Ojciec, żołnierz, syn – recenzja filmu. Semper fi
Kiedy ostatnio porównywałem serwis Netflix do Doktora Jekylla i Pana Hyde’a miałem na myśli oczywiście produkcje fabularne. Tak się bowiem składa, że – póki co, mam nadzieję, że się to utrzyma jeszcze długo – niczego nie mogę zarzucić filmom i serialom dokumentalnym, które tworzy ta platforma. Najświeższym przykładem ciekawego dzieła jest Ojciec, żołnierz, syn.
Brian Eisch jest ojcem dwóch synów oraz sierżantem amerykańskiej armii, w szeregach której walczy na wojnie w Afganistanie. W trakcie jednego ze starć odnosi poważną ranę, która uniemożliwia mu dalszą karierę w wojsku. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak przyzwyczaić się do nowego życia.
Jak łatwo się domyślić, nie będzie to takie proste. Film dobrze pokazuje, że dla wielu osób wojna jest – zwłaszcza, gdy bierze się w niej udział przez dłuższy czas – czymś, bez czego nie da się funkcjonować. To wręcz specyficzny narkotyk, którego główną składową jest adrenalina. Chyba dlatego Brian tak wiele godzin po powrocie poświęca na gry wojenne na konsoli. Oczywiście nie chodzi tylko o to, że żołnierze mogą potrzebować udziału w akcjach zbrojnych. Brian jest w końcu Amerykaninem, przez co ma bardzo silnie zakodowany patriotyzm, walkę w imię ideałów, gotowość oddania życia za swój kraj. Twórcy niejako przy okazji mocno podkreślają to, jak wielki podziw w społeczeństwie USA budzą wojskowi, jakim szacunkiem się cieszą. Już abstrahując od tego, że armia zapewnia stabilne zatrudnienie i jasno wytyczną perspektywę awansu i kariery, wiadomo, że w Ameryce walka w imię ojczyzny jest czymś specyficznym i wyjątkowym.
Jednocześnie ma to oczywiście swoją ciemną stronę. Po pierwsze, synowie Briana – co zostaje pokazane na początku filmu – bardzo za nim tęsknią i chociaż generalnie rozumieją, czemu robi to, co robi, to jednak wiadomo, że brak ojca jest dotkliwy. Rzecz jasna obaj też bardzo się boją, że coś mu się stanie. Przy okazji jednak od małego wychowywani są w taki sam sposób, w jaki wychował się Brian – są zafascynowani bronią, wojną i wyobrażają ją sobie w określony sposób, jako coś honorowego i wzniosłego. Przyznam, że momentami było to mocno przerażające, zwłaszcza kiedy młodszy syn Briana, Joey, po tym jak tata zostaje ranny mówi do kamery, że chciałby pojechać do Afganistanu i zastrzelić wszystkich, którzy są za to odpowiedzialni. 7-latek!
Najważniejszą częścią filmu są oczywiście losy Briana po powrocie do domu. Musi się on mierzyć z depresją związaną z wieloma rzeczami – brakiem możliwości kontynuowania walki, mniejszą sprawnością, co w jego przypadku oczywiście jest silnie powiązane z tym, że nie czuje, iż jest prawdziwym mężczyzną. Jeśli chodzi o kwestie zdrowia fizycznego, to przynajmniej pod tym względem armia się nim opiekuje. To jednak też budzi w nim frustrację, bo Brian nie chce (ale musi) pobierać zasiłku (chociaż absolutnie mu się należy!). Wyraźnie brakuje jednak jakiegoś profesjonalnego wsparcia psychologicznego. Ojciec, żołnierz, syn jest zatem dość gorzką opowieścią o tym, jak może wyglądać życie zwykłego żołnierza.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to powiedziałbym, że zabrakło mi w tym filmie kontekstu, którym powinien być bezsens przedłużającej się w nieskończoność wojny w Afganistanie. Niby Brian w którymś momencie zauważa, że widział w telewizji plac, na którym kiedyś pełnił patrol. Plac ten jest obecnie w rękach wroga, co sprawiło, że zaczął się zastanawiać, po co to wszystko. Jego starszy syn, Isaac, mówi też, że nie śledzi polityki, nie wie, czemu USA walczy w Afganistanie, ani w ogóle po co toczą się jakiekolwiek wojny. Notabene nie przeszkadza mu to jednak iść w ślady ojca, co też jest nieco przerażające. Przydałoby się jednak powiedzieć coś więcej o tym konflikcie, by zarysować tło dla tego, co spotkało Briana.
To jednak niewielki zarzut. Ojciec, żołnierz, syn to film po prostu bardzo dobry. Twórcy opowiadają całość z wyczuciem, szacunkiem i sporą empatią. Jednocześnie umieją wzbudzić w widzu najróżniejsze rzeczy – zmuszają go do myślenia, wzruszają, smucą, straszą. Jest też jedna rzecz, która dość mocno wybija się z wszystkich omówionych wcześniej przeze mnie tematów. Chodzi mianowicie o to, ile może dać człowiekowi rodzina, najbliższe osoby, które są w stanie otoczyć nas miłością, troską i wsparciem. Dzięki temu każdy ma szansę zacząć życie od nowa.
Atuty
- Bardzo ciekawa, zrealizowana z wyczuciem i empatią opowieść;
- Porusza wiele ważnych tematów i zmusza do myślenia;
- Wywołuje w widzu sporo różnych emocji
Wady
- Przydałoby się nieco rozwinąć kontekst wojny w Afganistanie
Netflix robi naprawdę bardzo dobre dokumenty. Kolejnym tego przykładem jest Ojciec, żołnierz, syn.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych