Genshin Impact - alternatywna opinia. Nowy wymiar free-to-play
Nieczęsto zdarza się, by nowa gra na rynku, w dodatku od egzotycznego - z naszego punktu widzenia - developera, wzbudzała już od początku nie tylko mnóstwo emocji, ale i poziom zainteresowania, który mógłby choć na chwilę zagrozić Fortnite. Genshin Impact robi to w imponującym stylu. Naszą recenzję tej chińskiej produkcji F2P mogliście już przeczytać, ale chciałem Wam przedstawić również alternatywną opinię.
Zanim przejdziemy do samego meritum, chciałbym odpowiednio umiejscowić ten tekst na pewnych fundamentach, które pomogą Wam być może w jego interpretacji. Nigdy nie grałem wcześniej w ani jedną produkcję znaną pod nazwą Gacha Games, za to The Legend of Zelda: Breath of the Wild znam od podszewki. O Genshin Impact miałem pojęcie znikome, a zagrałem tylko pod namową dobrego znajomego i przyznam, że zabierałem się za to niechętnie. Obecnie z grą spędziłem grubo ponad 35 godzin (w przybliżeniu), pokonałem pewnego smoka oraz pewnego wilka. Wykonałem masę questów, przeczesałem niemal cały region Mondstadt i teraz wędruję po pięknej krainie Lyiue. Zwyciężałem world bossów kilkanaście już razy, odwiedziłem kilka domen i dotarłem do trzeciego (zaledwie!) piętra w Spiral Abyss, zaliczając go zresztą z niemałym wysiłkiem.
Mam obecnie 25 Adventure Rank - ogólny poziom określający też nasze postępy w grze. Zdobyłem łącznie 10 postaci (w tym żadnej 5-gwiazdkowej, czyli super-rzadkiej), z czego sześć z nich udało mi się ulepszyć do 40 poziomu. Nie ukończyłem jeszcze tego, co gra ma w kwestii głównego wątku do zaoferowania, nie zobaczyłem jeszcze wszystkiego, co twórcy poukrywali dla mnie w otwartym świecie. Acha, i rzecz najważniejsza. Od czasu premiery wydałem na Genshin Impact ok. 80 złotych. 23 zł do wczoraj. Resztę wydałem na Battle Pass, ponieważ na potrzeby tego tekstu chciałem się przekonać, jak wiele wysiłku trzeba poświęcić na zdobywanie poziomów w nim zawartych (i generalnie tego wydatku nie polecam, ale o tym później…). OK, powiedzmy więc, że formalności mamy za sobą. Pisze o tym nie bez kozery, bowiem te informacje mają znaczenie w kontekście oceny zawartości w tej niemałej przecież grze free-to-play.
Genshin Impact - twórcza inspiracja?
Pierwszym, co wielu obserwatorom rzuca się na języki już po obejrzeniu pierwszego trailera Genshin Impact, jest oczywiście słowo „plagiat”. Na pierwszy, drugi, a nawet trzeci rzut oka produkcja miHoYo wydaje się wszak klonem genialnego Breath of the Wild. Konstrukcja oraz stylistyka otwartego świata i pewne gameplay’owe mechanizmy zostały wręcz w całości zapożyczone z hitu Nintendo. Zresztą to niejedyne zapożyczenie, którego dopuścili się w Genshin Impact chińscy developerzy. Znajdziemy tu więc inspiracje m.in. Ni No Kuni, Nier Automata czy Assassin’s Creed. Pytanie tylko, czy na pewno możemy mówić o bezczelnym i niewyszukanym kopiowaniu?
Moim zdaniem - nie. Owszem, są momenty kiedy ma się uczucie, że Genshin Impact niebezpiecznie balansuje na granicy oddzielającej twórczą inspirację od plagiatu, koniec końców jakimś cudem za każdym razem grze udaje się jednak zatrzymać przed tą cienką, czerwoną linią. To jedna z tych produkcji, która jest wprawdzie zlepkiem rzeczy podpatrzonych u innych twórców, ale która jednocześnie poprzez sumę stworzonych elementów jest w stanie wykształcić swoją własną tożsamość.
Krytyków takiego podejścia rozumiem, ale zachęcam też do spojrzenia na to w nieco szerszym kontekście. Operujemy w branży, w której kopiowanie rozwiązań innych jest na porządku dziennym i jest to - wbrew pozorom - dobra praktyka, bowiem bez niej nie mogłyby powstawać całe nowe gatunki gier albo mechaniki rozgrywki określane elegancko brzmiącym określeniem „industry standard”. Ja patrząc na Genshin Impact nie widzę Zeldy czy Niera. Czuję te gry przepływające przez rozgrywkę niczym duchowa i intelektualna inspiracja. Ale pamiętam też, że w tej branży są tacy, którzy inspirują się rozwiązaniami innych mniej elegancko i uchodzi im to na sucho. Pamiętacie, gdy Fortnite bezczelnie skopiowało mechanizm zaznaczania celów od Apex Legends ledwie kilka dni po premierze tego drugiego? No właśnie…
Dlatego patrząc na geniusz Breath of the Wild oraz fantastyczną piaskownicę, jaką tam stworzono, pozostaje zapytać, dlaczego dopiero teraz inni twórcy zaczynają stosować pewne rozwiązania z tamtej gry? Przecież to fantastyczny sposób na kreowanie wielkiego, ciekawego i angażującego świata gry!
Po horyzont i jeszcze dalej
W Mondstadt - jednym z dwóch dużych regionów obecnie dostępnych w grze - jest jedno takie wzgórze, na którym jest mała kłoda drzewa. Obok leży plecak i kilka rozrzuconych książek. Widać, że to miejsce, w którym zatrzymał się niejeden wędrowiec. Na kłodzie można sobie usiąść - wówczas kamerą objąć można fenomenalny krajobraz rozpościerającego się poniżej, stworzonego na średniowieczną modłę miasta. Widok zapiera dech w piersiach. Miasto i górująca nad nim katedra poprzetykana jest poruszającymi się leniwie na wietrze wiatrakami. Widzimy otaczające miasto jezioro i refleksy światła odbijające się od księżycowego bądź słonecznego blasku (zależnie od pory dnia). Daleko na horyzoncie piętrzą się złowieszcze, ostre krawędzie gór, za którymi czai się coś niebezpiecznego. Tak, tam też możecie dotrzeć. Scenka, którą opisuje, wręcz powala. Krajobraz wzbogacony soczystymi barwami, poruszaną na wietrze trawą i cichą spokojną muzyką po prostu wzrusza. I to jest tylko jeden z wielu, wielu takich momentów, których doświadczycie, podróżując po terenach stworzonych w Genshin Impact.
Swiat gry jest ogromny, pełen niesamowitych zakamarków i wspaniałych wręcz widoków. Letni i środkowoeuropejski krajobraz Mondstadt zastąpi z czasem jesienny, orientalny a zarazem egzotyczny klimat wspaniałej krainy Lyiue. W Genshin Impact możecie wspiąć się na każde wzgórze, które widzicie w oddali, dotrzeć do każdego punktu, który sobie wyznaczycie. Nie ma tu granic i niewidzialnych ścian, poza tymi, które z oczywistych względów oznaczają koniec mapy. Eksploracja jest tu doświadczeniem niemal transcendentnym. Wędrując z punktu A do punktu B niemal zawsze chcecie gdzieś zboczyć, żeby zobaczyć i doświadczyć czegoś ciekawego. Doskonały level design sprawia, że nie znajdziecie tu ani jednego kamienia, sadzawki czy drzewa, które znalazłoby się tu przypadkowo, czy bezcelowo. Na śmiałków i ciekawskich czeka masa sekretów i skrzyń ze skarbami do otwarcia. Tak, duch Zeldy jest tu mocny, jednocześnie jednak należy zaznaczyć, że w Genshin Impact owa eksploracja jest jednak nieco bardziej „systemowa”, ciut mniej organiczna niż w produkcji Nintendo.
Dlatego trafiając na niebieskiego duszka wiemy, że zawsze będzie nas prowadził do swoistego ołtarzyka otwierającego dostęp do skrzyni lub pewnego mechanizmu. Nie ma tu tyle unikalnych elementów i mechanizmów, co w wielkim dziele Big N. Mimo wszystko wciąż jest to świat bardzo naturalny i pełen wdzięku. Unikalnych sekretów jest tu co nie miara i na każdym niemal kroku twórcy zastawiają na nas pułapkę w postaci jeszcze jednej skrzyni do otwarcia, jeszcze jednej znajdki do zebrania czy jeszcze jednej zagadki bądź puzzli do rozwiązania. Te ostatnie są z reguły dość proste - na tyle, żebyśmy chcieli się nimi zająć, ale i na tyle ciekawe, by ich rozwiązanie sprawiało nam odrobinę satysfakcji. Zresztą w drugim regionie gry, wraz z naszymi postępami, pojawiają się już i bardziej złożone, kilkuetapowe zagadki. W Genshin Impact po prostu chce się spacerować, bowiem podróż w tej grze jest niesamowicie wręcz relaksująca.
Przy tym gra wygląda wręcz bajecznie. Jak już wspomniałem, niektóre widoki wręcz powalają, żywe, kolorowe barwy nadają światu bajkowy sznyt, zaś niektóre efekty oraz reakcje elementów w świecie naprawdę zachwycają (np. używając lodowego elementu na wodzie tworzymy lodową platformę, z której możemy sobie zrobić pomost do niedostępnych wcześniej miejsc). Na PS4 Pro gra chodzi zaledwie przyzwoicie, w 30 klatkach na sekundę, choć zdarzają się dość niemiłe spowolnienia w trakcie bardziej widowiskowych starć. Nie jest to jednak nic, co (w przypadku PS4 Pro) psułoby w jakikolwiek sposób nam zabawę. Interfejs jest bardzo przejrzysty, łatwy w opanowaniu i nawigowaniu. Muzyka… cóż, zachwyca. Aranżacje skomponowane przez Szanghajską Orkiestrę Symfoniczną w najgorszym przypadku wpadają w ucho, w najlepszym zaś są idealnym dopełnieniem tego co się dzieje na ekranie, bowiem doskonale wpisują się w daną sytuację - czy mówimy o walce, eksploracji czy questach. Warto zaznaczyć, że w trakcie ponad 30 godzin mojej zabawy doświadczyłem zaledwie dwóch bugów - oba miały miejsce w dungeonach, a nie w trakcie eksploracji otwartego świata. Wspominając to i mając z tyłu głowy świadomość tego, że Genshin Impact jest grą darmową, patrzę teraz na pełnopłatne gry AAA pokroju Anthem czy Marvel’s Avengers i nie wiem - czy śmiać się, czy płakać.
Genshin Impact - tu ważna jest drużyna
Elementem najbardziej odróżniającym Genshin Impact od Breath of the Wild jest sama walka i powiązany z nią system. Początkowo wydaje się on dosyć nieskomplikowany i niespecjalnie wymagający, gdyż każdy bohater ma do dyspozycji raptem kilka ataków oraz dwa rodzaje umiejętności specjalnych (Elemental Skill i Elemental Burst). Jak z każdym dobrym tego typu systemem jest jednak tak, że to co widzimy na powierzchni, jest de facto zaledwie wierzchołkiem góry lodowej.
Ponieważ mamy tu do czynienia z systemem Gacha (o którym powiem nieco szerzej pod koniec tekstu), nasze postępy nierozerwalnie związane są ze zdobywaniem nowych postaci i komponowaniem z nich ulubionej drużyny. W jednym czasie kontrolujemy tylko jedną postać, ale w dowolnym momencie przełączamy się na jedną z pozostałych trzech dostępnych w drużynie. Każdy bohater jest powiązany z jednym z kilku żywiołów w grze, a same żywioły to odrębny system przyczynowo-skutkowy, za pomocą którego tak w walce jak i w trakcie eksploracji możemy uzyskać konkretne efekty. Np. jeśli zamoczonego wodą przeciwnika potraktujemy żywiołem lodu, zostanie on zamrożony. Połączenie ognia i prądu spowoduje efekt tzw. nadprzewodnika i zadanie obrażeń kilku wrogom jednocześnie oraz chwilowe obniżenie ich odporności. Takich zależności jest cała masa i kluczem w trakcie walki jest umiejętne przełączanie się między postaciami i konstruowanie kombinacji z ich ataków. Co więcej podczas potyczek możemy też wykorzystywać dobrodziejstwa otoczenia oraz warunków pogodowych, co dodatkowo wzbogaca i tak już rozbudowany system.
Dodajmy do tego fakt, że każdy nasz bohater może pochwalić się innymi, czasem bardzo ciekawymi umiejętnościami i odpowiednią rolą w zespole, dlatego kompozycja odpowiedniej czteroosobowej drużyny to czysta zabawa dla miłośników RPG, zwłaszcza że obraz całości dopełnia całkiem niezły system uzbrojenia (lepsze bronie dają nam unikalne efekty oraz zdolności pasywne), artefaktów (odpowiedników gearu) oraz rozwoju postaci o nowe zdolności (tu niestety mocno liniowy i ograniczony systemem Gacha). Na koniec warto dodać, że stworzenie drużyny z odpowiednią kombinacją żywiołów dodaje nam kolejną warstwę zdolności pasywnych (np. dwie postacie z elementem ognia w drużynie dadzą nam aktywny cały czas 12% bonus do ataku).
Tworzenie własnych buildów i zespołu jest więc w Genshin Impact naprawdę niezłym przedsięwzięciem, którego nie powstydziłyby się najlepsze jRPG. Jednocześnie cała ta mechanika jest na tyle przejrzysta i podawana w sposób stopniowy, aby nawet na chwilę nie przytłaczać nas natłokiem informacji. Nasz postęp i skuteczność w walce przychodzą naturalnie, w miarę jak uczymy się tych zależności, dynamicznych zmian postaci oraz stawiani jesteśmy przed coraz trudniejszymi przeciwnikami, na których trzeba podziałać odpowiednim żywiołem bądź jego kombinacją.
Starcia są też dynamiczniejsze niż w Zeldzie ze względu na sterowanie i szybkość oraz responsywność naszych postaci, zaś unik dostępny dla każdego bohatera staje się nieodzownym składnikiem naszej taktyki, zwłaszcza w momentach gdy dosłownie ułamek sekundy przed uderzeniem oponenta jesteśmy w stanie wydostać się z niebezpieczeństwa. Walki przy tym wyglądają niesamowicie spektakularnie, gdy w ruch idą specjalne zdolności postaci, wszelkie żywioły zaczynają szaleć nam nad głową, a ekran zamienia się w feerię barw, błysków i wybuchów. Dla fanów RPG akcji to czysty miód.
Genshin Impact - darmowa rewolucja
Wraz z postępami gry otwierają się zresztą dla nas nowe wyzwania, wynikające zarówno z walki, jak i eksploracji i za każde dostajemy jakieś nagrody w postaci materiałów, artefaktów, czy waluty do wydawania na lootboxy. Jest sporo motywacji do dalszej gry, choć niekoniecznie musi nią być fabuła. Główny wątek fabularny w Genhin Impact oczywiście nie wspina się na wyżyny scenopisarstwa, ale i też trzeba przyznać, że uczciwie do takowego nie aspiruje. To prosta historia o ratowaniu królestwa przed pewnym mocno wkurzonym smokiem, zaś w tle rozgrywają się mało wiarygodne polityczne machinacje pomiędzy kilkoma krainami tego niezwykłego świata. Im dalej w las, tym robi się ciekawiej, nie jest to nigdy jednak przesadnie skomplikowane, ni ambitne.
Jednak dociekliwi znajdą sporo ciekawostek w questach pobocznych oraz różnych przygodach i postaciach. W grze pełno jest ciepłego humoru, puszczania oka do gracza. Np. pewien sprzedawca w grze nazywa się Hypermarket i oczywiście nie ma do sprzedania nigdy tego, czego byśmy od niego potrzebowali. Innym razem w trakcie questa napotkamy naiwną dziewczynkę zwaną... Ella Musk, która uczy się języka stworów, z którymi normalnie walczymy w trakcie przygód. Jej starania jednak doprowadzają do małego, zabawnego akcentu. Jest w grze również odrobina smutku i wzruszeń, ale nigdy na tyle, by przygnębić gracza. Pamiętajcie, to wciąż piękna baśń, czasem nawet zbytnio infantylna (nienawidzę towarzyszącego nam duszka - Paimon), jednak nie można powiedzieć, że głupia czy prostacka. Po prostu przyjemna, w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Na koniec wypada wspomnieć o całym systemie Gacha i związanymi z tym konsekwencjami. Pamiętajcie, Genshin Impact jest grą free-to-play. Na początku zarzuca nas niezliczoną ilością prezentów i waluty do wydawania na tzw. Wishes - odpowiedniki tutejszych lootboxów, z których przy odrobinie szczęścia wyskoczą nam super-rzadkie bronie lub postaci (obecnie jest ich ok.30). Jak wiadomo, z czasem tychże „darmówek” jest coraz mniej, by zachęcić nas do sięgnięcia po portfel. Jak to wypada w praktyce? W trakcie mojej całej przygody ani na chwilę nie czułem potrzeby wydania choćby grosza!
Owszem, Genshin Impact ma podobno najniższy współczynnik prawdopodobieństwa wylosowania najrzadszych (5-gwiazdkowych) przedmiotów w grze na tle innych produkcji Gacha na rynku. W tym wypadku warto jednak spojrzeć nie na to, czego nam gra nie daje, a na to, co tak naprawdę oferuje. Otóż cały wątek fabularny, dwa ogromne, przepełnione przygodami regiony w grze oraz co najmniej 6-7 postaci dostaniemy grając całkowicie za darmo. Za 23 zł warto zaopatrzyć się w specjalny kupon dający nam dziennie pulę Primogems, czyli wspomnianej waluty do lootboxów w grze. Ja na podstawie tego zakupu, spokojnie grając, z powodzeniem uzbierałem 10 niezwykle fajnych postaci oraz kilka świetnych broni, dzięki którym czuję ogromną swobodę w tworzeniu własnych buildów i drużyn.
Jest to wciąż produkcja F2P i jak zawsze - wiele tu zależy od Waszej silnej woli. Jeśli czujecie, że dość łatwo Wam ulec pokusie wydawania pieniędzy i ulegania emocjom przy wszelkich zakupach, oczywiście radziłbym jednak unikać tego typu gier. Jeśli jednak nie macie tego problemu, to za darmo lub za naprawdę niewygórowaną kwotę możecie się bawić w jedną z najlepszych obecnie darmowych gier na rynku. I pamiętajcie - nie ulegajcie proszę youtubowym, krzykliwym poradnikom ,w których eksperci radzą jak rollować konta (na PC i urządzeniach mobilnych), jak stworzyć optymalny zespół z najlepszych postaci, żeby nie odstawać od innych graczy, bo po prostu… nie musicie.
Genshin Impact jest przede wszystkim grą single player (komponentu kooperacyjnego nie miałem okazji testować i nie czuję szczerze mówiąc takiej potrzeby). Nie trzeba z nikim rywalizować ani z nikim się ścigać, a niemal wszystkie przygody w grze zaliczycie mając w zestawie nawet podstawową grupę bohaterów. Jedynie Spiral Abyss - odpowiednik bardzo wymagającej, end-game’owej instancji - wymaga bezwzględnej optymalizacji drużyny oraz wylosowania najlepszych postaci, jednakże to aktywność całkowicie opcjonalna i nie wpływająca na wrażenia z zabawy. Ponadto zakupiony przeze mnie Battle Pass ograniczony oczywiście upływającym czasem wprowadził wyzwania wymuszające na mnie pewne aktywności, dlatego nie polecam tego zakupu, zwłaszcza że i nagrody z niego płynące nie są niezbędne.
Koniec końców Genhin Impact jest dla mnie osobiście czymś wyjątkowym - czymś, czego absolutnie w tym roku się nie spodziewałem. Urzeka pięknem, solidną porcją akcji, wspaniałością eksploracji i nawet jeśli nie jest dziełem najbardziej w historii oryginalnym, to z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest to pierwsza tak kompletna, tak świadomie zaprojektowana i zrealizowana wizja darmowej gry, która swoją jakością wykonania oraz ilością zawartości mogłaby zawstydzić niejeden tytuł AAA. W obliczu produktu miHoYo dość blado prezentują się zapowiedzi gier w cenie 350 zł. Jeśli gra F2P jest pod wieloma względami lepsza niż pełnopłatny produkt dużego zachodniego wydawcy, który łatany będzie długo po premierze, a czasem i zaskoczy nas niemile mikrotransakcjami, to czy chcemy w przyszłości, żeby branża szła tą właśnie drogą? Na to pytanie odpowiedź znajdzie sobie każdy z Was. Ja już ją znam, dlatego uważam, że Genshin Impact to zwiastun nowego, lepszego wymiaru gier free-to-play.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych