Driveclub - o grze oczami wyścigowego laika
Patrząc na to, co dzieje się aktualnie wokół Sony, Evolution Studios i samej gry Driveclub, zastanawiam się, czy ktokolwiek będzie w stanie potraktować moją opinię na temat tej gry na poważnie. Faktem jest, że miałem ponad 2 tygodnie na zapoznanie się z propozycją Sony w gatunku wyścigów. I robiłem to jako kompletny laik, osoba którą nie interesują samochody, a z gier wyścigowych woli kompletny arcade.
Tekst Jakuba powinien być idealną odpowiedzią na to, czy warto, dla osób uwielbiających wirtualne wyścigi. Ale wiem, że na Driveclub mogą skusić się osoby nie mające do czynienia za bardzo z wyścigami, lub takie, których skusi ładna grafika. Czy takie osoby będą miały tutaj czego szukać? Jeśli nie planują męczyć trybu dla wielu graczy – to jak najbardziej.
Zacznę właśnie od niego, gdyż jest to absolutnie najsłabszy punkt programu. Winne jest tutaj zarówno Evolution, jak i głupota ludzi. Jeśli nie planujecie grać w wieloosobowy tryb wyłącznie ze znajomymi z którymi jesteście w stanie ustalić zasady i się ich trzymać, to nie traćcie czasu na próby przejechania wyścigu z losowymi jednostkami. Ludzie się rozpychają, wjeżdżają w tył samochodu, spychają z drogi. W skrócie – zrobili sobie z tego Destruction Derby. Dlaczego winne Evolution? Bo wprowadzony w grze system kar jest bez sensu. Za wyjechanie poza trasę, kolizję z innym samochodem lub otoczeniem otrzymujemy ujemne punkty. Gdy zetniemy zakręt, zaliczymy dzwona lub uderzymy mocno w samochód – jesteśmy dodatkowo karani ograniczeniem prędkości na kilka sekund. Idiotyzmem jest to, że nawet jeśli ktoś w nas wjedzie i zepchnie z drogi, to i my i on otrzymujemy identyczną karę. Z tym, że on jedzie dalej, my kręcimy bączka lub jedziemy pod prąd. Głupotą także jest bardzo długi czas oczekiwania na wybór kolejnej playlisty stworzonej przez Evolution. I nie, na razie swoich wyścigów nie ułożycie. Głupota.
Największą frajdę czerpałem więc z trybu dla jednego gracza. Tak, tego o którym mówi się, że jest biedny i pozbawiony zawartości. Być może jako laik mam faktycznie mocno obniżone wymagania, ale samochodów dostępnych w grze jest w sam raz. Doskwiera brak jakichkolwiek „japończyków”, ale bardzo szybko zakochałem się w Ferrari, które prowadzi się dla mnie idealnie – zero poślizgów, zero tracenia panowania nad pojazdem. A nawet jeśli to jestem w stanie je opanować. Nie to co w kategorii najmocniejszych pojazdów. Te najsłabsze służą jako samouczek, podobnie jak pierwsze wyścigi w trybie pseudo-kariery. Poziom trudności rośnie w miarę równo i co zabawne – w samym końcu skacze, ale ani się człowiek nie obejrzy, a tu ostatnie zawody. W całości zamknięto trzy rodzaje przejazdów – próba czasowa, zwykły wyścig i drifting. Tego ostatniego przyznaję się bez bicia nie za bardzo jestem w stanie opanować, więc unikam jak ognia. Największą frajdę sprawia mi wybranie próby czasowej, włączenie upływu czasu x60 i kręcenie kółek na zamkniętych trasach tak, aż zlecą 24 godziny, a ja zaliczę zachód słońca, noc w której nic nie widzę oraz wschód przy którym oślepiony jestem promieniami słońca.
Tak, Driveclub jest bardzo ładnym tytułem. Nie widać tego ani na zrzutach, ani na filmikach z kompresją. Grę obładowano różnorakimi filtrami i efekt końcowy jest w stanie porazić każdego. Chociaż faktycznie, przejazd po Kanadzie czy w Indiach za dnia wrażenia raczej na nikim nie zrobi. Co innego Szkocja, Norwegia czy Chile nocą. Ogólnie uważam, że najlepiej dla gry byłoby gdyby wyścigi odbywały się nocą. Wtedy szanse zrobienia wrażenia by wzrosły. Tak jak ilość rozbić samochodów.
Ten pseudo arkejdowo-realistyczny styl jazdy odpowiada mi bardzo mocno. Nie ma tutaj kompletnej samowolki jak w serii Ridge Racer gdzie cały wyścig robił człowiek na drifcie pędząc prawie 400 km/h. Rozróżniam na tyle napęd na przednie, tylne i cztery koła, że sposób prowadzenia pojazdu faktycznie jest różny. Pamiętając jeszcze z pierwszego Gran Turismo, że przy RW ślizgamy tyłkiem auta jak szaleni – pilnowałem się mocno przy próbie wejścia w zakręt nie zwalniając. Ale i tak wylatywałem z trasy. Wystarczy najechać choć trochę kołami na żwir, a przyczepność ulotni się razem z perspektywą wygranej. Brak zniszczeń? Dla mnie problemu nie ma – nie pasują mi tutaj i popsuły by radość z jazdy. Największym plusem jest jednak poczucie pędu. Dawno w żadnej grze nie było tak dobrze odwzorowane. Pędząc 200 km/h czujemy, że faktycznie tyle mamy na blacie i mówię to przy widoku znad samochodu (inaczej nie bardzo potrafię jeździć).
Ale znowuż – nie jest idealnie. SI kierowców przyprawia o drgawki i ciężką cholerę. Nie dość, że jadą kompletnie po sznurku (chyba, że wylecą z trasy), to za nic w świecie mają nasz pojazd. Tak, wjeżdżają w tyłki, spychają bokiem. Ogółem robią to, czego SI nie powinna robić. A robi. Prowadziło to do wielu frustrujących sytuacji w których na ostatnim zakręcie wyleciałem, bo po draftiingu gość wyskoczył obok mnie i postanowił wrócić na optymalny tor jazdy, nie zważając, że ja na nim jestem. I się rozbiłem klnąc pod nosem, bo to któryś raz z rzędu się przytrafiło.
I mimo że jestem laikiem, doceniam dźwięki samochodów. Grałem na słuchawkach i różne kamery dają różny głos silnika. Ta wewnątrz oczywiście najlepsze i warto posłuchać czasami ryku najmocniejszych maszyn. Szkoda tylko, że na dzień dobry Evolution uznało dziwny fakt za normę. Otóż przygrywająca w tle muzyka jest praktycznie wyciszona. Musimy ręcznie wejść i ustawić na zadowalający nas poziom. Panowie, rozumiem chęć chwalenia się, ale nie cierpię gdy ktoś na mnie wymusza podstawowe ustawienia.
Brać tego Drivecluba? Jeszcze wczoraj napisałbym – sprawdzić wersję z PS+, ale z uwagi na dzisiejszą sytuację – byłoby to niesmaczne i niesprawiedliwe dla każdego czytelnika. Więc powiem tylko tyle – poczekajcie, sprawdźcie sami czy połkniecie haczyk. Bo gra na pewno nie jest w stanie konkurować z otwartym światem Forzy Horizon. Ale korytarzowe jeżdżenie po przeuroczych krajobrazach ma swój urok. Gdybym miał ocenić to co jest teraz, dałbym grze 7/10 z adnotacją, że gra będzie się rozwijać i od tego zależy czy ostatecznie dostaniemy coś co polecę każdemu, czy raczej surowy produkt zadowalający co drugiego gracza.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych