10 ulubionych postaci z czasów dzieciństwa
Gdy otrzymałem od Rogera zadanie napisania wspominkowego tekstu o dziesięciu filmowych/serialowych idolach z dzieciństwa, ogarnęło mnie lekkie przerażenie. Czy ja aby na pewno oglądałem wtedy coś dla tej czy innej postaci? Czy jako starszy człowiek z trójką z przodu w ogóle przypomnę sobie jeszcze ten czas?
Słowem wstępu. Ta lista w założeniach naszego naczelnego miała być pierwotnie chyba bardziej obiektywnym zestawieniem, lecz ostatecznie stało się inaczej. Powody były przede wszystkim dwa. Po pierwsze, bo trudno jest zrobić obiektywne zestawienie bohaterów dzieciństwa. Jak to zmierzyć, jak oszacować? Nie ma w końcu odpowiednika serwisu Metacritic próbującego na podstawie twardych danych obliczyć, kto był najbardziej hołubioną postacią w Polsce lat 90. wśród młodzieży. Po drugie, mając przez zdecydowaną większość lat 90. dostęp do dwóch polskich kanałów telewizyjnych (trzech przy dobrej pogodzie) trudno jest mi pisać o niektórych rzeczach, bo może ten MacGyver czy inny Baracus byli popularni, ale ja akurat mam o nich mgliste pojęcie. Jak własnymi słowami miałbym uzasadnić ich obecność na takiej liście?
Mam więc nadzieję, że czytelnicy zrozumieją, dlaczego lista ma charakter raczej osobisty (choć mimo wszystko starałem się brać pod uwagę ówczesne realia). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie (a wręcz jest to wskazane), byście w komentarzach sami podawali swoje typy i powspominali stare czasy.
10. Superman
Lata 90., a zwłaszcza ich mniej więcej półmetek, to czas, gdy nałogowo pochłaniałem komiksy DC i Marvela. Jednym z moich ulubionych był Superman, zwłaszcza wtedy, gdy po efektownej walce z Doomsdayem główny bohater kopnął w kalendarz. Niczym kania dżdżu łaknąłem filmu lub kreskówki, który mógłby zadośćuczynić komiksowemu pierwowzorowi. Szczerze? Nie dostałem go, ale w piątkowe popołudnia (?) meldowałem się grzecznie przed telewizorem, by obejrzeć kreskówkową (ugrzecznioną) adaptację wytwórni Hanna-Barbera.
9. Rocko (Rocko’s Modern Life)
Adaś Miauczyński w wersji kreskówkowej dla młodzieży. Rocko’s Modern Life to dzieło, pod którym mógłby się podpisać zneurotyzowany Woody Allen, gdyby tylko tworzył kreskówki. Tytułowy bohater to po prostu zwykły mieszkaniec przedmieść jakiegoś zachodnio wyglądającego miasta, który chce prowadzić dostatnie, satysfakcjonujące życie, ale jego niestabilni emocjonalnie znajomi sypią mu piachem w tryby egzystencji. Groteska miesza się tu z abstrakcyjnym, absurdalnym humorem, czyli humorem najlepszym z możliwych.
8. Marion “Cobra” Cobretti (Cobra)
“You’re a disease and I’m the cure” - tak mawiał porucznik policji z Los Angeles Marion Cobretti w filmie “Cobra” z 1986 roku. Ten jeden z filmów mojej młodości, jak dowiedziałem się po latach, nie był pierwotnie oceniany zbyt dobrze (podobny przypadek - Tango & Cash), a status kultowego zyskał dopiero z upływem lat i tylko w pewnych grupach. Ma on jednak coś, czego nie mają współczesne filmy sensacyjne - nie boi się rozbić kilku jajek, żeby zrobić jajecznicę. Główny zły, choć jednowymiarowy, to prawdziwy bydlak, którego nienawidzi się całym swym jestestwem, a ktoś, kto sprząta takich osobników z ulicy, zasługuje przecież na uznanie. Po stronie plusów dodajmy jeszcze poczucie humoru i cięcie pizzy nożyczkami.
7. Batman
Casus podobny do Supermana. Jako dzieciak wypatrywałem filmu bądź kreskówki, który dorówna komiksowi. Najbliżej był chyba “Batman Returns” Tima Burtona z 1993 roku, a to dzięki stylistyce, która charakterystyczną dla tego reżysera groteskowością najlepiej oddawała ducha komiksów. Późniejsze “Batmany” Nolana, choć przyzwoite, nie miały tego samego.
6. Major Alan "Dutch" Schaefer (“Predator”)
Napisałem o “Dutchu” Schaeferze, ale tak naprawdę pozycję numer 6 powinienem opatrzyć opisem: “Arnold Schwarzenegger, całokształt twórczości”. Twórczości bardzo ważnej z punktu widzenia lat chłopięcych, kiedy filmy znanego Austriaka oglądało się po prostu dlatego, bo gdzieś mignęło jego nazwisko lub wizerunek na okładce kasety VHS. “Predatora” uważam za jego najlepszy film. To świetnie skonstruowane kino akcji, które broni się po latach od premiery, a filmowy “Dutch” musiał przejść istną drogę krzyżową, aby uporać się z kosmicznym przybyszem.
5. Rocky
Znowu Stallone. “Rocky” zawsze emanował jakąś pozytywną energią i wylewającym się z telewizora specyficznym urokiem. Historia faceta z podłej dzielnicy, który ciężką pracą i siłą woli wbrew wszelkim przeciwnościom wykaraskał się na powierzchnię nie jest może najbardziej oryginalna pod słońcem, ale to mit, a ludzie potrzebują mitów podnoszących na duchu. Efektowne sceny bokserskich pojedynków są wisienką na torcie. Przyznam, że po obejrzeniu Rock’yego próbowałem nawet oglądać boks, sport, za którym nie przepadam, ale nie zyskał on dla mnie powabu. Fikcja okazała się w tym przypadku lepsza od rzeczywistości.
4. Vegeta (Dragon Ball Z)
Ok, trochę oszukuję. Roger prosił o podanie bohaterów z filmów okresu potransformacyjnego, a największa popularność Dragon Balla przypadła na przełom wieków, gdy nowe zaczęło krzepnąć, ale nie potrafię nie uwzględnić tej postaci w takim osobistym zestawieniu. Jego historia to materiał na dobry dramat, dysertację lub książkę amerykańskiego motywatora w stylu: “Odwieczne pytanie. Ciężka praca czy talent. Na przykładach w literaturze i popkulturze” Dragon Ball zdaje się nam mówić, że talent, ale bądźmy szczerze: Goku jest jednak trochę nudnawy. Inna odsłona tego odwiecznego sporu: Cristiano Ronaldo czy Messi.
3. Tsubasa
Prawdziwy lider i dobrze gra w piłkę. Czego chcieć więcej? Niestety chyba prawonożny, ale co zrobić, nikt nie jest idealny. Od czasów oglądania Tsubasy minęło już ze dwadzieścia lat z okładem, a moje poglądy na piłkę od tego czasu wyewoluowały, na co wpływ miało m.in. tysiące meczów rozegranych w Pro Evolution Soccer. Już nie napastnicy i ofensywni pomocnicy skupiali na sobie całą moją uwagę i uznanie, po latach doceniłem bardziej pomocników środkowych i bocznych obrońców (jakże przecież kluczowych we współczesnej piłce). Dlatego nie wiem, Tsubaso, czy doceniłbym cię dzisiaj tak samo jak kiedyś, ale przyjmij tę oto wysoką pozycję na mojej liście za wzgląd na stare dobre czasy. PS Tak, Luka Modric zasługuje na Złotą Piłkę.
2. Włóczykij (Muminki)
Coś (ktoś) z zupełnie innej beczki. Hideo Kojima napisał kiedyś rzecz, która bardzo przypadła mi do gustu. Stwierdził on mianowicie, że fantastyczne światy odwiedzamy, by tam doznać pokrzepienia, odświeżenia, odmłodzenia. Podobnego zdania był George R.R., według którego wypełniają one naszą rzeczywistość kolorami. Świat przedstawiony w animowanym serialu “Muminki” puszczanym swego czasu w TVP był chyba jednym z pierwszych, które tak rozbudzały moją wyobraźnię: fascynującym, budzącym ciekawość, sympatycznym i pełnym inwencji. A żyjący według własnych zasad bystry Włóczykij miał w nim chyba najlepiej. Chodził gdzie chciał, kiedy chciał.
1. Indiana Jones
Polska “Superprodukcja” nie jest być może komedią najwyższych lotów, ale gdyby poszukać, znalazłoby się w niej kilka zabawnych momentów. Jeden z nich to ten, gdy dziewczyna głównego bohatera, snobistycznego krytyka filmowego, odnajduje album z jego ulubionymi filmami. Nie ma tam zdjęć irańskich dzieł kontynuujących bogate intelektualne tradycje europejskiego kina, ale jest za to m.in. Indiana Jones. Czy można się dziwić? “Ostatnia krucjata” to też jeden z moich ulubionych filmów, kwintesencja wielkiej przygody, w której nie brakuje widowiskowości, humoru, tajemnicy przez duże “t”, a nawet pewnej dawki emocji. Odcisnął on swoje piętno też na moim guście growym, zwłaszcza że to głównie gry dają możliwość uczestniczenia w przygodach tak spektakularnych jak te Indiany (a nawet lepszych).
Przeczytaj również
Komentarze (69)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych