Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 – recenzja filmu. Nieudany powrót
Powroty po latach bywają bolesne. Pamiętam, że kiedy jako dzieciak oglądałem dwie pierwsze części Kogla Mogla, bardzo podobały mi się te komedie. Nie sądziłem, że ktoś wpadnie na pomysł, by po tak długim czasie nakręcić trzecią część. Gdy tylko zobaczyłem trailer, miałem spore obawy, czy produkcja ta ma szansę utrzymać chociażby przyzwoity poziom. Niestety okazały się one słuszne.
Od 1989 (wtedy miał premierę Galimatias, czyli Kogel-mogel 2) w zasadzie nic się nie zmieniło. Kasia Zawada wciąż mieszka na wsi, małżeństwo Wolańskich zaś mieszka w Warszawie. Nie układa się im najlepiej, ale nikomu zdaje się to specjalnie nie przeszkadzać. Do Polski tymczasem wraca z Amsterdamu Marcin, syn Kasi, który ma pomysł na rozkręcenie biznesu.
Trochę nie bardzo jest o czym pisać w recenzji filmu, którego scenariusz został napisany na słowo honoru. Nie mam bowiem zielonego pojęcia, o czym Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 ma być. Przypomina on bardziej zlepek scen-anegdot, niż pełnoprawną historię, w której obowiązuje coś takiego jak zasady przyczynowo skutkowe. Główne wydarzenia mające popchnąć fabułę do przodu nie mają żadnego uzasadnienia, dzieją się, bo twórcy tego potrzebują. Nie raz można się więc zastanawiać nad motywacjami bohaterów, którzy w większości snują się po ekranie, nie mając zbyt wiele do roboty. Do tego to, co scenarzystce Ilonie Łepkowskiej i reżyserowi Kordianowi Piwowarskiemu wydaje się zabawne, często jest nie tylko absurdalne, ale i zwyczajnie żenujące. Ile razy można oglądać dowcipy związane z tym, że wnusio postanawia wykorzystać stodołę na plantację marihuany? Nie mówiąc już o tym, że to, co wyprawia dwójka starszych postaci we wsi, po tym jak zapalili skręta, jest po prostu smutne i zdecydowane niesympatyczne. Zresztą cała historia rozgrywa się w świecie, w którym nie ma żadnych konsekwencji działań. Ktoś może wyjść z domu trzaskając drzwiami i mówiąc, że się wyprowadza i nikt (łącznie z córką) nie ma problemu z tym, że chwilę później zaczyna zalecać się do innej kobiety i mówić o rozwodzie. Innymi słowy, cały scenariusz Miszmaszu czyli Kogla Mogla 3 przypomina ogarnięty pożarem burdel na kółkach.
Przeczytaj też: Polar - recenzja najnowszego filmu od Netflixa.
Jeśli jest jakiś element, który się jakkolwiek tutaj broni, to niektórzy bohaterowie. I na pewno nie chodzi mi o starych, znanych z dwóch wcześniejszych części. Ci są jak zmumifikowani, pełni stereotypów, nie zauważyli, że przez ostatnie trzydzieści lat świat się jednak trochę zmienił. Powiew świeżości jest więc zasługą młodych członków obsady. Mam tu na myśli Nikodema Rozbickiego, który gra Marcina Zawadę i – przede wszystkim – Aleksandrę Hamkało wcielającą się w Agnieszkę Wolańską. On ma w sobie trochę charyzmy, można uwierzyć, że udaje mu się wyjść cało z niemal każdego problemu, w który się wpakuje. Ona jest niesamowicie naturalna, ma dużo energii, życia i uśmiechu. Między obojgiem jest też całkiem niezła chemia, co pozwala przymknąć oko na słabo napisany wątek romantyczny.
Nie zmienia to jednak faktu, że oglądanie Miszmaszu czyli Kogla Mogla 3 było dla mnie sporą udręką. Krótką na szczęście, bo film trwa ledwie półtorej godziny. Co jakiś czas pojawiała się też niezła piosenka nadająca odrobinę tempa tej słabo wymyślonej i niemrawo poprowadzonej historii. Tak czy siak, seans w kinie wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Atuty
- Aleksandra Hamkało i Nikodem Rozbicki;
- Jest krótki;
- Niezły soundtrack
Wady
- Fatalny scenariusz;
- Mnóstwo nudy;
- Brakuje chociaż jednego dobrego i pomysłowego żartu
Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 to idealny przykład na to, że do niektórych produkcji sprzed lat nie warto wracać.
Przeczytaj również
Komentarze (49)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych