Uncharted: Zaginione Dziedzictwo - juz graliśmy! Będzie kolejny hit na PS4?

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo - juz graliśmy! Będzie kolejny hit na PS4?

kalwa | 25.07.2017, 16:01

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo swoją premierę ma 23 sierpnia, czyli za niecały miesiąc. Mieliśmy okazję przetestować grę w Warszawie oraz porozmawiać z przedstawicielem Naughty Dog, który zdradził kilka ciekawych szczegółów. Zapraszamy na relację!

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo zaczynało jako dodatek fabularny typu „Left Behind”, które rozbudowało fabułę The Last of Us. Naughty Dog nie potrafiło jednak stworzyć mniejszego projektu dla tak wielkiej serii, dlatego przygoda Chloe i Nadine rozrosła się do rozmiarów pełnoprawnej gry. Fragment, który mieliśmy okazję przetestować, oraz wypowiedź dewelopera tylko potwierdzają, że będziemy mieć do czynienia z grą na miarę poprzedników.

Dalsza część tekstu pod wideo

Spotkanie odbyło się w warszawskim Opera Club. Po tym, jak poprzedni testujący skończyli swoją kolej, na scenę wszedł przedstawiciel Naughty Dog - Scott Lowe - i zapoznał nas z najnowszą odsłoną serii. Najpierw powiedział o fabule, ale nie było to nic więcej ponad to, co wiedzieliśmy już wcześniej. Wcielimy się w Chloe, której towarzyszy Nadine. Obie poszukują artefaktu – tajemniczego Kła Ganeszy. Udają się w tym celu do Indii, gdzie podążając za wskazówkami z kolejnych artefaktów, stopniowo docierając do celu. Na ich drodze stoi niebezpieczny i inteligentny handlarz bronią Asav ze swoją armią najemników. On również chce zdobyć artefakt, aby móc zapanować nad regionem. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie, gra skupi się na postaciach i ich wzajemnych relacjach. Niejednokrotnie zostało powiedziane, że Nathan Drake zakończył swoje przygody. Najnowsza opowieść skupia się więc na Chloe i rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach z Uncharted 4, a z tego, co powiedział Scott, wynika, że nie zostaniemy w żadnym momencie przeniesieni do przeszłości bohaterki. To jednak wszystko, co na ten moment wiadomo o fabule, na więcej przyjdzie nam poczekać do dnia premiery. Opowieść wydaje się w miarę interesująca, co głównie jest zasługą Asava, który zapowiada się lepiej niż dotychczasowi antagoniści.

Po prezentacji nadszedł czas na testowanie najnowszego dzieła Naughty Dog. Już przed premierą wiadomo było, że Uncharted: Zaginione Dziedzictwo oprze się na tych samych zasadach rozgrywki co Uncharted 4. Podczas prezentacji Scott powiedział o nowej mechanice, która trafi do gry, ale to jedna z niewielu zmian w stosunku do poprzednika. Tytuł mogliśmy testować przez 45 minut. Oddano nam do dyspozycji rozległą i piękną miejscówkę oraz jeepa, którym mogliśmy jeździć tak samo jak na Madagaskarze z Uncharted 4. Celem było odnalezienie pięciu wież, z czego każda skrywa część układanki. Po wejściu do pierwszej z nich reszta została zaznaczona na mapie i to właśnie jedna z nowości w Zaginionym Dziedzictwie. Nate miał do dyspozycji notatnik, Chloe natomiast ma mapę przedstawiającą cały obszar. Wraz z eksploracją zaznaczane są na niej najważniejsze miejsca. Fajne rozwiązanie, zwłaszcza że nasza pozycja jest na niej stale oznaczona, a kolejność odwiedzanych punktów zależy w zupełności od nas. Podobnie jak w poprzedniku, w kluczowych miejscach rozstawione są jednostki wroga – możemy stoczyć z nimi otwartą walkę lub zlikwidować wszystkich po cichu. Możliwe jest też całkowite uniknięcie zabijania, ale oczywiście to najtrudniejsze z rozwiązań. Inteligencja przeciwników to ten sam poziom co dotychczas, czyli jest niezbyt imponująca. Łatwo ich wyminąć czy bezszelestnie sprzątnąć, a podczas strzelanin nie ma co przejmować się faktem, że obrywamy. Przynajmniej na średnim poziomie trudności, gdzie bohaterka jest w stanie przyjąć dużo obrażeń. Kiedy robi się niebezpiecznie, wystarczy na chwilę odsapnąć w bezpiecznym miejscu.

Oprócz mapy, Uncharted: Zaginione Dziedzictwo wprowadzi jeszcze jedną nowość, jaką są skrzynie. Możemy trafić na nie podczas eksploracji. Żeby otworzyć ich zawartość, musimy uporać się z zamkiem – ten otwieramy poprzez wykonanie prostej minigry polegającej na kręceniu wytrychem do momentu znalezienia odpowiedniego punktu i przeczekania kilku sekund. W środku możemy znaleźć wyjątkowy skarb lub broń. Według tego, co powiedział deweloper, oprócz wspomnianych skrzyń będą również inne przedmioty do znajdowania, bardzo podobne do tego, co mieliśmy w poprzednikach. Z racji krótkiego czasu rozgrywki nie zdążyłem przetestować wszystkich elementów, ale z późniejszej rozmowy z przedstawicielem Naughty Dog dowiedziałem się, iż w grze zostanie położony większy nacisk na używanie telefonu. W trakcie ostatniej przygody Nathana takich momentów było niewiele, ale to może dlatego, że sam bohater nie jest za bardzo zainteresowany tego typu sprzętem. Podczas testowania gry niedostępny był tryb fotograficzny, ale deweloper zapewnił, że ten jak najbardziej się pojawi. Jak na serię przystało, oprawa graficzna to najwyższy poziom, więc na korzystanie z trybu fotograficznego wielu będzie miało ochotę. Gra wygląda jeszcze lepiej, jeśli skorzystamy z funkcji oferowanych przez PlayStation 4 Pro. W tym przypadku jest to wsparcie HDR oraz upscalowane 4K przy 30 klatkach na sekundę. Bez wspomnianych ulepszeń gra wygląda olśniewająco, ale nie powinno to ani trochę dziwić.

Nawet się nie spostrzegłem, a 45 minut przeznaczone na przetestowanie Uncharted: Zaginionego Dziedzictwa minęło, co przy tak dużym tytule raczej nie dziwi – nie jest to gra, w której duże postępy zrobimy siadając na tak krótkie sesje. Niemniej, chwilę po odejściu od stanowiska, zostałem zaproszony wraz z kilkoma innymi osobami na rozmowę ze Scottem Lowem. W trakcie krótkiego wywiadu uzyskałem odpowiedzi na niektóre z pytań, o których wspominałem wcześniej. Było ich jednak więcej. Dowiedziałem się, że gra będzie posiadała pełen zestaw trofeów, a zdobycie platynowego będzie wiązało się z wielokrotnym ukończeniem gry. Ktoś zapytał się o czas wymagany do ukończenia kampanii, ale odpowiedź na to pytanie była dość wymijająca. W skali tego, co dotychczas mieliśmy w serii, będzie to bardzo długo – tak zapewnił nas rozmówca. Możemy się więc spodziewać, że będzie to co najmniej 10 godzin, ale to moje osobiste przypuszczenie. Upewniłem się też, że Indie są jedynym regionem, jaki zwiedzimy, a cała konstrukcja świata jest bardziej otwarta niż dotychczas – wciąż jednak będą fragmenty typowo liniowe czy takie, w których zmuszeni będziemy zlikwidować wszystkich przeciwników, aby móc ruszyć dalej.

Padło także pytanie o to, czy studio kiedykolwiek myślało o stworzeniu kooperacji dla trybu fabularnego, ale tak jak można się było spodziewać – nie. Uncharted to seria skupiająca się na opowiedzeniu historii danej postaci, stąd taka, a nie inna konstrukcja. Ostatnim pytaniem, jakie zadałem odnośnie nowej odsłony, było to, czy do gry wieloosobowej trafi jakaś nowa zawartość. Fani tego trybu będą zadowoleni, bo takowa się pojawi, ale więcej o tym Naughty Dog powie wkrótce. Na koniec zapytałem jeszcze o ewentualny powrót do robienia gier platformowych i tę odpowiedź również można uznać za wymijającą, ale nie pozbawiającą nadziei. Jak było już mówione, studio chce skupić się na poważniejszych i bardziej filmowych grach, choć w najbliższym czasie nie mamy co liczyć na nową odsłonę Uncharted, bo „niegrzeczny pies” skupi się na dokończeniu The Last of Us 2. Tworzenie mniejszych gier, włącznie z platformówkami, to tylko kwestia przeprowadzenia odpowiednich rozmów i zatwierdzenia pomysłów – tyle usłyszeliśmy od Scotta.

Niestety, nagrywanie czegokolwiek czy robienie zdjęć było zabronione, więc nie uraczę Was zapisem fragmentu, w który udało mi się zagrać. Mogę Was tylko zapewnić, że Uncharted: Zaginione Dziedzictwo będzie tak samo dobrą grą, jak każda dotychczasowa odsłona. Może nie każdemu spodobają się postacie, może niektórym nie spodoba się ograniczenie do jednego regionu, ale to miała być przecież mniejsza, dodatkowa opowieść. Gra się w to równie dobrze co w Uncharted 4 razem z elementami znanymi z The Last of Us i gier o Nathanie Drake’u. Jest więc na co czekać.

cropper