Czy potrzebujemy 60 fps-ów w next-genach? [OPINIA]
30 czy 60 klatek na sekundę w next-genach? Jak na ilość fps-ów patrzą twórcy? Jak podchodzą do całej sprawy gracze? Tego dowiecie się w rozwinięciu tekstu.
Spekulacje dotyczące ilości klatek na sekundę w next-genach rozpoczęły się od zeszłorocznej, niespodziewanej prezentacji Xbox Series X, która to odbyła się na The Game Awards w grudniu. Microsoft zaskoczył wszystkich graczy nazwą sprzętu, wyglądem, a także specyfikacją, która ma za zadanie zapewnić nowe, niezapomniane wrażenia. Z technicznego punktu widzenia przyszli posiadacze Xbox Series X powinni móc zagrać w każdy tytuł w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę, czyli w tylu, o ilu mówiło się jeszcze kilkadziesiąt miesięcy temu. Uśmiech na twarzy zniknął, kiedy to pojawiła się informacja, iż , który jest cross-generacyjną produkcją, może nie „wydoić” 60 fpsów na nowej konsoli Microsoftu, co wywołało wiele szumu w internecie.
4K@60FPS standardem? Pff...
Pikanterii do całej sytuacji dodała wypowiedź Aarona Greenberga, dyrektora do spraw marketingu, który zaznaczył, że 60 klatek na sekundę będzie standardem na XSX. Po wstawce przedstawicieli Ubisoftu, francuskiej firmy odpowiadającej za m.in. serię o zakapturzonych zabójcach, informującej, iż nadchodzący Assasyn będzie chodził na obu generacjach w 30 klatkach, Greenberg zaktualizował swoją wypowiedź, która brzmiała następująco: „Ostatecznie to od poszczególnych deweloperów zależy, jak wykorzystają moc i szybkość Xboksa Series X”. Trochę śmiesznie to wyszło, nieprawdaż? Trzeba jednak pamiętać, że będzie to ulepszony port, z którym Ubisoft może sobie po prostu nie poradzić, więc już z góry zapowiadają, że nie zaoferują zwiększenia płynności, nawet dzięki mocy, które zaoferują next-geny.
Przy tym wszystkim nie możemy zapomnieć o niedawnym pokazie możliwości PlayStation 5 na silniku twórców Fortnite'a - Unreal Engine 5. Wyglądał on świetnie, działał w czasie rzeczywistym, ale nie było tam czegoś, co obiecali twórcy przy wszelakich zapowiedziach - rozdzielczości 4K i 60 FPS-ów. Dostaliśmy soczysty materiał, który renderował około, powtarzam, około 1440p przy 30 FPS-ach. Deweloperzy tym materiałem chcieli nam chyba powiedzieć, że w wymagających grach możemy zapomnieć o tak głośno zapowiadanym standardzie.
Teraz zastanówmy się, jak na całą sytuację patrzą twórcy gier, a dopiero potem zajmiemy się nami, odbiorcami. Deweloperzy, chcąc trafić do szerokiego grona graczy, tworzą graficzne majstersztyki, które będą zapierać dech w piersiach już przy samych materiałach promocyjnych, co przełoży się na większą sprzedaż. Większość osób woli obejrzeć filmik prezentujący rozgrywkę, w którym zauważą kilka świetnie zaprojektowanych efektów specjalnych, niż wejść na portal informacyjny i przeczytać, co tak naprawdę zaoferuje dany tytuł. Jak już można było niejednokrotnie zauważyć na różnych forach gamingowych - 60 FPS-ów nie sprzeda ci gry, a zrobi to właśnie piękna grafika, która często kojarzona jest z wysoką jakością produkcji, co jest po prostu błędnym stwierdzeniem.
Nikt nie odpuści ani na krok
Myślę, że grube ryby w świecie gamingu nie będą próbowały zwiększyć ilości klatek na sekundę na rzecz zmniejszenia jakości graficznej, ponieważ zdają sobie sprawę z tego, że zeżarłaby ich konkurencja i straciliby wielu odbiorców, ze szczególnym naciskiem na bardzo młodych i niedzielnych graczy, którzy niezbyt zagłębiają się w temat gamingu. Ratunkiem byłby tutaj niemożliwy pakt pomiędzy deweloperami, który zmusiłby każdego do tworzenia produkcji, generujących minimum te obiecane 60 klatek na sekundę - wiemy jednak, że możemy tylko o czymś takim pomarzyć, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kto do tego by się nie dostosował, co spowodowałoby zgarnięcie wszelakich wrzaw, „bo przecież tak pięknego tytułu jeszcze nie było”.
Trzeba zadać sobie teraz pytanie, czy my naprawdę potrzebujemy 60 fps-ów? Moim zdaniem - nie. Zacznę od samego początku. Nadchodzące urządzenia „niebieskich” i „zielonych” nie powinny kosztować więcej niż maksymalnie 3 tysiące złotych, a myślę nawet, że wydawcy celują w kwotę 2,5 tysiąca złotych. Wystarczą one na przynajmniej 5 lat użytkowania (oczywiście nie licząc niepożądanych zwrotów/napraw). Konsol nie będzie trzeba modernizować/ulepszać, aby uruchomić przez te minimum 5 lat nowe tytuły. Będziemy wydawać pieniądze jedynie na gry, które niektórzy z nas będą sprzedawać, co daje koszt około 50-100 złotych na jedną pozycję. I na sam koniec zaznaczyć trzeba odpalanie różnych tytułów w rozdzielczości 4K z 30 FPS-ami. Teraz pomyślmy, ile przez te 5 lat wydamy, korzystając z komputera osobistego.
Nie powinniśmy aż tak narzekać
Same specyfikacje komputera (nie licząc peryferii) będą wynosić nas około 7-10 tysięcy złotych. Warto już teraz zaznaczyć, że sam koszt topowej karty graficznej wyniesie nas koszt konsoli, która zapewni tę samą rozdzielczość, tylko że w niższej ilości klatek na sekundę. Trzeba pamiętać, że do zestawu komputerowego trzeba doliczyć, chociażby monitor obsługujący rozdzielczość 4K, a jak sami wiemy, te nie są zbyt tanie. Minusem jest także kupowanie gier, ponieważ, jak już dobrze od paru lat wiedzą PC-towcy, nie można ich odsprzedawać. Dlaczego więc narzekamy na to, że w sprzęcie za 3 tysiące złotych (?) nie będziemy mogli grać w 60 FPS-ach?
Nie zrozumcie mnie źle - nie jestem przeciwnikiem komputerów osobistych, ba, lepiej mi się na nich gra we wszelakie strzelanki, wyścigówki czy symulatory, ale, krótko mówiąc, mogą na nie pozwolić sobie, nie urażając nikogo, ludzie bardziej zamożni (mowa o 4K@60FPS). Jest ogromna różnica w wydaniu 10 a 3 tysięcy złotych. A jeszcze trzeba dopowiedzieć, że przez te 5 lat nasz komputer wypadałoby ulepszyć w postaci, chociażby dołożenia nowych kości RAM.
Powracając do pytania w tytule tekstu - osobiście nie potrzebuję 60 klatek na sekundę w next-genach - przyczyniło się zapewne do tego także to, że już dawno zdążyłem się przyzwyczaić do kombinacji 30 FPS-ów + pad. Wspieram i w pełni rozumiem twórców, którzy próbują zaoferować jak najlepszą oprawę graficzną, zapewniającą większe zyski ze sprzedaży, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, że i my postąpilibyśmy podobnie. Pieniądz rządzi światem i nikt nie ma zamiaru odstąpić ani na krok konkurencji. Jestem zadowolony także z faktu, że już pod koniec roku będę mógł zakupić za maksymalnie trzy tysiące złotych sprzęt, o który nie będę musiał się martwić przez następne minimum 5 lat.
Przeczytaj również
Komentarze (209)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych