After Life, sezon 2 – recenzja serialu. Jeszcze w zielone gramy

After Life, sezon 2 – recenzja serialu. Jeszcze w zielone gramy

Jędrzej Dudkiewicz | 25.04.2020, 21:00

Każdy, kto kojarzy Ricky’ego Gervaisa wie, że ma on wyjątkowe poczucie humoru. Ot, zareklamował drugi sezon swojego serialu na Netflixie, After Life, podczas prowadzenia ceremonii rozdania Złotych Globów. Powiedział, że jest to serial, w którym główny bohater chce się zabić, bo jego żona zmarła na raka, a i tak obejrzenie tej produkcji będzie lepsze niż branie udziału w tym wydarzeniu. I wiecie, co? Miał rację.

Jak łatwo można się domyślić, Tony, bo tak ma na imię główny bohater After Life, nie zabił się pod koniec pierwszego sezonu. Nie znaczy to jednak, że wszystko w jego życiu się dobrze układa. Wręcz przeciwnie, wciąż tęskni za zmarłą żoną, wiele rzeczy go irytuje i nie wie, po co ma dalej żyć. Mimo to stara się kontynuować swoją egzystencję na tym łez padole.

Dalsza część tekstu pod wideo

After Life, sezon 2 – recenzja serialu. Jeszcze w zielone gramy

After Life – mądrość wymieszana z czarnym humorem

Wydawać by się mogło, że After Life nie jest najlepszą produkcją na czasy pandemii. A jednak! Po pierwsze, porusza on mnóstwo tematów i przypomina o wielu sprawach. Przede wszystkim o tym, jak ważna w życiu człowieka jest miłość, ile potrafi zmienić oraz że ci, których kochamy nigdy tak naprawdę nie odchodzą na zawsze i towarzyszą nam nawet po śmierci. O tym, jak trudno jest sobie poradzić z jej utratą, ale też o tym, że mimo wszystko warto szukać sensu w dalszym życiu. Wbrew pozorom After Life potrafi być bardzo optymistyczne, pokazując chociażby ile wspaniałości kryje się w małych, codziennych rzeczach, jak wiele może dać drugiej osobie kilka dobrych słów, czy miły gest. Nie znaczy, że jest to łatwe, nasza egzystencja bywa nieznośna i bardzo łatwo jest dojść do wniosku, że donikąd nie zmierza. A jednak mimo wszystko warto codziennie wstawać z łóżka, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Po drugie zaś, wszystko to okraszone jest ciętym, sarkastycznym, na przemian niezwykle czarnym i absurdalnym humorem. Są tu wręcz sceny perełki, jak fenomenalny wywiad z kobietą, która dożyła stu lat (Tony jest dziennikarzem w lokalnej gazecie i zajmuje się relacjonowaniem tego typu spraw). Jak to bywa w przypadku Gervaisa, dowcipy często jadą po bandzie i nie zawsze trzymają się ogólnie przyjętych zasad dobrego smaku. To taka produkcja, w której jeśli ktoś powie o kimś, że ma dobre serce, za chwilę skontruje to tyradą, że metaforycznie, bo ze względu na otyłość organy wewnętrzne na pewno nie działają w 100% tak, jak powinny. Można oczywiście zarzucić drugiemu sezonowi, że w zasadzie historia nie idzie za bardzo do przodu, że to trochę powtórzenie wszystkiego, co było obecne w pierwszych sześciu odcinkach. A jednak – i może to jest najbardziej zaskakujące – After Life to wspaniała mieszanka mądrości, ciepła, uroku i czarnego, jak smoła humoru.

After Life – nikt tak pięknie nie przeklina, jak Ricky Gervais

Główną siłą napędową After Life, zarówno w pierwszym, jak i w drugim sezonie jest oczywiście Tony i jego żałoba (w zasadzie depresja) oraz próby radzenia sobie z nią. W rolę tę wciela się sam Ricky Gervais i robi to ponownie perfekcyjnie. Z jednej strony Tony jest bardzo szczery i bezpośredni, nie dba o to, czy jego komentarze kogoś urażą, z drugiej skrywa w sobie mnóstwo nie tylko cierpienia, ale też wrażliwości i często potrafi się zachować bardzo przyzwoicie i sympatycznie. Obie te sfery Tony’ego Gervais pokazuje doskonale, a do tego mało kto potrafi tak wspaniale przeklinać, jak on. Mogę bez końca słuchać tego, jak wymawia na przykład „fucking hell”, albo „for fuck’s sake”. After Life to w zasadzie przedstawienie jednego aktora, bo chociaż pozostałym wykonawcom nie można nic zarzucić i spełniają swoje zadania bardzo porządnie, to jednak przydałoby się czasem dać im nieco więcej czasu ekranowego. Może z wyjątkiem psychologa, który trochę nie pasuje do reszty, bo jest po prostu całkowicie odrażający i paskudny, nie mówiąc już o tym, że to zwyczajny idiota.

After Life nie jest więc idealne. Ale jeśli szukacie produkcji, która niesamowicie bawi, w jakiś dziwny sposób, chociaż traktuje o bardzo poważnych sprawach i na pozór jest przygnębiająca, podnosi na duchu oraz zmusza do myślenia, to będzie to idealny wybór. Może zwłaszcza teraz, gdy rzeczywistość dookoła nie jest zbyt optymistyczna, warto przypomnieć sobie, że mimo wszystko jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła.

Atuty

  • W dziwny sposób podnosząca na duchu historia, pełna ciepła i mądrości;
  • Duża ilość bardzo dobrego, czarnego, sarkastycznego i absurdalnego humoru;
  • Znakomite aktorstwo Ricky’ego Gervaisa

Wady

  • Drugi sezon jest trochę powtórką pierwszego;
  • Jedna irytująca postać, inne z kolei powinny dostać nieco więcej czasu ekranowego

Ricky Gervais powraca z drugim sezonem serialu After Life i robi to w bardzo dobrym stylu.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper