Max Payne 3 to najlepsze co spotkało strzelaniny TPP na siódmej generacji

Max Payne 3 to najlepsze co spotkało strzelaniny TPP na siódmej generacji

kalwa | 21.08.2020, 22:30

Max Payne 3 to bez wątpienia najbardziej kontrowersyjna odsłona serii, głównie z uwagi na drastyczną zmianę klimatu. Fani w dużej mierze nie byli z tego zadowoleni, ale ja uważam, że to pod wieloma względami najlepsza strzelanina TPP siódmej generacji.

Kiedy mówi się o serii Max Payne, pierwsze co przychodzi do głowy to wyjątkowa mechanika Bullet Time, pozwalająca na spowolnienie czasu podczas wymiany ognia. Choć to nie do końca prawda, bo tak mogło być kiedy seria dopiero co pojawiła się na rynku.  Dziś mówiąc "Max Payne" myślę znacznie więcej. Te gry od zawsze oferowały ciekawą treść fabularną, grafikę na wysokim poziomie, świetny mroczny klimat i muzykę, którą pamięta się przez długi czas. Nie zabrakło też ciekawych zabiegów w postaci łamania czwartej ściany, czy fabuły podawanej w formie komiksów. Więcej o samej grze przeczytacie w tym miejscu, gdzie Roger opisał kulisy powstawania tego kultowego tytułu. Druga odsłona poszła w nieco poważniejsze, czy nawet melodramatyczne tony, ale to wciąż kawał świetnej strzelaniny w nowojorskim noir i stylu charakterystycznym dla filmów Johna Woo. Czegoś podobnego do dzisiaj można szukać ze świecą.

Dalsza część tekstu pod wideo

Max Payne 3 nigdy nie byłoby stworzone przez Remedy Entertainment

Max Payne 3 to najlepsze co spotkało strzelaniny TPP na siódmej generacji

Max Payne zrobił sobie blisko 10-letnią przerwę, aczkolwiek nie wynikało to z braku pomysłów na nową odsłonę. "Trójka" miała się pojawić już w 2009 roku, ale premiera została kilka razy przesunięta, bo wydawca chciał zapewnić jak najwyższą jakość - tak przynajmniej utrzymywali przedstawiciele Take-Two Interactive. Jeszcze zanim powstała druga część, prawa do marki zostały wykupione przez Rockstar Games i wspomnianego wyżej wydawcę. Obie strony zgodziły się, że jeśli dojdzie do transakcji, Remedy będzie mogło stworzyć drugą część serii według własnego uznania. Dlatego też nad trzecią odsłoną pracowało inne studio.

Nie jest jednak tak, że twórcy pierwowzorów nie mieli jakiegokolwiek udziału przy tworzeniu Max Payne 3. Na pewnym etapie produkcji Sam Lake (ojciec serii i twarz Maxa Payne'a) został poproszony wraz z innymi kluczowymi pracownikami Remedy, o zagranie w grę i zostawienie kilku notek. Sam Lake wspomina, że był zachwycony tym co zrobiło Rockstar i bardzo ucieszył się, że studio nie starało się w żaden sposób naśladować ich stylu. Ponadto, Dan Houser, który napisał scenariusz, zapytał się Sama o przeszłość stworzonej przez niego postaci i wykorzystał otrzymane informacje w swoim scenariuszu.

Max Payne 3 może być bardziej słoneczne, ale nie jest ani trochę mniej brudne

Max Payne 3 to najlepsze co spotkało strzelaniny TPP na siódmej generacji

Max Payne 3 w odróżnieniu od poprzedników nie rozgrywa się już w Nowy Jorku - a przynajmniej nie w całości. Akcja przenosi się do São Paulo mieszczącego się w Brazylii. Tym samym zmienił się klimat, bo zamiast ośnieżonych alejek Nowego Jorku nocą, przemierzamy brudne, spalone słońcem uliczki brazylijskiego miasta. Jeśli o to chodzi, pracownicy Rockstara dołożyli wszelkich starań, żeby było jak najbardziej realistycznie. Przeprowadzili odpowiednie badania, mające na celu poznanie tamtejszych obyczajów, styl życia, czy kulturę. Zapoznano się też z działaniem policji i oddziałów specjalnych, ich uzbrojeniem oraz tym jak przebiega "czyszczenie" faweli z uzbrojonych członków gangu.

Sam Lake podczas tworzenia dwóch pierwszych odsłon serii mocno inspirował się nordycką mitologią i filmami z Hong Kongu. Dla porównania, dla Dana Housera inspiracją okazał się film Człowiek w Ogniu w reżyserii Tony'ego Scotta i kino w wykonaniu Michaela Manna. Tym samym zmienił się też charakter gry. Nie tylko jeśli chodzi o atmosferę, ale sposób w jaki opowiedziano historię. Zamiast komiksowych scenek zdecydowano się na typowe przerywniki filmowe - choć i tutaj nie zabrakło kilku szczegółów dodających im uroku. Jak chociażby niemal wiecznie nieostry obraz, wyróżnione wypowiedzi w postaci większych napisów pojawiających się na ekranie, czy nieustające komentarze Maxa odnośnie całej sytuacji i jego samego - niemal zawsze w sposób skrajnie cyniczny.

Max Payne 3 to najlepszy przedstawiciel strzelanek TPP na siódmej generacji

Max Payne 3 to najlepsze co spotkało strzelaniny TPP na siódmej generacji

Max Payne 3 idealnie ukazuje z jaką dbałością o szczegóły i jakością Rockstar tworzy swoje gry. W odróżnieniu od ich typowych gier, tutaj mamy do czynienia z produkcją liniową. Dlatego też deweloperzy mogli jeszcze bardziej zadbać o wiele różnych detali. Wiele jest przedstawicieli gatunku, ale żaden z nich nie prezentuje podobnej jakości. Przede wszystkim jeśli chodzi o model strzelania. Uważam, że do tej pory nikomu nie udało się stworzyć czegoś na choćby podobnym poziomie. Strzelanie jest fenomenalne. Czuć moc i ciężar każdej broni, zwłaszcza jeśli zwrócić uwagę na to jak ciała przeciwników reagują na kolejne strzały - nie tylko jeśli chodzi o rany postrzałowe (niestety rzadkość), ale również odrzut.

Gdyby tego było mało, również otoczenie odpowiednio reaguje na całe zamieszanie jakie ma miejsce podczas wymiany ognia. Dzięki temu niejednokrotnie możemy to wykorzystać i w jakiś sposób ułatwić sobie starcie - choć z drugiej strony może to zostać wykorzystane przeciwko nam. Zdaję sobie sprawę, że podobne rozwiązania nie są niczym nowym, ale na generacji o której mowa, nieco zapomniano o podobnych szczegółach. Przy tym wszystkim lokacje są bogate w detale, których nawet Uncharted 3 może się powstydzić - choć dzieło Naughty Dog starsze jest o około pół roku. Niemniej, to co tutaj zaprezentowało Rockstar, ustanowiło nową jakość.

Bardzo lubię dwie pierwsze odsłony serii Max Payne, ale najczęściej myślę, że to właśnie trzecia jest moją ulubioną. Nie tylko dlatego, że rozgrywka stoi na najwyższym poziomie, choć to może być główny czynnik. Bardzo lubię tę odsłonę również za scenariusz, to jak wykreowano postać Maxa (zwłaszcza w momencie kiedy przechodzi coś w rodzaju załamania i goli się na łyso) i klimat. Owszem, zrobiło się bardziej słonecznie, ale nie brakuje rozdziałów w Nowym Jorku, które przypominają to co niegdyś wydało na świat studio Remedy - z tą różnicą, że narkotykowych tripów tutaj nie uświadczymy. Wciąż jest jednak bardzo brudno, brutalnie i... niezdrowo. Zwłaszcza pod koniec gry. Dodajmy do tego ścieżkę dźwiękową. To co stworzył noise-bandowy zespół Health świetnie wpasowało się w nastrój gry. Muzycy zadbali również o nawiązania do poprzedników - jak choćby słyszalny płacz dziecka w etapie rozgrywającym się w Hoboken. Jeśli jednak chodzi o ich dokonania, moim faworytem jest utwór Max: Panama, świetnie oddający upalny klimat Sao Paolo.

Wszystkie te elementy składają się na niemal perfekcyjnego przedstawiciela gatunku. Niemal, bo zwłaszcza na PlayStation 3 ma swoje problemy - spadki animacji, czy długie czasy wczytywania danych. Nie do końca spodobał mi się też tryb wieloosobowy, ale to raczej przez brak balansu, zwłaszcza w stosunku posiadaczy DLC, a tych co dodatków nie mieli. Mimo wszystko i tak dobrze się bawiłem, nawet mimo tych bolączek. Ogromnie żałuję, że nie ma jeszcze remastera na PlayStation 4. Ciągle szukam, ale nie udało mi się zagrać w coś na podobnym poziomie. Seria Uncharted nie oferuje tego typu doznań, szczególnie jeśli chodzi o nastrój i postać główną. Bardzo spodobało mi się Vanquish, ale to jednak co innego. Dlatego po cichu liczę, że Max Payne powróci i znów pokaże jak powinny wyglądać strzelanki TPP.

cropper