Reklama
Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Maciej Zabłocki | 29.08.2020, 16:00

Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że przekątna 55” zarezerwowana jest głównie dla telewizorów. Nikt przecież nie wyobraża sobie siedzieć przed takim ekranem w odległości jednego metra. Tymczasem Philips postanowił wyjść temu naprzeciw i dostarczyć do naszej redakcji monitor z krwi i kości o takiej wielkości, który nie tylko zachwyca parametrami, ale wymusza też przemeblowanie pokoju.

Philips Momentum 558M1, bo o tej serii mowa, został po raz pierwszy zaprezentowany na targach Gamescom w Kolonii w Niemczech w 2019 roku i z miejsca zdobył duże uznanie publiczności. Świetny design w połączeniu z soundbarem sygnowanym marką „Bowers&Wilkins” i znakomitymi parametrami jawił się jako smakowity kąsek dla graczy wszelkiej maści – zarówno konsolowych jak i pecetowych. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem gigantyczne pudełko tego sprzętu, ważące ponad 30 kg i ledwo mieszczące się w moim gabinecie wśród pozostałych rzeczy. Testowany dziś monitor przeznaczony jest przede wszystkim dla graczy konsolowych, ale skorzystają z niego z powodzeniem także graficy, architekci czy montażyści filmowi. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Specyfikacja:

  • Ekran: VA LCD 55”
  • Wspierane rozdzielczości: HDMI: 3840x2160 (4K/60Hz), 2560x1440 (120Hz), DP: 3840x2160 (120 Hz)
  • Częstotliwość odświeżania: max. 120 Hz
  • Jasność HDR: certyfikat DisplayHDR 1000 (max. 1200 cd/m2)
  • Liczba złączy: 1x DisplayPort 1.4, 3x HDMI 2.0, 4x USB 3.2, wyjście słuchawkowe
  • Gama kolorów: Pokrycie DCI-P3 – 95%, pokrycie sRGB - ~125%, pokrycie NTSC – ~105%
  • Czas reakcji: 4 ms
  • Współczynnik kontrastu: 4000:1
  • Liczba kolorów: 1,07 mld
  • Wbudowane głośniki: 2x10W i subwoofer 20W
  • Wspierane technologie: AMD Freesync Premium Pro, G-Sync, Ambiglow, tryb gry SmartImage, tryb SmartResponse, SmartContrast, Multiview

Zastosowana matryca i technologie wyglądają bardzo obiecująco – monitor co prawda oficjalnie nie wspiera G-Sync od Nvidii, ale w jednej z ostatnich aktualizacji sterowników dodano jego obsługę, co sprawia, że można bez przeszkód korzystać z tego znakomitego rozszerzenia. Matryca wykonana w technologii VA nieco mnie na początku przeraziła, bo panele te słyną z nieprzyjemnego ghostingu. Poza tym zaskoczony byłem deklarowaną przez producenta jasnością, świetnym odświeżaniem matrycy przy 4K i 10-bitową gamą kolorów z bardzo wysokim pokryciem palety sRGB – aż 125% to tyle, co w ekranach Quantum Dot od Samsunga, które są często nienaturalnie nasycone kolorami. Sprawdźmy jak ten sprzęt radzi sobie w codziennym użytkowaniu. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Pierwsza rzecz po wyjęciu z pudełka? Przemeblowanie pokoju

Ponieważ nigdy nie przypuszczałem, że do mojego gabinetu zawita monitor o przekątnej aż 55”, nie byłem na to przygotowany. Gdy z pomocą domowników wypakowałem to urządzenie z kartonu, okazało się, że muszę przestawić stół i większość elementów tak, by zrobić miejsce dla tego ekranu. Pierwotna koncepcja z normalnie ustawionym biurkiem, na którym stał wcześniej 27” monitor (wyglądający przy Philips Momentum doprawdy groteskowo) niestety nie sprawdziła się. Nie ma tego złego – posprzątałem przy okazji wszystko co się dało i po ustawieniu sprzętu, gotowy do działania, przystąpiłem do testowania. Monitor podłączyłem najpierw do komputera stacjonarnego, wyposażonego w kartę graficzną NVIDIA RTX 2070 Super, z procesorem i5-9600K podkręconym do 5 GHz i 32GB pamięci RAM. Pierwsze wrażenie? Absolutny opad szczęki. Na początku za sprawą kosmicznej przekątnej ekranu. Jak mam się skupić na czymkolwiek? Nie wiedziałem gdzie mam się patrzeć. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Monitor wygląda świetnie. Przyjeżdża do nas w pełni zmontowany, dlatego musimy wykorzystać druga osobę do pomocy, by wyjąć go z pudełka. Waży 26 kg. Do zestawu dorzucony został komplet kabli (DP, HDMI oraz zasilający) i niewielki pilot służący do buszowania po ustawieniach, regulacji głośności i jasności. Matryce okala śliczna, niewielka aluminiowa ramka. Urządzenie jest dosyć grube, a podstawa zajmuje na biurku sporo miejsca – ma przy tym wystające „kolanko” na tyłach, dlatego nie ma szans, żeby dosunąć ekran do samej ściany. Podejrzewam, że ma to związek z systemem „Ambiglow”. Pod spodem monitora zamontowano soundbar składający się z dwóch 10W głośników i jednego 20W subwoofera. O ich jakości rozpiszę się w kolejnych akapitach. Głośniki pokryto niesamowicie miękkim materiałem zbieranym chyba przez buddyjskich mnichów na wzgórzach Tybetu. Wykończono eleganckim oznaczeniem marki „Bowers&Wilkins”. Z kolei na podstawie dumnie uśmiecha się do nas logotyp „Momentum”. Ekskluzywność tego monitora dopada nasze oczy z każdej strony. Warto wiedzieć, że zastosowano tutaj cztery złącza USB 3.2, z czego dwa wspierają szybkie ładowanie smartfonów czy tabletów. Jest też wyjście słuchawkowe. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Pierwsze podłączenie i konfiguracja

Wyświetlacz momentalnie zasugerował włączenie HDR i przestawienie rozdzielczości na 4K przy 120 Hz. Po kilku chwilach okazało się, że wsparcie dla takiej konfiguracji możliwe jest tylko za sprawą złącza DisplayPort. Z wykorzystaniem HDMI 2.0 skorzystamy co najwyżej z 4K w 60 Hz, co sprawia, że monitor nie jest przygotowany na nadchodzącą, nową generację konsol. Co więcej, wybierając 120 Hz w 4K – nomen omen jeszcze do niedawna była to tylko melodia przyszłości w monitorach – nie skorzystamy z 10-bitowej matrycy. Ustawimy co najwyżej 8-bitów, czyli 16,7 mln kolorów. Dostęp do pełnej gamy barwnej odblokujemy wyłącznie w 60 Hz przy najwyższej rozdzielczości. Albo jedno albo drugie – tak dobrze to nie ma, że wszystko na raz. Szkoda, ale zakładam, że ograniczeniem jest tutaj przepustowość złącza DisplayPort 1.4. Przy zachowaniu 120 Hz w 4K i 1,07 mld kolorów mój kabel mógłby eksplodować. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Miałem ciężki orzech do zgryzienia, którą konfigurację wybrać, ale zdecydowałem się na wyższą częstotliwość odświeżania. Praca przy takim ekranie to czysta przyjemność, a 120 Hz skutecznie redukuje zmęczenie oczu, dostarczając przy tym niesamowitą płynność wyświetlanych treści. Uwierzcie mi, gdy na potrzeby testów wracałem do 60 Hz, wszystko zaczynało „przeskakiwać”. Szybko przyzwyczajamy się do dobrego - nie wiem jak teraz wrócę do mojego „zwykłego” 60 Hz monitora z rozdzielczością 1440p. Philips Momentum wspiera wiele różnych, zaawansowanych technologii i wyposażony został w rewelacyjny system „Ambiglow” – autorski pomysł producenta. Podświetlanie obudowy monitora z trzech różnych stron reaguje na treści wyświetlane na ekranie i dopasowuje do nich kolor diod LED. Dzięki temu na ścianie mamy jakby „powiększenie” obrazu, co szczególnie w nocy daje kapitalny efekt i znacznie uprzyjemnia pracę czy zabawę. Producent dodał też funkcję „Multiview” pozwalającą na wyświetlanie dwóch obrazów jednocześnie z dwóch różnych źródeł. Świetna sprawa, biorąc pod uwagę wielkość przekątnej. 

Konstrukcja, zastosowane technologie, parametry ekranu

Monitor pewnie trzyma się na podstawie i oczywiście jest możliwość zawieszenia go na ścianie. Regulowany jest tylko w jednym zakresie – możemy przesunąć ekran pod niewielkim kątem do przodu w pionie (jego górna część jest wtedy bliżej naszej twarzy) lub do tyłu. Niestety nie ma regulacji wysokości albo przekręcania wyświetlacza w prawo lub w lewo. Nie ubolewałem nad tym jakoś szczególnie, bo kąty widzenia są fantastyczne – dzięki zastosowaniu panelu typu VA, wyraźny i ostry obraz bez żadnych przekłamań kolorystycznych widoczny jest bez problemu pod kątem 150-160 stopni, a to więcej niż wystarczająco do pracy czy oglądania treści przez dużą grupę znajomych lub pracowników. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Nie wspomnę o certyfikacji DisplayHDR 1000, która gwarantuje poziom jasności dochodzący do 1000 cd/m2. Jak wynika z moich testów, ekran średnio przekracza 800 cd/m2, w szczytowych momentach dochodząc nawet do 1200 cd/m2 – takie wartości są jednak osiągane w bardzo specyficznych warunkach. Nie zmienia to faktu, że takie wyniki generują dobre i drogie telewizory, a ten poziom rzadko kiedy spotykany jest np. w matrycach OLED. Oczywiście, Philips Momentum 558M1 do najtańszych nie należy – w polskich sklepach kupimy go za 5499 zł. W parze z tą ceną musi zatem iść naprawdę wysoka jakość. Testowany model przypomina mi nieco urządzenia certyfikowane przez NVIDIA w ramach programu „Big Format Gaming Displays” – muszą mieć 4K, 120 Hz i wspierać G-Sync, tyle że tam brane są pod uwagę przekątne aż 65”.
  

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Skoro już przy tym jesteśmy – zarówno AMD Freesync Premium Pro jak i G-Sync pozwalają uzyskać znacznie płynniejszy, pozbawiony zakłóceń obraz. Działa to wtedy, gdy liczba generowanych przez nasz komputer klatek na sekundę nie jest równa z częstotliwością odświeżania ekranu. W takim przypadku doświadczamy rozrywania się obrazu, nieprzyjemnych artefaktów czy migotania – G-Sync i AMD FreeSync eliminują wszystkie te niedogodności i muszę wam przyznać, że robi to świetną robotę. Gdy odpaliłem dowolną grę w 4K, to na mojej konfiguracji mogłem jedynie pomarzyć o 120 klatkach na sekundę. W zasadzie dowolny dziś komputer pozbawiony drugiego GPU nie wyciągnie takich wartości w nowszych produkcjach w tej rozdzielczości. W normalnych okolicznościach stale doświadczałbym „tearingu” czyli właśnie rozrywania klatek. Dzięki wsparciu dla G-Sync rozgrywka była tego całkowicie pozbawiona, stając się przy tym tak przyjemna jak to tylko możliwe. Świetna technologia. G-Sync działa na tym monitorze w zakresie 30-120 klatek, czyli żeby był aktywny, nasza gra nie może wyświetlać poniżej 30 FPS.  

Producent wykorzystał autorskie rozwiązania – mamy np. SmartResponse, ustawiane w trzech zakresach – szybko, szybciej i najszybciej. Jest to czas reakcji matrycy na wyświetlany obraz. Najszybszego nie polecam, ponieważ występują wtedy artefakty w postaci czarnej, paskudnej smugi ciągnącej się za obiektami. Wyłączenie tego wspomagacza serwuje nam z kolei ogromny ghosting. Optymalny jest „szybciej” gwarantujący input lag na poziomie ok. 8 ms – co ciekawe, opóźnienie niższe jest dla złącza DisplayPort (1,5 ms) niż dla HDMI (2,5 ms). Są to jednak marginalne i nic nie znaczące różnice. 

Możemy też skorzystać z opcji SmartImage, wykrywającej rodzaj wyświetlanych treści, dopasowując do tego parametry wyświetlacza czy zakres HDR. Na końcu dochodzi SmartContrast, który nie działa na PC przy włączonym HDR – reguluje on, co oczywiste, zakres kontrastu w zależności od wyświetlanej sceny, rozjaśniając np. zbyt ciemne punkty. Menu jest bardzo proste, większość ustawień możecie podejrzeć na zdjęciach poniżej. Łącznie przygotowano 12 zakładek. Jak widzicie, brakuje jakiejkolwiek formy SmartTV czy upłynniania obrazu lub ustawień znajdujących się w typowych telewizorach, co jest dodatkowym potwierdzeniem, że Philips Momentum to monitor z krwi i kości. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Brakuje jakichkolwiek przycisków w obudowie, dlatego do ustawień ekranu musi nam wystarczyć ten niewielki pilot. Ma podstawowe ułożenie przycisków i kołowy panel do kontroli, ale Philips zadbał o kilka skrótów – np. naciskając strzałkę w dół przejdziemy bezpośrednio do ustawień dźwięku i dostosujemy działanie wbudowanych głośników pod wyświetlane sceny – wyścigi, gry FPS, muzykę czy RPG – od tych parametrów zależy potem wydobycie określonej gamy dźwięków pod wybrany gatunek. Działa to zaskakująco dobrze, chociaż w mojej ocenie najbardziej uniwersalnym i najlepszym parametrem jest „muzyka”. Naciskając dedykowany przycisk na pilocie przejdziemy natychmiast do wyboru zakresu HDR – takim optymalnym jest „DisplayHDR 1000”, ale znajdziemy tu również takie do wyświetlania gier, filmów czy „osobisty” będący konfigurowalnym w ustawieniach ekranu. Wyregulujemy tam kontrast, jasność i nasycenie kolorów. 

Słów kilka należy się jeszcze głośnikom, które grają doprawdy rewelacyjnie. Niezależnie od wybranego trybu, regulujemy ich głośność na podziałce od 0 do 50. Optymalne przeznaczenie do użytku domowego waha się pomiędzy 21, a 25. W środku znajdują się dwa głośniki 10W i jeden subwoofer 20W. Muszę przyznać, że ten zestaw gra znacznie lepiej niż wynika to z jego specyfikacji. Tony są bardzo czyste, bas donośny i wyczuwalny, a w zależności od wybranego trybu (sport, wyścigi, FPS, akcja i przygoda) oprogramowanie tak steruje dźwiękiem by wydobyć najważniejsze treści. Przebywając w lesie w Shadow of the Tomb Raider bardzo wyraźnie słyszałem np. śpiew ptaków czy łamanie gałęzi. W FIFA 20 znacznego kopa dostały odgłosy piłki, a w Uncharted podbite zostały np. dialogi Chloe. Głośniki są świetne i wystarczają do codziennego użytkowania. Oferują namiastkę dźwięku przestrzennego i pozostawiają po sobie rewelacyjne wrażenie. Porozumienie z „Bowers & Wilkins” wyszło Philipsowi na dobre. 

Parametry matrycy, defekty, jakość wyświetlanych treści 

Jak już wiecie, monitor wyświetla obraz w rozdzielczości 4K przy 120 klatkach na sekundę (zagęszczenie 103 ppi). Matryca to typowy panel VA, przy domyślnych ustawieniach charakteryzujący się poziomem gamma 2.20, o temperaturze barwowej ~6700K, zbliżonej do wartości referencyjnej 6500K. Biel nie wpada w nieprzyjemny niebieski czy żółty, wyświetlane kolory pozostają naturalne, nie ma przesadnego nasycenia przy 8-bitowym trybie. Gdy przełączymy na 60 Hz i odpalimy 10 bitów, wtedy wygląda to nieco inaczej. Przejścia tonalne są o wiele bardziej łagodne, kolory nabierają bardzo intensywnych barw, a wyświetlane treści dostają solidnego kopa. Ma to swoje zalety, ale wolę jednak 120 Hz. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Pod matrycą zastosowano aż 144 strefy wygaszania ekranu, mające zagwarantować przede wszystkim odpowiedni poziom jasności pod certyfikację HDR, ale też właściwy kontrast i brak jakiejkolwiek formy tzw. „black bleeding” czyli białej poświaty od treści wyświetlanych na czarnym tle. Niestety, nie wszystko poszło tak doskonale jak życzyłby sobie tego producent. Zacznijmy jednak od pozytywów. Monitor, wzorem najlepszych konkurentów, bez problemu dostarcza ostre niczym brzytwa czcionki i charakteryzuje się bardzo dobrą czernią, ale z widocznymi problemami w podświetleniu, co dobrze pokazuje ekran wczytywania w Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. Natomiast „goły” czarny ekran jest idealny i brak tutaj problemów z podświetlaniem przy krawędziach czy na rogach. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

W moim egzemplarzu, jak widzicie na zdjęciach, występuje jakieś spore przebarwienie w górnym, prawym rogu, co szczególnie widoczne jest na białym tle. Matryca nie jest niestety podświetlona równomiernie, co wyraźnie dostrzegalne jest w rogach i przy krawędziach. Nie widać tego w trakcie wyświetlania „zwykłych” treści i na szczęście nie ma żadnych defektów, gdy oglądamy coś w kompletnej ciemności, a na ekran wjedzie akurat czarne tło. Szkoda, że nie da się zastosować wybranych ustawień pod konkretne złącze – jeśli pogrzebiemy w menu, by dobrać najlepsze wartości pod konsole, to uruchamiając PC musimy znowu… przestawiać wszystko pod komputer. Jak widzicie na poniższych zdjęciach, zastosowane rozwiązanie w postaci wydzielonych stref podświetlenia nie działa może najgorzej, ale generuje jasną poświatę za białymi obiektami. Tyle dobrego, że w codziennym użytkowaniu nie będziemy doświadczać takich warunków. 

Komfort użytkowania – PC czy konsola? 

Podłączając komputer stacjonarny kablem DisplayPort, możemy wykrzesać z tego monitora maksimum możliwości. Wyświetlany wtedy obraz jest ostry, wyraźny, pozbawiony większości defektów, działający w 120 Hz ze znakomitą czytelnością czcionek i pięknym odwzorowaniem kolorów w filmach czy materiałach na YouTube. Szczególnie tych odpalanych w rozdzielczości 4K. Granie na PC sprawia mnóstwo przyjemności. Wyświetlane treści są piękne, chociaż HDR nie robi najlepszego wrażenia – w Shadow of the Tomb Raider nie byłem nim szczególnie zachwycony, ale to nie jest problem monitora, tylko bardziej wersji gry na komputer i słabego dopracowania tego elementu. Zapraszając znajomych, którzy uruchamiali kolejne produkcje w natywnym 4K z włączonym G-Synciem, każdy wychodził z pokoju z jednym tylko słowem na ustach – „kapitalne!”. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

To fakt, monitor głównie za sprawą swojej wielkości robi świetną robotę, mnóstwo zmienia też Ambiglow, które dodatkowo chroni nasze oczy przed zmęczeniem, a odświeżanie 120 Hz jest szalenie przyjemne w odbiorze. Gdybym regularnie grał na PC, taki monitor prawdopodobnie byłby dla mnie spełnieniem dziecięcych marzeń – a z pewnością jednym z bardziej nieuzasadnionych zakupów. Sytuacja nieco się komplikuje w momencie podłączenia konsoli. Producent reklamuje ten sprzęt, nawet na pudełku jako ekran przeznaczony do grania na konsolach właśnie. Tyle tylko, że dobry telewizor w cenie tego monitora poradzi sobie zauważalnie lepiej.

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Podłączając PS4 Pro, bez problemu wyświetliłem rozdzielczość 4K ze wsparciem dla HDR. Całość śmigała w 60 Hz. Czytelność czcionek jest fenomenalna. Są ostre i w zasadzie idealne. Odwzorowanie kolorów nieco kuleje, bo z włączonym HDR wszystko robi się wyblakłe i trudno jest coś z tym zrobić. Zwiększanie saturacji poprawia efekt, ale w pewnym momencie barwy stają się przesycone. Z kolei ostrość przy podstawowych 50 punktach na 100 jest po prostu zbyt niska. Z kolei ustawiając na 60 widzimy już artefakty na czcionkach. Podziałkę niestety zrealizowano w taki sposób, że przeskakuje co 10, a ja chciałbym ustawić 55. Nie mogę. Zmiana kontrastu na wyższy nieco zabija klimat ciemnych miejsc. Pozostałe opcje są zablokowane. A jeśli zechcemy wyłączyć HDR całkowicie, to przy konsoli nie jest to możliwe – no chyba, że wyłączymy HDR na konsoli. Wtedy zyskamy w ustawieniach monitora dodatkowe opcje, ale bez HDR nie będą już potrzebne. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Korzystam na co dzień z całkiem niezłego telewizora i przyzwyczaiłem się już do upłynniacza, który „wygładza i przyspiesza” produkcje działające w 30 klatkach. Testowany monitor w przypadku gier konsolowych wyświetla „surowy” obraz, pozbawiony jakiegokolwiek wspomagania. Nie zauważyłem, żeby poprawiało to jakoś szczególnie opóźnienia, bo są one niewykrywalne na nowoczesnych telewizorach, ale muszę przyznać, że niektóre gry zrobiły na mnie duże wrażenie za sprawą świetnego HDRu na Philipsie Momentum. Widzicie to zresztą na zdjęciach – w Shadow of the Tomb Raider miałem przystanki co krok. W TLOU2 oprawa również potrafiła zachwycić, chociaż na monitorze o wiele bardziej dostrzegalna jest niższa rozdzielczość. Jeśli jakaś gra działa w 1440p (jak TLOU2 chociażby) to różnica między 4K jest ogromna. Na telewizorze aż tak tego nie widać, bo zwykle działa tam skaler albo wspomagacze obrazu. 

Philips Momentum 558M1 – test monitora. Monstrum dla najbardziej wymagających graczy

Na monitorze podczas grania w bardziej dynamiczne produkcje, jak FIFA, widoczne są szumy wokół postaci. Nie są tak wielkie jak na TV z włączonym upłynniaczem, ale są dostrzegalne, czego w ekranie tego typu nie powinniśmy zauważać. Niestety, to „zasługa” przyspieszania matrycy za pomocą SmartResponse. Wyłączenie tej funkcji skutkuje natomiast tak gigantycznym ghostingiem, że szybkie ruchy ręką u piłkarzy wyglądają jakby nagle dostali skrzydeł. Doprawdy nie widzę uzasadnienia do podłączenia konsoli do tego monitora, jeśli mamy w domu przyzwoity telewizor. No chyba, że kupujemy jeden sprzęt do wszystkiego – wtedy jak najbardziej, do PC rewelacja, do konsoli się sprawdzi, ale musicie wiedzieć, że są dużo lepsze rozwiązania, z ekranami OLED na czele, kosztującymi mniej od tego monitora (za te samą przekątną).

Podsumowanie – grasz na PC? Ten monitor jest dla Ciebie 

Wyjątkowo przyjemnie korzystało mi się z tego monitora przy codziennych zadaniach. Do pisania tekstu wydaje się stworzony, widzę wszystko bardzo wyraźnie i sprawia mi wielką przyjemność przelewanie kolejnych zdań do Worda. Tworzenie grafiki jest równie dobre, tyle że wtedy potrzebowałem większej liczby kolorów kosztem 120 Hz, a to była niezwykle trudna decyzja do podjęcia. Nie zmienia to jednak faktu, że najwięcej radości miałem w momencie odpalenia dowolnej gry. W GTAV, Shadow of the Tomb Raider, Control czy Forze Horizon 4 grało się znakomicie i będąc zagorzałym zwolennikiem „PC Master Race” rozważyłbym zakup tego monitora w przyszłości. Efektu dopełnia rewelacyjne Ambiglow, znacznie zmieniające odbiór obrazu. 

Dla graczy konsolowych widzę natomiast lepsze rozwiązania w postaci telewizorów. Dobrego 55” OLEDa z serii B8 lub nawet B9 do 6000 zł znajdziemy w polskich sklepach. Podobnie jak jedne z najwyższych modeli telewizorów LCD. Zaoferują one zdecydowanie więcej przyjemności z doświadczania gier odpalonych na konsoli. Nie będą tak straszyć różnicami pomiędzy 1440p, a 4K, dostarczą skaler, dodatkowe wspomagacze i lepsze odwzorowanie kolorów z aktywnym HDR. Możliwe, że przyczyną tych wszystkich problemów jest obraz przesyłany przez HDMI – kto wie. Jasne, pogramy, nawet całkiem komfortowo, ale próbując uzasadnić ten wydatek dopada mnie tylko jedna refleksja – jeśli chcemy zbudować swoiste centrum domowej rozrywki oparte na PC i kilku konsolach, a mamy miejsce na jeden telewizor, to Philips Momentum może się okazać znakomitym wyborem. Chociaż dobre TV w kwocie do 6000 zł wspierają chrome 4:4:4 i też oferują znakomicie ostre czcionki. A przy tym pełne i bogate SmartTV, którego w Philipsie z oczywistych względów brakuje. 

Jeśli będziemy montować filmy, tworzyć projekty w AutoCAD, korzystać z Blendera, lub często odpalać Photoshopa – testowany dziś monitor przyniesie nam sporo radości i usprawni pracę. Chociaż ma trochę problemów z równomiernym podświetleniem matrycy i brakuje kilku ustawień, to dalej uważam, że to znakomity sprzęt dla graczy, ale tylko na PC. 

Ocena – 8/10

Zalety:

  • Ogromna przekątna ekranu, wspierająca rozdzielczość 4K w 120 Hz za pomocą złącza DisplayPort
  • Świetne głośniki, zaskakująco dobry bas
  • Bardzo dobre odwzorowanie kolorów i niezwykle wysoka czytelność czcionek
  • Wsparcie dla technologii G-Sync oraz AMD Freesync Premium Pro
  • Możliwość wyświetlenia dwóch obrazów z dwóch różnych źródeł w jednym momencie 
  • Elegancki wygląd i wysoka jakość wykonania 
  • Kapitalny system Ambiglow, który zmienia odbiór obrazu 
  • Znakomite kąty widzenia 
  • Bardzo niski input lag
  • Rewelacyjny HDR sięgający w szczytowym momencie nawet 1200 cd/m2 
  • Cztery złącza USB 3.2, w tym dwa wspierające szybkie ładowanie urządzeń 
  • Aż 144 strefy wygaszania, co z pewnością przekłada się na wyświetlane kolory i czerń
  • Dla graczy PC to świetny wybór 
  • Niewielki pilot w zestawie, który bardzo się przydaje

Wady: 

  • W moim egzemplarzu zdarzały się defekty i niedoświetlenia na jednolitych, kolorowych planszach
  • Nierównomierne podświetlenie w rogach i przy krawędziach 
  • Ogromny ghosting bez trybu „turbo” dla matrycy w formie SmartResponse, co jest niestety winą panelu VA
  • Bardzo wysoka cena 
  • Brak złącza HDMI w wersji 2.1 – brak gotowości na nadchodzące next-geny 
  • Tylko jedno złącze DisplayPort – dlaczego? 
  • Albo 4K/120 Hz przy 8-bitach, albo 4K/60 Hz przy 10-bitach
  • Mała liczba ustawień ekranu
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper