To: Rozdział 2 - recenzja filmu. Klaun nie taki straszny jak go malują

To: Rozdział 2 - recenzja filmu. Klaun nie taki straszny jak go malują

Piotrek Kamiński | 06.09.2019, 21:16

Nakręcić dobry horror to sztuka. Nakręcić dobry, trwający trzy godziny horror to już porywanie się z motyką na słońce. Chyba, że...

Nie kocham Stephena Kinga jakoś bardzo. Odnoszę wrażenie, że zawsze kiedy bierze się za pisanie horroru wychodzi z tego mało straszny przeciętniak, ewentualnie dobry, ale zupełnie nie straszny film. Czy to Lśnienie, którego sequel dostaniemy już wkrótce, czy Pokój 1408, Carrie, Stukostrachy, czy cokolwiek innego. Oglądam, wczuwam się, a potem film po prostu kończy się i zostawia mnie z ogromnym niedosytem. Co innego Zielona Mila, Skazani na Shawshank, Misery. Czyli wiem, że pisać potrafi! Po prostu ze straszeniem nie specjalnie mu wychodzi, więc jeśli z takim właśnie nastawieniem pójdziesz na To: Rozdział 2, czeka cię 170 minut (serio) całkiem dobrej zabawy. Tylko nie licz na to, że będziesz się bać.

Dalsza część tekstu pod wideo

To: Rozdział 2 - zdjęcie z kolejnej odsłony horroru o klaunie

To: Rozdział 2 - klub frajerów

Dla nas minęły ledwie dwa lata, ale w Derry, w stanie Maine od czasów pierwszej części przeleciało już dwadzieścia siedem wiosen. Klub Frajerów rozpadł się. Bill wyjechał do Hollywood i został wziętym pisarzem/scenarzystą, który nigdy nie wie jak zakończyć powieść (I see what you did there!), Beverly mieszka w wielkim domu z kochającym mężem, który w wolnych chwilach lubi się nad nią znęcać, wygadany Ritchie wygląda teraz jak Bill Hader i zarabia na życie opowiadając żarty do mikrofonu, tłuściutki Ben jest bogatym architektem o sylwetce Tarzana, Eddie nadal boi się wszystkiego dookoła, więc to logiczne, że został specjalistą od obliczania ryzyka inwestycyjnego, Stanley prowadzi spokojne życie z żoną, a Mike jako jedyny nadal siedzi w rodzinnym miasteczku i szuka informacji na temat powracającego co dwadzieścia siedem lat Pennywise'a. W Derry znowu zaczęły znikać dzieci, a dorośli zachowują się jak psychopaci, więc Klub Frajerów raz jeszcze musi stawić czoła demonicznemu klaunowi.

Tytuł filmu doskonale oddaje jego charakter. To nie jest kontynuacja, a raczej dalszy ciąg rozpoczętej w 2017 historii. Nie raz wracamy do przeszłości, czasami obserwując sceny które już znamy, czasami zupełnie nowe wątki. Cała obsada pierwszej części powraca w niezmienionym składzie, ale tym razem pierwsze skrzypce grają ich dorosłe wersje i trzeba przyznać, że grający ich aktorzy zostali dobrani pierwszorzędnie. To aż niesamowite jak bardzo podobna do swoich dziecięcych odpowiedników jest nowa obsada. James McAvoy jak zawsze jest hipnotycznie wręcz dobry, ale, tak samo jak w pierwszej części, to grany przez Billa Hadera Ritchie kradnie wszystkie sceny w których bierze udział. Jego komediowe wyczucie nadaje kolorytu całemu obrazowi. Bo musisz wiedzieć, że film Muschiettiego to przede wszystkim kino przygodowe, coś jak Goonies, ale z dreszczykiem. Obserwujemy grupę przyjaciół, którzy muszą stawić czoło przeciwnościom, aby ostatecznie odnieść zwycięstwo/znaleźć skarb/zdobyć dziewczynę i tak dalej... Tyle, że czasami zezowaty klaun z potwornymi zębiskami odgryzie komuś głowę. Jak to w życiu.

To: Rozdział 2 - klaun z horroru na podstawie powieści Stephena Kinga

To: Rozdział 2 - czy klaun wciąż straszy?

O przygodowym zacięciu obrazu świadczy również warstwa techniczna. Całe Derry skąpane jest w pięknym, żółtym świetle nadającym mu nutę nostalgii. W mieście trwa akurat karnawał, dzieciaki jeżdżą na rowerach, tuż pod miastem znajduje się malowniczy lasek, a z głośników nie raz i nie dwa razy poleci klasyczna muzyka lat osiemdziesiątych. Kolejne ujęcia przygotowane zostały z najwyższą dbałością o detale. Kadry aż kipią od poukrywanych w tle detali i po prostu przyjemnie się na nie patrzy. Czego nie można powiedzieć o efektach specjalnych. Dlaczego hity takie jak Obcy, Terminator 2, czy Coś do dzisiaj świetnie się ogląda? Ponieważ praktyczne efekty specjalne się nie starzeją. Zwłaszcza Carpenter udowodnił, że tam gdzie są chęci znajdzie się i metoda. Jego kosmita do dzisiaj robi piorunujące wrażenie - macki, głowy na pajęczych nogach, części ciała wyrastające tam gdzie nie powinno ich być. W Drugim Rozdziale też znajdziemy wszystkie te rzeczy, ale tutaj reżyser postawił na grafikę komputerową, która, jak wiadomo, starzeje się ekstremalnie szybko. W tym konkretnym przypadku większość efektów już teraz wygląda zwyczajnie kiepsko, a co dopiero kiedy będzie się chciało wrócić do filmu za kilka lat. Na szczęście to nie horror, a więź między głównymi bohaterami jest tym, co trzyma nas przy ekranie, więc na cyfrowe paskudztwa można przymknąć oko.

Pierwszy rozdział historii morderczego klauna trochę mnie zawiódł (w mojej ocenie 6/10), więc bałem się, że kontynuacja, zwłaszcza tak długa, zupełnie mnie od siebie odrzuci. Tak się jednak nie stało. Kilka pojedynczych scen sprawia, że włosy na rękach zaczynają się prostować, ale w ogólnym rozrachunku, jak większość filmów na podstawie twórczości Kinga, nie ma się czego bać. Zwłaszcza kiedy obserwujemy grupę dorosłych ludzi trzęsących się ze strachu przed jednym klaunem (którego już przecież kiedyś pokonali). Dokończenie historii Klubu Frajerów to bardzo przyjemne kino o sile przyjaźni, nostalgii, dorastaniu i walce z własnymi demonami.A takie filmy zawsze dobrze się ogląda. Nawet jak trwają trzy godziny.

Atuty

  • Piękne zdjęcia
  • Świetna obsada
  • Satysfakcjonujący finał

Wady

  • Kulawe efekty specjalne
  • Ciut za długi
  • Nie straszny jak na horror

Zakończenie przygód Klubu Frajerów, choć nie straszne, zapewni Ci 3 godziny dobrej rozrywki.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper