Need for Speed Hot Pursuit Remastered - krótko o tym, jak katowałem oryginał
Need for Speed: Hot Pursuit Remastered zadebiutuje na rynku prawdopodobnie w ostatnim kwartale bieżącego roku. To dobry moment, by przypomnieć sobie ile niezapomnianych wrażeń oferował oryginał, zakładając, że mamy tutaj do czynienia z wersją z 2010 roku.
Need for Speed: Hot Pursuit (odsłona z 2010 roku) to gra mojego dzieciństwa, a zarazem druga wyścigówka, z którą miałem styczność, bowiem przed nią na moim, wtedy 17-calowym monitorze, zawitał Need for Speed Underground 2 - lepiej nie mogłem trafić, nieprawdaż? Obie części kultowej serii Electronic Arts to tytuły „must have” dla każdego fana wyżej wymienionej serii. Warto w tym miejscu podkreślić, że ów Hot Pursuit to jedna z ostatnich odsłon, jak nie ostatnia, która trzymała wysoki poziom, dlatego też zrobiło mi się gorąco, kiedy to podczas minionego weekendu zauważyłem Need for Speed: Hot Pursuit Remastered na witrynie Amazona. Z racji tegoż przecieku, postanowiłem szerzej opisać, jak zaczęła się moja przygoda z rzeczoną pozycją, a także jak bardzo ją katowałem.
EA idealnie wstrzeliło się na rynek
EA, podobnie jak zresztą w przypadku Star Wars Jedi: Upadły zakon, wydało Hot Pursuita w środku listopada, idealnie przed Mikołajkami, kiedy to rodzice kupują swoim pociechom różne prezenty. Podobnie było i u mnie, bowiem kultową wyścigówkę dostałem w swoje łapki dokładnie 6 grudnia. Nie minęła nawet minuta, a mój komputer już był uruchomiony. W zwyczaju zawsze miałem, że podczas instalacji czytałem wszystkie informacje zawarte z tyłu pudełka. W tym przypadku brzmiały one następująco:
Weź udział w ekscytujących pościgach zarówno jako policjant, jak i kierowca. Sprawdź możliwości najwspanialszych supersamochodów, jeżdżąc po otwartych szosach wprost stworzonych do wyścigów i widowiskowych pościgów.
Może zabrzmi to dosyć dziwnie, ale dla mnie wyżej zamieszczony promocyjny napis zrobił ogromne wrażenie, i przez niego jeszcze bardziej nie mogłem się doczekać, kiedy usiądę za kierownicą wirtualnych ultraszybkich wozów. Raczej każdy z nas w młodości był zafascynowany szybkimi furami - głośny wydech, nawet w samochodzie generującym małą ilość koni mechanicznych, wywoływał gęsią skórkę na rękach, a większy licznik (przykładowo do 260 km/h) sugerował, że dane auto jest szybsze od tego, które ma mniej cyferek. Tak też przez parę lat byłem przekonany, że zeszłowieczny Passat (który de facto ledwo jeździł) jest szybszy od znanego Golfa 4 z niezawodnym silnikiem 1.9 TDI.
Grafika powodująca przysłowiowy opad szczeny
Powracając jednak do samej gry, po zalogowaniu się do Autologa, czyli systemu EA Online, który pozwalał na zabawę w sieci i rywalizację ze znajomymi w trybie single-player, wsiadłem za kierownicę tradycyjnego amerykańskiego wozu policyjnego, jakim jest Ford Crown Victoria i złapałem pierwszego pirata drogowego. Szczerze mówiąc, to była to moja pierwsza produkcja z tzw. nowego poziomu graficznego. Need for Speed: Hot Pursuit wyglądał obłędnie na każdym kroku, a co więcej, zrobił wrażenie nawet na moich rodzicach, którzy zawsze śmiali się, dlaczego tyle siedzę przed monitorem wgapiając się w „pikselozę”.
Kariera, bowiem tak nazywał się tryb dla jednego gracza, oferowała ponad 110 wyścigów. Została ona podzielona na pracę jako pirat drogowy, jak i policjant, co dodawało dużo pikanterii do rozgrywki. Dzięki takiemu zabiegowi zabawa się nie nudziła - gdy mieliśmy dość unikania blokad drogowych, śmigłowców, czy dojeżdżania na metę na pierwszym miejscu, to wskakiwaliśmy do radiowozu, i to właśnie my ustawialiśmy w wyznaczonym przez nas miejscu blokady drogowe, wzywaliśmy śmigłowce, a co więcej, niszczyliśmy superszybkie wozy. Wyżej podana liczba może wydawać się duża i czasochłonna, ale każdy z wyścigów trwał od 5 do 15 minut, w zależności od naszego humoru, jak i samych umiejętności. Tak więc grę można przejść w 20-30 godzin spokojnie przez cały tydzień lub...
...przez dwie doby, tak jak zrobiłem to ja. Need for Speed: Hot Pursuit wciągnął mnie jak bagno. Po ukończeniu wszystkich zawodów sprawdziłem te, w których nie zdobyłem złotego żetonu. Zdobywało się go za wykonanie misji perfekcyjnie - najczęściej chodziło o zmieszczenie się w podanym przez twórców czasie lub użyciu danych narzędzi do ataku czy ucieczki.
NFS: Hot Pursuit to najlepsza gra od Criterion Games
Będąc przy wszelakich narzędziach, trzeba wspomnieć, że Criterion Games, czyli twórcy omawianej produkcji, stworzyli coś innowacyjnego, coś, co bardzo przypadło mi do gustu i urozmaicało zabawę. Mowa tutaj o czterech przyrządach dla piratów drogowych, jak i funkcjonariuszy. Ci pierwsi mieli pocisk IEM zwalniający wrogi pojazd, kolce przebijające opony, doładowanie turbo zwiększające w szybkim tempie prędkość, a także zagłuszacz, który blokował umiejętności policjantów. Ci drudzy zaś zostali wyposażeni również w kolce i pocisk IEM, ale oprócz tego mogli wzywać blokady drogowe, a także śmigłowiec. Na papierze, jak i w praktyce dużo ciekawiej wyglądają wspomagacze u tej pierwszej grupy.
Gdy już cała moja kariera była, można rzec, w złocie, przeszedłem do multiplayera, w którego grałem bodajże z rok, prawie dzień w dzień. Samo serce rozgrywki sieciowej nie różniło się od tego z singla, ba, było nawet identyczne, z wyjątkiem tego, że na ekranie pojawiło się kilka nowych ikonek, informujących o lokacie naszych rywali, a także zdobytych punktach. Nie przeszkodziło mi to jednak w zdobywaniu coraz to większych poziomów reputacji i odblokowywaniu nowych fur. Najwyższy z nich został nazwany mianem "Most Wanted", a kiedy już było się w tzw. "elicie" Hot Pursuita, zostawało jedynie wygrywanie wyścigów.
Niezapomniany multiplayer
Po pewnym czasie mój garaż był zapełniony po brzegi, a model jazdy nie miał przede mną żadnych tajemnic, wydawać mogłoby się, że to idealny moment na zakup innej gry. Jestem pewny, że u 90% nabywców Hot Pursuita po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki wkradłaby się monotonność, której u mnie po prostu nie było. Ową ścigałkę śmiało mogę porównać z Counter-Strike: Global Offensive - i tu i tu poznajemy silnik gry, szlifujemy swoje umiejętności na paru mapach wyznaczonymi samochodami/broniami, aby w przyszłości wygrywać mecze rankingowe.
Tak jak wspomniałem wyżej, Need for Speed: Hot Pursuit katowałem dzień w dzień przez minimum rok. Potem grę odłożyłem i zabrałem się za inne produkcje. Serce zabolało mnie, gdy wróciłem do rzeczonej pozycji po pięciu latach i nie mogłem zalogować się do autologa. Jak się okazało, Electronic Arts wyłączyli serwery gry w połowie 2014 roku.
Tak też skończyła się moja młodzieńcza przygoda z najlepszym NFS-em od Criterion Games. Teraz będę miał okazję, o ile przedwczorajszy przeciek okaże się prawdziwy, zagrać jeszcze w tym roku w odświeżenie. Jeśli EA wyda również w tym, lub na początku kolejnego roku remastery trzech pierwszych części serii Mass Effect, to będę cieszył się tak, jak Roger na wieść o remake'u Final Fantasy VII Remake, produkcji jego dzieciństwa.
Poniżej, w sekcji komentarzy, możecie dzielić się swoimi wspomnieniami z Need for Speed: Hot Pursuitem. Chętnie poczytam, jak Wy wspominacie ów tytuł.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych