Reklama
Drakula, sezon 1 – recenzja serialu. Gorszy Sherlock

Drakula, sezon 1 – recenzja serialu. Gorszy Sherlock

Jędrzej Dudkiewicz | 06.01.2020, 21:00

Opowiadanie tych samych historii w nowy sposób może być naprawdę dobrym pomysłem. Udowadniali to (jednak do pewnego momentu) Mark Gatiss i Steven Moffat, twórcy słynnego Sherlocka z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Tym razem postanowili się zająć inną legendarną postacią – Drakulą.

Hrabia Drakula to żyjący od bardzo dawna wampir arystokrata, który oprócz tego, że lubi pić ludzką krew, co jakiś czas także chętnie rozmawia z jej właścicielami. W pewnym momencie spotyka godną siebie przeciwniczkę, siostrę Agathę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Drakula, sezon 1 – recenzja serialu. Gorszy Sherlock

Drakula – bywa ciekawie, bywa irytująco

Drakula pod wieloma względami mocno przypomina Sherlocka. I nie chodzi tylko o to, że tutaj też są zaledwie trzy odcinki  sezonie, każdy po półtorej godziny. Gatiss i Moffat znów postanowili wziąć na warsztat znaną postać i ją trochę odświeżyć, osadzić w nieco innym kontekście, dać nowe spojrzenie i możliwości interpretacyjne. Pytanie tylko, czy to działa? Moim zdaniem tak i nie. Najlepszy jest chyba pierwszy odcinek, chociaż i on ma wyraźne problemy, bo mam wrażenie, że twórcy nie do końca byli w stanie zdecydować się na jedną konwencję. Czy ma to być pastisz z odwołaniami do klasyki (chociażby Drakuli w reżyserii Francisa Forda Coppoli)? Czy raczej zwykły horror? A może opowieść o dzielnej siostrze, która ma kryzys wiary, lecz mimo to walczy ze złem, także – a może przede wszystkim – przy pomocy sarkazmu? Naprawdę miałem problem, by zrozumieć zamysł, co dość mocno wybijało mnie z rytmu oglądania. Co nie zmienia faktu, że seans pierwszego epizodu był generalnie przyjemny. Drugi odcinek dawał pole do tego, by dwójka bohaterów lepiej się poznała, a przy okazji do nakręcenia trzymającego w napięciu horroru w zamkniętej (statek na oceanie) przestrzeni. Zamiast tego wyszedł dość nudny kryminał, w którym tylko zwykli bohaterowie nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje, a całość zamienia się w typowanie, kto będzie kolejną ofiarą wampira. Trzeci odcinek jest bez wątpienia najgorszy, przeniesienie Drakuli w czasy współczesne, włożenie mu do ręki telefonu i tabletu jest pomysłem całkowicie nietrafionym. Mogło to działać (i działało) w przypadku Sherlocka, ale nie w przypadku słynnego wampira. Ostatni odcinek wypada więc kuriozalnie, do tego mnóstwo w nim pretensjonalności. Bo twórcy przy okazji starają się na nowo zrozumieć zarówno legendy związane z Drakulą i wszystkim, co wiąże się z wampirami, jak i jego motywacje oraz – przede wszystkim – lęki. Nie udaje im się jednak tego zrobić we wciągający i satysfakcjonujący sposób, tym bardziej, że roi się tu od absurdów i cudownych scenariuszowych wytrychów. Innymi słowy Gatissowi i Moffatowi udało się już w jednym sezonie „osiągnąć” to, na co potrzebowali aż czterech sezonów Sherlocka – pierwszy odcinek (w przypadku Sherlocka pierwsze dwa sezony) może być intrygujący i stanowi ciekawy punkt wyjścia, drugi (sezon trzeci) to zniżka formy, a trzeci (czwarty Sherlocka) to katastrofa.

Drakula – ratują to głównie aktorzy

Na całe szczęście są w tym serialu elementy, które działają bez zarzutu. Mam na myśli przede wszystkim dobór aktorów. Claes Bang jest bardzo dobry jako Drakula, ma w sobie odpowiednio dużo arystokratycznego sznytu, bez trudu da się uwierzyć w jego doświadczenie, pewność siebie, jak również pewne znudzenie tym, że widział już w życiu w zasadzie wszystko. Jest on wiarygodny zarówno wtedy, gdy ma być straszną, niepowtrzymaną siłą, jak i w momentach, w których ma z jednej strony być sympatyczny i czarujący, a z drugiej bardzo niepokojący. Równie dobrze radzi sobie Dolly Wells jako siostra Agatha (kim jest naprawdę można domyślić się ze sporym wyprzedzeniem, ale to nie wina aktorki oczywiście). W zasadzie można by nawet uznać, że jest zblazowana, tak bardzo niczym się nie przejmuje i nic na niej nie robi specjalnego wrażenia. Jest zabawna, ale też potrafi pokazać wielką odwagę i determinację. Starcie między tymi postaciami jest z pewnością największą zaletą Drakuli.

I tylko szkoda, że nie zostało to wszystko lepiej rozwinięte scenariuszowo, że tak często odcinki przynudzają, zamiast ekscytować i nie dawać spokoju, bo miałoby się ochotę natychmiast dowiedzieć, co będzie dalej. Do poziomu pierwszych sezonów Sherlocka Drakuli jest niestety bardzo, bardzo daleko.

Atuty

  • Pierwszy odcinek i elementy drugiego;
  • Kilka ciekawych pomysłów;
  • Świetne aktorstwo

Wady

  • Bardzo zły trzeci odcinek;
  • Problemy z utrzymaniem konwencji;
  • Sporo nudy, za to mało emocji

Drakula niestety nie jest godnym następcą innego serialu Gatissa i Moffata, czyli Sherlocka (który też był dobry tylko do pewnego momentu).

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper