Reklama
Call of Duty: Black Ops 4 Blackout, czyli Battle Royale od Treyarch. Czy ma to sens?

Call of Duty: Black Ops 4 Blackout, czyli Battle Royale od Treyarch. Czy ma to sens?

Wojciech Gruszczyk | 17.09.2018, 20:40

Kilkadziesiąt rozegranych spotkań, kilka efektownych akcji, niezliczone wpadki i ogromne oczekiwania – te słowa najlepiej podsumowują mój tydzień spędzony na serwerach bety trybu Battlle Royale z Call of Duty: Black Ops 4. To jeszcze nie czas na ostateczne wnioski, ale jestem pewien, że wielu graczy kupi tę produkcję właśnie dla Blackout.

Jeszcze kilka miesięcy temu gracze nie wierzyli w tryb Battle Royale w Call of Duty, ale fenomen PlayerUnknown's Battlegrounds oraz Fortnite zmienił plany największych wydawców. Twórcy musieli podjąć szybkie decyzje, zwiększyć budżety, zaangażować nowe łapy do pracy i w rezultacie już Black Ops 4 oferuje zmagania zatytułowane Blackout.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co się udało? Znany schemat w nowym wydaniu

Główne założenia nie zostały zmienione – na początek gracze wyskakują z samolotów, trafiają na mapę, muszą szukać sprzętu, a po chwili lokalizacja zostaje systematycznie zmniejszana. Brzmi znajomo? W sumie na pierwszy rzut oka otrzymujemy tutaj bardzo standardową rozgrywkę, która jednak została dopieszczona kilkoma elementami – w niektórych miejscach natraficie na zombiaki strzegące cenniejszych pakietów, podczas zabawy zbieramy czasowe ulepszenia, a do naszej dyspozycji nie tylko oddano samochody i łodzie, ale również helikoptery. Twórcom udało się zachować „ducha” Call of Duty, który odnajduje się na większych terenach. Rozgrywka jest satysfakcjonująca, ciekawa, dynamiczna i nie brakuje w niej pewnej nutki PUBG-a. Treyarch nie wymyśla koła na nowo, ale potrafi się odnaleźć w nowych warunkach.

Co się nie udało? Premiera blisko, a błędy są

Nowa odsłona Call of Duty trafi do graczy już w przyszłym miesiącu, a Blackout będzie dostępny od samego początku. Jest to niezwykle ważne, ponieważ zmagania potrzebują kilku intensywnych tygodni, podczas których twórcy wyeliminują wszystkie błędy. Nie mówię tutaj o przeciążonych serwerach – to zawsze bawi, że wydawca nie potrafi przygotować się na zainteresowanie – podczas rozgrywki bez problemu zawiesiłem swoją postać, wpadłem na niedopracowane tekstury, oglądałem niedoczytane drzewa, a kwintesencją słowa „beta” było wpadnięcie poza mapę. Niektórzy powiedzą „przecież to testy”, ale nie możemy zapomnieć, że deweloperzy znajdują się dosłownie na ostatniej prostej, więc już teraz trzeba się przygotować na sporej wielkości 1DayPatch.

Black Ops 4 Blackout

Black Ops 4 Blackout

Co się udało? Mapa i tempo

Treyarch obiecywało największą mapę w historii Call of Duty i trudno nie zgodzić się z tymi słowami. Lokacja jest naprawdę spora, ale jednocześnie nie za duża – tutaj nawet lądując z dala od strefy można się do niej bez problemu dostać. Zawsze gdzieś obok stoją przykładowo quady, które pozwalają w ekspresowym tempie dojechać na miejsce, a gdy już wskoczymy w helikopter zostajemy panami przestworzy, którzy muszą jednak unikać strzałów zazdrosnych snajperów. Lokacja jest w dodatku świetnie zróżnicowana, bo mamy tutaj małe wysepki, kilka miasteczek, sporo domków, a nawet znalazło się miejsce dla małej pustyni. Treyarch udało się uniknąć męczącego przedłużania starć, gdy musimy czekać na zamykanie strefy – pojedynki są dobrze zbalansowane.

Co się nie udało? Za dużo zabawek, za mało różnic

Call of Duty od zawsze charakteryzuje się sporym arsenałem, ale w przypadku Battle Royale bardziej liczy się „jakość a nie ilość”. W Blackout karabiny nie oferują oczekiwanego zróżnicowania, za często wpadamy właśnie na jeden typ broni, shotguny nie mają aktualnie większej racji bytu, a w zasadzie najważniejszym orężem jest snajperka, która sieje spustoszenie na dalekim, i czasami nawet na bliskim, dystansie. Nie do końca również przekonały mnie najróżniejsze gadżety – sterowany samochodzik, laser z ładunkiem wybuchowym – przynajmniej podczas testów nie potrafiłem znaleźć sensownego zastosowania dla tych zabawek. Mam wrażenie, że twórcy mogliby na dobry początek wyrzucić cały arsenał do kosza i zająć się dobrą optymalizacją kilku gnatów.

Co się udało? AKCJA!

Nie spodziewałem się po Blackout jednego – tak ciekawych scenariuszy pisanych przez „życie”. Tutaj nawet w trakcie bety widziałem jak czwórka graczy wpakowuje na ciężarówkę zrzut i ostrzeliwując innych zawodników ucieka z miejsca zbrodni. Innym razem trójka śmiałków miażdżyła wszystkich z helikoptera, a w kolejnym meczu widziałem idealnie przeprowadzony desant dwóch snajperów. Dzieje się tutaj naprawdę sporo i każde zabójstwo najzwyczajniej cieszy. Deweloperzy nie zawiedli w jednym z najważniejszych momentów – ten gameplay na każdym kroku oferuje akcje, dzięki którym z miejsca włączałem kolejny mecz.

Co się nie udało? Ekwipunek do poprawy

Z jednej strony chwaliłem twórców za szybkie podnoszenie i instalowanie dodatków do broni, ale za każdym razem rzuciłem w nich mięsem podczas wchodzenia do ekwipunku. Trudno obronić ten element, który aktualnie jest strasznie toporny i męczący. Zamiast szybkiego dostosowania plecaka, wyrzucenia niepotrzebnych rzeczy i dorzucenia kilku dodatków, w Blackout wszystko trwa o 5 sekund za długo. To wpływa na taktyczne możliwości i odsłania w najgorszych momentach.

Black Ops 4 Blackout

Activision może spać spokojnie

Nadal należę do grona graczy narzekających na brak kampanii w Call of Duty: Black Ops 4, ale po testach Blackout coraz bardziej potrafię pogodzić się z "tą stratą”. To nie jest idealny Battle Royale, jednak fani marki Activision spędzą na serwerach długie godziny – w trakcie bety trudno było mi się oderwać od konsoli i w przyszłym miesiącu na pewno nie będę się nudził. Twórcy zadbają o odpowiednie wsparcie, więc w kolejnych miesiącach serwery będą przepełnione fanami gatunku.

Czy właśnie tak wygląda przyszłość serii Call of Duty? Jeszcze trudno wyrokować, ale już teraz pojawiają się plotki o nowych, „królewskich” zmaganiach w kolejnej odsłonie, więc za rok możemy po prostu przeskoczyć z gry do gry. Activision nie zamierza zrezygnować z kury znoszącej złote jaja i nie powinno nas to specjalnie dziwić.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper