Reklama
Playtest: Sniper Elite 4 (PS4)

Playtest: Sniper Elite 4 (PS4)

Paweł Musiolik | 25.08.2016, 11:36

Gdy deweloper postanawia wrzucić nam w kontynuacji swojej gry mapy większe niż w poprzedniczce, często dostajemy może i coś dużego, ale praktycznie zawsze opustoszałego. Rebellion przy na szczęście dba o to, byśmy mieli co robić.

Pokaz był bardzo specyficzny. Pomijam już fakt, że boks dewelopera w strefie biznesowej był w innym miejscu niż powinien i nikt o niczym nie wiedział. Zaskoczyło mnie to, że deweloper miał totalnie gdzieś moją obecność. Gdy go złapałem, mówiąc mu o umówionym pokazie, wprowadził mnie do małej kanciapy. Powiedział, że tu jest gra i mam sobie pograć, po czym wyszedł bez słowa. Nie żebym narzekał, bo z całych 30 minut nie straciłem ani sekundy na zbędne gadaniny i opowieści o tym, co sam sobie znajdę w Internecie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podobnie jak z większością gier, gamescomowe demo było tym samym, które mogli ograć dziennikarze odwiedzający targi E3 2016. Lądujemy więc w górzystym terenie, który rozdzierany jest przez płynącą rzekę, nad którą znajduje się ogromny, stary most. Jest on jednym z celów naszej misji. Jednym, gdyż w w ramach jednej lokacji otrzymujemy kilka zadań do wykonania. Które z nich i w jakiej kolejności rozpoczniemy – zależy wyłącznie od nas.

Z miejsca, z którego zacząłem, mogłem w teorii na dzień dobry zacząć strzelać do znajdujących się na moście Niemców jak do kaczek, ale powstrzymałem pokusę tej zabawy i zabrałem się za zwiedzanie. Po kilku chwilach dotarłem do posterunku znajdującego się w tartaku. Pode mną krążył nazistowski oficer wraz z jednym żołnierzem pełniącym rolę jego osobistego ochroniarza. Oznaczyłem szybko widocznych wrogów (robimy to z użyciem lornetki, podobnie jak w ) i postanowiłem zdjąć po cichu wspomnianą wcześniej dwójkę, by jaskiniami zejść na poziom płynącej rzeki i dalej z jej brzegiem podejść w pobliże mostu. Plan na papierze miał ręce i nogi, ale ostatecznie nie wyszło. Żołnierz mnie zauważył, zanim zdążyłem posłać mu kulkę między oczy. Gdy zostaniemy wykryci – obrys naszej ostatnio widzianej pozycji z odpowiednim kolorem pozostaje przez jakiś czas widoczny na ekranie. Ma to nam pomóc zorientować się, gdzie nas zauważono i w które miejsce zostanie wysłany patrol. Wszystko po to, by się zmyć gdzie indziej, co też zrobiłem.

W końcu postanowiłem kogoś zdjąć z użyciem karabinu snajperskiego. Niestety zapomniałem o tym, że strzały są głośnie, a pośpieszyłem się z wystrzałem, nie czekając na przejazd pobliskiego samochodu, i Niemcy zostali zaalarmowani. Co więcej, z drugiego końca mapy zauważył mnie snajper, który nie czekał z tym, by mnie zdjąć. Szybkie wczytanie gry i ponowne podejście, tym razem bez zabawy w strzelanie. Ciche eliminowanie przeciwników atakami wręcz i za pomocą broni krótkiej jest równie satysfakcjonujące, co posyłanie kulek z kilkuset metrów między oczy i oglądanie rentgena z rozrywanymi mięśniami czy roztrzaskaną czaszką. Tylko że łatwiej wtedy uśpić naszą czujność, co skutkuje wykryciem i w moim przypadku – zgonem. Miałem lekko utrudnione zadanie, gdyż nie pomyślano o słuchawkach i grałem bez dźwięku, co w skradankach najlepszym pomysłem po prostu nie jest. Więc przy trzecim podejściu stwierdziłem, że nie ma sensu bawić się w ciche zabójstwa i po prostu eliminowałem każdego, posyłając kolejne kulki. Tak jak w poprzednich odsłonach, tak i tutaj rozwalenie Niemcowi głowy wygląda świetnie. Za zabójstwa snajperką dostajemy punkty, które przekładają się na zdobyte doświadczenie i rozwijanie umiejętności. Przy zaawansowanym sterowaniu zgarniamy ich jeszcze więcej, bo wpływ na nabój ma nie tylko odległość i pozycja, z której strzelamy, ale także kierunek wiatru, opór powietrza oraz opadanie pocisku. Lepsze wyniki wymagają więc większej wprawy.

Ostatecznie pół godziny zleciało jak z bicza strzelił. Lokacje są ogromne i w tej, w której było mi dane grać, miałem mnóstwo rzeczy do zrobienia i mnóstwo miejsc, gdzie mogłem się ukryć. Sztuczna inteligencja również działa w miarę dobrze, chociaż czasami głupiała i siedziała w krzakach, patrząc mi prosto w oczy bez żadnej reakcji. Ale to wczesna wersja, więc takie wpadki są zrozumiałe. Jeśli poprzednie części zżerały Wam godziny i wypełniały je satysfakcją, to tutaj będzie jeszcze lepiej. O ile deweloper nie odpuści w kolejnych lokacjach z różnorodnością i spójnością. Ale w to wątpię.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper