American Horror Story: Apokalipsa – recenzja serialu. Szatan panem świata
Są seriale, które najwyraźniej mogą nie kończyć się nigdy. Jedną z takich produkcji jest stworzone przez Brada Falchuka i Ryana Murphy’ego American Horror Story, horrorowa antologia, której każdy sezon można oglądać osobno, ale jest tu tyle odwołań do poprzednich serii, że traci się połowę frajdy. Nie inaczej jest z najnowszą Apokalipsą. Postaram się o niej napisać z jak najmniejszą liczbą spoilerów.
Co byście zrobili, gdyby w telewizji podali informację, że w Wasze miasto za godzinę uderzy pocisk nuklearny? W takiej sytuacji znajdują się na początku bohaterowie. Część z nich, dzięki dobremu urodzeniu i pieniądzom trafia do podziemnej placówki numer 3, w której panują jednak bardzo restrykcyjne zasady życia. A może Apokalipsa opowiada o czymś zupełnie innym i takie streszczenie jest w dużym stopniu zmyłką?
Przyznam na wstępie, że American Horror Story, z jednym wyjątkiem, nigdy mnie specjalnie nie porwało. Pierwszy sezon był całkiem przyjemną zabawą z motywem nawiedzonego domu, drugi rewelacyjnie klimatyczną historią (to właśnie ten wyjątek), trzeci był całkiem ciekawy, czwarty taki sobie, piąty ledwo skończyłem, szóstego do dziś nie zacząłem, zaś siódmy przerwałem po trzech odcinkach i do dziś nie nabrałem ochoty, by do niego wrócić. Z przyjemnością mogę więc napisać, że Apokalipsa zastopowała ten wyraźny trend spadku jakości, co nie znaczy, że jest to jakieś wielkie osiągnięcie. To raczej sezon pełen skrajności. Zaczyna się intrygująco, by skończyć się gigantycznym rozczarowaniem – ostatni odcinek to chyba jakiś żart. Wszystko, co zostało wcześniej zbudowane zostaje rozwiązane w dwóch oczywistych i przewidywalnych scenach sprawiając, że człowiek zastanawia się, po co w ogóle spędził na oglądaniu tyle godzin. Dalej: z jednej strony bardzo dobrym pomysłem jest zrobienie z Apokalipsy swoistej kontynuacji sezonów pierwszego i – zwłaszcza – trzeciego, z drugiej, jakkolwiek to satysfakcjonujące, wprowadza za dużo wątków i postaci. Z tych pierwszych wiele pozostawia wątpliwości i nie zostaje wyjaśnione (przydałoby się chyba pięć dodatkowych odcinków), z tych drugich wiele po prostu się pojawia i nie ma nic do roboty. Inny przykład skrajności: fani American Horror Story będą pewnie zachwyceni tropieniem różnorakich nawiązań do poprzednich sezonów (warto znać też chociażby piąty), ci, którzy jednak nie mają takiego zasobu wiedzy będą całkowicie zagubieni i zapewne nie zrozumieją co najmniej połowy z tego, co dzieje się na ekranie. Do tego dochodzi fakt, że niekiedy udaje się twórcom zbudować świetny klimat, w innych momentach jednak Falchuk i Murphy nie mogą się powstrzymać i przesadzają. Liczne sceny są zwyczajnie przestylizowane i przekraczają granicę, za którą czai się już kicz i śmieszność. Nie mówiąc już o tym, że jest tu sporo banalnych i pretensjonalnych odwołań do symboli i Biblii.
Nie inaczej jest w przypadku bohaterów i grających ich aktorów. To kolejny raz w przypadku American Horror Story, gdy strasznie irytujące są dla mnie Sarah Paulson i Kathy Bates. I nie chodzi nawet o to, że grają źle, bo to niezłe aktorki. Problem w tym, że nie pokazują nic nowego, a często mam też wrażenie, że dostosowują się do przekonania Falchuka i Murphy’ego, że wspólnie tworzą coś niesamowicie oryginalnego i wybitnego. A tak nie jest. Za to Evan Peters jak zwykle ma w sobie tyle luzu i energii, że trudno nie polubić wszystkich jego wcieleń. Całkiem niezły jest też Cody Fern w roli Michaela Langdona, o którym jednak nie napiszę nic więcej, by nie zdradzać za dużo. Bardzo fajnie było też ponownie zobaczyć Emmę Roberts oraz Taissę Farmigę, chociaż ta druga jest przykładem tego, o czym pisałem wcześniej: praktycznie nie ma tu nic ciekawego do zagrania ani zrobienia.
Koniec końców Apokalipsa, chociaż pod koniec była bardzo rozczarowująca, wciągnęła mnie bardziej niż się spodziewałem i kolejne odcinki oglądało mi się bez poczucia dłużącego się czasu. Może stąd całkiem pozytywna (trochę naciągana) ocena, bo spodziewałem się, że będzie o wiele gorzej.
Atuty
- Ciekawy pomysł wyjściowy;
- Odwołania do sezonu 1 i 3;
- Sporo klimatycznych momentów;
- Kilka dobrych występów aktorskich
Wady
- Fatalne, rozczarowujące zakończenie;
- Jeśli ktoś nie zna wcześniejszych sezonów będzie totalnie zagubiony;
- Czasem twórcy za bardzo chcą, by było klimatycznie i przekraczają granicę pretensjonalności;
- Nie wszyscy aktorzy zachwycają
Najnowsza część American Horror Story, Apokalipsa, okazała się lepsza niż się spodziewałem. Nie zmienia to faktu, że to sezon pełen skrajności i ostatecznie pozostawia uczucie niedosytu i zmarnowanego potencjału.
Przeczytaj również
Komentarze (12)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych