Felieton: Zapomnijcie o ciekawym E3, teraz robi się bezpieczne gry
Ile razy usłyszymy na tegorocznym E3 o ultrapłynnej rozgrywce i niemożliwie wysokiej rozdzielczości? Dziś gry reklamuje się postępem technologicznym, a nie oryginalnymi pomysłami. „Kopia kopii gry, która kopiowała od…” – i tyle, tylko że będzie ładniejsze i płynniejsze niż pierwowzór. A ja chcę być zaskakiwany!
Przygotowując swoją część tekstu Na co czekamy na E3 2015?, miałem mały problem. Dużych, wartych oczekiwania i hype’u tytułów nie brakuje, ale jestem pewien, że dokładnie wiem, co w nich znajdę. Gry wideo są od jakiegoś czasu na etapie twardych schematów, z których rzadko kto się wyłamuje – nie uwzględniam tutaj indyków, ale nie będę znowu pisał, jaka to skarbnica świeżych rozwiązań. Przełomowych gier już się nie robi, bo istnieje ryzyko, że to nie podejdzie graczom. Stąd same sequele i z rzadka nowe IP, kopiujące pomysły od innych, którzy osiągnęli sukces. Taki stan mamy od całkiem dawna i myślę, że większość się już z nim pogodziła.
W tym roku jednak, przygotowując listę gier, na które czekam, trafiłem na blokadę. Zwyczajnie nie mogłem niczego wybrać, bo to, co mają zaprezentować, wydaje się dość oczywiste. Okej, pokażą multi Uncharted, ale na pewno nie będą na tyle odważni, by mocno zmieniać dotychczasowy pomysł na rozgrywkę wieloosobową. Albo zerżną parę trybów od reboota Tomb Raidera, jak zrobili choćby w przypadku dorzucenia czekana do wspinaczki. I ukrywania się w wysokiej trawie niczym Edward Kenway. Nie krytykuje ich za to, bo w Uncharted nieustannie się wspinamy, a młoda Lara pokazała, jak można tę czynność urozmaicić. Tyle że chciałbym zobaczyć coś autorskiego, coś, co mnie zaskoczy.
Podobnie w kwestii . Unity miało być rewolucyjne, a wyszły z tego same problemy. Pozytywne opinie zbierało za to , które zwyczajnie szlifowało wszystkie aspekty rozgrywki z Black Flag. Ktoś wątpi, że Syndicate będzie do bólu bezpiecznym dopracowaniem mechaniki paryskiej odsłony? Pozbyto się nawet największej nowości, jaka miała wynieść Unity przed szereg, czyli sieciowej kooperacji. W dodatku złapałem się na tym, że nawet nie zdziwiła mnie ta bezpieczna taktyka, przygotowując tuż po zapowiedzi nowej części [zestawienie rzeczy, które Syndicate będzie musiało dopracować, by odzyskać zaufanie graczy]. Sprawdzone rozwiązania, damage control i skupienie się na efektownych gadżetach, które ułatwią rozgrywkę, stając się jedyną właściwą opcją zabijania po cichu. Coby gracz nie kombinował, bo takie zachowanie jest glitchogenne.
Obowiązkowa dziś w sandboksach opcja szybkiej podróży, regenerujące się po chwili życie w FPS-ach, system przylegania do osłon w trzecioosobowych shooterach – jakie przełomowe rozwiązania tego typu przyniosła obecna czy ubiegła generacja? Pod względem innowacji, rynek gier AAA stoi w miejscu. Gracze zachwycali się systemem hierarchii wojskowej orków w , a ja między bieganiem z Asasyna i walką z Batmana widziałem tylko szczeble mafijnych rodzin z .
Podobnie jest z samym sprzętem do gier. Kolejne konsole są mocniejsze i... tyle. Nintendo wykorzystuje wyjątkowe właściwości swoich konsol w grach first party, a co Sony robi z panelem dotykowym? Z kamerką? Jaka gra rzeczywiście jest w stanie zrobić z nich użytek? Wszystkie te dodatki i bajery to tylko mydlenie oczu w stylu „nie wydajemy po prostu mocniejszej konsoli, tym razem wasz pad będzie miał kolorowe światełko z tyłu”. Taka zapchajdziura, żeby nie było, że nie są innowacyjni.
Zatrzymam się tutaj, bo zaczynam zrzędzić. Ale też nie chodzi mi o to, że kopiowane pomysły są bezwartościowe. Po prostu bez świeżych rozwiązań gra nikogo nie zaskoczy. A zaskakiwani być powinniśmy. Po to te targi, żeby pokazać coś nowego. Opowiedzieć o czymś, nad czym myślało się i pracowało całą ekipą miesiącami, bo nikt tego wcześniej nie zrobił. Zapowiedzi remasterów niech będą w każdy inny dzień, ale konferencja powinna być czasem „ochów”, „achów” i „niby jak oni chcą tego dokonać?”.
Dlatego też mój wybór w redakcyjnym tekście padł m. in. na Mad Maxa, chociaż i on będzie pewnie kompilacją kilku działających mechanik, tak jak Cień Mordoru. Nowe IP, nowe szanse, jest nadzieja. Bo też może okazać się zbyt bezpiecznym tworem, przypominających poprzedniczkę, całkiem łatwo to sobie wyobrazić. A weźmy takie EA SPORTS. będzie miała kobiece drużyny narodowe. Oczywiście to dobrze, że twórcy mają czas na implementacje jeszcze większej liczby drużyn, ale reklamując się głównie tą nowością wydają się chwalić „nie mamy już czego naprawiać, nasza gra jest idealna”. Dlaczego więc nie wykorzystać tej silnej pozycji do przepchnięcia nowych pomysłów?
A może przesadzam i z punktu widzenia członka większego studia to takie narzekanie goście zupełnie nieorientującego się w procesie dewelopingu? Wierzę, że każda osoba pracująca przy tworzeniu gier jest (lub była na początku) pasjonatem gamingu. I pnąc się po szczeblach kariery, trafiła w końcu do studia na tyle dużego, że świeże pomysły były ograniczane przez wydawcę krzyczącego „to się nie sprzeda!” i deadline’y. Może próba z dość oryginalną rozgrywką Evolve czy wniesienie egzoszkieletów do CoD-a to właśnie rozwój, na który powinienem patrzeć, bo na większy przełom zwyczajnie nie ma miejsca? Wszystko już zostało wymyślone i dostajemy jedynie wariacje na temat starych pomysłów? Wierzę, że nie i na szczęście mamy rynek gier niezależnych, które ciągle próbują. Ale o nich na E3 nie usłyszymy, póki nie odniosą sukcesu. No nic, pozostaje posłuchać się złotej myśli – „dostaniesz w życiu wszystko, czego pragniesz, jeśli tylko wystarczająco obniżysz swoje wymagania”.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych