Temat Tygodnia - Sapkowski czy CD Projekt RED - kto ma rację w sporze?
Trudno w ramach Tematu Tygodnia przemilczeć najważniejszą wiadomość ostatnich kilku dni. Trudno też tak po ludzku przejść obojętnie wobec roszczeń Andrzeja Sapkowskiego, twórcy uniwersum Wiedźmina, wobec autorów jednej z najpopularniejszych i najbardziej nagradzanych gier ostatnich czasów. Trudno też jednoznacznie zdecydować, po czyjej stronie stanąć.
Wiadomość o roszczeniu Adrzeja Sapkowskiego względem CD Projekt RED dotarła do mnie w trakcie podróży służbowej. Z uwagą wczytałem się w treść pisma skierowanego przez pełnomocników pisarza oraz żądanie zapłaty przynajmniej 60 milionów złotych w związku z korzyściami, jakie obecnie czerpie warszawskie studio w związku ze stworzoną przez nich serią gier o Wiedźminie.
Więcej na ten temat w:
Andrzej Sapkowski żąda 60 milionów zł od CD Projekt
Sapkowski vs. CD Projekt. Ile pisarz zarobił na grach? Firma odpowiada na wezwanie
Prezes CD Projektu skomentował wezwanie Sapkowskiego: „żądania są bezpodstawne”
Brandon Sanderson może oddać CD Projekt RED za darmo prawa do swojego uniwersum
Przyznam szczerze, że w pierwszym odruchu wieloletniego gracza poczułem do Sapkowskiego obrzydzenie i - jak pewnie się domyślacie - od razu stanąłem po stronie CDP RED. Znając nastawienie Pana Andrzeja do gier wideo oraz jego ogólnie znany... hmmm... trudny charakter, nie trudno o taką perspektywę. Warto jednak zastanowić się chwilę nad tym problemem i spróbować podejść do tego nieco bardziej obiektywnie. Jak we wszystkim w życiu, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Postarajmy się zatem spojrzeć na tę całą sytuację z dwóch perspektyw.
Duma i uprzedzenie
Na sam początek musimy zdać sobie sprawę z jednego - czy tego chcemy, czy nie, to po stronie Andrzeja Sapkowskiego stoją przepisy. Artykuł 44 o prawie autorskim bardzo jasno wskazuje, że:
W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.
Przepis ten nie powstał bez powodu i stanowi swego rodzaju dodatkowe zabezpieczenie dla autora w konfrontacji z mocną pozycją nabywców praw. Chodzi tu najczęściej o stosunek między twórcami muzycznymi a występującymi z pozycji siły wytwórniami. Autorzy często podpisując umowy z takowymi, pozbawieni są odpowiedniego zaplecza prawniczego i są zmuszani zgadzać się na klauzule o przeniesieniu praw autorskich bez szansy na przyszłe zachowanie przychodów z tantiem.
Sytuacja Sapkowskiego oraz CD Projektu nie wydaje się wprawdzie tak jednoznaczna, ale choć dzisiaj śmiejemy się w memach z "dajcie mi pieniądze z góry" oraz marnych 35 tysięcy złotych, które za przeniesienie praw zyskał twórca Geralta z Rivii w 2003, to też warto zdać sobie sprawę, że wówczas niejeden autor mógłby zachować się podobnie na jego miejscu. To były czasy, w których branża gier wideo w Polsce w zasadzie nie miała jeszcze nic do pokazania, zaś przenosiny Wiedźmina na pola innych mediów nie kończyły się dobrze, czego dowodem spektakularnie schrzaniona filmowa oraz serialowa ekranizacja. Uprzedzenie do gier wideo ze strony pisarza wydaje się więc dość uzasadnione.
Z czystym sumieniem nie mógłbym więc nazwać Pana Andrzeja "frajerem", który wziął pieniądze z góry, bo być może w tamtym czasie i miejscu zachowałbym się podobnie. Czy będąc na jego miejscu nie czułbym się po latach oszukany...? Jednocześnie nie można przecież zaprzeczyć, że to właśnie Sapkowski stworzył Wiedźmina, a nie CD Projekt - a to rzecz, o której świat często zapomina. I fakt ten zupełnie po ludzku zapewne godziłby w dumę każdego z nas, gdybyśmy, tworząc wyjątkowe uniwersum, znaleźli się na jego miejscu.
Wielu ojców sukcesu
Wspominałem na początku, że prawo stoi po stronie Sapkowskiego, jeśli jednak wgryziemy się w temat, to okazuje się, że nie jest do końca takie oczywiste. Po pierwsze, zapis art. 44 ustawy o prawie autorskim jest bardzo nieprecyzyjny, do tego stosowany jest stosunkowo rzadko, nie ma więc ustalonej linii orzeczniczej. Trudno więc zdefiniować tzw. "rażącą dysproporcję" oraz "stosowne podwyższenie wynagrodzenie przez sąd". Nie ma jednoznacznych kryteriów pomocnych do ich "zmierzenia".
Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że popularność książek Sapkowskiego nie byłaby tak duża, gdyby nie popularność gier, która rozpowszechniła Wiedźmina na Zachodzie i dzięki którym Geralt stał się ikoną popkultury. Warto zaznaczyć, że przed grami CD Projekt RED saga oraz opowiadania Sapkowskiego znane były tylko na kilku rynkach i przełożone na kilka języków. Dziś popularność i sprzedaż książek jest znacznie większa i w kalkulacji "rażącej dysproporcji" trzeba by było wziąć ten czynnik pod uwagę. Zresztą... nie oszukujmy się - nie byłoby nawet mowy o serialu Netflixa, gdyby nie ogromny sukces gier CD Projekt RED (nawet jeśli nie jest są one bezpośrednio z nim związane). Nie wiadomo oczywiście, czy serial odniesie sukces, ale na pewno zarobi jakieś pieniądze i to zapewne niemałe. A tutaj już Sapkowski współpracuje z twórcami (choć nie jest bezpośrednio zaangażowany w prace) i najpewniej będzie czerpał tantiemy z całego przedsięwzięcia. Choć tego pewnie nie przyzna, to pisarz niebezpośrednio czerpie ogromne korzyści z tego, że trzy gry o przygodach Wiedźmina rozpoznawalne są na całym świecie.
Ponadto może się okazać, że roszczenia Sapkowskiego są bezzasadne również z innego punktu widzenia. Jak podaje portal bezprawnik.pl, powołując się z kolei na opinię prawnika Olgierda Rudaka, art.44 można traktować jako przepis działający na linii twórca utworu - wydawca/dystrybutor itp. Tymczasem gry z serii Wiedźmin korzystają jedynie z uniwersum stworzonego przez autora książek, ale są samodzielnym utworem stworzonym przez innych ludzi:
W znanych mi komentarzach i orzecznictwie (a nie ma jego zbyt wiele) mówi się wprost o niezbywalnym prawie do podwyższenia wynagrodzenia twórcy utworu — tymczasem Sapkowski nie jest twórcą utworu (gier komputerowych), zaś CD Projekt nie jest nabywcą praw lub licencjobiorcą praw do utworu stworzonego przez Sapkowskiego (literalnie rzecz ujmując możemy mówić o licencji na korzystanie z opracowania utworu stworzonego przez pisarza, ale nie na licencję na korzystanie z utworu);
O tym, że prawa zależne są czymś innym niż prawa autorskie przypomina nam przepis, który mówi, że nawet po przeniesieniu praw twórca zachowuje wyłączne prawo do zezwalanie na korzystanie z opracowań jego utworu (art. 46 pr.aut., czyli jeśli pisarz sprzeda prawa do książek wydawcy, ale nie sprzeda praw określonych w art. 2 pr.aut., to wyłącznie w gestii autora będzie leżało udzielanie zgody np. na ekranizacje);
To stawia całą sprawę w zupełnie innym świetle i otwiera dla CD Projektu RED zupełnie nową linię obrony, zaś dla sądu - nowy problem do rozwiązania.
Wreszcie, w całym z tym sporze znowu warto wspomnieć o wymiarze czysto ludzkim. Stanę teraz po stronie RED-ów. Spojrzę na cały sztab utalentowanych, pełnych pasji oraz determinacji ludzi, którzy stworzyli coś fantastycznego. Owszem, korzystali z czyjegoś dzieła, ale na podstawie legalnie zawartej umowy. Zresztą stworzyli z tego coś zupełnie odrębnego - fenomen, który nie tylko zapewnił im sukces, ale stał się motorem napędowym całego gamedevu w Polsce oraz stał się symbolem polskiego sukcesu, którym nie omieszkają chwalić się nawet politycy. Ostatecznie też przyczynił się do zwiększenia popularności oryginalnych dzieł twórcy Wiedźmina, o czym - w całej swej arogancji - ów twórca raczy nie pamiętać. A powinien...
Pieniądze to nie wszystko
Koniec końców tam gdzie pojawiają się wielkie pieniądze, zawsze jest wielki problem. Nie będę jednoznacznie opowiadał się po którejś ze stron, ale mam nadzieję, że powyżej dość dokładnie opisałem obie wyraźnie różne perspektywy. Owa optyka jest tu kluczowa. Przykro jedynie, że - niezależnie od słuszności stron oraz ostatecznego wyniku tego sporu - musimy być widzami tego niesmacznego spektaklu.
Przeczytaj również
Komentarze (152)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych