Magic Leap - technologia, która stanie w szranki z VR?

Magic Leap - technologia, która stanie w szranki z VR?

Enkidou | 01.01.2019, 18:00

Ten schemat zdaje się nie opuszczać świata technologii. Oto na scenie pojawia się start-up, który obiecuje zmienić świat swoim produktem bądź usługą, a jeśli jego wizja jest wystarczająco porywająca, inwestorzy nie szczędzą grosza. Twórcy Magic Leap, technologii mieszanej rzeczywistości (mixed reality), w którą wpakowano już 2 mld dolarów, też nie ważą słów. Ich produkt, cytujemy, ma naznaczyć historię ludzkości, uczynić ją lepszą. Potrzebują jednak jeszcze trochę czasu. I game designerów.

Od kilku lat media technologiczne, i nie tylko technologiczne, roztaczają przed nami wizje niesamowitych, zmieniających rzeczywistość możliwości, jakie ma dawać technologia rozszerzonej rzeczywistości (AR) w nadchodzących latach, ale gdyby wsłuchać się w słowa przedstawicieli Magic Leap, można by dojść do wniosku, że dla AR już bije dzwon. Więcej, gdyby Graeme Devine z Magic Leap dowiedział się, że nazywacie rewolucyjny produkt jego firmy technologią AR, prawdopodobnie wytargałby Was za uszy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Magic Leap na przestrzeni swojej trwającej od 2010 roku działalności nie tonowało nastrojów, a język jego pracowników nie miał zbyt wiele wspólnego z powściągliwością. Do mediów trafiały nie tylko wielkie słowa, jak chociażby te o odciśnięciu stempla na historii ludzkości przytoczone na wstępie, ale rozkręcona była też i górnolotna symbolika. Szef spółki Rony Abovitz porównał swoje dzieło do monolitu z “Odysei Kosmicznej” Stanleya Kubricka, tajemniczego obiektu, który miał przyspieszać ewolucję człowieka na różnych etapach jego rozwoju.

Ale czym właściwie jest technologia mieszanej rzeczywistości (MR)? Z jednej więc strony mamy samo urządzenie: gogle ‘nakładające trójwymiarowe obiekty na świat rzeczywisty, kontroler ruchowy oraz jednostkę obliczeniową, którą można np. przypiąć do spodni. A co z ideą? Próbował to wyjaśnić w zeszłym roku wspomniany Devine na konferencji w angielskim Brighton. - Wiele osób myli mieszaną rzeczywistość z rozszerzoną rzeczywistością, ale są to zupełnie inne technologie. Według niego podstawowa różnica polega na tym, że technologia MR potrafi zrozumieć otaczający ją świat, a AR nie. Dzięki sensorom cyfrowe byty wiedzą, gdzie się znajdują, że jeden obiekt to krzesło, drugi to drzwi, a ten gość stojący w kącie ma na imię tak albo tak. Słowem, są one w stanie wchodzić w interakcje z prawdziwymi przedmiotami i ludźmi.

Na tej samej konferencji Devine przytoczył też anegdotę z Pitchfestu, trwającej sześć tygodni burzy mózgów, na której próbowano wykoncypować testowe aplikacje demonstrujące możliwości technologii. Jedną z nich była prosta gra General Goes Banana, w której rozgrywka polegała na wrzucaniu bananów do kosza w czym przeszkadzał czteroręki potwór. - Byliśmy przekonani, że to świetna rzecz, że to świetne demo, ale w końcu zaczęło docierać do nas: to nie MR, tylko AR.

Magic Leap na pewno nie da się odmówić chęci. W burzach mózgów biorą udział eksperci specjalizujący się w różnych dziedzinach, jak elektronika, przyrządy optyczne, lasery, animatorzy, twórcy komiksów itd. “Wszyscy to geniusze, każdy jeden”, zapewniał Devine. Szczególną rolę mają odgrywać jednak game designerzy, gdyż koniec końców ludzie kupią produkt nie dla samego plastiku lub bateryjek, ale dla doznań, jakie mogą przeżyć. Przykładem czegoś takiego jest Ghost Girl, gra o duchu dziewczyny, który zamieszkuje nasz dom. Devine nazywa ten projekt “nowym rodzajem rozrywki” niedostępnym nigdzie indziej, dzięki któremu możemy przeżywać ekscytującego przygody każdego dnia (koncepcja “everyday adventure”). To właśnie do projektowania tego typu atrakcji zawodowi twórcy gier to mus.

Game designerzy czyniący ludzkość lepszą dzięki goglom MR? Czy Jack Thompson to słyszy? Brzmi świetnie, ale zanim przerażająco realistyczny duch dziewczyny straszący nas we własnym domu skróci nam o kilka lat życie, najpierw zejdźmy na ziemię.

Branża nowych technologii pełna jest historii przedsięwzięć, które miały zmienić świat na lepsze, ale po drodze coś poszło nie tak. Żeby to zauważyć, nie trzeba być nawet sceptykiem cynicznym niczym Jewgienij Morozow. Nie musimy nawet szukać nieudanych projektów. W końcu słowa Marka Zuckerberga o wizji łączenia ludzi dzięki Facebookowi dziś brzmią niczym nieśmieszny dowcip, bo jego serwis nie tylko ich nie połączył, ale wręcz pozamykał w licznych oddzielonych od siebie bańkach informacyjnych, tworząc de facto nowe plemiona i wychowując pokolenie mające problem z nawiązywaniem relacji międzyludzkich w realu.

Z Magic Leap są dwa zasadnicze problemy, które bywają charakterystyczne także dla innych napompowanych ponad miarę start-upów. Pierwszy to brak mapy drogowej, która towarzyszyłaby wspaniałym hasłom. Ze słów przytaczanego wyżej Graeme’a Devine’a wynika, że jego firma przez kilka lat nie wypracowała spójnej, jasnej wizji. Jak sam mówił, potrzeba było burzy mózgów, by zespół zrozumiał, czym jest technologia mieszanej rzeczywistości i na czym polega jej wyjątkowość. Czy faktycznie zrozumieli - to się jeszcze okaże, bo w istocie niewiele wiadomo o aplikacjach, które mogłyby napędzać sprzedaż sprzętu. Konkrety nie nadążają za efektownymi, lecz nazbyt ogólnikowymi pomysłami rodem z filmów science-fiction, a florydzka spółka jak była tajemnicza, tak wciąż jest.

Problem drugi to, jakżeby inaczej, pozostawiające do życzenia rezultaty. Dziennikarze serwisu The Verge mieli okazję testować już w dużej mierze ukończony produkt i, z grubsza biorąc, ich wrażenia można streścić do: “jest potencjał, ale na razie to nie to, co miało być. Może kiedyś będzie lepiej”. Z kolei CNET stwierdził bez ogródek: jesteśmy trochę zawiedzeni. Brzmi więc trochę jak dzisiejsze VR, które świata nie porwało (co najwyżej się do tego przymierza), choć przed premierami headsetów niektórzy widzieli w nich rewolucję na miarę wprowadzenia grafiki 3D. Szef Magic Leap także staranniej dobiera dziś słowa. Cytowany przez wspomniane The Verge powiedział, że należy studzić oczekiwania.

Trudno więc tu i teraz wyrokować o powodzeniu przedsięwzięcia (co zrobili już jakiś czas temu niepoprawni technoentuzjaści), zwłaszcza w dalszej perspektywie, ale mając w pamięci hasła o doskonaleniu ludzkości, przypominają się słowa analogowego do bólu Umberto Eco z “Wahadła Foucaulta”: - Każdy skomplikowany problem ma proste rozwiązanie i jest ono błędne. 

Enkidou Strona autora
cropper