Reklama
Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Roger Żochowski | 19.03.2020, 19:49

Grą roku 2019 został u mnie remake Resident Evil 2. Nie dlatego, że był to tytuł wybitny. Po prostu dostarczył mi masę zabawy przy jednoczesnym poszanowaniu materiału źródłowego. Wypatrując odrestaurowanej trójki wiedziałem doskonale, że dostanę więcej tego samego.

Capcom pierwotnie planował wydać remake dwójki i trójki w jednym pakiecie, ale ostatecznie dostaliśmy dwie osobne gry. I porzucone plany widać na każdym kroku. Od sterowania, przez walkę, na eksploracji kończąc. Zabawę w demie rozpoczynamy w skórze rewelacyjnie odświeżonej Jill, a że mam słabość do wirtualnych kobitek z giwerami, znów się zakochałem. W wagonie metra, z którego ruszamy do ogarniętego zarazą miasta jest też Carlos (on zmienił się nie do poznania) oraz stary Mikhail. Cel? Ewakuacja, która będzie możliwa dopiero po przywróceniu zasilania w metrze. Chociaż wszyscy dobrze wiemy, że tak łatwo to nawet w mordę nie dają. Mimika twarzy, modele postaci czy zabawa światłem i cieniem prezentują się wciąż znakomicie. Podobnie zresztą jak cała oprawa, która buduje sugestywny klimat postapokalipsy. W sumie sytuacja na czasie biorąc pod uwagę to, co dzieje się na świecie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niby tak samo, a jednak inaczej

Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Druga część zombiaczej serii to jedna z moich ulubionych gier na pierwsze PlayStation i o ile w przypadku Resident Evil 2 doskonale kojarzyłem komisariat z pierwowzoru ciesząc się odkrywaniem zmian, tak przyznam się bez bicia, że grając w nową wersję Resident Evil 3 tylko momentami zaświtał jakiś obraz z pierwowzoru. Nie dziwota, wszak trójka była nieco mniejszą grą, a teraz całe miasto zostało naprawdę solidnie rozbudowane. Do wielu budynków można wejść i poszukać zapasów. Apteki, sklepy, knajpy, magazyny, do tego mamy też balkony czy możliwość otwierania skrótów, aby szybciej przedostać się z jednego obszaru miasta do drugiego. W zasadzie była to dla mnie zupełnie nowa gra i samo odkrywanie kolejnych lokacji sprawiało ogromną radość. To z pewnością na duży plus.

Zagadki to oczywiście typowy Resident Evil - znajdź wąż pożarniczy, aby ugasić pożar i odblokować przejście, zdobądź nożyce, by przeciąć łańcuch i zdobyć shotguna, czytaj wszystkie notatki, a może trafisz na kod do sejfu zgarniając jego zawartość. W międzyczasie miej przy sobie naładowaną broń, bo zgniłe mięso czai się za rogiem. Mam wrażenie, że ułatwiono trochę celowanie, co akurat nie do końca mi się podoba, bo w dwójce w nerwowych chwilach miałem problemy z odpowiednio szybką reakcją. Wydaje się jednak, że zombiaki są teraz szybsze i bardziej odporne. Gdy zabraknie amunicji, co akurat mi się w demie nie zdarzyło, bo magazynków było w zakamarkach sporo, a mieszając proch mogłeś się już solidnie dozbroić, pozostaje nóż lub... robienie uników. Generalnie klimat gry wciąż jest gęsty, choć atmosfera zaszczucia i niepewności była w ciasnych korytarzach komisariatu i laboratoriach w dwójce póki co dużo bardziej odczuwalna. A może to wszystko wina tego, że poziom trudności został na potrzeby dema nieco obniżony? 

STAAAARS!

Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Resident Evil 3 Remake - wrażenia z dema. Tam, gdzie Nemesis mówi dobranoc

Jak wspomniałem zniszczone miasto skąpane w ciemności i trawione przez zarazę prezentuje się momentami fenomenalnie, choć strasznie drażniło mnie to, że zombiaki na drugim planie często poruszały się skokowo w kilku klatkach na sekundę. Wiąże się to z tym, że animacje przeciwników z drugiego planu są nieco okrojone, ale wygląda to dziwnie. Nieco zawiodło mnie też samo spotkanie z Nemesisem - w starej trójce jego przeraźliwe "Staaaarsss" zawsze wrzucało gęsią skórkę i powodowało paniczne szukanie drzwi wyjściowych do kolejnej lokacji. I choć w remake'u nasz prześladowca potrafi rozwalać ściany, skakać, a nawet wspinać się na kondygnacje, to jeden granat wystarczy, by go oszołomić i mieć chwilę spokoju. Mr. T w dwójce robił większy wjazd na psychikę, ale może to po prostu kwestia fragmentu dema i w pełnej wersji zdążymy zapełnić pieluchy.

Demo przeszedłem kilka razy sprawdzając każdy zaułek i zbierając każdą roślinkę. Strzelanie w czerwone, wybuchające beczki daje sporo frajdy, gdy widzimy latające truchło przeciwników, ale jest ich na tyle dużo, że w demie poza spotkaniem z Nemesisem naprawdę ciężko jest zginać. Sporą frajdę sprawiła mi za to, podobnie jak w remake'u dwójki, zabawa w poszukiwanie figurek do zestrzelenia w chwilach względnego spokoju. 

Do czego jednak zmierzam - remake Resident Evil 3 to pod względem mechanizmów zabawy kopia dwójki. Dla mnie - bomba. W dobie nudnych i rozwleczonych niepotrzebnie sandboksów taki tytuł to świetna odskocznia od obecnych standardów. A fakt, że w trójce lokacje rozbudowano względem pierwowzoru znacznie mocniej (czekam na szpital, oj czekam) niż w dwójce sprawia, że zwiedza się to wszystko jakbyśmy byli tu pierwszy raz albo pamiętali tylko urywki po suto zakrapianej imprezie. Premiera już 3 kwietnia. 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper