Psy 3. W imię zasad – recenzja filmu. Leśne dziadki
Powroty, powroty. Nie tylko w Hollywood ciągle ostatnio wracają do staroci sprzed wielu lat, zjawisko to dosięga także polskie kino (ot, chociażby ubiegłoroczny Kogel-Mogel 3). W ten oto sposób przyszedł czas, by raz jeszcze wybrać się na przejażdżkę z niejakim Franzem Maurerem, w wyreżyserowanym przez Władysława Pasikowskiego filmie Psy 3. W imię zasad.
Minęło dwadzieścia pięć lat, odkąd ostatni raz widzieliśmy Franza. Czas ten spędził niezbyt produktywnie, bo siedząc w więzieniu, z którego właśnie został zwolniony. Co zrobi człowiek, który nie zna obecnego świata i mało kto o nim pamięta? Uda się do jednego z ostatnich żywych znajomych, Waldemara „Nowego” Morawca, którego syn akurat – wszystko na to wskazuje – wplątał się w nie lada kłopoty.
Psy 3. W imię zasad – klasa B z przebłyskami
Tak, jak i poprzednie części Psy 3. W imię zasad oparte są na schemacie westernu, w którym ci dobrzy mierzą się z tymi złymi i chcą wymierzyć sprawiedliwość. I okej, jeśli spojrzymy na nowy film Pasikowskiego jako na po prostu film sensacyjny, to od biedy jeszcze da się go obejrzeć bez większego bólu. Tempo jest tu dobre, nudy raczej nie za wiele: ot, ogląda się szybko i równie szybko zapomina. Problem w tym, że od takich twórców można by jednak wymagać czegoś więcej. Psy z początku lat 90. komentowały mocno nową rzeczywistość, mówiły coś o Polsce, nieprzypadkowo pisano o tych pozycjach długie teksty i prowadzono liczne dyskusje (swoją drogą często mocno negatywne). Nowa część nic takiego nie oferuje, żadnego spojrzenia na to, jak przez te dwadzieścia pięć lat, które Maurer spędził w więzieniu zmienił się nasz kraj. To wciąż opowieść o tym, że policja jest wszechmocna i służą w niej często wredne mendy, liczą się zasady i to, by się ich trzymać, a prawo czasem nie daje sobie rady ze złymi ludźmi, więc bywa i tak, że znajdują się tacy, co sami chcą załatwić sprawę. Wszystko to już było, nie ma w tym ani oryginalności, ani zadumy, ani nostalgii. Scenariusz ma też kilka innych problemów – niektóre wątki są wciśnięte zupełnie nie wiadomo po co, tak samo zresztą, jak i jedna postać, która wydaje się, że będzie dość istotna, a potem całkowicie znika, dużo tu też bardzo słabo napisanych i brzmiących dialogów. Reżyseria też jest zresztą nierówna. Zdarzają się przebłyski i sceny chociaż trochę ruszające w widzu emocje, ale są i takie – niestety na czele z kulminacją – które nakręcone zostały słabo, bez werwy, energii i polotu.
Psy 3. W imię zasad – stara i nowa gwardia
Nie zawodzi na całe szczęście aktorstwo. Bogusław Linda co prawda nie musi się starać, bo niewiele ma do zagrania, Maurer nie zmienił się w żaden sposób przez te lata, więc spokojnie może wrócić do jednej ze swojej ikonicznych ról na autopilocie. Dużo więcej do pokazania ma Cezary Pazura i wychodzi mu to naprawdę nieźle. Marcin Dorociński rzadko kiedy schodzi poniżej dobrego poziomu i tutaj też przyjemnie się ogląda jego bohatera. Z nowych twarzy pochwalić należy Jana Frycza (żadna niespodzianka), Sebastiana Fabijańskiego, który tworzy całkiem ciekawą kreację oraz Tomasza Schuchardta w dość nieoczywistej jak na niego roli, z której jednak wychodzi zdecydowanie obronną ręką.
I to właśnie sympatia do aktorów jest tym, co sprawia, że jakkolwiek chciało mi się śledzić ich losy. Nie zmienia to jednak faktu, że z kina wyszedłem zupełnie nieporuszony. Wcześniejsze części Psów zmuszały mnie do myślenia, do dziś bez problemu mogę sobie przypomnieć wiele różnych scen (zwłaszcza z jedynki). Po seansie Psów 3. W imię zasad jedyne co mógłbym powiedzieć Pasikowskiemu, to: nie chce mi się z tobą gadać.
Atuty
- Fajnie zobaczyć znów starą gwardię, a i nowa daje radę;
- Dobre tempo;
- Kilka niezłych scen
Wady
- Słaby scenariusz z wieloma problemami;
- Słabe dialogi;
- Bardzo mało w tym wszystkim emocji
Psy wróciły z częścią trzecią i oby to był koniec, bo w tej produkcji nie ma już za dużo życia.
Przeczytaj również
Komentarze (50)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych