Prey w wersji demo bardziej zniechęca niż zachęca

Prey w wersji demo bardziej zniechęca niż zachęca

Jaszczomb | 28.04.2017, 11:28

Indianin? Portale? Zapomnijcie o tym. Arkane pożycza markę Prey i robi coś zupełnie nowego. Coś wyjątkowego. Coś… wyjątkowo denerwującego. Jakim cudem twórcy pomyśleli, że warto oddać graczom takie demo?

Prey – Pierwsza godzina to dokładnie to samo demo, którego zapis widzieliśmy już w marcu. Sam początek gry oczarował mnie wtedy zupełnym mieszaniem w głowie – Dzień świstaka zamienił się w Truman Show i testy na ludziach, by za chwilę przedstawić walkę z wychudzonymi headcrabami. Pod koniec prezentacji zostałem z masą pytań i obietnicą odpowiedzi dopiero w pełnej wersji gry. Teraz mogłem samodzielnie przejść wersję demonstracyjną i... Arkane Studio ma u mnie na pieńku. Po idealnym Dishonored 2 spodziewałem się znacznie wyższych standardów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zawinił input lag. Nie może być tak, że walczymy z małymi i zwinnymi przeciwnikami, a czas między wychyleniem prawego analoga i przesunięciem celownika jest tak duży. To podobno problem występujący jedynie na PS4 i zostanie poprawiony w pełnej wersji, ale jakim cudem ktoś to sprawdził i pomyślał „aaa tam, nada się”? Przepuszczenie takiej usterki u podstaw jest karygodne.

Opóźnienie utrudnia walkę z szybkimi mimami, które zresztą po kilku spotkaniach zaczynają denerwować, ale zrzuciłbym winę właśnie na input laga. Bo bądźmy szczerzy – skoczne gnojki potrafiące „wejść” w dowolny przedmiot i atakować z zaskoczenia brzmią arcyciekawie, a to dopiero pierwszy z napotkanych przeciwników, najzwyklejsze mięso armatnie! Mając na względzie to opóźnienie, następne przejście dema poświęciłem skradaniu się, jednak na razie „Pierwsza godzina” to za mało, bym mógł uczciwie ocenić możliwości gry po cichu. Nie udało mi się zresztą rozwinąć odpowiednich umiejętności, ale wstępne wrażenia są dość pozytywne.

Właśnie – umiejętności. Co chwilę gra atakuje nas komunikatami, że tu i tam jest wymagany wyższy poziom hakerstwa, naprawy, siły czy pozyskiwania elementów z ciał obcych. Wygląda na to, że w zależności od rozwoju postaci, dostaniemy odmienne sposoby na przechodzenie gry. Skanowanie przeciwników w celu „pożyczania” ich mocy także wygląda na skarbnicę możliwości. Do tego dochodzi ulepszanie broni i wytwarzanie przedmiotów – czego chcieć więcej?

Wizualnie fajerwerków nie dostajemy. Dishonored 2 wybroniło się stylem graficznym, który nie wymagał jakiegoś fotorealizmu, ale tutaj widać zacofanie – ot, coś na poziomie późnego PS3. Muzyka zaś świetnie buduje napięcie, tyle że zbyt często próbuje zaskoczyć gracza nagłym i głośnym wejściem, co szybko zaczyna działać na nerwy. Wyskakiwanie potworów w ten sposób może po kilku godzinach okazać się męczące i nieprzyjemne dla ucha.

Niepokojąca mindfuckowa fabuła, masa możliwości i ścieżek uzależnionych od umiejętności, jump scare’y i niewygodne celowanie – toż to szalony miks serii Deus Ex, Dead Space i BioShock! Całe to demo zawodzi jednak przez prosty, głupi błąd opóźnienia w sterowaniu. Arkane, skoro macie tak dobrą (no… dobrze zapowiadającą się) produkcję, to dlaczego pozwoliliście sobie na głupią wpadkę z niedopracowanym demem?

Jaszczomb Strona autora
cropper