Felieton: Sony, ucz się od Microsoftu
Niektórzy powiedzą, że redaktorzy tego portalu to fanboje pierwszego sortu, którzy gdyby mogli, kupiliby papier toaletowy z nadrukowanymi symbolami pada, jednak każdy trzeźwo myślący człowiek jest w stanie zauważyć wady swojego ulubionego sprzętu lub marki. Nie inaczej jest w przypadku Sony, które w ciągu ostatniego tygodnia zdziwiło mnie co najmniej dwukrotnie i pokazało, że Microsoft w niektórych kwestiach myśli znacznie trzeźwiej.
Dokładnie tydzień temu odbył się pierwszy nieoficjalny zlot naszego portalu – w Rybnickim GamePubie spotkało się paru zapaleńców, których można było skojarzyć z ksywek w komentarzach. Na pomysł wpadł Hantos, a ja go podchwyciłem i tak mogliśmy zamienić na żywo parę zdań. Nie zabrakło również części redakcji, którą godnie reprezentował Paweł, Krzysiek i ja. Nieco ironicznie, zlot PSSite odbył się w miejscu, gdzie oficjalnie nie można wystawić konsol Sony. Po krótkiej pogawędce z właścicielem, okazało się, że aby móc zamontować w pubie konsolę Sony, należy uiścić opłatę miesięczną w wysokości 2 tysięcy złotych od jednej konsoli. Interes nieopłacalny, zważywszy że Microsoft nie narzuca żadnych ograniczeń i nie wymaga żadnych opłat za eksponowanie w miejscu publicznym produktów sygnowanych marką Xbox.
Dlatego we wszelakich pubach/centrach gier/salonach z automatami i mniejszymi lub większymi placówkami z grami, gdzie partyjka w lub jest jedynie dodatkiem do złocistego trunku królują Xboksy 360 i Xboksy One. Podobną politykę stosuje Nintendo, więc za posiadanie i udostępnianie do publicznego użytku Wii czy WiiU pub nie płaci ani grosza. Najwidoczniej Microsoft i Nintendo rozumieją, że dla nich to darmowa reklama i prezentacja możliwości sprzętu w przyjaznej i bardzo luźnej atmosferze. Niestety Sony uparcie trzyma się polityki, że konsole PlayStation to domowe centra rozrywki i nie zezwalają na umieszczanie ich w wyżej wymienionych placówkach. Dlaczego w tej kwestii zatrzymano się w epoce kamienia łupanego? Tego nie wie nikt.
Wysłałem zapytanie do przedstawiciela SCEP w Polsce, dopytując czy w dobie PS4 zmieni się coś w polityce firmy – niestety otrzymałem standardową odpowiedź – „PlayStation to sprzęt użytku domowego”. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć dlaczego jest tak, a nie inaczej, ale z korporacją nie wygram i nie mam zamiaru tłumaczyć jak dużą część potencjalnych klientów nie tyle tracą, co na własne życzenie ograniczają. PlayStation to marka głęboko zakorzeniona w polskiej historii, taka z tradycją i tysiącami pozytywnych wspomnień. Moje najlepsze lata grania to setki godzin przegrane w Tekkena i Pro Evolution Soccer u znajomego, do którego biegałem parę razy w tygodniu, gdzie bez przerwy graliśmy od 16 do 22. Na myśl, że nie mogę tego powtórzyć w pubie, w gronie znajomych, zasiadając na jednej kanapie i patrząc na ich twarze kiedy wygrywają lub sromotnie przegrywają, robi mi się po prostu smutno. Ciekaw jestem jak wiele trzeba, by firma choć rozważyła opcję zmiany procedur i przemyślała czy jest to opłacalne posunięcie. Może w ten sposób działają centra na całym świecie i nasz SCEP ma związane ręce? A może jest to pokrętny sposób na budowanie w oczach klientów przeświadczenia, że PlayStation to marka ekskluzywna, której nie można zobaczyć byle gdzie? Nie wiem, nie orientuję się, a tak w ogóle to zarobiony jestem.
Drugie zaskoczenie spotkało mnie, kiedy zobaczyłem jak będą wyglądać ceny gier w cyfrowej dystrybucji, które proponuje polskim klientom Microsoft. W tej kwestii gigant z Redmond dosłownie miażdży PlayStation. Co powiecie na , które w polskim PlayStation Store kosztuje 249 zł, a Microsoft życzy sobie za tę samą grę 169,99? Toż to 79 zł różnicy! Ale to nie koniec:
- [289 zł], Xbox One [169,99 zł]
- [269 zł], Xbox One [169,99]
To zaledwie początek wyliczanki, jednak szybka wycieczka po sklepiku największego rywala Sony i zauważamy, że produkcje AAA są zazwyczaj o kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych tańsze, podczas gdy produkcje mniejsze również prezentują niższe o około 10-15 zł ceny. Pytanie brzmi, czy Microsoft stosuje tutaj promocję na wprowadzenie konsoli do Polski, a może ten trend utrzyma się jeszcze przez parę miesięcy po premierze. Jeśli będą to stałe dostosowania cen cyfrowej dystrybucji do możliwości polskiego konsumenta, to bardzo chętnie nabyłbym parę dobrych gier w cenie niższej lub identycznej z pudełkową. Nowe można kupić za 169 zł, jednak wyłącznie w pudełku. A co z ludźmi, którzy tak jak ja, wolą sobie ściągnąć wersję cyfrową bez wychodzenia z domu? Sony pewnie bierze pod uwagę znaną metodę zakupu tytułów z PlayStation Store w dwie osoby, które zrzucając się na konkretną grę mogą zubożeć jedynie o połowę jej faktycznej ceny.
Oczywiście wymaga to gimnastykowania i nie do końca jest zgodne z regulaminem, ale ten proceder jest nagminnie wykorzystywany i na aukcjach lub portalach zezwalających na wymiany gier można spotkać sporo ofert sprzedaży kont lub slotu na ich pobranie, po czym dostęp ten zostaje odebrany, a my po zmianie dysku/awarii konsoli lub po prostu po usunięciu tytułu z dysku tracimy możliwość grania o ile drugą stroną transakcji był przypadkowy Pan Mietek.
Nawet biorąc pod uwagę taką możliwość, wywindowanie ceny gier w cyfrowej dystrybucji to strzał w serce dla każdego, kto chce uczciwie grać bez potrzeby kupowania fizycznych egzemplarzy gier, po które często musi się wybrać do sklepu lub czekać od rana na kuriera. Ludzie cenią sobie wygodę cyfry, kiedy wystarczy parę kliknięć, kwota pobrana z konta, gra dodana do kolejki i w zależności od szybkości łącza można już grać. Oczywiście jest to rozwiązanie wykluczająca tych z wolnym Internetem lub posiadających limity danych, jednak liczby nie kłamią – z roku na rok kupujemy coraz więcej cyfrowo, głównie na wyprzedażach. Od lat wiadomo, że firmy stosują przelicznik 1 dolar = 1 euro, a polskie ceny są wyliczane z cen w euro, jednak jest to dla nas co najmniej krzywdzące. Dlatego tym bardziej ciekawi mnie polityka Microsoftu, które albo woli sprzedać w Polsce więcej gier po niższej cenie lub chce po prostu nałapać klientów oferując wszelkiej maści promocje. W obu przypadkach korzyści czerpią obie strony – my gramy taniej, firma patrzy na rosnące słupki. W obecnej rozpisce cen dla tytułów premierowych, które łapią się do kategorii AAA, na nowe pozycje w PlayStation Store mogą sobie pozwolić chyba tylko ludzie, zarabiający grubo powyżej średniej krajowej, chyba, że dochodzą do nich Ci, którzy kupują rzadziej niż jeden tytuł na kwartał.
Czy naprawdę nic nie można zrobić z wysokimi cenami gier w PlayStation Network? Czy nadużycia użytkowników PS3 i PS4 spowodowały sztuczne zawyżanie cen, skoro wielu z nich i tak kupi ze znajomym za połowę tej kwoty? Jakiekolwiek tłumaczenie by zastosować, nie widzę tutaj pozytywnych aspektów ani dla gracza, ani dla Sony. Tutaj zdziwienie numer dwa i obietnica bacznego przyglądania się sprawie w przyszłości. Gdybym mógł zapłacić za cyfrową edycję 190 zł, które wymaga ode mnie sklep internetowy, to już dawno sięgałbym po kartę. Niestety kwota 259,99 zł mnie nie satysfakcjonuje, bo nawet pudełko kosztuje w Media Markt to koszt 229, 99 zł.
Kończąc te gorzkie żale, chciałbym dożyć czasów, gdzie we wszelkiej maści gamingowych pubach będę mógł pójść i spokojnie zagrać w Tekkena na ludzkim krzyżaku, a nie na abominacji, którą serwuje nam Microsoft, a następnie wrócić do domu i ściągnąć grę z cyfrowej dystrybucji w ludzkiej cenie. Może za paręnaście lat…
źródło niektórych danych: polygamia.pl
Przeczytaj również
Komentarze (89)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych