Cisza – recenzja filmu. Marna kopia
Wygląda na to, że wraz z sukcesem Cichego miejsca Johna Krasinkiego powstała moda na horrory skupiające się na zagrożeniu związanym z używaniem poszczególnych zmysłów. Był już Bird Box, teraz przyszedł czas na Ciszę w reżyserii Johna R. Leonettiego. Ze wszystkich trzech nowa produkcja Netflixa jest zdecydowanie najsłabsza.
Naukowcy postanawiają dotrzeć do niezbadanych dotąd jaskiń. Gdy udaje im się w końcu przebić przez ścianę, okazuje się, że wewnątrz mieszkają przerażające stworzenia, które reagują na każdy dźwięk i mordują wszystko, co znajdą na swojej drodze. Uwolnione potwory zaczynają przejmować kontrolę nad coraz większymi terenami. Rodzina Andrews decyduje się opuścić dom i znaleźć bezpieczne schronienie.
Cisza – nudna kopia Cichego miejsca
O ile Bird Box jeszcze próbował zrobić coś nowego i tak, jak Ciche miejsce, opowiadał w dużym stopniu o kwestii rodzicielstwa i związanym z nim strachem, o tyle Cisza nie ma w sobie nawet próby nadania głębi fabule. Twórcy kopiują za to niemal jeden do jednego dzieło Krasinskiego. I nie chodzi tylko to, że potwory są tu ślepe i lokalizują ofiary za pomocą dźwięków, ale nawet córka także jest niesłysząca. Cała rodzina zatem jest przystosowana do życia nomen omen w ciszy. Podobnych sprzyjających zbiegów okoliczności jest więcej, na przykład przydaje się fakt, że babcia jest pielęgniarką.
Ten brak jakiejkolwiek wyobraźni i pomysłu skutkuje również tym, że Cisza jest nie tylko niesamowicie nudna, ale w ogóle nie umie straszyć. Nie ma tu choćby jednej sceny, która chociaż odrobinę trzymałaby w napięciu. Cokolwiek mówić o Cichym miejscu, podczas seansu filmu Krasinskiego można było wiele razy siedzieć na krawędzi fotela. Wynikać to może z ograniczonych zdolności Leonettiego, który przede wszystkim jest nie reżyserem, a autorem zdjęć, pracował zresztą na planach horrorów, na przykład Naznaczonego i Obecności. Nie udało mu się jednak przełożyć tych doświadczeń na stworzenie klimatycznego, przerażającego horroru.
Cisza – zupełnie nijacy bohaterowie
„Udało” mu się za to zmarnować dobrych aktorów. W filmie występują między innymi Stanley Tucci, Kiernan Shipka (znana chociażby z bardzo ciekawego horroru Zło we mnie, a ostatnio z Chilling Adventures of Sabrina) oraz Miranda Otto (Eowina z Władcy Pierścieni). Nie mają oni jednak zupełnie nic do zagrania, bo postacie są tu tak nijakie, że czasem nie można ich opisać nawet jedną cechą charakteru. Najciekawszy w sumie jest wujek Glenn, który wydaje się być podejrzanie przygotowany na apokalipsę, tak jakby trochę czekał aż coś w końcu się wydarzy. Najlepsze, co można powiedzieć o pozostałych bohaterach to fakt, że niekiedy potrafią zachować się inteligentnie i podjąć trudne decyzje (chociaż oczywiście nie zawsze).
To ostatnie od biedy można uznać za atut Ciszy, podobnie jak krótki czas trwania. Najlepiej jednak jest ominąć Ciszę szerokim łukiem i znaleźć coś innego do obejrzenia wieczorem.
Atuty
- Bohaterowie czasem się zachowują sensownie;
- Film jest krótki
Wady
- Pozbawiona jakiejkolwiek oryginalności fabuła;
- Zero strachu i napięcia;
- Mnóstwo nudy;
- Nijakie postacie
Cisza to kolejny film Netflixa, który powstał nie wiadomo po co, bo nie ma w sobie absolutnie nic ciekawego.
Przeczytaj również
Komentarze (41)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych