Luke Cage - recenzja 2. sezonu

Luke Cage - recenzja 2. sezonu

Tomasz Alicki | 28.06.2018, 23:25

Superbohaterski Netflix pewnie wkracza w etap drugich sezonów. Kiedy mamy za sobą już wszystkie pierwsze spotkania z ich postaciami, przyszedł czas na jeszcze trudniejsze zadanie – utrzymać zainteresowanie widza przez kolejnych kilkanaście odcinków. Ostatnio z tym wyzwaniem zmierzył się Luke Cage. Podobnie jak w przypadku innych naszych recenzji seriali, nie musicie obawiać się o żadne większe spoilery.

Początek drugiego sezonu daje głównemu bohaterowi chwilę na nacieszenie się własną popularnością. Luke chodzi po Harlemie, ratuje kolejnych mieszkańców z opresji, a zaraz za nim chodzi rząd kamer. Najpierw młody chłopak, który buduje wizerunek Cage’a w Internecie, publikując jego widowiskowe zwycięstwa, a potem szukające tematu na pierwszą stronę gazet media. Luke został bohaterem Harlemu i zaczął coraz bardziej oswajać się ze swoją rolą.

Dalsza część tekstu pod wideo

Luke Cage Season 2 #1

Jak to jednak zwykle bywa w takich produkcjach, kiedy pierwszy raz pada hasło “nic nie jest w stanie mnie zranić”, pojawia się postać, która naszemu bohaterowi udowodni, jak bardzo się mylił. W tym przypadku jest to Bushmaster, członek jamajskiej społeczności miasta. Wspinał się po drabince swojej „kariery”, żeby dojść na sam szczyt i zacząć pracować na to, co jego zdaniem mu się należy. Jak określił go jeden z epizodycznych bohaterów drugiego sezonu, “oby nikt nie dowiedział się, co czyni go tak silnym”.

Rozpoczyna się więc kolejna, standardowa dla superbohaterów zabawa pt. “Ciekawe, dlaczego tak mocno mnie uderzył”. Najpierw pierwsze spotkanie, potem budowanie napięcia i dominacji czarnego charakteru, a następnie powolne dochodzenie do etapu, kiedy sytuacja wydaje się nie do uratowania. Bardzo dobrą robotę robi przy tej okazji sam Mustafa Shakir w roli Bushmastera. Dobrze sprawdza się w powierzonym mu zadaniu, z odcinka na odcinek tworząc wiarygodną postać, którą mimo jej przerażającego charakteru i brutalnych metod, jesteśmy w stanie zrozumieć.

Luke Cage Season 2 #2

I jeżeli pozostaniemy przy tym, co wykonano dobrze, Luke oraz Misty zaliczają się do mocnych plusów drugiego sezonu. Główny bohater przeżywa pewnego rodzaju kryzys tożsamości. Od innych superbohaterów różni się to tym, że Luke nie ma wątpliwości, czy chce kontynuować swoją powinność. Nie boli go też ciążąca nad nim odpowiedzialność. Zaczyna jednak własną interpretację słowa “bohater”, dopasowując do niej coraz to odważniejsze praktyki. Twórcy bardzo szybko zrujnowali początkową sielankę i stworzyli z Luke’a postać naprawdę ciekawą do obserwowania.

Podobnie sytuacja ma się w przypadku Misty, która ze swoimi problemami radzi sobie w równie wyjątkowy sposób. Jest to zdecydowanie najciekawsza postać drugiego sezonu, dostarczająca najwięcej rozrywki. Jej szczerość, naturalność oraz podejście do życia najpierw wzbudza współczucie, później sympatię, aż wreszcie przechodzi w podziw.

Luke Cage Season 2 #3

W tym przeskakiwaniu pomiędzy różnymi bohaterami są jednak momenty, które nie wypadają tak dobrze, jak te wymienione powyżej. Drugi sezon czasami przypomina tę irytującą książkę, która w najbardziej emocjonujących momentach kończy rozdział i przenosi się do drugiego bohatera. Luke Cage przeskakuje wtedy do Mariah i Shadesa, postaci nudnych do granic możliwości. Brakuje pomysłu na cały wątek, jest go zdecydowanie za dużo, Alfre Woodard nie wnosi nic ciekawego, a Theo Rossi w kółko zakładający i zdejmujący swoje okulary niedługo zostanie jakimś internetowym dowcipem.

Brakuje również pomysłu na urozmaicenie serialu i podtrzymywanie zainteresowania w środku drugiego sezonu. Kolejny superbohaterski serial Netfliksa jest za długi, nie potrafi zbudować napięcia w kluczowych dla siebie momentach, a niektórym fragmentom regularnie towarzyszy chęć przewinięcia kilku minut. Jeszcze jeden niepotrzebny, dłużący się fragment z zespołem w Harlem’s Paradise akompaniującym powolnym wydarzeniom serialu i niektórzy mogliby nie dotrwać do ostatniego odcinka.

Luke Cage Season 2 #4

Drugi sezon wypada zaskakująco dobrze. Luke Cage pozostaje w swoim charakterystycznym klimacie z bluesem towarzyszącym każdej mądrości życiowej wygłaszanej przez kolejnych bohaterów. Główny bohater zyskał jeszcze więcej uwagi w nowych odcinkach, a czasami nawet sama Misty pewnie zagarniała dla siebie pierwszy plan. Dodatkowo całość zakończyła się w dosyć intrygujący sposób, co pozostawia nadzieje na jeszcze ciekawszy trzeci sezon.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper