Motorola Edge – test smartfona. Urzeka designem, wygląda jak flagowiec, ale…
Współczesny design nowych smartfonów nie jest dla nas niczym zaskakującym. Każdy flagowy model wygląda praktycznie tak samo. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem Motorole Edge. Pierwsza myśl? Ależ to ma świetny ekran! To właśnie wyświetlacz jest tutaj największym atutem. Ale co jeszcze? Czy warto za ten telefon zapłacić aż 3000 zł? Zapraszam na test.
Ostatnim godnym uwagi telefonem tego producenta była odświeżona, składana Motorola RAZR kosztująca absurdalne 7300 zł. Nie ze względu na przeciętną specyfikację czy średni aparat, ale właśnie dlatego, że celowała w sentymentalną podróż w przeszłość, do ery urządzeń z klapką, gdzie samą przyjemnością było odebranie i zakończenie połączenia. Pod wieloma względami była to podróż wyboista, bo poza ceną, RAZR 2020 nie mógł pochwalić się ani sensowną wytrzymałością, ani dużą baterią, ani rewelacyjnym wyświetlaczem, ani też sensowną specyfikacją.
W 2020 roku otrzymał starego Androida i marny aparat. Niemniej, była to gratka dla posiadaczy starej Motoroli RAZR, która swego czasu robiła piorunujące wrażenie. To smartfon dla świadomych użytkowników, którym powyższe mankamenty ani trochę nie przeszkadzały, bo liczyło się coś innego. Składany, mały, ale przede wszystkim – inny od całej reszty.
Gdy otrzymałem do testów model Edge, byłem przekonany, że jest to flagowiec z krwi i kości. Od samego początku zachwycił mnie wyświetlacz i zaskoczyła konstrukcja telefonu, która jest długa, ale zaskakująco wąska, co ma pozytywne przełożenie na komfort użytkowania. Tym właśnie wyróżnia się na tle innych smartfonów. Telefon wyposażono w złącze mini-jack, USB-C do ładowania, głośniki stereo, dobrej jakości aparat (w ciągu dnia) i przyjemną w dotyku obudowę. Ekran jest mocno zaokrąglony po bokach, pod kątem niemal 90 stopni, co w bardzo wielu przypadkach zachwyca, lecz sprawia… trochę problemów. Do tego jednak przejdziemy, ale najpierw słów kilka o podzespołach.
Specyfikacja
Ekran: OLED 6,67”, 2340 x 1080 pikseli, 386 ppi, 90Hz
Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 765 5G
SO: Android 10
GPU: Adreno 620
RAM: 6 GB
Pamięć: 128 GB
Bateria: 4500 mAh
Wymiary: 71,1 x 161,6 x 9,3 mm
Waga: 188 g
Aparat tył: 64MP F/1.8, 16MP F/2.2, 8MP F/2.4, czujnik „Time of Flight”
Aparat przód: 25MP
Porty i funkcje: Wi-Fi 802.11 ac, 5G, Bluetooth 5.1, A-GPS, akcelerometr, żyroskop, czujnik grawitacji, czujnik geomagnetyczny, czytnik linii papilarnych, USB typu C (USB 2.0), NFC, dual sim, slot MicroSD
To wszystko w cenie 2999 zł. Nie są to niestety najmocniejsze, dostępne dzisiaj podzespoły. Zabrakło najszybszego Snapdragona, zabrakło mocniejszego GPU, zabrakło też nieco więcej pamięci RAM. Czy jest to wada? W tej cenie trochę tak. Są na rynku sporo tańsze, a równie wydajne aparaty, które wskażę wam na końcu tego testu i którymi warto się zainteresować. W pudełku, poza smartfonem, dostajemy jeszcze przezroczysty pokrowiec, 18W ładowarkę z przewodem USB-C, słuchawki i komplet dokumentów. Omówmy najpierw wygląd i jakość wykonania, bo to one, w pierwszej kolejności, przyciągają do tego telefonu.
Wykonanie, obudowa, ekran
Obudowę wykonano ze szkła Corning Gorilla Glass 5 z przodu i błyszczącego plastiku z tyłu, co może nieco zaskakiwać, bo plastiki spotykane są w tańszych smartfonach. Niekoniecznie musi to być wada, ale czuć, że to tworzywo sztuczne. Telefon nie jest natomiast aż tak śliski, jak w przypadku szkła. Boki opleciono aluminiową, bardzo cienką ramką, na której zmieszczono przycisk do odblokowania (chropowaty, łatwy do wyczucia w ciemności) oraz przyciski głośności. Są bardzo małe i wąskie, ale działają przyjemnie i pewnie. Dzięki swoim minimalistycznym rozmiarom są praktycznie niewidoczne i nie zaburzają znakomitej bryły tego telefonu.
Na dole znalazło się miejsce na złącze mini-jack 3,5 mm, co jest kolejnym, dużym atutem. Chociaż przyznam szczerze, że przyzwyczaiłem się już do jego braku, to jednak możliwość podłączenia niemal dowolnych słuchawek przewodowych z pewnością będzie atrakcyjnym bonusem. Jest także złącze USB-C w standardzie USB 2.0 i otwór na głośnik. Na lewym boku nie ma absolutnie nic, a na górze jest tylko malutki głośnik stereo nad ekranem i tacka na kartę nanoSIM oraz MicroSD (lub drugą nanoSIM). Telefon przyjechał do mnie w atrakcyjnym, eleganckim czarnym kolorze (nazwanym Solar Black) wpadającym pod światło w ciemny granat. Może się podobać. Na przodzie w lewym górnym rogu znalazło się miejsce na oczko aparatu – popularne dziś rozwiązanie.
Z tyłu natomiast znajdziemy trzy obiektywy umiejscowione w jednej, prostej linii, z czego największy, 64 mpix wyraźnie odcięto i wyróżniono na tle pozostałych. Jest także lampa doświetlająca, czujnik „time of flight” i subtelny logotyp Motoroli. Nic więcej, żadnych udziwnień. Gdyby ten telefon nie był tak wąski i nie miał tych szalenie zaokrąglonych ramek, byłby dość podobny do konkurentów. A w ten właśnie sposób producent w atrakcyjny sposób go wyróżnił i dodał nieco charakteru. Podoba mi się także wyspa z aparatami – nie jest ogromnym i brzydkim elementem – wykończono ją delikatnym, czarnym plastikiem, efektownie wyróżniając główny moduł. Wystaje ponad obudowę na nieco mniej niż pół milimetra, co czyni ten telefon stabilnym i wygodnym w użytkowaniu nawet bez pokrowca.
Po pierwszym uruchomieniu będziemy zachwyceni dużym, OLEDowym wyświetlaczem w rozdzielczości FHD+, oferującym 90Hz szybkość odświeżania. Te zaokrąglone ramki od samego początku robią znakomite wrażenie, a producent wspomaga je atrakcyjną, animowaną tapetą morskich fal, które poruszają się zgodnie z wykonywanymi przez nas czynnościami. Wystarczy też dotknąć ekranu, by fale przybiły do brzegu tworząc wspaniałą kompozycję – przy braku krawędzi mamy wrażenie, jakby ta woda wypływała do nas zza telefonu.
Sprytna sztuczka. Przekątna 6,67” w połączeniu z wysoką rozdzielczością sprawia, że wszystko jest piękne i ostre – na ekran nie sposób narzekać. Wyświetla oszałamiający miliard kolorów, wspiera HDR10+, dostarcza piękne, naturalne barwy i wystarczającą jasność w pełnym słońcu. Ze względu na zaokrąglone krawędzie, producent dostarczył szereg udogodnień w oprogramowaniu, ale do tego przejdziemy nieco dalej. Co może drażnić, to światło odbijające się od zaokrąglonych krawędzi, co w rezultacie wpływa na czytelność treści przy skrajnych bokach. Często je zasłania lub rozmazuje. Trudno się do tego przyzwyczaić i mogę uznać, że to chyba jedyny mankament tego znakomitego wyświetlacza.
Telefon działa zaskakująco płynnie i szybko – mimo zaimplementowanego nieco słabszego modelu procesora, w ogóle nie da się tego odczuć podczas codziennych czynności. Nawet wiele aplikacji uruchomionych jednocześnie nie jest w stanie „zamulić” Motoroli Edge. Sam komfort użytkowania to najwyższa półka. Gdybym nie poznał wcześniej specyfikacji, mógłbym się założyć, że w środku „siedzi” najszybszy Snapdragon 865. Duża w tym zasługa „czystego” systemu, pozbawionego wszelkich „śmieci” i dodatków, działającego nadzwyczaj sprawnie i bezproblemowo. Wszystko jest na swoim miejscu. Niestety, brakuje diody powiadomień, telefon nie jest wodoodporny, a jego złącza i podzespoły pokryto jedynie powłoką hydrofobową, która chroni przed wilgocią i przypadkowym zachlapaniem. Co gorsza, brakuje wsparcia dla ładowania bezprzewodowego. Smartfon wspiera natomiast 18W ładowanie, ale 100% baterii otrzymamy po upływie 2,5h. To bardzo dużo czasu.
Wydajność, użytkowanie, podzespoły
Qualcomm Snapdragon 765 5G z układem graficznym Adreno 620 nie są demonami prędkości, co jasno wskazują testy w benchmarkach. Ośmiordzeniowy procesor rozpędza się do marnych 1,8 GHz dla 6 rdzeni, dochodząc do 2,3 GHz dla jednego wątku. Pamięci RAM jest tutaj „tylko 6GB” co w dobie 8 i 12GB nawet pośród „średniaków” nie robi wielkiego wrażenia. W popularnym AnTuTu telefon wypracował tylko 301735 punktów, co stawia go w dolnej części tabeli wydajności. W 3D Marku „Sling Shot Extreme” w teście OpenGL ES osiągnął 3006 punktów, a w Vulkanie raptem 2798. Geekbench w wersji 5.2.0 również nie zachwycił – tam w teście pojedynczego rdzenia wyszło tylko 580 pkt, a dla wielu wątków – marne 1825. To sporo słabsze wyniki od modeli Xiaomi Mi 9, One Plus 7T czy Samsunga Galaxy S10 lub Note10+. Nawet Huawei P30 Pro jest sporo wydajniejszy. Pozytywnie wypada za to szybkość wbudowanego dysku twardego – odczyt z prędkością 948 MB/s i zapis przekraczający 470 MB/s to wystarczające rezultaty.
Zastosowane komponenty mają ogromne przełożenie na czas pracy na baterii. Telefon bez żadnego problemu wytrzyma jeden pełny dzień intensywnej pracy, często kończąc go z zapasem 45-50%, co wystarczy nawet do końca następnej doby. Czas pracy przed ekranem dochodził u mnie do rewelacyjnych 8 godzin, czyniąc Motorole Edge jednym z najdłużej wytrzymujących na baterii telefonów jakie testowałem. Przy normalnym użytkowaniu, tzn. połączenia w ciągu dnia, Messenger, Facebook, przeglądarka, czasem YouTube, okazjonalnie jakaś aplikacja, telefon wystarczał mi na pełne dwa dni. W tym momencie nie ładowałem go od prawie 33 godzin (dane na ten temat możecie znaleźć w zakładce „Informacje o telefonie”), a dalej mam jeszcze 61% do rozładowania. Szacunek.
Oprogramowanie, nakładka producenta, codzienność
Motorola nie przygotowała dedykowanej nakładki na Androida. Tak naprawdę to w zdecydowanej większości „czysty” system, który działa absolutnie perfekcyjnie. Co jest potrzebne, to znajdziemy pod ręką. Producent dorzucił też ciekawie zaprojektowane skróty ekranowe, które aktywować możemy na prawej krawędzi ekranu. Tym sposobem, przeciągając palcem od prawej do lewej otworzymy małe menu z użytecznymi aplikacjami (linijka, notatnik czy mail albo dowolne apki, które ustawimy). Przeciągając w górę wyświetlimy otwarte aplikacje, a robiąc to ponownie wejdziemy do głównego menu. Interesująca opcja, chociaż producent mógłby pokusić się o jeszcze więcej zastosowań. Trzeba jednak chwalić takie nietuzinkowe próby wyróżnienia smartfona.
Jest także możliwość wyłączenia zawijania ekranu w aplikacjach i przeglądarce internetowej. Całe szczęście, bo np. serfując po różnych stronach często narzekałem na zawijające się litery i krawędzie obrazków czy treści (dobrze to widać na poniższych zdjęciach). Wystarczy odhaczyć, by wszystko wróciło do normy, chociaż wtedy ekran zdaje się niezwykle wąski – to wymaga przyzwyczajenia. Paradoksalnie, podczas przeglądania YouTube nie przeszkadzało mi to wcale, ale są aplikacje, które mają ulokowane elementy interfejsu przy samych krawędziach. Wtedy ich wciskanie jest kłopotliwe, szczególnie gdy „zgoda” albo funkcja do włączenia skryją się na brzegach.
Łatwo można temu zapobiec. Świetne jest także wyświetlanie powiadomień przy wyłączonym ekranie. Jeśli przyjdzie do nas np. mail albo ktoś wyślę SMS, w dolnej części ekranu pojawi się właściwa ikonka, która subtelnie poruszy się i mryga, dając do zrozumienia o wiadomości. Wystarczy dotknąć, by zobaczyć „zajawkę” treści oraz przytrzymać, przesuwając palcem w dół, by odblokować i przejść od razu do maila czy SMS. Boczne krawędzie wyświetlają też cienkie, kolorowe paski informujące np. o kondycji baterii lub jakimś powiadomieniu.
Oczywiście takie podejście do konstrukcji ekranu mogłoby powodować wiele różnych, przypadkowych naciśnięć, ale odnotowałem takich przypadków raptem kilka podczas wielu dni testów. Być może producent w bardzo sprytny sposób ograniczył to programowo – co ciekawe, te zaokrąglone krawędzie, o wiele bardziej zresztą niż w pozostałych smartfonach, nie irytowały mnie niemal wcale. Przeciwnie – wzbudzały często pozytywne emocje, a to duży plus, bo przecież o to chodziło Motoroli. Ciekawe rozwiązanie przygotowano dla graczy.
Górna krawędź telefonu może zmienić się w… spusty, niczym na padzie (w żaden sposób nie ograniczając widoczności). Znacznie ułatwia to zabawę w różnych grach, szczególnie tych wyścigowych i jest znakomitym udogodnieniem dla fanów przenośnej zabawy, czy to w łóżku, metrze czy samolocie. Bardzo dobre wykorzystanie potencjału i możliwości ekranu. W Call of Duty można strzelać za ich pomocą, odsłaniając palcem dużo widoczności. Możecie mi wierzyć, że mogłem dzięki temu wykręcać lepsze wyniki.
Obraz, który „wylewa” się z ekranu
Czytnik linii papilarnych został wbudowany w ekran i działa… w porządku. Nie jest demonem prędkości, ale to górna półka wśród smartfonów. Odblokowanie twarzą trwa natomiast zaskakująco długo – zdecydowanie nie będzie najlepszym wyborem. W samym systemie, jak widzicie poniżej, opcji konfiguracyjnych jest pełen pakiet. Mamy szereg zabezpieczeń przed dziećmi, pełną konfigurację zachowania naszego urządzenia w różnych okolicznościach, a także możliwość rozbudowanej personalizacji, czyli doboru stylu, tapety, układu ikon i animacji linii papilarnych. Do tego dochodzą ciekawe udogodnienia, jak choćby „automatyczna wydajność”, która zgodnie z informacją od producenta – „wykorzystuje technologię SI” żeby aplikacje otwierały się szybciej. W praktyce nie zanotowałem żadnej różnicy, ale może z czasem będzie to użyteczna funkcja.
Jakość rozmów telefonicznych jest pierwszorzędna. Rozmowy słychać głośno i wyraźnie. Anteny w telefonie dostrzegalne są na górze i na dole obudowy. Urządzenie bez problemu łapało mocny i stabilny zasięg w różnych punktach Warszawy i w miejscowościach pod stolicą. Producent zastosował tutaj głośniki stereo, które dostarczają donośny i atrakcyjny dla ucha dźwięk, bez przesterów, szumów i pisków – bardzo czysty i wysokiej jakości. Wyczuwalny jest nawet delikatny bas. Motorola Edge dobrze sprawdzi się do oglądania filmów bez słuchawek czy YouTube. Jest wystarczająco głośna, by dobrze było ją słychać w całym pokoju.
Maksymalna jakość odtwarzanych filmów na YouTube to 1080p w 60 klatkach. Oglądanie czegokolwiek na tym telefonie, dzięki tym zaokrąglonym krawędziom, nabiera nieco ciekawszego wymiaru, bo obraz dosłownie „wylewa” się z ekranu. Ze względu na ograniczony dostęp do sieci 5G, nie mogłem jej należycie przetestować, ale telefon oczywiście wspiera to najnowsze pasmo. Internet natomiast, zarówno po Wi-Fi jak i 4G funkcjonował bez zarzutu. Karta sieciowa doskonale spełnia swoje zadanie. Wewnątrz wbudowany jest także najnowszy moduł Bluetooth.
Moduł aparatu – zdjęcia nocne, za dnia i jakość filmów
Funkcje aparatu są tutaj bardzo rozbudowane. Jak mogliście wcześniej przeczytać w specyfikacji, mamy dostęp do trzech obiektywów. Tego głównego o rozdzielczości 64 Mpix (przesłona F/1.8), ultraszerokokątnego 16 MP (F/2.2), teleobiektywu o jakości 8 MP (F/2.4) oraz sprytnie ukrytego czujnika „Time of Flight” wspomagającego zdjęcia pierwszoplanowe. Poprawia i wygładza to wycięcie tła, poprawiając rozmycie i ostrość elementu na samym froncie. Sama jakość zdjęć w ciągu dnia jest w porządku. Widać niekiedy, że oprogramowania przesadnie winduje jasność, szczególnie podczas fotografii w pełnym słońcu. Można też odnaleźć jakieś mankamenty podczas wykorzystywania trybu HDR (niebo czasem będzie przesadnie rozświetlone, podobnie jak elementy szklane czy błyszczące), ale w ogólnym rozrachunku jest bardzo dobrze. Ujęcia przednim obiektywem wychodzą świetnie, ale to pewno zasługa tego, że ma aż 25 Mpix.
W ustawieniach aparatu znajdziemy szereg ustawień i funkcji, a także gotowych trybów. Jak widzicie, dostajemy tutaj wszystko, czego dusza zapragnie. Mamy portret, którego działanie dobrze znacie, mamy też wycinek zdjęcia (z wykorzystaniem matrycy 64 Mpix), mamy użyteczny tryb makro, kolor spotowy, zdjęcia nocne, ruchome (robimy .gif, a potem wybieramy który element ma się poruszać), panoramę, wysoką rozdzielczość i filtr na żywo (sepia, czarno biały, różowy, niebieski i tym podobne). Portrety wychodzą szczególnie atrakcyjnie, kolory są świetne i nasycone, ale równie dobrze widać ogrom detali na zdjęciach z matrycy 64 Mpix.
Nie sposób odnaleźć większych mankamentów, podobnie podczas fotek makro, co możecie zobaczyć poniżej. Nie zabrakło obiektywu szerokokątnego, który radzi sobie zaskakująco dobrze szczególnie w ciągu dnia i teleobiektywu służącego do dwukrotnego zbliżenia optycznego (i trybu makro). Aparat pozwala na zrobienie zdjęcia z maksymalnie 10krotnym zoomem cyfrowym, ale ich jakość niestety nie jest najlepsza.
Bardzo dobrze działa też nagrywanie filmów. Mamy tutaj maksymalnie 4K w 30 klatkach i zwolnione tempo w 1080p w 240 klatkach, ale to w codziennym użytkowaniu w zupełności wystarcza. Podczas nagrywania mamy wsparcie elektronicznej stabilizacji obrazu, która czasem nieco za bardzo wygładza nagranie, ale… to i tak zaskakująco dobrze funkcjonujący system. Jakość nagrań w 4K może się podobać. W 1080p mamy dostęp do maksymalnie 60 klatek.
Oprócz tego, jest standardowy pakiet – hyperlapse, film poklatkowy i co ciekawe, film w trybie makro. Pełen zestaw najbardziej potrzebnych funkcji. Nagrania i zdjęcia w nocy prezentują się raz lepiej raz gorzej. To zależy od źródeł światła i miejsca wykonania ujęcia. Jak możecie zauważyć poniżej, nie ma czym się zachwycać. Jest poprawnie, dostatecznie jasno, żeby dostrzec najważniejsze elementy. Nie ma natomiast mowy o żadnej rewolucji, niekiedy zdjęcia wychodzą rozmazane, innym razem są za ciemne. Bez szału.
W samym oprogramowaniu trochę nie podoba mi się szybkość przełączania pomiędzy obiektywami, co czasem zacina się na ułamki sekund, ale to drażni. Przejście z aparatu do wideo zajmuje chwilę i powoduje dyskomfort, a czasem podczas przełączania pomiędzy trybami dostajemy delikatne spowolnienie. Nie wiem czy to zasługa 6GB RAM czy procesora, czy może samego oprogramowania, które wymaga dopracowania, ale tak naprawdę to chyba jedyne „mankamenty” samego systemu, wyczuwalne i dostrzegalne podczas wszystkich moich testów.
Moduł aparatu oceniam ogólnie pozytywnie z drobnymi niedociągnięciami, szczególnie jak na telefon za 3000 zł. Znajdziemy tutaj również szereg dodatkowych ustawień, jak wykrywanie uśmiechu, selfie gestem, inteligentna kompozycja, optymalizacja ujęcia czy obiektyw Google. Do wyboru, do koloru – brakuje mi chyba jedynie trybu „Pro” gdzie mogę sobie dowolnie wszystko dostosować.
Podsumowania nadszedł czas
Motorola Edge to smartfon kompletny. Ma świetny, OLEDowy ekran o rozdzielczości FHD+ i szybkości odświeżania na poziomie 90Hz. Wyposażony jest w 3 wysokiej jakości obiektywy, przyzwoity procesor, tylko 6GB pamięci ram i raptem 128GB wbudowanej pamięci na dane (realnie ~110GB), ale na szczęście możemy ją rozbudować kartą microSD do 512GB. Do tego zachwyca głośnikami, czasem pracy na baterii, świetnym i czystym androidem oraz samym komfortem użytkowania. Mimo dość przeciętnych podzespołów, telefon sprawuje się znakomicie – ciężko było mi na niego narzekać.
Efektu dopełniają cieniutkie aluminiowe ramki, bardzo przemyślana konstrukcja wyspy z aparatami i złącze mini jack. To doprawdy udany model, gdyby tylko… był sporo niżej wyceniony. W takiej samej kwocie możecie znaleźć choćby znakomitego One Plusa 7T, a 500 zł taniej wyceniono Oppo Reno 3 Pro, Pocophone F2 Pro, a jak się postaracie, to w cenie do 3000 zł kupicie iPhone’a 11, Samsunga Galaxy S20, Xiaomi Mi 10 czy Huawei P40.
Przyczepić się mogę do braku wodoodporności, braku ładowania bezprzewodowego i wsparcia dla szybszych ładowarek niż tylko 18W. Do tego brakuje mi tutaj nieco lepszego procesora, bo to jednak smartfon wyglądający na flagowy, który tym flagowcem nie jest. Czasem przeszkadza to zakrzywienie ekranu, które odbija światło słoneczne i niekiedy przyczynia się do przypadkowych wciśnięć podczas użytkowania.
W ogólnym rozrachunku jest to jednak bardzo fajny smartfon, dobry punkt zwrotny dla Motoroli i szansa na to, że w przyszłości dostarczą jeszcze lepsze aparaty i zaoferują realną konkurencję dla molochów rynku, jak Samsung, Xiaomi czy Apple. Na ten moment to ciekawe urządzenie, niestety trochę zbyt wysoko wycenione, z rewelacyjnym wyświetlaczem, donośnymi głośnikami i dobrze spasowaną konstrukcją. Motorola Edge po prostu może się podobać.
Ocena – 8.0/10
Zalety:
- Jakość wykonania
- Znakomity OLEDowy ekran z zakrzywionymi ramkami, do tego 90 Hz
- Estetyczna wyspa z aparatami
- Dobre zdjęcia w ciągu dnia i niezłe zdjęcia nocne
- Mnóstwo trybów i ustawień do wyboru w module aparatu
- Bardzo długi czas działania na baterii (dwa dni!)
- Złącze mini-jack 3,5 mm
- Głośniki stereo, które grają głośno i czysto (a nawet jest trochę basu)
- Elegancka i smukła aluminiowa ramka wokół ekranu (świetny, chropowaty przycisk odblokowania ekranu)
- Szybkość działania i komfort użytkowania są na bardzo wysokim poziomie
- Dual-SIM oraz wsparcie dla kart MicroSD
- Dobry, przedni aparat i ładne ujęcia portretowe
- Super, że jest opcja dostosowania wyświetlanych treści, by nie zaginały się wraz z ekranem
Wady:
- Brak wodoodporności
- Brak ładowania bezprzewodowego
- Ładowanie tylko 18W, szkoda, że nie szybciej
- Plastikowy tył obudowy
- Szkoda, że w środku nie siedzi flagowy procesor (ale coś za coś)
- Zbyt wysoka cena
- Czasem to zagięcie ekranu oślepia nas w ciągu dnia, lub sprawia, że treści są nieczytelne
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (33)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych