Better Call Saul, sezon 5 – recenzja serialu. Blisko, coraz bliżej
Vince Gilligan i Peter Gould są niesamowici. Wpierw stworzyli jeden z najlepszych seriali w historii, czyli Breaking Bad. Teraz zaś udowadniają, że spin-offy wcale nie muszą być wymuszonym skokiem na kasę. Mowa oczywiście o Better Call Saul, którego piąty, przedostatni już, sezon jest już w całości dostępny w serwisie Netflix.
Jimmy McGill rozpoczyna działalność pod nowym nazwiskiem – Saul Goodman. Oferuje swoje usługi pospolitym przestępcom, którym stara się załatwić jak najniższy wymiar kary. Cały czas stara się też utrzymać swój związek z pracującą dla dużej korporacji Kim Wexler. Wkrótce zostanie jednak wciągnięty w zaostrzający się konflikt między kartelem narkotykowym Salamanca i Gustavo Fringiem.
Better Call Saul – ciągłe przekraczanie granic
Better Call Saul pokazuje nie tylko brutalny świat porachunków związanych z narkotykami, ale też specyfikę wymiaru sprawiedliwości – tego mniej spektakularnego, bardziej przyziemnego. W końcu policja łapie nie tylko wielkich przestępców, ale też drobnych kryminalistów, którymi nikt się nie przejmuje. Dobrze to widać w działaniach Jimmy’ego, który dużą część swojego czasu spędza na targowaniu się z oskarżycielami co do kary, którą mają ponieść jego klienci. W końcu rozprawa dla wszystkich jest stratą energii. Trochę szkoda, że w piątym sezonie nie ma odrobinę więcej momentów, w których główny bohater pokazuje swój spryt i pomysłowość w osiąganiu jak najlepszych rezultatów dla swoich klientów. No, ale wynika to też z tego, że jest to przede wszystkim opowieść o granicach. O tych, które stawi się samemu sobie i które następnie bardzo często się przekracza. W pewnym momencie dochodzi jednak do sytuacji, w której okazuje się, że poszło się za daleko, zrobiło coś, po czym nie ma już powrotu do normalności, jakkolwiek by ją definiować. Widać to zarówno na przykładzie Jimmy’ego, jak i Nacho Vargi, który bardzo chciałby wycofać się z działalności przestępczej. Im mocniej jednak o to walczy, tym głębiej jest wciągany w to bagno, przez co znajduje się w sytuacjach praktycznie bez dobrego wyjścia. Jest więc to także historia o radzeniu sobie z konsekwencjami własnych działań – jak mówi w pewnym momencie Mike, miejsce, w którym się znalazło jest wynikiem podjętych decyzji, często małych i z pozoru nieznaczących, które łącznie się na to złożyły. Twórcy ponownie nigdzie się nie spieszą i prowadzą narrację w sposób skupiony i dość powolny: jeśli uznają, że warto poświęcić cały odcinek na wędrówkę dwóch osób przez skąpaną w gorącu pustynię, to to robią. Jednocześnie jednak ani przez chwilę nie można tu poczuć nudy, praktycznie każde wydarzenie jest interesujące i w zasadzie jedyne, co można zarzucić serialowi, to że przydałoby się niektóre wątki jeszcze bardziej rozwinąć. Udaje się tu też doskonale budować napięcie, niektóre sceny są wręcz niesamowicie intensywne. A wisienką na tym torcie jest klimat oraz coraz więcej odniesień, mniejszych i większych, do Breaking Bad. Wszak jesteśmy już prawie u kresu podróży Jimmy’ego sprzed wydarzeń z kultowego serialu.
Better Call Saul – ciekawy rozwój bohaterów
Ogromną siłą Better Call Saul są też bohaterowie. Ponownie udaje się dodać coś do postaci Jimmy’ego, który wciąż ma w sobie sporo dobrych cech i uczuć, ale jednak coraz częściej górę bierze jego ciemniejsza strona. To on jest głównym wyrazicielem tematu, o którym pisałem wcześniej, bowiem granica między Jimmym McGillem a Saulem Goodmanem coraz częściej się zaciera. Grający go Bob Odenkirk pokazuje tę stopniową transformację w prawdziwie mistrzowski sposób, przypominając, że wciąż są rzeczy, które potrafią przerazić jego bohatera i nim wstrząsnąć. Ciekawa jest również partnerka Jimmy’ego, Kim, która z jednej strony chce brać jak najwięcej spraw sądowych pro bono, by pomagać tym, których nie stać na fachową poradę prawną, z drugiej coraz częściej jest skłonna łamać zasady i iść na moralne kompromisy. Znakomicie wykreowana jest też opozycja między powoli budującym swoje imperium i realizującym plany Gustavo Fringiem oraz Lalo Salamancą, któremu nie podoba się, że Gus ma tak duży wpływ na kartel, którego jest częścią. W tego pierwszego wciela się Giancarlo Esposito i jak zawsze jest znakomity. Niesamowite jest, że w jednym momencie potrafi być najbardziej czarującym człowiekiem w Nowym Meksyku, a w kolejnym bezwzględnym i przerażającym, nie znoszącym sprzeciwu gangsterem. Drugi z kolei jest wiecznie wyluzowany i uśmiechnięty, ale też nie ma wątpliwości, że potrafi byś śmiertelnie groźny – dwoistość tę bardzo dobrze pokazuje Tony Dalton. No i jest jeszcze Jonathan Banks jako Mike, który ponownie jest klasą samą w sobie.
Historia opowiadana w Better Call Saul powoli zmierza ku końcowi. Następny, szósty sezon będzie liczyć trzynaście odcinków, które stanowić będą podsumowanie transformacji Jimmy’ego McGilla z dość dobrodusznego i – powiedzmy – niekonwencjonalnego prawnika w gościa, który pomoże wyjść na wolność nawet największym potworom. Póki co należy cieszyć się wspaniałym piątym sezonem.
Atuty
- Świetnie prowadzona i pełna klimatu historia;
- Coraz więcej nawiązań do Breaking Bad;
- Ciekawy rozwój bohaterów i doskonałe aktorstwo;
- Bardzo dobra reżyseria i realizacja techniczna
Wady
- Byłoby fajnie jakby niektóre wątki zostały jeszcze bardziej rozwinięte
Better Call Saul nie wytraca tempa, czego dowodem jest znakomity piąty sezon.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych