Playtest: Little Nightmares (PS4)

Playtest: Little Nightmares (PS4)

kalwa | 07.04.2017, 22:08

Little Nightmares ma pojawić się jeszcze w tym miesiącu, a my tymczasem udaliśmy się do siedziby Cenegi w Warszawie, gdzie mogliśmy przetestować zbliżający się tytuł od Tarsier Studios.

Little Nightmares to mała produkcja, która zabierze nas w sam środek koszmarów z dzieciństwa. Wcielamy się w Six próbującą uciec z mrocznego świata naszpikowanego niebezpieczeństwami. Rozgrywka polega na rozwiązywaniu zagadek i eksploracji, w tym – skradaniu się i uciekaniu przed zagrożeniami. Jak sprawdza się to w praktyce? Zapraszamy na wrażenia dwóch osób z naszej redakcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gra była już zaprezentowana na materiałach z rozgrywki i to właśnie ten sam fragment mogliśmy przetestować. Zacząłem w ciemnym korytarzu i przy akompaniamencie niepokojącej muzyki ruszyłem dalej, aby dostać się do kolejnego pomieszczenia. To tutaj czekała mnie pierwsza zagadka. Bohaterka nie może zbyt wysoko skakać, więc trzeba jej pomóc, korzystając z otoczenia. Podsunąłem więc walizkę i przesunąłem dźwignię, która otworzyła mi dalszą drogę. Przy okazji zauważyłem, że sterowanie nie jest do końca wygodne – choćby podczas przesuwania walizki bardzo łatwo przesunąć ją w złym kierunku, ale to nie jest zbyt poważny problem. Więcej frustracji przysporzyła mi kolejna zagadka, w której zmuszony byłem rzucić zabawką w przycisk, by otworzyć przejście. Celuje się trudno i nie do końca jasne jest, jak to działa. Zdecydowanie zabrakło w tym miejscu samouczka, ale jestem przekonany że twórcy o to zadbają, bo w kilku innych miejscach się pojawił – choć raczej w takich momentach, gdy go nie potrzebowałem.

Little Nightmares w dużej mierze opiera się na skradaniu. Po kilkunastu minutach gry trafiłem na pierwszego przeciwnika, którego mogliśmy zobaczyć już wcześniej na udostępnionych materiałach z rozgrywki. „Lalkarz” jest niewidomy, ale przez to inne jego zmysły się wyostrzyły. Nawet jeśli poruszałem się cicho, stwór wyczuwał zapach Six i zaczynał się do niej zbliżać, sięgając na różne strony swoimi długimi rękami. Za pierwszym razem nie wiedziałem, jak na to zareagować i spróbowałem uciec, lecz szybko zostałem odwiedziony od tego pomysłu, bo przeciwnik bez problemu mnie złapał. Okazało się, że gdy potwór zaczyna wyczuwać małą bohaterkę, najlepiej jest stanąć w bezruchu w odpowiednim miejscu. Wtedy musiałem po prostu odczekać i gdy sytuacja się uspokoiła, mogłem ruszyć dalej – ważne było, aby przeczekać ten moment, kiedy przeciwnik jest zainteresowany. W późniejszej części rozgrywki mogłem też odwracać jego uwagę leżącymi w pobliżu przedmiotami, ale trzeba było odpowiednio to zaplanować. Były też sytuacje, w których musiałem uciekać przed przeciwnikiem i muszę przyznać, że momenty te były ekscytujące.

Produkcja studia Tarsier naszpikowana jest wieloma zaskakującymi momentami, które sprawiły że wpadałem w panikę i w pierwszej chwili nie wiedziałem, co zrobić. Jest to więc jedna z tych gier, w których będziemy umierać często, ale punkty kontrolne nie są szczególnie rzadkie, stąd bez problemu można tu zastosować metodę prób i błędów. Niestety, w obecnym stanie gra bardzo długo się wczytuje. Po każdej śmierci musiałem czekać blisko minutę, aż będę mógł podjąć kolejną próbę. Zdziwiłbym się jednak, gdyby twórcy nie poprawili tego do czasu premiery.

Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną Little Nightmares, mamy tu bardzo przyzwoity poziom. Grafika prezentuje się dobrze i wystarcza do ukazania mrocznej wizji twórców. Na uwagę zasługuje udźwiękowienie, które w połączeniu z mrocznymi obrazami potrafi wzbudzić strach. Klimat to małe mistrzostwo, szczególnie dla fanów groteski czy choćby burtonowskich produkcji. Gra zapowiada się też na mocną i dość kontrowersyjną. Samo to, że kierujemy małą dziewczynką otoczoną potwornymi postaciami, może kogoś zaniepokoić. Niemal na samym początku testowanego fragmentu bohaterka była na tyle głodna, że zjadła surowe mięsom, co lekko mnie uderzyło.


Pierwsze na co zwróciłam uwagę przy testowaniu Little Nightmares to udźwiękowienie. Odgrywa ono tutaj szczególną rolę. Każdy, nawet najmniejszy szelest spowodowany krokiem bohaterki dawał wrażenie, że za moment wydarzy się coś złego, a zagrożenie czyha na mnie tuż za rogiem. Gra trzyma nieustannie w napięciu i zmusza do bycia czujnym. Potęguje to wszystko fakt, że gramy małą dziewczynką wyposażoną jedynie w zapalniczkę i samotnie starającą się wydostać z przerażającego koszmaru.

Poziom zagadek jest różny, ale nie miałam z nimi zbyt wielkich trudności. Przede wszystkim ważne jest, żeby dobrze rozejrzeć się po pomieszczeniu, chociaż czasem nie ma na to zbyt wiele czasu. Gra sprawiła, że musiałam wytężyć umysł, ale też szybko reagować na niektóre sytuacje i bez zastanowienia uciekać. Zdarzyło mi się utknąć w jednym miejscu, choć była to kwestia zrozumienia, w jaki sposób działa wrogi Lalkarz. Tak, w tej grze na pewno nie raz będziemy musieli podejść kilkukrotnie do zmierzenia się z tym samym wyzwaniem.

Spodobał mi się niepozorny rozmiar Six. Jest mała i przeciwnicy znacznie nad nią górują, ale to nie jest wada, bo daje graczowi wiele możliwości. Nasza bohaterka może wejść do wielu miejsc, które są dostępne tylko dla niej, dzięki czemu odnajdziemy wiele kryjówek oraz poukrywanych przez dewelopera sekretów. Jestem ciekawa, jak będzie to wyglądało w finalnej wersji i ile podobnych miejsc dadzą nam do odkrycia twórcy. Tutaj należy wspomnieć, że lokacje w Little Nightmares wyglądają świetnie. Na razie miałam okazje zobaczyć stosunkowo niewiele, ale jeżeli gra będzie szła w kierunku, jaki zaprezentowała wersja testowa, to zapowiada się kawał mrocznej i ciekawej gry. [Angela]

cropper