. Jest jednak jeszcze jeden niezwykle interesujący test. Czarownicy wiązano ręce i nogi i doczepiano do niej ciężki kamień, a następnie wrzucano do wody. Jeśli zdoła przetrwać jest czarownicą, jeśli zginie była człowiekiem. Całkiem fair, co nie?

Polowanie na czarownice miało zasięg globalny co pozwoliło wszelakim artystom wykorzystać ten motyw w swoich dziełach. Na tej podstawie powstały książki, filmy, obrazy, a nawet gry wideo. Zawsze jednak gdy mowa o tych najpotężniejszych czarownicach, pojawia się nazwa Salem. Wszystko dlatego, że mieszkańcy tych okolic przecierpieli najwięcej w krótkim okresie. To trochę tak jak z wypadkami, o których wspominają w wiadomościach. W samej Polsce dziennie w wypadkach drogowych ginie średnio 15 osób, a 150 zostaje rannych. Jednak by wspomniano o tobie w wieczornym wydaniu wiadomości musisz mieć wypadek, w którym na raz zginie 15 osób. Podobnie miały czarownice. Zabijano je wszędzie i przez długi czas, ale rzadko były to masówki. Szkoda tylko, że Salem nie było jakimś nad wyraz specjalnym miejscem. Nie znaleziono dowodów wskazujących by miasteczko miało być gniazdem jakiegoś okultystycznego zgrupowania. Wszystko co udało się zdobyć, to pojedyncze książki o astronomii, anatomii i zielarstwie, czasem przewinęła się jakaś laleczka voodoo, ale kto ich wtedy nie miał?

Motyw czarownic i przeklętego Salem odnalazł się również w świecie gier wideo, czego przykładem może być . Akcja gry przeniesiona została do tego tajemniczego miejsca, pełnego mistycyzmu i duchów. Jestem również przekonany, że spotkaliście się kiedyś z “łowcami czarownic”. Zawód ten wywodzi się co prawda sprzed czasów Salem, bo już w 1486 roku wydano najsławniejszy podręcznik o nazwie “Młot na czarownice” (Malleus Maleficarum), mający służyć każdemu młodemu łowcy w jego polowaniach. We współczesnych grach zrobiono z tego całkiem niezłą umiejętność postaci w grach typu RPG, z którą możemy się spotkać w osławionym , gdzie walczymy Krzyżowcem za pomocą Błogosławionych Młotów z siłami nieczystymi, do których zaliczamy również oddane czarnej magii czarownice.

 

Bartek Wiak Strona autora
cropper