Battlefield 1 vs Call of Duty: Infinite Warfare vs Titanfall 2 - którego FPS-a wybrać?
W tym roku pojawiło się wiele świetnych gier i gatunek FPS-ów miał się wyjątkowo dobrze. Wraz z grą , marka powróciła w chwale, a jesienna porcja najpopularniejszych strzelanek również nie zawiodła. Mając jednak tyle dobrego na rynku, niektórzy mogą mieć problem ze zdecydowaniem się na coś. Miałem okazję ograć i zrecenzować każdego z tych dużych jesiennych FPS-ów, więc postanowiłem przygotować poniższe zestawienie.
W zestawieniu porównałem z sobą trzy tytuły – dwa od Electronic Arts ( i ) oraz jeden od Activision (). Jeśli myślicie, że takie ustawienie 2 na 1 jest niesprawiedliwe, uspokajamy – to, kto jest wydawcą danej gry, nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko i wyłącznie zawartość tych tytułów. A porównywane będzie kilka kategorii – począwszy od zawartości premierowej w trybach single'a i multiplayera, przez grafikę i dźwięk, po planowane wsparcie. W każdej kategorii zostanie opisana zawartość na sucho, opierając się na faktach, ale poznacie także moje zdanie na temat wszystkich aspektów. Dlatego nie musicie traktować tego jako prawdy objawionej, a raczej jako jeden z wielu drogowskazów.
Tryb dla jednego gracza
W produkcji DICE tryb dla jednego gracza odchodzi od znanego schematu ciągłej kampanii, w której towarzyszymy poznanemu na początku bohaterowi. Szwedzi postawili na pięć krótkich (od 40 do 90 minut każda) opowieści, przedstawiających wielką wojnę z różnych punktów widzenia. Całość na najwyższym poziomie da się skończyć w 5 do 6 godzin. Struktura map jest otwarta i to, w jaki sposób podejdziemy do wykonania celów misji, zależy od nas. Na rozległych terenach (mapy wyjęte z trybu sieciowego) porozrzucano także dokumenty w formie znajdziek oraz przygotowano po kilka wyzwań na każdą misję.
Kampania jednak sama w sobie zawodzi, kompletnie ignorując państwa centralne, pomijając w kampanii wojska francuskie i początkową fazę wojny. Dodatkowo niektóre misje zamiast pokazywać okrucieństwa wojny, o których DICE mówiło, przedstawiają wojnę jako niesamowitą przygodę, którą warto przeżyć, nawet jeśli miejscami jest ciężko. Zdecydowanie dla wielu graczy jest to tylko przedsmak trybu wieloosobowego, ale mimo wszystko – zawiedzione oczekiwania.
Infinity Ward z jednej strony postawiło na klasycznie opowiadaną historię jednego bohatera, ale z drugiej – w głównej kampanii dostajemy mnóstwo pobocznych (choć krótkich) misji, które możemy wykonywać w dowolnej kolejności. Ich zaliczanie pozwala nam odblokować dodatkowy sprzęt w kampanii. Poza fragmentami historii, w których biegamy piechotą, mamy także misje w kosmosie oraz te, w których latamy kosmicznym statkiem. Wprowadza to powiew świeżego powietrza do skostniałego już schematu singlowej kampanii w serii.
Kampania jest wyjątkowo krótka i jeśli nie zdecydujecie się na wykonywanie dodatkowych zadań, to ukończycie ją w 2, może 3 godziny. Z dodatkowymi misjami będzie to mniej niż 5 godzin, jeśli nie będziecie się śpieszyć. Historia jest dosyć ciekawa i niektóre postaci są dobrze napisane, lecz główny zły jest bardzo, ale to bardzo słaby. Tak naprawdę gdybyście zamiast niego postawili karton z mlekiem, nie zrobiłoby Wam to różnicy.
Po krytyce, jaką zebrało pierwsze Titanfall, Respawn Entertainment wraz z dwójką debiutuje z trybem dla jednego gracza. W porównaniu do wyżej wymienionych gier, mamy tutaj najbardziej klasyczne podejście do kampanii. Kierujemy jednym bohaterem, któremu towarzyszy jego Tytan – BT. Mamy jeden cel do wykonania i sporych rozmiarów lokacje, pozwalające na pewną swobodę działania, chociaż nie tak dużą, jak chociażby w Battlefieldzie. Jedynymi znajdźkami są tutaj ukryte hełmy, ale deweloper dobrze je poukrywał, więc odszukanie wszystkich wymagać będzie lizania ścian i sprawnego operowania mechaniką gry (bieganie po ścianach). Spore wrażenie robi jedna z misji, w której manipulujemy czasem. Konstrukcja opowiadanej historii przywodzi na myśl FPS-y z lat 90., a także, po części, Half Life 2.
Tryb dla jednego gracza w moim odczuciu wypada właśnie najlepiej w Titanfall 2. Ma odpowiednie tempo i zero przegadanych scenek czy zbędnych momentów. Gra potrafi nabijać się z gatunku i filmów akcji, ale robi to wyjątkowo mało nachalnie, co powodowało nieraz uśmiech na mojej twarzy. Dzięki niesamowicie dopracowanej mechanice biegania po ścianach, ślizgania się i współpracy z Tytanem, po prostu chce się grać. I przy okazji – bez cienia wątpliwości musicie zaliczyć końcówkę gry. Pewien moment jest wręcz niesamowity.
Zwycięzca kategorii – .
Tryb dla wielu graczy
Tryby sieciowe od zawsze były motorem napędowym marki Battlefield. Po kilku długich latach bawienia się we współczesną wojnę, DICE postanowiło kompletnie zmienić klimat, co pociągnęło za sobą zwolnienie tempa rozgrywki. Przy okazji przebudowano zestaw klas i dołożono te skupiające się na pojazdach (pilot/czołgista) oraz kawalerzystę. Nowością w serii są także Behemoty – ogromne pojazdy, które pojawiają się na polu walki, gdy jedna z drużyn zaczyna przegrywać sporą różnicą punktową. Dostaliśmy także klasy specjalne, które możemy zdobyć odnajdując specjalny ekwipunek na mapie. Zrezygnowano ze sporej liczby broni i dodatków do niej, razem z odblokowaniem większości rzeczy przypisanej do naszej rangi. Teraz bardzo szybko możemy odblokować sobie to, co nam się podoba. W trybach gry postawiono na ewolucję i dzięki temu dostaliśmy Operacje – masywne pojedynki, w których połączono tryby Podboju, Drużynowego Deathmatchu oraz Szturmu.
W moim odczuciu sieciowy tryb w Battlefieldzie jest jego zdecydowanie najmocniejszą stroną. Wolniejsze tempo w porównaniu do czwartej odsłony serii sprawia, że mimo pewnych podobieństw (także do Battlefronta), gra mi się w tę odsłonę najlepiej z wszystkich FPS-ów, z jakimi miałem do czynienia w ciągu ostatnich kilku lat. Tryb Operacji jest niesamowity i tak na prawdę to na ten moment brakuje tylko większej liczby map i możliwości ciągłego rozgrywania kolejnych rund zamiast każdorazowego wychodzenia do menu.
Niepisaną zasadą serii Call of Duty był różniący się szczegółami tryb sieciowy, tworzony co roku przez inne studio. Obojętnie, czy grę tworzyło Infinity Ward, Treyarch czy ostatnio Sledghammer – mimo pewnych podobieństw, feeling rozgrywki za każdym razem się różnił. W tym roku jednak Infinity Ward postanowiło w większości skopiować Black Ops III i zrobiło to raczej nieudolnie, o czym świadczy ogromna krytyka płynąca z każdej strony. Dołożono tutaj tworzenie własnych kombinezonów bojowych, stworzonych na modłę specjalistów z BLOPS III. Mają one zapewnić więcej różnorodności na polu walki dzięki różnorodnym zdolnościami specjalnymi. Studio rozwinęło jeszcze bardziej wpływ skrzynek na rozgrywkę, pozwalając ulepszać broń unikatowymi, polepszającymi jej statystyki elementami. W większości jednak sieciowy tryb pozostał bez zmian.
Moje zdanie? Tak jak większość krytykuje sieciowy tryb w Infinite Warfare, tak mi się nawet spodobał. Niektóre mapy są udane, ale o większości szybko zapomnę. Nie jest to idealny tryb do gry przez Sieć. Wszystko jest tutaj zbyt szalone i brakuje tego czegoś, co sprawia, że nawet gdy dostaje się wciry, to bierze się za siebie i idzie ścieżką tzw. git gud.
Gra Respawn w oczach wielu rywalizować będzie bezpośrednio z nową odsłoną Call of Duty i nie jest to w żaden sposób naciągane. Przecież za grą stoją ojcowie właśnie tego FPS-a. I to czuć. W Titanfalla 2 gra się praktycznie jak w starsze odsłony serii Call of Duty, do których dołożono współpracę z Tytanem, bieganie po ścianach, długie wślizgi i ciągłe pchanie gracza, by jak najlepiej opanował sterowanie w grze i jej mechanikę. Tryby, które nam wrzucono, w większości nie wymyślają koła na nowo. Jednak Attrition (jeden z trybów) to coś,co doceniamy dopiero, gdy w to zagramy. Z pozoru zwykły Deathmatch Drużynowy, ale z dołożonymi botami walczącymi między sobą i z nami. W tym wszystkim jest też drużyna przeciwna, więc musimy mieć oczy dookoła głowy. A dzięki botom, nowicjusze nie będą odpychani od gry ogromną ścianą doświadczonych graczy.
Dla mnie, w kategorii szybkie FPS-y, zdecydowanie wygrywa . Mimo że nie jestem fanem takiego tempa rozgrywki, to bardzo szybko odnalazłem się w grze, która powoli przede mną otwierała swoje sekrety. Do opanowania rozgrywki jeszcze daleko, bo, wbrew temu, co się wydaje, nie jest gra o łatwej mechanice. Bardzo podobają mi się także mapy, które w większości są niesamowicie przemyślane i mieszczą zarówno piechotę, jak i ogromne Tytany.
Zwycięzca kategorii: .
Dodatkowa zawartość
Możemy sobie pootwierać skrzynki. A poważniej – tutaj gra DICE nie ma nam nic w tej kwestii do zaoferowania.
Po pierwsze – kupując droższą wersję gry, dostajemy dostęp do , co jest ważnym powodem, dla którego wielu ludzi decyduje się na kupno tej produkcji. Ciężko bagatelizować świetny remaster jednego z najlepszych FPS-ów w świecie gier. Tym bardziej, że dostajemy i kampanię, i tryb dla wielu graczy.
Dodatkowo Infinite Warfare pochwalić może się trybem Zombie, który wypada lepiej niż w zeszłorocznej odsłonie głównie za sprawą klimatu. Postanowiono wykorzystać kiczowate lata 80. do pierwszej kampanii, w kolejnej wskoczymy w lata 90., a spodziewać się możemy, że deweloper będzie korzystał z klisz filmowych w kolejnych DLC, więc fani horrorów czy kina gatunkowego danego dziesięciolecia będą usatysfakcjonowani. No i trzeba zaznaczyć – Zombie wciąga jak bagno.
Podobnie jak w przypadku gry DICE, produkcja Respawn nie ma do zaoferowania nic więcej poza kampanią i trybem sieciowym.
Zwycięzca kategorii: .
Oprawa audiowizualna
Produkcja DICE jest najbardziej zaawansowanych technicznie tytułem w tym zestawieniu. Silnik Frostbite pozwala na osiągnięcie nie tylko niesamowitej grafiki, ale także rozległych terenów, które można zniszczyć. W porównaniu do tego, co oglądać mogliśmy w , zniszczenia są tutaj na dużo większą skalę. Gra wygląda ładnie nawet na zwykłym PS4, ale to na PS4 Pro pokazuje pazur i niesamowitą grafikę w sieciowych pojedynkach, gdzie bierze udział do 64 osób. Wszystko to przy małych spadkach płynności (na PS4 Pro).
Jeśli chodzi o warstwę dźwiękową, to obyło się tutaj bez znanych w serii problemów ze znikającym dźwiękiem. Muzyka serwowana w tym tytule śmiało może kandydować do miana jednej z najlepszych w tym roku. A jak wypada polska wersja? Nie jest zła – to idealne określenie. Są momenty, w których łapiemy się za głowę, ale są też postacie zagrane dobrze. Wszystko się więc ostatecznie równoważy.
Silnik graficzny w serii Call of Duty sięga korzeniami jeszcze do ery PlayStation 2, ale od tego czasu był ciągle rozbudowywany o nowe funkcje i efekty graficzne. Ostatecznie w tym roku wygląda naprawdę dobrze, zwłaszcza jeśli popatrzymy na efekty świetlne i modele postaci w grze. Gra trzyma ponadto stałe 60 klatek na sekundę, nawet na standardowej wersji PS4. Minusem jest niestety niewielki rozmiar map w grze oraz brak jakichkolwiek zniszczeń.
Dźwięk? Efekty wypadają bardzo dobrze, ale za to muzyka... można o niej powiedzieć, że jej nie ma, bo kompletnie wypada z głowy. Dużo lepiej wypada za to polska wersja językowa, gdzie w kampanii możemy usłyszeć Olgę Bołądź, Marcina Dorocińskiego czy Jarosława Boberka. Każde z nich wypadło bardzo dobrze i mimo faktu rządzenia przez Jarosława Boberka, Marcin Dorociński radzi sobie równie dobrze i przekonująco w swojej roli.
Pod względem technicznym produkcja Respawn odstaje od konkurencji ze stajni Electronic Arts, gdyż działa na modyfikowanym silniku Source, który swoje lata ma. Słabsza grafika pozwoliła jednak na zachowanie stałych 60 klatek na sekundę, a gra nadrabia również wizją artystyczną i designem, więc tam, gdzie brakuje polygonów czy tekstur wyższej jakości, wchodzą efekty graficzne, sprytnie odwracające uwagę gracza. Ponadto warto wspomnieć, że gra operuje na dynamicznej rozdzielczości, dzięki czemu na PS4 Pro wygląda jeszcze ostrzej i lepiej, nie tracąc na płynności.
W moim odczuciu, polska wersja drugiego Titanfalla wypada najlepiej z tegorocznych FPS-ów. Jest przekonująca, zrobiona z niezbędnym luzem i dobrze dobranymi aktorami. Efekty dźwiękowe są najwyższych lotów i jeśli gramy z dobrym nagłośnieniem lub na dobrych słuchawkach, to nasze uszy będą pieszczone przez kolejne odgłosy gigantycznych wybuchów i latających koło nas kul przeciwników.
Zwycięzca kategorii: .
Plany wspierania gier
Najnowszy Battlefield postanowił nie eksperymentować w formie wspierania gry po premierze i mamy identyczne plany, co w przypadku poprzednich odsłon. Przede wszystkim, od momentu premiery, dostępna jest opcja Premium, która oddaje nam wcześniejszy dostęp do dodatkowej zawartości bez żadnych dopłat (dlatego Premium jest takie drogie), a także zapewnia dodatkowe skrzynki z kosmetycznymi skórkami oraz pierwszeństwo podczas dołączania do serwerów gry. Kilka dni temu dodatkowo wrzucono darmową mapę Upadek Kolosa, którą wielu traktuje jako planszę wyciętą z podstawki gry, ale teorie spiskowe (a może nie?) zostawmy.
Kolejne dodatki DICE planuje wypuszczać co kwartał, pierwszy w marcu. Każdy dodatek to cztery mapy, nowa frakcja, nowa broń i gadżety. Prawdopodobnie także jedna nowa misja w ramach Operacji oraz (być może) nowy tryb gry. Na początek dostajemy żołnierzy francuskich, którzy mimo kluczowej roli w działaniach wojennych, nie pojawili się w podstawce. Co potem? Jeszcze nie wiemy. Ale jest możliwość, że EA pójdzie drogą Battlefronta i będziemy dostawać co jakiś czas darmowe weekendy z dodatkami, a za dwa lata może nawet samo DLC za darmo. A do tego czasu cyklicznymi aktywnościami będą kolejne Battlefesty.
Activision tutaj także postanowiło nie wychodzić poza sprawdzony i wyjątkowo bezpieczny obszar wydawania dodatków. Co kwartał kolejny dodatek, a w nim cztery mapy do trybu dla wielu graczy oraz jedna kampania w trybie Zombie. Do tego jakaś nowa broń i tyle. Dodatki można oczywiście kupować osobno albo zbiorczo w formie przepustki sezonowej. Posiadacze PlayStation 4 DLC dostawać będą z miesięcznym wyprzedzeniem dzięki umowie Sony z Activision.
Coś poza tym? Cykliczne weekendy z podwójnym doświadczeniem, być może kolejne specjalne wydarzenia z wybranych okazji (aktualnie mamy świąteczny event), a może też Activision pokusi się nawet o kolejne kilka dni darmowego (w ograniczonym wymiarze, ale jednak) grania w ramach promocji. Wszystko zależy od tego, czy zainteresowanie grą nadal będzie spadać.
Respawn idzie pod prąd – wszystkie dodatkowe mapy i aktualizacje z nową zawartością są i będą zupełnie darmowe. Odnowione Angel City już wleciało. Kolejne mapy w drodze, również bez dodatkowych opłat. Bez przepustek sezonowych, bez opcji premium. Zapytacie więc, jak deweloper ma zarobić na wspieraniu gry po premierze? Opcjonalne mikrotransakcje z kosmetycznymi przedmiotami dla żołnierzy i naszych Tytanów. Nic, co mogłoby kogoś skrzywdzić, bo żadnej przewagi w grze nie daje. Najnowocześniejsze podejście z wszystkich trzech gier, które na pewno nie będzie dzielić graczy ani nie sprawi, że nowsze mapy pozostaną niedostępne dla większej grupy niewidzącej sensu kupna dodatków.
Zwycięzca kategorii – .
Podsumowanie
Trzy przynajmniej dobre FPS-y, które pojawiły się tej jesieni. Niezależnie od tego, co preferujecie, na 100% będziecie w stanie wybrać coś, co Wam się spodoba. różni się od pozostałych gier najbardziej, ale zarówno , jak i dostarczają zupełnie różnych doznań mimo wzajemnych podobieństw. Gdyby ktoś ostatecznie mnie zapytał o radę, odpowiedzi byłyby następujące:
Całokształt –
Tryb dla jednego gracza –
Tryb dla wielu graczy –
Ogół zawartości –
Przeczytaj również
Komentarze (26)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych