Przemytnik – recenzja filmu. Dziadek do narkotyków
Wygląda na to, że niektórzy filmowcy przestaną pracować dopiero wtedy, gdy przeniosą się na tamten świat (czego im, oczywiście, nie życzę!). Wśród nich jest osiemdziesięcioośmioletni Clint Eastwood, który wciąż staje za kamerą z godną podziwu regularnością. Tym razem, w swoim najnowszym dziele, Przemytniku, postanowił dodatkowo zagrać główną rolę.
Earl Stone to staruszek, który większość swojego życia poświęcił na uprawę kwiatów, za co dostawał nawet tu i ówdzie nagrody. Przez długi czas w zasadzie jego jedynym problemem było to, że tak poświęcił się swojej pasji, że całkowicie stracił kontakt z rodziną. Świat jednak idzie do przodu, biznes Earla upada, a pieniądze skądś trzeba wziąć. Przypadkowo poznaje on człowieka, dzięki któremu zaczyna wozić z jednego miejsca na drugie coraz większe paczki. Jak się okaże, Earl został kurierem pracującym dla meksykańskiego kartelu narkotykowego.
Przemytnik – wciągająca, zabawna historia z kilkoma zgrzytami
Czy Clint Eastwood został nagle Demokratą? Takie pytanie można sobie zadać na gorąco po seansie Przemytnika. Scenariusz napisany przez Nicka Schenka (współpracował już z Eastwoodem przy Gran Torino) ma bowiem całkiem mocne zacięcie społeczne. Po pierwsze, jest tu wyraźny kontrast między Earlem, weteranem wojennym, wychowanym w zupełnie innych czasach, nieprzystosowanym do obecnej rzeczywistości, a młodszymi od niego ludźmi, którzy – jak często narzeka – większość życia spędzają wgapieni w telefon. Earl jest bohaterem wyrzuconym trochę na margines, jego biznes upada, bo nikt już nie chce kupować kwiatów osobiście, wszyscy robią to przez Internet, żadna instytucja niespecjalnie też zainteresowana jest wsparciem dla żołnierzy, którzy walczyli w imię kraju. Earl jest też już za stary, by się tak po prostu nauczyć czegoś nowego, ma problem nawet z wysyłaniem smsów. Jedyną opcją pozostaje zejście ze ścieżki prawa (choć on sam początkowo wydaje się nie zdawać sobie z tego sprawy). A ponieważ zarabia coraz więcej pieniędzy, to nie tylko korzysta z prostych, codziennych przyjemności życia, ale też zostaje swoistym patronem lokalnej okolicy, finansującym na przykład remont restauracji, w której czas spędzają podobne mu osoby. Po drugie, w Przemytniku wyraźnie widać komentarz na temat niezbyt godnych pochwały działań stróżów prawa. Profilowanie przestępców w oparciu wyłącznie o kolor skóry jest tu na porządku dziennym. Uderzająca jest też scena zatrzymania niewinnej osoby, karnacją przypominającej Latynosa. Człowiek ten z marszu zaczyna tłumaczyć, że nic złego nie zrobił, że statystycznie rzecz biorąc najbliższe pięć minut to najbardziej niebezpieczny czas w jego życiu. Nie mówiąc już o tym, że jeden z policjantów automatycznie zakłada, że podejrzany umie rozmawiać po hiszpańsku (co okazuje się nieprawdą). O ile więc Eastwood nadal pozostaje zapewne Republikaninem, o tyle wydaje się, że niekoniecznie jest wielkim zwolennikiem Donalda Trumpa.
Z drugiej strony Przemytnik jest też dość konserwatywnym w wymowie filmem, a to za sprawą relacji Earla z bliskimi. Jednym z najważniejszych przesłań tej produkcji jest to, że praca zawsze powinna być na drugim miejscu, zaś na pierwszym oczywiście rodzina. I o ile nie ma w tym nic niesłusznego, o tyle jest to wątek poprowadzony w sposób, który mi się nie podoba. Chodzi mi o to, że nie ma żadnego powodu, dla którego zaniedbywana – delikatnie rzecz ujmując – przez Earla rodzina miałaby mu przebaczyć. Wykorzystany zostaje tu szkodliwy schemat polegający na tym, że uznaje się, iż jeśli ktoś przez wiele lat zachowywał się, jak dupek, ale potem robi jeden – niezbyt zresztą niesamowity, czy heroiczny – gest oraz mówi przepraszam, to wszystko jest w porządku. No nie, nie jest. Przemytnik ma też trochę problemów z tonacją. Mam na myśli to, że momentami jest to wręcz (przyznać trzeba, bardzo udana) komedia, tyle tu jest humoru. Brakuje tu za to choćby jednej sceny, w której pojawiłoby się napięcie związane chociażby z tym, że Earl, bądź co bądź, pracuje dla ludzi pozbawionych skrupułów i cały czas jest tak naprawdę w niebezpieczeństwie. Sceny humorystyczne mogłyby być wtedy chwilowym odpoczynkiem. Problem mam też z zakończeniem, to znaczy jest ono bardzo pospieszne, trudno poczuć, że to już kulminacja, jakieś to wszystko jest płaskie emocjonalnie.
Przemytnik – aktorstwo na wysokim poziomie
Nic nie można za to zarzucić aktorstwu, a na ekranie pojawia się cała plejada gwiazd. Sam Eastwood tworzy tu bardzo ciekawą kreację. Earl jest, mimo wieku, człowiekiem wciąż pełnym energii, pewnym siebie i odważnym. Jednocześnie jest w nim spora dawka zgorzknienia, smutku i refleksji, że prawdopodobnie zmarnował swoje życie. Eastwood wszystko to pokazuje w sposób oszczędny, ale jednocześnie wyraźny. Najważniejsze jednak, że udaje mu się, mimo faktu, iż Earl jest przestępcą, a momentami zachowuje się rasistowsko, wzbudzić w widzu ogromną sympatię do swojego bohatera. Dobry jest też Bradley Cooper, jako również pewny siebie, wyluzowany agent DEA, który orientuje się, że może trochę za bardzo poświęcił się swojej pracy. Każdą scenę, w której się pojawia kradnie za to Andy Garcia, jako przywódca kartelu narkotykowego i prawdziwy król życia, któremu nie przeszkadzają odstępstwa od planu, o ile cel zostaje osiągnięty. A na ekranie pojawiają się jeszcze – i również grają bardzo dobrze – Laurence Fishburne, Taissa Farmiga, Michael Pena i Dianne Wiest.
Mimo kilku wspomnianych wyżej mankamentów, Przemytnik jest więc zdecydowanie bardzo udanym filmem. Ani przez chwilę się nie nudziłem w trakcie seansu, wręcz przeciwnie, w związku z pospiesznym zakończeniem, nie obraziłbym się, gdybym musiał posiedzieć w kinie chwilę dłużej. Jak więc łatwo się domyślić, zdecydowanie polecam wybrać się na nowy film Clinta Eastwooda.
Atuty
- Wciągająca historia z zacięciem społecznym i ciekawymi bohaterami;
- Znakomite aktorstwo;
- Zaskakująco dużo (udanego) humoru;
- Dobre tempo
Wady
- Jeden źle poprowadzony wątek;
- Pospieszne zakończenie;
- Brak choćby śladowych ilości napięcia
Clint Eastwood udowadnia Przemytnikiem, że wciąż nie powiedział ostatniego słowa, zarówno za, jak i przed kamerą.
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych