Altered Carbon, sezon 2 – recenzja serialu. Udane modyfikacje
Niezbadane są wyroki netflixowe. Czasem w serwisie tym pojawiają się produkcje, które pozornie mają wszystko, co trzeba, by stać na wysokim poziomie, a okazują się rozczarowaniem. Na szczęście jest też całkiem sporo znacznie bardziej udanych dzieł, których twórcy na dodatek są w stanie uniknąć wcześniej popełnionych błędów. Dobrym tego przykładem jest drugi sezon serialu Altered Carbon.
Takeshi Kovacs nie ustaje w poszukiwaniach swojej ukochanej sprzed lat, Quellcrist Falconer. Chociaż jednak podróżował na wiele planet, nie trafił na jej ślad. Zmieni się to, gdy przebywając na Świecie Harlana zostanie poproszony o zapewnienie bezpieczeństwa pewnej ważnej osobie. Chwilę po tym, jak obudzi się w nowej, ulepszonej powłoce, okaże się, że wpakował się w nie lada aferę.
Altered Carbon – niesamowicie wciągająca historia
Zajrzałem ostatnio do mojej recenzji pierwszego sezonu Altered Carbon, by mieć lepsze odniesienie. I muszę już na wstępie powiedzieć, że twórcom nowych odcinków należą się bardzo duże słowa pochwały. Wyeliminowali bowiem praktycznie wszystkie minusy, o jakich wspomniałem. Po pierwsze, fabuła nie potrzebuje czasu, by się rozkręcić. W zasadzie od samego początku dzieje się dużo, pewnie też dlatego, że nie trzeba już tłumaczyć wielu rzeczy związanych z tym, jak funkcjonuje świat, w którym żyją bohaterowie. Myślę też, że dobrym pomysłem było skrócenie sezonu z dziesięciu do ośmiu epizodów – fabuła jest przez to tym bardziej intensywna i utrzymana w znakomitym tempie. Na nudę z pewnością nie ma czasu, a wręcz przeciwnie, byłem naprawdę bliski tego, by zarwać noc i skończyć ten sezon już w czwartek. Zwłaszcza, że zakończenia odcinków są zrobione w taki sposób, że od razu ma się wielką ochotę zobaczyć, co będzie dalej. Po drugie, intryga jest tu o wiele bardziej czytelniejsza, niż w pierwszym sezonie. Pamiętam, że wtedy narracja była prowadzona w taki sposób, że czasem można się było pogubić. Tym razem wszystko jest klarowne, motywacje jasne i zrozumiałe. Owszem, nie da się nie zauważyć, że wielu różnych rzeczy uważny widz domyśli się ze sporym wyprzedzeniem. Niekiedy też niektóre rozwiązania fabularne trochę za bardzo przypominają deus ex machinę. A jednak zupełnie nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z seansu. Po trzecie, wspominałem, że w pierwszych dziesięciu odcinkach brakuje mi trochę głębi. I znów – twórcy zadbali i o to. O ile przygody Kovacsa w większości są dość typową historią (co wcale nie jest zarzutem, bo jest ona dobrze napisana) walki o indywidualny cel, który staje się powiązany z szerzej zakrojoną intrygą, o tyle już wątek towarzyszącej mu S.I. Poe stoi poziom wyżej. Rozważania Poe o tym, czym jest życie, człowieczeństwo, jaką rolę odgrywa pamięć i doświadczenia były czymś, co mnie naprawdę zachwyciło i poruszyło. Poprowadzone jest to bez pretensjonalności, z wyczuciem i umiejętnie budowanymi emocjami. Podsumowując zatem, drugi sezon Altered Carbon wciąga chyba jeszcze bardziej niż pierwszy, a do tego poprawia sporo rzeczy, na które można było wcześniej narzekać.
Altered Carbon – bardzo ciekawi bohaterowie
Siłą Altered Carbon ponownie są też bohaterowie. O tym, że bardzo ciekawy jest Poe już wspominałem, dodam więc tylko, że jego wątek jest tak ciekawy również dlatego, że doskonale gra go Chris Conner. Na plus muszę też zaliczyć zamianę Joela Kinnamana na Anthony’ego Mackie. Chociaż Kinnaman dobrze wykreował postać Kovacsa, to jednak Mackie jest mimo wszystko lepszym aktorem od niego i w drugim sezonie daje bardzo dobry występ. Wyraźnie przyłożył się do swojej pracy, przez co nie jest ona odbębnieniem obowiązków, jak w większości filmów Marvela, w których się pojawił. Świetny jest też Torben Liebrecht jako pułkownik Ivan Carrera – odpowiednio charyzmatyczny, pewny siebie i budzący niepokój. To ciekawy przeciwnik. Interesującymi postaciami są również Danica Harlan (Lela Loren), która jest inteligentna, przebiegła i potrafi szybko adaptować się do zmieniających się warunków oraz Trepp (znana chociażby z Luke’a Cage’a Simone Missick), której motywacje są całkowicie zrozumiałe, a do tego ma w sobie coś, co sprawia, że chce się jej kibicować. To o tyle ciekawe, że Missick była dość irytująca jako Misty Knight, ale w Altered Carbon, chociaż często gra w dość podobny sposób, bez problemu można ją polubić. Jedyną postacią, do której bym się przyczepił jest niekiedy wkurzająca Panna Odkrywka.
Dodać do tego wszystkiego należy znakomicie wykreowany świat, z zaskakująco dobrymi efektami specjalnymi, doskonałą muzykę i wiele bardzo dobrze nakręconych, klimatycznych scen. Co prawda można się jeszcze przyczepić, że jest też kilka raczej słabo nakręconych bijatyk (ale są i rewelacyjne), ale to już z czystego, kronikarskiego obowiązku. Drugi sezon Altered Carbon jest po prostu świetną rozrywką i mam wielką nadzieję – a zakończenie jak najbardziej to sugeruje – że powstanie trzeci.
Atuty
- Bardzo wciągająca, dobrze napisana i poprowadzona historia;
- Świetny wątek Poe;
- Strona techniczna znów stoi na bardzo wysokim poziomie;
- Muzyka;
- Dużo emocji;
- Bardzo dobre tempo
Wady
- Niektórych rozwiązań można się domyślić, inne czasem za bardzo zbliżają się do deus ex machiny (ale nie przeszkadza to w oglądaniu);
- Jedna trochę irytująca postać;
- Kilka średnio nakręconych scen akcji
Drugi sezon Altered Carbon jest o wiele lepszy niż pierwszy. Oby tak dalej!
Przeczytaj również
Komentarze (67)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych