Tych seriali już nie obejrzymy - najbardziej obiecujące produkcje, które zostały skasowane
Serialowe cmentarzysko jest pełne nagrobków produkcji, które zostały przedwcześnie zakończone. Część z nich była zwyczajnie za droga, problemem innych były zbyt niskie słupki oglądalności. Wszystkie łączy jedno: pozostawiły w żałobie dziesiątki fanów, którzy długo nie mogli się pogodzić z ich skasowaniem.
Premiera ostatniego sezonu niemieckiego serialu “Dark”, od początku zaplanowanego na trzy sezony, pokazała jak istotną rolę spełnia zaufanie, jakim właściciele określonej platformy streamingowej obdarzają twórców oryginalnych produkcji, i w końcu - ku uciesze widzów - na tym wygrywają. Łatwo bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której po kiepskich wynikach pierwszego sezonu Netflix decyduje się na skasowanie serii, która ostatecznie okazała się jednym z najoryginalniejszych dzieł ostatnich kilku lat.
Nie wszystkie seriale mają jednak tyle szczęścia. Oczywiście niektórzy powiedzą, że “Dark” to przypadek specyficzny, bo od początku widać w nim było myśl przewodnią i legendarną niemiecką precyzję, ale z drugiej strony można wymienić wiele serii, które potrzebowały czasu by rozwinąć skrzydła, stając się z czasem uwielbianymi na całym świecie produkcjami. Nie o takich dziełach będzie jednak traktował ten artykuł, a wręcz przeciwnie. Opowiemy tu o seriach, które zakończyły się zdecydowanie za wcześnie, a zdaniem fanów miały ogromny potencjał. Na tej liście znalazł się także polski rodzynek, mająca już ponad 15 lat, produkcja TVP.
Carnivale
Sztandarowy przykład serii zakończonej zdecydowanie za wcześnie. Jej główny bohater, podróżujący z grupą cyrkowców po Stanach Zjednoczonych lat 30, Ben Hawkins, w którego wciela się Nick Stahl, mimowolnie staje się jednym z rozgrywających w walce Dobra ze Złem, które z kolei uosabia, grany przez Clancy Browna, pastor Justin Crowe. Mistycyzm, gnoza i tajemnicza atmosfera łączyły się w tej serii z rozbudowaną fabułą, która miała być rozwijana w trakcie kilku sezonów. Niestety jednak choć oglądalność drugiej serii sukcesywnie rosła to samo można było powiedzieć o kosztach jej produkcji. To w końcu zadecydowało o skasowaniu serialu, a zdania szefostwa stacji nie zmieniło ponad 50000 maili z prośbą o jego wznowienie. “Carnivale” do dziś pozostaje jedną z tych produkcji o ogromnym i niestety zmarnowanym potencjale.
Firefly
Stworzona przez Jossa Whedona seria doczekała się zaledwie jednego sezonu i jest dziś wymieniana w pierwszym szeregu z “Carnivale”, na liście seriali, które skasowano zbyt wcześnie. Jest to produkcja niezwykle oryginalna, bo łączy ze sobą dwa rzadko pojawiające się obok siebie gatunki filmowe: science fiction i western. Niemalże łotrzykowski klimat przywodzi na myśl pierwszą trylogię “Gwiezdne Wojny”. Dodając do tego świetną obsadę i wszechobecny humor można tylko żałować, że “Firefly” nie powstało kilka lat temu, bo wszechobecne media społecznościowe z pewnością przyczyniłyby się do wytworzenia swoistego kultu wokół niego, który mógłby mu nadać status jednego z najoryginalniejszych dzieł telewizyjnych.
Rzym
Kolejna produkcja HBO, która miała podobny problem, ale jednak nie sposób powiedzieć o niej tego samego co o poprzedniczce. Dwa wyprodukowane sezony były bowiem znakomite i do dziś uchodzą za jedną z najlepszych serii historycznych w historii telewizji. Udało się to za sprawą doskonałego odwzorowania czasów rzymskich, świetnego scenariusza łączącego postacie historyczne z kompletnie fikcyjnym duetem Lucjusz Worenus - Tytus Pullo, a także wspaniałego aktorstwa. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że dało się z tego wycisnąć więcej. Fabuła samej drugiej serii mogła być podstawą kilku sezonów. Niestety podobnie jak w przypadku “Carnivale” na drodze ambitnych planów stanęły finanse. Produkcja 12 pierwszych odcinków pochłonęła ponad 100 milionów dolarów, a stacje nie były wtedy gotowe na takie koszty. Dopiero ogromny, światowy sukces “Gry o Tron” pokazał, że nieraz opłaca się zaryzykować. Z drugiej jednak strony, gdyby “Rzym” miał się skończyć jak ekranizacja powieści George’a Martina to może lepiej, że powstały tylko dwa sezony...
The Knick
Rzadko zdarza się tak doskonała seria medyczna, w dodatku osadzona w czasach prawdziwej rewolucji w tej dziedzinie wiedzy i trzymająca w napięciu tak jak serial, przy którym maczał palce Steven Soderbergh. Popularność zawdzięcza on głównie znakomitemu, charyzmatycznemu bohaterowi, brawurowo granemu przez Clive’a Owena, a także innym postaciom. Jest to też oczywiście produkcja mocno niepoprawna politycznie, pokazuje bowiem bardzo niewygodny, z perspektywy amerykańskiej, okres historyczny jeśli chodzi o kwestie rasowe. Sam doktor John Thackery z całą pewnością zostałby nazwany rasistą, choć oczywiście nim nie jest. To po prostu wyjątkowo antypatyczny typ! Niestety serial zakończył się po ledwie dwóch sezonach, które obiecywały wgląd w interesujący historyczny etap początku rozwoju faszyzmu, tym bardziej więc szkoda.
Jericho
Amazon niedawno zapowiedział serialową ekranizację “Fallouta”, która rzeczywiście może być najważniejszą produkcją post-apo i stanąć w szranki z filmową serią opowiadającą o Mad Maxie. Taką produkcją niestety nie stało się “Jericho”, które zostało osadzone w bardzo podobnych realiach, w świecie po wybuchu bomby atomowej. Tego typu sceneria daje potencjał na serię podobną do “The Walking Dead”, a tymczasem serial skasowano po ledwie dwóch sezonach, jego fani zaś musieli się zadowolić komiksowymi wersjami dalszych losów bohaterów. Oby z “Falloutem” nie było podobnie, choć w tym wypadku z pewnością zadziała zasłużona popularność serii gier.
Ash vs Martwe Zło
Trzy sezony to niby niemało, ale w przypadku takiej postaci jak Ash Williams i sześć mogłoby nie zadowolić w pełni największych fanów serii “Evil Dead”, stworzonej przez Sama Raimiego. Już za sam pomysł wyciągnięcia z filmowego niebytu tej barwnej postaci, a może przede wszystkim jednego z najwybitniejszych aktorów charakterystycznych, Bruce'a Campbella, należą się wielkie brawa. No i właśnie: czy nie można było kontynuować przygód najlepszego łowcy demonów, tym bardziej po coraz lepiej rozwijającej się fabule ostatnich serii? Wprawdzie mówi się o chęci wznowienia prac nad produkcjami w świecie “Evil Dead”, ale ponoć już bez Asha. To chyba nie ma większego sezonu...
Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego
Ci, którzy pokochali specyficzny humor poprzedniego dzieła Douglasa Adamsa “Autostopem przez galaktykę” z utęsknieniem wyczekiwali na pierwszy sezon, opartego na dziele tego samego autora, serialu, który pokazywał Netflix. Produkcja absolutnie nie zawiodła, dostarczając totalnie odjechaną fabułę, kompletną jazdę bez trzymanki i świetnych, niezwykle oryginalnych bohaterów. Niestety drugi sezon poszedł w trochę innym kierunku, co chyba nie spodobało się widowni i serial anulowano. Wielka to szkoda, bo tak świetnego dzieła, łączącego absurdalny dowcip ze szkieletem fabularnym, wziętym z powieści detektywistycznych, próżno szukać na stronach streamingowych.
Treadstone
Swoisty spin-off do serii filmów o Bournie, opowiadający o tajnym programie szkolenia specjalnych agentów, działających na całym świecie, miał spory potencjał. Oprócz interesującego głównego bohatera, którego świetnie zagrał Matt Damon, filmy oferowały bowiem wgląd w pracę amerykańskiej agencji wywiadowczej działającej na granicy prawa, a często ją przekraczającej. Mogła z tego wyjść seria, którą opisywano by pewnie jako brudniejszą wersję “Jacka Ryana” z większym naciskiem na pracę ludzi w terenie, a tymczasem serial anulowano po ledwie jednym sezonie. Mocno to dziwi, zważywszy na to, że opierał się on na popularnej serii filmów i nawet jeśli zaliczył falstart można było nad nim popracować.
Rubicon
W 2010 roku jeszcze o tym nie wiedziałem, ale słynny mem z nosaczem, który święcił triumfy w Internecie kilka lat później, bez wątpienia opowiadał o mnie, w kontekście właśnie tej serii. “Niby człowiek wiedzioł, a jednak się łudził”. “Rubicon” był bowiem dość skromną, kompletnie nieefektowną serią o pracy analityka amerykańskiej agencji wywiadowczej. Minimum akcji, maksimum skupienia na detalu, czyli w tym wypadku zakulisowych działaniach, szpiegostwie i przygotowaniu akcji w terenie. Oczywiście tego typu produkcja miała wyjątkowo małe szanse na otrzymanie drugiego sezonu, zwłaszcza bez gwiazdy mogącej pociągnąć za sobą zainteresowanie widzów. A szkoda, bo gdyby tylko ktoś w nią uwierzył, być może stałaby się takim fenomenem jak “Homeland”, który debiutował rok później.
Glina
“Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Nie tym razem, moi drodzy! Na koniec wypada bowiem wspomnieć o polskiej produkcji, która zakończyła się za wcześnie. Serial Władysława Pasikowskiego był zdecydowanie łabędzim śpiewem tego uznanego, ale też bardzo nierównego twórcy, który zasłynął kultowymi “Psami”. Oferował wszystko co najlepsze, jeśli chodzi o serię kryminalną osadzoną w Polsce: śledztwa nad makabrycznymi zbrodniami, działalnością mafii czy też starymi sprawami, mającymi źródła jeszcze w czasach PRL. Przyciągał on również niezwykle mroczną, ponurą atmosferą. Niestety nie doczekał się on trzeciego sezonu, choć o nim mówiono, a zakończył się w sposób wręcz przedziwny. Trudno bowiem powiedzieć czy komisarz Andrzej Gajewski miał przeżyć atak swojego arcy-rywala czy też głównymi bohaterami kolejnej serii mieli się stać Artur Banaś i Bonifacy Jóźwiak. Wiem tylko tyle, że z przyjemnością obejrzałbym nowe odcinki.
Jaką drogę obierze CEO Sony w przypadku następcy PlayStation 4?
Przeczytaj również
Komentarze (85)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych